Okup
- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Okup
- To był zbójecki napad, wasza królewska mość – rycerz Malkolm stał przed królem wyprostowany, z lewą dłonią na rękojeści miecza, prawą przyciskając do biodra hełm z pióropuszem. – Nic nie mogliśmy zrobić, miażdżąca przewaga była po ich stronie – tłumaczył.
Król umościł się wygodniej w głębokim fotelu, oparł łokieć na podłokietniku, a brodę na dłoni, i patrzył na Malkolma zmrużonymi oczyma, w których - rycerz gotów był przysiąc na cnotę damy swojego serca - pełną gębą śmiały się wszystkie skryte tam chochliki. - Miażdżąca przewaga, powiadasz. Czyli coś koło pół setki chłopa? - mrugnął do Malkolma, który w ostatniej chwili powstrzymał się przed poskrobaniem się w potylicę.
- Noooo, tylu to nie, wasza królewska mość, ale było ich wystarczająco dużo, i wykazywali się taką determinacją, że woleliśmy nie stawać zbyt ostro, żeby jej nie narazić na szwank, jaki mógłby się przydarzyć w ogniu walki… - umilkł, jakby zastanawiając się, co by jeszcze nałgać na tyle zgrabnie, żeby król bez większych trudności mógł udać, że wierzy. - No, słowem, zależało nam na tym, żeby mimo wszystko jednakowoż nie ucierpiała. W końcu to przecież córka waszej… hmmm… khe… - kaszlnął w pięść pod karcącym spojrzeniem władcy, który patrzył na niego przez chwilę, po czym potarł dłonią policzek i machnął ręką.
- Reasumując, Makolmie, jechaliście przez bór, ona w karecie, wokół ze dwudziestu chwatów w zbrojach i pod bronią. Z gęstwiny wysypało się siła zbójów, z których część skutecznie uniemożliwiła wam dobycie broni i zrobienie z niej należytego użytku, zaś reszta wtargnęła do karety, wyniosła ją z pojazdu i uniosła w knieje. Rozumuję prawidłowo? – upewniał się monarcha.
- Jak najbardziej, wasza królewska mość – skwapliwie potwierdził rycerz.
- No, to teraz wypada nam poczekać na jakiś głos od nich. I cieszyć się chwilą spokoju w pałacu. Z nadzieją, że będą to jednakowoż dwie chwile – król spojrzał na Malkolma, chochliki w jego oczach miały rozmarzone miny. Po czym dał rycerzowi znak, że jest wolny.
- Co możesz, wasza wielmożność, powiedzieć na temat tego porwania królewny? – Szambelan królewski ucapił rękaw wamsu szefa królewskiego wywiadu i pociągnął go w kąt antyszambru. – Bo wierzyć mi się nie chce, że ktoś pozwolił sobie na tak nierozważny krok…
- Z tego, co wiem – antyszpieg ujął szambelana pod ramię i konfidencjonalnie pochylił się do jego ucha – porwali ją ci zabawni rozbójnicy, wiesz, dostojny panie, siedmiu braci, ponoć dość mikrej postury każdy, no, i prezentujący porównywalny poziom intelektualny. Wiesz, to chyba ci, którzy co jakiś czas próbowali na kogoś napaść, kogoś ograbić, a wywoływali zwykle pusty śmiech. Ot, taki folklor lokalny, choć przyznam, że czasem udało im się coś zarobić na tym procederze – klarował.
- Aaaa, skoro to oni, to nie dziwię się, bo przecież nikt normalny nie odważyłby się jej porywać! W końcu wszyscy wiedzą, czym to grozi…- szambelan zawiesił głos.
- Otóż to, wasza wielmożność, otóż to! Teraz to tylko kwestia czasu, aż zorientują się, kogo porwali, a wtedy…- szef wywiadu z rezygnacją machnął ręką.
- Wasza królewska mość, właśnie otrzymałem pismo od porywaczy królewny – sekretarz królewski ukłonił się, wyciągając w kierunku monarchy utytłany pergamin, zapisany kulfoniastymi literami.
- I czegoż oni, ciekawość, od nas chcą? – Zapytał monarcha.
- Oni tu piszą, wasza królewska mość, że bardzo, ale to bardzo proszą, żeby ktoś z pałacu pofatygował się do ich zbójeckiej siedziby w celu odebrania królewny. Błagają, żeby nie zwlekać. I żeby zachęcić nas do pośpiechu posyłają jako zadatek ten oto worek złota – sekretarz wydobył zza pazuchy pokaźny miech, odpowiednio ciężki i stosownie pobrzękujący – i obiecują, że im krócej będą czekać na ekspedycję ratunkową, tym wyższy okup są nam gotowi zapłacić za odebranie jej wysokości. Piszą też, że niebawem ich wytrzymałość gotowa się skończyć, a wtedy...
Król przerwał mu machnięciem ręki, po czym z przejęciem zaczął masować policzek.
- Ooo, bogowie… - westchnął. – A już miałem nadzieję…
Spojrzał na sekretarza wzrokiem, w którym chochliki miały bardzo smutne miny.
Król umościł się wygodniej w głębokim fotelu, oparł łokieć na podłokietniku, a brodę na dłoni, i patrzył na Malkolma zmrużonymi oczyma, w których - rycerz gotów był przysiąc na cnotę damy swojego serca - pełną gębą śmiały się wszystkie skryte tam chochliki. - Miażdżąca przewaga, powiadasz. Czyli coś koło pół setki chłopa? - mrugnął do Malkolma, który w ostatniej chwili powstrzymał się przed poskrobaniem się w potylicę.
- Noooo, tylu to nie, wasza królewska mość, ale było ich wystarczająco dużo, i wykazywali się taką determinacją, że woleliśmy nie stawać zbyt ostro, żeby jej nie narazić na szwank, jaki mógłby się przydarzyć w ogniu walki… - umilkł, jakby zastanawiając się, co by jeszcze nałgać na tyle zgrabnie, żeby król bez większych trudności mógł udać, że wierzy. - No, słowem, zależało nam na tym, żeby mimo wszystko jednakowoż nie ucierpiała. W końcu to przecież córka waszej… hmmm… khe… - kaszlnął w pięść pod karcącym spojrzeniem władcy, który patrzył na niego przez chwilę, po czym potarł dłonią policzek i machnął ręką.
- Reasumując, Makolmie, jechaliście przez bór, ona w karecie, wokół ze dwudziestu chwatów w zbrojach i pod bronią. Z gęstwiny wysypało się siła zbójów, z których część skutecznie uniemożliwiła wam dobycie broni i zrobienie z niej należytego użytku, zaś reszta wtargnęła do karety, wyniosła ją z pojazdu i uniosła w knieje. Rozumuję prawidłowo? – upewniał się monarcha.
- Jak najbardziej, wasza królewska mość – skwapliwie potwierdził rycerz.
- No, to teraz wypada nam poczekać na jakiś głos od nich. I cieszyć się chwilą spokoju w pałacu. Z nadzieją, że będą to jednakowoż dwie chwile – król spojrzał na Malkolma, chochliki w jego oczach miały rozmarzone miny. Po czym dał rycerzowi znak, że jest wolny.
- Co możesz, wasza wielmożność, powiedzieć na temat tego porwania królewny? – Szambelan królewski ucapił rękaw wamsu szefa królewskiego wywiadu i pociągnął go w kąt antyszambru. – Bo wierzyć mi się nie chce, że ktoś pozwolił sobie na tak nierozważny krok…
- Z tego, co wiem – antyszpieg ujął szambelana pod ramię i konfidencjonalnie pochylił się do jego ucha – porwali ją ci zabawni rozbójnicy, wiesz, dostojny panie, siedmiu braci, ponoć dość mikrej postury każdy, no, i prezentujący porównywalny poziom intelektualny. Wiesz, to chyba ci, którzy co jakiś czas próbowali na kogoś napaść, kogoś ograbić, a wywoływali zwykle pusty śmiech. Ot, taki folklor lokalny, choć przyznam, że czasem udało im się coś zarobić na tym procederze – klarował.
- Aaaa, skoro to oni, to nie dziwię się, bo przecież nikt normalny nie odważyłby się jej porywać! W końcu wszyscy wiedzą, czym to grozi…- szambelan zawiesił głos.
- Otóż to, wasza wielmożność, otóż to! Teraz to tylko kwestia czasu, aż zorientują się, kogo porwali, a wtedy…- szef wywiadu z rezygnacją machnął ręką.
- Wasza królewska mość, właśnie otrzymałem pismo od porywaczy królewny – sekretarz królewski ukłonił się, wyciągając w kierunku monarchy utytłany pergamin, zapisany kulfoniastymi literami.
- I czegoż oni, ciekawość, od nas chcą? – Zapytał monarcha.
- Oni tu piszą, wasza królewska mość, że bardzo, ale to bardzo proszą, żeby ktoś z pałacu pofatygował się do ich zbójeckiej siedziby w celu odebrania królewny. Błagają, żeby nie zwlekać. I żeby zachęcić nas do pośpiechu posyłają jako zadatek ten oto worek złota – sekretarz wydobył zza pazuchy pokaźny miech, odpowiednio ciężki i stosownie pobrzękujący – i obiecują, że im krócej będą czekać na ekspedycję ratunkową, tym wyższy okup są nam gotowi zapłacić za odebranie jej wysokości. Piszą też, że niebawem ich wytrzymałość gotowa się skończyć, a wtedy...
Król przerwał mu machnięciem ręki, po czym z przejęciem zaczął masować policzek.
- Ooo, bogowie… - westchnął. – A już miałem nadzieję…
Spojrzał na sekretarza wzrokiem, w którym chochliki miały bardzo smutne miny.
- eka
- Moderator
- Posty: 10470
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Re: Okup
Znowu świetny kawałek spod ręki utalentowanej pisarki. Puszczasz oko od początku, ale dyskretnie. Pewnie porwana gorsza od Ksantypci.
Brawo, wysmakowane stylistycznie, przekonująco osadzone w epoce opowiadanie.
Nic tylko prosić o kolejne. Zatem dyg i
Pozdrawiam.

Brawo, wysmakowane stylistycznie, przekonująco osadzone w epoce opowiadanie.
Nic tylko prosić o kolejne. Zatem dyg i



Pozdrawiam.

- iTuiTam
- Posty: 2280
- Rejestracja: 18 lut 2012, 5:35
Re: Okup
No tak... na opakEwa Włodek pisze:...
- Oni tu piszą, wasza królewska mość, że bardzo, ale to bardzo proszą, żeby ktoś z pałacu pofatygował się do ich zbójeckiej siedziby w celu odebrania królewny. Błagają, żeby nie zwlekać. I żeby zachęcić nas do pośpiechu posyłają jako zadatek ten oto worek złota – sekretarz wydobył zza pazuchy pokaźny miech, odpowiednio ciężki i stosownie pobrzękujący – i obiecują, że im krócej będą czekać na ekspedycję ratunkową, tym wyższy okup są nam gotowi zapłacić za odebranie jej wysokości. Piszą też, że niebawem ich wytrzymałość gotowa się skończyć, a wtedy...

Sympatycznie, Ewo.
Biedne krasnoludki. Tyle pracy i oszczędzania złota a tu klops

- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Re: Okup
na pewno gorsza, Ewcia...eka pisze: Pewnie porwana gorsza od Ksantypci.



ano, Elżbieto tak to i bywa, jak się porwie niewłaściwą królewnę...iTuiTam pisze: Biedne krasnoludki. Tyle pracy i oszczędzania złota a tu klops



Dziewczyny, cudnie wam dziękuję, że wstąpiłyście, poczytałyście i uśmiechnęłyście się, bo to jest dla mnie najważniejsze...
uśmiechy Wam posyłam...
Ewa
- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Re: Okup
charakterna - i owszem, Karolku, ale zważ, że nadmiar charakteru, czy jak się tam to licho nazywa, może przyprawić o frustrację cały dwór, a nie tylko kilku chłopa mikrej posturykarolek pisze: Ciężka sprawa. Charakterna królewna powinna być wyzwaniem, a nie powodem frustracji...



dziękuję Ci, że wstąpiłeś, rzuciłeś okiem i spróbowałeś zrozumieć charakter...
Uśmiechy do ciebie
Ewa
- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Re: Okup
lubie nicować od czasu do czasu, EnbersieEnbers pisze: Konwencja przenicowana, dzieciństwo zniszczone


dzięki piękne za to, żeś kuknął, luknął i rzekł słówko
pozdróweczki posyłam...
Ewa