Niemoc wielkiej mocy
- coobus
- Posty: 3982
- Rejestracja: 14 kwie 2012, 21:21
Niemoc wielkiej mocy
Trafiłem w swoim archiwum na bajkę, pisaną kiedyś na czyjeś zamówienie. Pomyślałem: a czemu ją miałbym wrzucać do działu dla dzieci? I tak oto znalazła się tutaj.
---
Dawno, dawno temu żył wielki i okrutny czarownik. Miał on pałac, w którym zgromadził wielkie bogactwo. Najcenniejszym jego skarbem były złote skrzypce. Strzegł ich więc zazdrośnie. Za dotknięcie skrzypiec groziły najsroższe kary.
A miał też ten czarnoksiężnik córkę i syna.
Pewnego dnia zaprosił swoje dzieci na spacer po czarodziejskim ogrodzie, budząc ich szczere zdziwienie, bo nigdy tego nie robił. Czekały zaciekawione, co to może oznaczać. A tato czarodziej poprosił, aby usiadły z nim na pozłacanej ławce, nad stawem, pod jedwabnym baldachimem. Poinformował, że chciałby z nimi porozmawiać, zapytać o marzenia i problemy.
- Nie mam marzeń, tato – odparła córka – mam chyba wszystko to, co mieć pragnęłam. Spełniasz wszystkie nasze kaprysy. A ty, tato, czy masz już wszystko, czego ci potrzeba?
- Mam was, mam złote skrzypce, które są moją dumą, mogę siłą zaklęć spełnić każdą zachciankę. Czegóż mogę pragnąć więcej? A ty, synu, też tak myślisz?
- Jestem ci posłuszny, ojcze. I tak niech zostanie.
Ale czarodziej potrafił czytać w oczach. Zaglądając w oczy syna dostrzegł więcej, niż mówiły słowa.
- A gdybyś sam potrafił zmieniać rzeczywistość, synu, co byś zrobił na początek?
Chłopiec przełamał lęk, zdobył się na odwagę. Na szczerość.
- Nie cieszyłoby Cię to, co zrobiłbym na początek, tato. Wiem, jak kochasz swoje skrzypce. Wymieniłeś je przed chwilą niemal, jak swoje trzecie dziecko. Dlatego wybacz…
Spojrzenie ojca zakryły przelotne chmury. Jeszcze nie burzowe, ale już stalowoszare.
- Nie podobają ci się moje skrzypce, synu? To dziwne. Nikt na świecie nie ma takich samych. Ze szczerego złota.
Chłopiec zdobył się na odwagę, choć nikt nie wie, ile to go kosztowało.
- Gdybym mógł, zmieniłbym je dotykiem dłoni w drewniane. Może wtedy bym je polubił. Może nawet pokochał.
- Wszyscy mają skrzypce drewniane, to żaden skarb. Nawet biedni grajkowie. Po co ci one?
- Kiedyś zdarzyło mi się pożyczyć drewniane skrzypce od ulicznego grajka. Rozmawiałem z nimi przez chwilę. Potrafiły mi wiele powiedzieć.
- Rozmawiałeś ze skrzypcami? Czy dobrze słyszę? Przecież jeszcze nie zacząłeś nauki czarów?
- Do rozmowy ze skrzypcami nie potrzeba specjalnych zdolności. One mają swoją duszę, ja swoją. Nasze dusze potrafią się porozumiewać, nawet zrozumieć. Tamte powiedziały mi, że skrzypce mają nie tylko dusze, ale i ciało tak wrażliwe, jak ludzkie. Potrafią odczuwać ból, smutek, radość, potrafią śmiać się i płakać. Jeśli je uderzysz, sykną z bólu, jeśli pogłaszczesz, odpowiedzą przyjemnym szeptem i westchnieniem, które niosą za sobą uśmiech. Wiesz, co mi powiedziały? Niedawno spalił się dom piekarza, pamiętasz ojcze ten wielki ogień? Spaliły się w nim skrzypce. Ich krzyk i rozpacz słychać było w całej okolicy jeszcze przez wiele dni, podobno jeszcze do dziś po nocach dochodzi z ciemności ich płacz.
- I co w tym dobrego, synu? Moje skrzypce nie boją się ognia, w samym jego sercu będą wyglądały jeszcze piękniej niż teraz. Władczo, dostojnie. Dlatego są moją dumą.
Chłopiec posmutniał. Zamilkł na chwilę. Dopowiedział tylko cicho:
- Tak jak ta złota ławeczka, na której siedzimy teraz, zamiast na trawie. Tak jak ten jedwabny baldachim, zamiast obłoków nad głową.
Spojrzenie ojca, chmurne i groźne, ociepliło się. Przytulił syna.
- Młody jeszcze jesteś. Niedługo nauczę cię czarów, zapoznam z siłą złota, władzy nad światem. Zapomnisz o swoich dziecięcych mrzonkach. Musisz stać się silny. I tak będzie. To ci obiecuje ojciec.
- Wiem, ojcze, że kiedyś będę musiał być dorosły. Ale dziś… Ty pragniesz władzy nad światem, a ja pragnę być częścią tego świata. Jeśli pytasz, o czym teraz marzę, to chyba o tym, żeby kiedyś, gdy będę miał twoją moc rządzenia, skrzypce będą chciały jeszcze ze mną rozmawiać. Tego pragnę.
Wrócili do pałacu. Za nimi szła noc. I cisza. Ta wieczorna, na którą wszyscy tak niecierpliwie czekają. Czarownik usiadł w wielkiej komnacie i zamyślił się. A chłopiec pozostał jeszcze na dworze, przysiadł na schodach. Nie mówił tego ojcu, ale z ciszą też potrafił rozmawiać. Nie, cisza się nie skarżyła, tak jak skrzypce, ale za to potrafiła słuchać cudzych skarg. Z matczyną wyrozumiałością i cierpliwością. Ale kiedy zapytał ją, całkiem niespodziewanie dla siebie, czy świat, w którym żyje, jest światem bajek, nic nie odpowiedziała. Kto wie, może nie potrafiła…
---
Dawno, dawno temu żył wielki i okrutny czarownik. Miał on pałac, w którym zgromadził wielkie bogactwo. Najcenniejszym jego skarbem były złote skrzypce. Strzegł ich więc zazdrośnie. Za dotknięcie skrzypiec groziły najsroższe kary.
A miał też ten czarnoksiężnik córkę i syna.
Pewnego dnia zaprosił swoje dzieci na spacer po czarodziejskim ogrodzie, budząc ich szczere zdziwienie, bo nigdy tego nie robił. Czekały zaciekawione, co to może oznaczać. A tato czarodziej poprosił, aby usiadły z nim na pozłacanej ławce, nad stawem, pod jedwabnym baldachimem. Poinformował, że chciałby z nimi porozmawiać, zapytać o marzenia i problemy.
- Nie mam marzeń, tato – odparła córka – mam chyba wszystko to, co mieć pragnęłam. Spełniasz wszystkie nasze kaprysy. A ty, tato, czy masz już wszystko, czego ci potrzeba?
- Mam was, mam złote skrzypce, które są moją dumą, mogę siłą zaklęć spełnić każdą zachciankę. Czegóż mogę pragnąć więcej? A ty, synu, też tak myślisz?
- Jestem ci posłuszny, ojcze. I tak niech zostanie.
Ale czarodziej potrafił czytać w oczach. Zaglądając w oczy syna dostrzegł więcej, niż mówiły słowa.
- A gdybyś sam potrafił zmieniać rzeczywistość, synu, co byś zrobił na początek?
Chłopiec przełamał lęk, zdobył się na odwagę. Na szczerość.
- Nie cieszyłoby Cię to, co zrobiłbym na początek, tato. Wiem, jak kochasz swoje skrzypce. Wymieniłeś je przed chwilą niemal, jak swoje trzecie dziecko. Dlatego wybacz…
Spojrzenie ojca zakryły przelotne chmury. Jeszcze nie burzowe, ale już stalowoszare.
- Nie podobają ci się moje skrzypce, synu? To dziwne. Nikt na świecie nie ma takich samych. Ze szczerego złota.
Chłopiec zdobył się na odwagę, choć nikt nie wie, ile to go kosztowało.
- Gdybym mógł, zmieniłbym je dotykiem dłoni w drewniane. Może wtedy bym je polubił. Może nawet pokochał.
- Wszyscy mają skrzypce drewniane, to żaden skarb. Nawet biedni grajkowie. Po co ci one?
- Kiedyś zdarzyło mi się pożyczyć drewniane skrzypce od ulicznego grajka. Rozmawiałem z nimi przez chwilę. Potrafiły mi wiele powiedzieć.
- Rozmawiałeś ze skrzypcami? Czy dobrze słyszę? Przecież jeszcze nie zacząłeś nauki czarów?
- Do rozmowy ze skrzypcami nie potrzeba specjalnych zdolności. One mają swoją duszę, ja swoją. Nasze dusze potrafią się porozumiewać, nawet zrozumieć. Tamte powiedziały mi, że skrzypce mają nie tylko dusze, ale i ciało tak wrażliwe, jak ludzkie. Potrafią odczuwać ból, smutek, radość, potrafią śmiać się i płakać. Jeśli je uderzysz, sykną z bólu, jeśli pogłaszczesz, odpowiedzą przyjemnym szeptem i westchnieniem, które niosą za sobą uśmiech. Wiesz, co mi powiedziały? Niedawno spalił się dom piekarza, pamiętasz ojcze ten wielki ogień? Spaliły się w nim skrzypce. Ich krzyk i rozpacz słychać było w całej okolicy jeszcze przez wiele dni, podobno jeszcze do dziś po nocach dochodzi z ciemności ich płacz.
- I co w tym dobrego, synu? Moje skrzypce nie boją się ognia, w samym jego sercu będą wyglądały jeszcze piękniej niż teraz. Władczo, dostojnie. Dlatego są moją dumą.
Chłopiec posmutniał. Zamilkł na chwilę. Dopowiedział tylko cicho:
- Tak jak ta złota ławeczka, na której siedzimy teraz, zamiast na trawie. Tak jak ten jedwabny baldachim, zamiast obłoków nad głową.
Spojrzenie ojca, chmurne i groźne, ociepliło się. Przytulił syna.
- Młody jeszcze jesteś. Niedługo nauczę cię czarów, zapoznam z siłą złota, władzy nad światem. Zapomnisz o swoich dziecięcych mrzonkach. Musisz stać się silny. I tak będzie. To ci obiecuje ojciec.
- Wiem, ojcze, że kiedyś będę musiał być dorosły. Ale dziś… Ty pragniesz władzy nad światem, a ja pragnę być częścią tego świata. Jeśli pytasz, o czym teraz marzę, to chyba o tym, żeby kiedyś, gdy będę miał twoją moc rządzenia, skrzypce będą chciały jeszcze ze mną rozmawiać. Tego pragnę.
Wrócili do pałacu. Za nimi szła noc. I cisza. Ta wieczorna, na którą wszyscy tak niecierpliwie czekają. Czarownik usiadł w wielkiej komnacie i zamyślił się. A chłopiec pozostał jeszcze na dworze, przysiadł na schodach. Nie mówił tego ojcu, ale z ciszą też potrafił rozmawiać. Nie, cisza się nie skarżyła, tak jak skrzypce, ale za to potrafiła słuchać cudzych skarg. Z matczyną wyrozumiałością i cierpliwością. Ale kiedy zapytał ją, całkiem niespodziewanie dla siebie, czy świat, w którym żyje, jest światem bajek, nic nie odpowiedziała. Kto wie, może nie potrafiła…
Ostatnio zmieniony 30 lis 2014, 19:00 przez coobus, łącznie zmieniany 1 raz.
” Intuicyjny umysł jest świętym darem, a racjonalny umysł - jego wiernym sługą." - Albert Einstein
- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Re: Niemoc wielkiej mocy
oooch, Coob! Dobrze, moim zdaniem, że opowiadanie dałeś tutaj, a nie do działu z literatura dla dzieci, bo to bajka nie dla dziatwy! Ona - śmiem twierdzić - byłaby za trudna dla wielu dorosłych, którym świat przesłaniają złoto i władza!
poczytałam w zamyśleniu...
z serdecznością...
Ewa

poczytałam w zamyśleniu...
z serdecznością...
Ewa
- iTuiTam
- Posty: 2280
- Rejestracja: 18 lut 2012, 5:35
Re: Niemoc wielkiej mocy
Bajka i nie bajka. Dorośli wyczytają, co chcą a dzieci też zrozumieją przesłanie.
Coś mi się wydaje, że czarownik za mało poświęcał czasu swojemu synowi i ma czego chciał (albo i nie): buntownika, albo człowieka, co patrzy inaczej.
No i... ani słowa o matce. Jedynie porównanie ciszy do matczynej wyrozumiałości.
Smutna opowieść z morałem.
Marudki? Drobiazgi stylistyczne. Jak np, gdy mówisz o dzieciach i w następnym zdaniu używasz formy męskoosobowej.
Ale to drobiazgi
serdecznie
iTuiTam
Coś mi się wydaje, że czarownik za mało poświęcał czasu swojemu synowi i ma czego chciał (albo i nie): buntownika, albo człowieka, co patrzy inaczej.
No i... ani słowa o matce. Jedynie porównanie ciszy do matczynej wyrozumiałości.
Smutna opowieść z morałem.
Marudki? Drobiazgi stylistyczne. Jak np, gdy mówisz o dzieciach i w następnym zdaniu używasz formy męskoosobowej.
Ale to drobiazgi

serdecznie
iTuiTam
Re: Niemoc wielkiej mocy
.
Ostatnio zmieniony 25 lis 2016, 17:52 przez karolek, łącznie zmieniany 1 raz.
- coobus
- Posty: 3982
- Rejestracja: 14 kwie 2012, 21:21
Re: Niemoc wielkiej mocy
No, to żeś przywalił, aż usiadłem.karolek pisze:Jesteś tutaj bezdyskusyjnie najlepszym prozaikiem

To prawda, nie wyczułem tego, zresztą mam wybitne predyspozycje do błędów i przeoczeń.iTuiTam pisze:Marudki? Drobiazgi stylistyczne. Jak np, gdy mówisz o dzieciach i w następnym zdaniu używasz formy męskoosobowej.

Ewo - dziękuję

” Intuicyjny umysł jest świętym darem, a racjonalny umysł - jego wiernym sługą." - Albert Einstein
- 411
- Posty: 1778
- Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
- Lokalizacja: .de
Re: Niemoc wielkiej mocy
I ja poczytalam. Z przyjemnosciá. I zgadzam sie, ze dobry dzial, odpowiedni. Co poniektórzy i na lozu smierci nie zajarzá co w trawie piszczy...
Dobrze Cie czytac coobusie, dawno nie bylo mi dane.
Pozdrawiam.

Dobrze Cie czytac coobusie, dawno nie bylo mi dane.
Pozdrawiam.

Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.
- coobus
- Posty: 3982
- Rejestracja: 14 kwie 2012, 21:21
Re: Niemoc wielkiej mocy
Akurat przymierzam się do prozy, co już dawno Ci obiecałem. Poczytasz...411 pisze:Dobrze Cie czytac coobusie, dawno nie bylo mi dane.
Dziękuję

” Intuicyjny umysł jest świętym darem, a racjonalny umysł - jego wiernym sługą." - Albert Einstein
- eka
- Moderator
- Posty: 10470
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Re: Niemoc wielkiej mocy
Byłam tu już, i kolejny raz zatrzymała mnie trafność powyższego zdania.coobus pisze:Nie, cisza się nie skarżyła, tak jak skrzypce, ale za to potrafiła słuchać cudzych skarg
Przesłanie skomasowane w tytule - również.

- anastazja
- Posty: 6176
- Rejestracja: 02 lis 2011, 16:37
- Lokalizacja: Bieszczady
- Płeć:
Re: Niemoc wielkiej mocy
Ale mi głupio
coobi. Dopiero w głosowaniu zauważyłam. Bardzo spokojnie i dydaktycznie.
Pozdrawiam.


A ludzie tłoczą się wokół poety i mówią mu: zaśpiewaj znowu, a to znaczy: niech nowe cierpienia umęczą twą duszę."
(S. Kierkegaard, "Albo,albo"
(S. Kierkegaard, "Albo,albo"