Toaletka
Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz
-
- Posty: 833
- Rejestracja: 11 mar 2012, 12:41
Toaletka
Zdejmuję płaszcz i kładę na kanapę. Wyczerpana opadam na miękki plusz, tępo wbijając wzrok w obrazek na ścianie. Namalowałam go dla ciebie. Drzewko szczęścia na żółtym tle, w lewym rogu niebieski księżyc i trzy gwiazdy. Mówiłeś, że to talizman. Nic złego nie może się stać, kiedy będzie wisiał w naszym domu i wszystko potoczy się zgodnie z planem. Weźmiemy ślub cywilny, pojedziemy na wakacje do Francji, gdzie upijemy się w małej, paryskiej knajpce niedaleko Place de la Concorde i tego samego wieczoru zajdę w ciążę. Gdy ginekolog potwierdzi błogosławiony stan, oszalejesz z radości. Postawisz kumplom flaszkę, a w drodze powrotnej z pracy na osiedlowym targu kupisz owoce i kiszone ogórki. Te ostatnie zawiozę do matki, ponieważ wbrew utartej opinii, nie będę miała ochoty konsumować kiszonek. Nasze rodzicielki wyjdą z siebie. Pierwszy wnuk, wnuczka w obu rodzinach. Przyniosą sterty śpioszek i kaftaników, krem na odparzenia, oliwki i koniecznie kombinezon. Dziecko urodzi się na zimę. Najprawdopodobniej w znaku koziorożca, który jest obdarzony praktycznym rozsądkiem i wytrwale dąży do celu.
Chłopczyka nazwiemy Mikołaj, co do tego nie mamy wątpliwości. Z dziewczynką będziemy mieć problem. Podoba mi się imię Ida, ty chciałbyś Agnieszkę, a przyszłe babcie wtrącą trzy grosze, marząc o Łucji albo Marysi.
Zacznę tyć z prędkością światła. Będziesz pragnął mnie jeszcze bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, przeszkadzając w codziennym, wieczornym rytuale.
Toaletka ciotki nieboszczki w stylu ludwikowskim, z dużym lustrem i mosiężnymi uchwytami. Siadam przed nią, w odbiciu widzę ciebie. Leżysz w bokserkach i koszulce Iron Maiden na łóżku. Ledwo mieścisz się na jego długość. Z powodu wysokiego wzrostu masz problemy z plecami. Pytam, „czy dzwoniłeś do doktora umówić się na rehabilitację”. Odpowiadasz, że zrobisz to jutro. Trochę jestem zła, bo strasznie trudno namówić cię na wizytę u jakiegokolwiek lekarza. Bezradnie wzdycham, rozczesując włosy. W lustrzanym odbiciu zauważam jak skradasz się. Czuję ciepły oddech na plecach, grad pocałunków na szyi, rozkosz i dreszcze. Zanim odwrócę się, aby spojrzeć w wielkie, niebieskie oczy, twoja dłoń powoli powędruje od kolan w kierunku ud. Już wiem, że nie zdążę nałożyć kremu nawilżającego na twarz.
***
Drzewko szczęścia. Ściągam je ze ściany, nalewając sobie wina do kieliszka. Pół roku piję codziennie i nic nikomu do tego.
Wszystko stracone, spalone, pogrzebane z tobą. Tomek! Dlaczego nie zauważyłeś tego tira?! Wiem, byłeś zmęczony, przepracowany, rozumiem. Tyle razy mówiłam, abyś nie brał więcej zleceń. Przyszły weekend mieliśmy pojechać do Zakopanego. Zgodziłeś się. Kupiłam nowe buty w góry i specjalne turystyczne skarpetki. Jestem gotowa do drogi. Wróć i obejmij. Nic więcej nie chcę, o nic więcej nie proszę.
***
Pierwsza noc bez ciebie, bo jesteś w kostnicy. Drżę z zimna, połykając kilka tabletek nasennych. Nie wierzę, nie błaznuj! Nie znoszę tego typu dowcipów. Tomek, Tomuś, kochanie, misiaczku mój, błagam, na kolanach błagam, nie żartuj!
***
Mija szósty miesiąc i żadnej wiadomości od ciebie. Coś tam zjadłam, z kimś rozmawiałam, wyszłam raz, może dwa razy do parku, nie pamiętam. Ledwo oddycham, straciłam słuch i mam problemy ze wzrokiem. Musisz wiedzieć, że nikogo nie wpuszczam do mieszkania. Wczoraj twoja matka siłą wepchnęła się przez pół otwarte drzwi, żądając bym spakowała ciebie i oddała do PCK. Jak ona nic nie rozumie. Nigdy nie rozumiała. Wspominasz jak była przeciwna naszym zaręczynom? Żmija.
Wyjechałeś w delegację, wrócisz, wrzucimy kilka rzeczy do plecaka i pojedziemy zdobyć Giewont, a zdjęcia z wycieczki wrzucimy na facebook. Wypoczęci zaparkujemy pod blokiem, powiesz: „Musimy częściej spędzać wolny czas w przyrodzie”. Przytaknę i pocałuję cię w policzek. Wieczorem zawiniemy się w koc, oglądając „Ojca chrzestnego”, albo „Pana Pierścieni”. Zasnę przed skończeniem filmu wtulona w twoje ramiona. Ciepłe, szerokie, jedyne.
***
Jestem pijana i ledwo podnoszę się z kanapy. Nie czuję ciała, właściwie nie czuję nic. Wpadłam w ciemną dziurę, próżnię, mroczną studnię bez dna.
Czy u ciebie również głusza i pustka?
Lepiej? Gorzej? Czy może tylko inaczej? Kochanie odpowiedz, bo nie mam siły żyć.
Ześlizguję się na podłogę i leżę jak długa. Obejmuję nogę od stołu, wstaję. Nie wiem skąd bierze się jeszcze we mnie moc, aby wstać. Wchodzę do kuchni i wyjmuję z szuflady kuchenny nóż. Chwiejnym krokiem wracam do pokoju i rozpruwam na milion kawałków drzewko szczęścia. Nie jest mi do niczego potrzebne.
Ty nie jesteś mi do niczego potrzebny. Okłamałeś, porzuciłeś, złamałeś serce, wprowadzając w świat depresji, samotności i bólu.
Świnia, bydlak, skończony dupek!
***
Budzę się w kałuży krwi i zaczynam dygotać. Skąd ta krew? Tomuś, czy ja umieram? Wykrwawiam się na śmierć tak samo jak ty? Boję się, strasznie się boję, jak diabli.
Śniłam o dniu, kiedy cię spotkałam. Z drzew spadały liście, wiatr tańczył we włosach.
Śniłam, że rozbijam lustro toaletki, odłamki szkła przecinają nadgarstki... Szeptasz mi do ucha „Musisz żyć”.
Śniłam o ostatnim lecie na wsi, jak kochaliśmy się w rzece.
Śniłam, jak wodne wiry wciągają cię w piaszczysty muł. Słyszę ostatnie twoje słowo: uciekaj!
Jaki jest numer na pogotowie? Jaki?!
Chłopczyka nazwiemy Mikołaj, co do tego nie mamy wątpliwości. Z dziewczynką będziemy mieć problem. Podoba mi się imię Ida, ty chciałbyś Agnieszkę, a przyszłe babcie wtrącą trzy grosze, marząc o Łucji albo Marysi.
Zacznę tyć z prędkością światła. Będziesz pragnął mnie jeszcze bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, przeszkadzając w codziennym, wieczornym rytuale.
Toaletka ciotki nieboszczki w stylu ludwikowskim, z dużym lustrem i mosiężnymi uchwytami. Siadam przed nią, w odbiciu widzę ciebie. Leżysz w bokserkach i koszulce Iron Maiden na łóżku. Ledwo mieścisz się na jego długość. Z powodu wysokiego wzrostu masz problemy z plecami. Pytam, „czy dzwoniłeś do doktora umówić się na rehabilitację”. Odpowiadasz, że zrobisz to jutro. Trochę jestem zła, bo strasznie trudno namówić cię na wizytę u jakiegokolwiek lekarza. Bezradnie wzdycham, rozczesując włosy. W lustrzanym odbiciu zauważam jak skradasz się. Czuję ciepły oddech na plecach, grad pocałunków na szyi, rozkosz i dreszcze. Zanim odwrócę się, aby spojrzeć w wielkie, niebieskie oczy, twoja dłoń powoli powędruje od kolan w kierunku ud. Już wiem, że nie zdążę nałożyć kremu nawilżającego na twarz.
***
Drzewko szczęścia. Ściągam je ze ściany, nalewając sobie wina do kieliszka. Pół roku piję codziennie i nic nikomu do tego.
Wszystko stracone, spalone, pogrzebane z tobą. Tomek! Dlaczego nie zauważyłeś tego tira?! Wiem, byłeś zmęczony, przepracowany, rozumiem. Tyle razy mówiłam, abyś nie brał więcej zleceń. Przyszły weekend mieliśmy pojechać do Zakopanego. Zgodziłeś się. Kupiłam nowe buty w góry i specjalne turystyczne skarpetki. Jestem gotowa do drogi. Wróć i obejmij. Nic więcej nie chcę, o nic więcej nie proszę.
***
Pierwsza noc bez ciebie, bo jesteś w kostnicy. Drżę z zimna, połykając kilka tabletek nasennych. Nie wierzę, nie błaznuj! Nie znoszę tego typu dowcipów. Tomek, Tomuś, kochanie, misiaczku mój, błagam, na kolanach błagam, nie żartuj!
***
Mija szósty miesiąc i żadnej wiadomości od ciebie. Coś tam zjadłam, z kimś rozmawiałam, wyszłam raz, może dwa razy do parku, nie pamiętam. Ledwo oddycham, straciłam słuch i mam problemy ze wzrokiem. Musisz wiedzieć, że nikogo nie wpuszczam do mieszkania. Wczoraj twoja matka siłą wepchnęła się przez pół otwarte drzwi, żądając bym spakowała ciebie i oddała do PCK. Jak ona nic nie rozumie. Nigdy nie rozumiała. Wspominasz jak była przeciwna naszym zaręczynom? Żmija.
Wyjechałeś w delegację, wrócisz, wrzucimy kilka rzeczy do plecaka i pojedziemy zdobyć Giewont, a zdjęcia z wycieczki wrzucimy na facebook. Wypoczęci zaparkujemy pod blokiem, powiesz: „Musimy częściej spędzać wolny czas w przyrodzie”. Przytaknę i pocałuję cię w policzek. Wieczorem zawiniemy się w koc, oglądając „Ojca chrzestnego”, albo „Pana Pierścieni”. Zasnę przed skończeniem filmu wtulona w twoje ramiona. Ciepłe, szerokie, jedyne.
***
Jestem pijana i ledwo podnoszę się z kanapy. Nie czuję ciała, właściwie nie czuję nic. Wpadłam w ciemną dziurę, próżnię, mroczną studnię bez dna.
Czy u ciebie również głusza i pustka?
Lepiej? Gorzej? Czy może tylko inaczej? Kochanie odpowiedz, bo nie mam siły żyć.
Ześlizguję się na podłogę i leżę jak długa. Obejmuję nogę od stołu, wstaję. Nie wiem skąd bierze się jeszcze we mnie moc, aby wstać. Wchodzę do kuchni i wyjmuję z szuflady kuchenny nóż. Chwiejnym krokiem wracam do pokoju i rozpruwam na milion kawałków drzewko szczęścia. Nie jest mi do niczego potrzebne.
Ty nie jesteś mi do niczego potrzebny. Okłamałeś, porzuciłeś, złamałeś serce, wprowadzając w świat depresji, samotności i bólu.
Świnia, bydlak, skończony dupek!
***
Budzę się w kałuży krwi i zaczynam dygotać. Skąd ta krew? Tomuś, czy ja umieram? Wykrwawiam się na śmierć tak samo jak ty? Boję się, strasznie się boję, jak diabli.
Śniłam o dniu, kiedy cię spotkałam. Z drzew spadały liście, wiatr tańczył we włosach.
Śniłam, że rozbijam lustro toaletki, odłamki szkła przecinają nadgarstki... Szeptasz mi do ucha „Musisz żyć”.
Śniłam o ostatnim lecie na wsi, jak kochaliśmy się w rzece.
Śniłam, jak wodne wiry wciągają cię w piaszczysty muł. Słyszę ostatnie twoje słowo: uciekaj!
Jaki jest numer na pogotowie? Jaki?!
Ostatnio zmieniony 02 mar 2015, 10:11 przez Adela, łącznie zmieniany 4 razy.