Czytałem już wiele razy słowa Gloinnen o tym, że nie należy nadużywać wulgaryzmów w wierszach.
Nadużycie to ma miejsce wtedy, gdy niecenzuralne słowo traktujemy w wierszu jako ozdobnik.
W tym wierszu połowa wulgaryzmów to zbędne ozdobniki.
Poza tym, często piszesz pod innymi wierszami, że nie należy podawać czytelnikowi gotowych emocji, określać czegokolwiek dokładnie, raczej spowodować, żeby sam doszedł czytając do tych uczuć, które chcesz mu przekazać. Tu postępujesz dokładnie wbrew własnym instrukcjom.
Właściwie po przeczytaniu pierwszego zdania, w którym ukierunkowujesz mnie na właściwości minut (pierdolone), straciłem ochotę do dalszej lektury. Zamiast delektować się wierszem, zacząłem szukać kolejnych wpadek.
Żeby nie dołować Cię całkiem muszę przyznać, że udało Ci się stworzyć kilka fajnych metafor.
Choćby o tych minutach przeciekających przez rzęsy, czy częściach zamiennych do przeszłości.
Reasumując - mam mieszane uczucia.
Widzę niemoc peelki i wkurwienie (po części uzasadniające wulgaryzmy), widzę też niemoc Autorki, która tychże używa jako zapchajdziur i sztucznych wzmacniaczy.
Myślę jednak, że to raczej dobry temat, niestety słabo wykorzystany.
Pozdrawiam
