opiekunka mydlanych baniek
- Lucile
- Moderator
- Posty: 2484
- Rejestracja: 23 wrz 2014, 0:12
- Płeć:
opiekunka mydlanych baniek
w moim muzeum jestem
kustoszem ulotnych marzeń
delikatne i kruche
zawijam w bibułki
odciskam punce
odkładam na półkę
ponumerowane
bezgłośne czekają na
skatalogowanie
do mojego muzeum nie prowadzą
żadne drzwi
nie ma go w przewodnikach
nikt nie sprzedaje biletów
do mojego muzeum nie wpuszczam
zwiedzających
jeszcze nie
kwiecień 2015
kustoszem ulotnych marzeń
delikatne i kruche
zawijam w bibułki
odciskam punce
odkładam na półkę
ponumerowane
bezgłośne czekają na
skatalogowanie
do mojego muzeum nie prowadzą
żadne drzwi
nie ma go w przewodnikach
nikt nie sprzedaje biletów
do mojego muzeum nie wpuszczam
zwiedzających
jeszcze nie
kwiecień 2015
Ostatnio zmieniony 11 maja 2015, 1:19 przez Lucile, łącznie zmieniany 2 razy.
- Fałszerz komunikatów
- Posty: 5020
- Rejestracja: 01 sty 2014, 16:53
- Lokalizacja: Hotel "Józef K."
- Płeć:
Re: opiekunka mydlanych baniek
Ciekawy obraz osobistego muzeum peela
W koncówce zawarta groźba. Ciekawe kto stanął peelce na przeszkodzie w realizacji projektu, zwanego marzeniami? 
niespełnionych marzeń - usunąłbym "niespełnionych". W dalszej części tekstu Czytelnik dowiaduje się o jaki rodzaj marzeń chodzi
Z kolej słowo "proweniencji" różni się znacznie ciężarem gatunkowym od reszty tekstu, zmieniłbym go na inny.
Super tytuł!


niespełnionych marzeń - usunąłbym "niespełnionych". W dalszej części tekstu Czytelnik dowiaduje się o jaki rodzaj marzeń chodzi

Z kolej słowo "proweniencji" różni się znacznie ciężarem gatunkowym od reszty tekstu, zmieniłbym go na inny.
Super tytuł!

- lczerwosz
- Administrator
- Posty: 6936
- Rejestracja: 31 paź 2011, 22:51
- Lokalizacja: Ursynów
Re: opiekunka mydlanych baniek
Byle się nie zestarzeć.Lucile pisze:do mojego muzeum nie wpuszczam
zwiedzających...
jeszcze nie
Mój kot uwielbia mydlane bańki. Czeka na nie godzinami, wypatruje. Pojawiają się dla niego znikąd, jakby z nieba, to ma coś wspólnego z jego religią. Jak i ten wiersz.
-
- Posty: 551
- Rejestracja: 30 paź 2011, 21:24
Re: opiekunka mydlanych baniek
ja też nie jeszcze nie choć eksponatów przybywaLucile pisze:do mojego muzeum nie wpuszczam
zwiedzających...
jeszcze nie
może kiedyś się trafi ktoś
fajnieś to ujęła

- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Re: opiekunka mydlanych baniek
mydlane bańki - coś nieskończenie ulotnego, nietrwałego, a jak potrafi zafascynować! Więc peelka ma w swoim "osobistym muzeum" takie właśnie kruche (słabo powiedziane) eksponaty: wspomnienia, przemyślenia, przeżycia, dobre, złe i takie sobie. Nie nadające się do wyeksponowania, "pokazania" komukolwiek. Zbyt osobiste.
Spodobało mi się generalnie. Szczególnie tytuł i zamykająca cząstka (czytam bez wielokropka, bo wydaje mi się zbedny, ale mogę nie mieć racji). Tworzą świetną klamrę.
z serdecznym
Ewa
Spodobało mi się generalnie. Szczególnie tytuł i zamykająca cząstka (czytam bez wielokropka, bo wydaje mi się zbedny, ale mogę nie mieć racji). Tworzą świetną klamrę.

z serdecznym
Ewa
- Lucile
- Moderator
- Posty: 2484
- Rejestracja: 23 wrz 2014, 0:12
- Płeć:
Re: opiekunka mydlanych baniek
Dobry wieczór Ewo, Fałszerzu, Leszku i Mirku,
pięknie dziękuję za wizytę i komentarze
Ewo,
ucieszyły mnie Twoje słowa
wielokropek, zgodnie z Twoją sugestią, usunę.
Odczytałaś właśnie te uczucia, jakie chciałam przekazać. Jakbyś towarzyszyła mi przy pisaniu. Mam tylko niewielką wątpliwość, jedna z "przymiarek" tego tekstu brzmiała tak:
w moim muzeum jestem kustoszem
ulotnych marzeń
delikatne i kruche zawijam
w japońskie bibułki
odciskam punce
ponumerowane odkładam
na półkę by
nie zapomnieć
jeżeli zechcesz - udziel rady - proszę
Pisząc ten tekst bardzo starałam się - nie przegadać

Fałszerzu,
Stad: punce, japońskie bibułki (używane i cenione przez muzealnych i bibliotecznych konserwatorów), katalogowanie, proweniencja i genealogia (to sobie już darowałam - by nie przedobrzyć)
Cny Fałszerzu, mam nadzieję, że moje wyjaśnienia Cię usatysfakcjonują
jeżeli nie, możemy jeszcze podyskutować
Dziękuję za uwagę poświęconą "mojej kustoszce"
Twoje przywołanie kota spowodowało lawinę wspomnień dotyczących naszych muzealnych kotów. Bardzo dawno temu w Collegium Maius mieszkały koty. Muzealne koty. Jeden z nich, właściwie jedna - bo to była kotka o imieniu Burka - posiadała nawet przywilej przechadzania się po muzealnych salach. Niestety, ja nie miałam szczęścia poznać jej osobiście, bo wtedy - jako całkiem nieodrosłe od ziemi dziecię - nawet nie marzyłam o możliwości pracy w uniwersyteckim muzeum. Burkę znam tylko z opowieści i fotografii. Wyobraź sobie, że obecna była podczas wizyty cesarza Etiopii Haile Selassiego, który zwrócił na nią uwagę - ona jednak wyniośle nie reagowała na komplementy. Cesarza ugoszczono obiadem, serwowanym w Stubie Communis. Honory domu pełnił ówczesny gospodarz obiektu prof. Karol Estreicher młodszy. Działo się to w 1964 roku. Podczas tego obiadu mogła przechadzać się wśród gości. Obecna była także podczas kolejnej cesarskiej wizyty. W 1966 roku gościem Collegium Maius był szachinszach Iranu Mohammad Reza Pahlawi w towarzystwie swojej pięknej żony Farah. Burce wiele było wolno. Nawet, kiedy pewnej nocy - buszując po Sali Zielonej - stłukła zabytkowe naczynie (antyczny krater), uszło jej to na sucho. Jedyną konsekwencją był zakaz wstępu do tego muzealnego salonu. Miałam przyjemność poznać jej pra, pra, pra wnuczki. To był cudny, niezapomniany widok baraszkujących lub wygrzewających się w słońcu kociaków na arkadowym dziedzińcu Collegium Maius. Kolejną cesarską wizytą, jaką już pamiętam, bowiem miałam zaszczyt uczestniczyć w tym wydarzeniu, była wizyta cesarza Japonii Akihito z małżonką Michiko, która nawet zagrała kilka taktów na znajdującym się w muzeum fortepianie Chopina. Niestety, kotów już nie było.
Dzisiaj, w tym szalonym tempie i natłoku turystów - niemożliwe. A szkoda, bo witały mnie każdego ranka i dzień od razu był bardziej uśmiechnięty
Dziękuję za odwiedziny
Mirku,
Tobie również serdecznie dziękuję
Wszystkim ślę serdeczności i życzę miłych snów.
Miłego dnia, bowiem własnie poprawiłam nieścisłości i błędy, jakie wczorajszej nocy wkradły się do moich wyjaśnień
Lucile
pięknie dziękuję za wizytę i komentarze

Ewo,
ucieszyły mnie Twoje słowa

Ewa Włodek pisze:mydlane bańki - coś nieskończenie ulotnego, nietrwałego, a jak potrafi zafascynować! Więc peelka ma w swoim "osobistym muzeum" takie właśnie kruche (słabo powiedziane) eksponaty: wspomnienia, przemyślenia, przeżycia, dobre, złe i takie sobie. Nie nadające się do wyeksponowania, "pokazania" komukolwiek. Zbyt osobiste.
Odczytałaś właśnie te uczucia, jakie chciałam przekazać. Jakbyś towarzyszyła mi przy pisaniu. Mam tylko niewielką wątpliwość, jedna z "przymiarek" tego tekstu brzmiała tak:
w moim muzeum jestem kustoszem
ulotnych marzeń
delikatne i kruche zawijam
w japońskie bibułki
odciskam punce
ponumerowane odkładam
na półkę by
nie zapomnieć
jeżeli zechcesz - udziel rady - proszę

Sprawiłaś mi frajdę, dziękiEwa Włodek pisze:Spodobało mi się generalnie. Szczególnie tytuł i zamykająca cząstka (czytam bez wielokropka, bo wydaje mi się zbedny, ale mogę nie mieć racji). Tworzą świetną klamrę.

Fałszerzu,
Przemyślałam Twoje sugestie i doszłam do wniosku, że nie powinnam "kustoszki" pozbawiać przymiotnika "niespełnionych". Mogłabym użyć innego epitetu, np. "ulotnych", jednak obawiałam się, że to byłaby taka powtórka. Immanentną cechą mydlanych baniek jest właśnie ich ulotność. A najdłużej myślałam nad tytułem. Chciałam aby był czymś w rodzaju synonimu do "kustoszki (właśnie) niespełnionych marzeń". To ich niespełnienie, ulotność, kruchość i intymność było ważne. W końcu kiedy "zaskoczyłam" i wpadłam na "opiekunkę mydlanych baniek", przyznaję, że taki tytuł bardzo mi się spodobał i... chyba jest najlepszą frazą w tym wierszyku. Z kolei słowo "proweniencja", które Cię razi. Mogłam użyć słowa - pochodzenie, ale sprawa ma się tak i chyba łączy się z moim... "skrzywieniem zawodowym"... zależało mi by peelka posiadała fachową wiedzę i właściwą terminologię niezbędną przy wypełnianiu "karty muzealnej eksponatu" - co jest podstawowych zadaniem historyka sztuki - muzealnika.Fałszerz komunikatów pisze: Ciekawy obraz osobistego muzeum peela W koncówce zawarta groźba. Ciekawe kto stanął peelce na przeszkodzie w realizacji projektu, zwanego marzeniami?
niespełnionych marzeń - usunąłbym "niespełnionych". W dalszej części tekstu Czytelnik dowiaduje się o jaki rodzaj marzeń chodzi
Z kolej słowo "proweniencji" różni się znacznie ciężarem gatunkowym od reszty tekstu, zmieniłbym go na inny.
Super tytuł!
Stad: punce, japońskie bibułki (używane i cenione przez muzealnych i bibliotecznych konserwatorów), katalogowanie, proweniencja i genealogia (to sobie już darowałam - by nie przedobrzyć)
Cny Fałszerzu, mam nadzieję, że moje wyjaśnienia Cię usatysfakcjonują


Dziękuję za uwagę poświęconą "mojej kustoszce"

Leszku,lczerwosz pisze:Mój kot uwielbia mydlane bańki. Czeka na nie godzinami, wypatruje. Pojawiają się dla niego znikąd, jakby z nieba, to ma coś wspólnego z jego religią. Jak i ten wiersz.
Twoje przywołanie kota spowodowało lawinę wspomnień dotyczących naszych muzealnych kotów. Bardzo dawno temu w Collegium Maius mieszkały koty. Muzealne koty. Jeden z nich, właściwie jedna - bo to była kotka o imieniu Burka - posiadała nawet przywilej przechadzania się po muzealnych salach. Niestety, ja nie miałam szczęścia poznać jej osobiście, bo wtedy - jako całkiem nieodrosłe od ziemi dziecię - nawet nie marzyłam o możliwości pracy w uniwersyteckim muzeum. Burkę znam tylko z opowieści i fotografii. Wyobraź sobie, że obecna była podczas wizyty cesarza Etiopii Haile Selassiego, który zwrócił na nią uwagę - ona jednak wyniośle nie reagowała na komplementy. Cesarza ugoszczono obiadem, serwowanym w Stubie Communis. Honory domu pełnił ówczesny gospodarz obiektu prof. Karol Estreicher młodszy. Działo się to w 1964 roku. Podczas tego obiadu mogła przechadzać się wśród gości. Obecna była także podczas kolejnej cesarskiej wizyty. W 1966 roku gościem Collegium Maius był szachinszach Iranu Mohammad Reza Pahlawi w towarzystwie swojej pięknej żony Farah. Burce wiele było wolno. Nawet, kiedy pewnej nocy - buszując po Sali Zielonej - stłukła zabytkowe naczynie (antyczny krater), uszło jej to na sucho. Jedyną konsekwencją był zakaz wstępu do tego muzealnego salonu. Miałam przyjemność poznać jej pra, pra, pra wnuczki. To był cudny, niezapomniany widok baraszkujących lub wygrzewających się w słońcu kociaków na arkadowym dziedzińcu Collegium Maius. Kolejną cesarską wizytą, jaką już pamiętam, bowiem miałam zaszczyt uczestniczyć w tym wydarzeniu, była wizyta cesarza Japonii Akihito z małżonką Michiko, która nawet zagrała kilka taktów na znajdującym się w muzeum fortepianie Chopina. Niestety, kotów już nie było.
Dzisiaj, w tym szalonym tempie i natłoku turystów - niemożliwe. A szkoda, bo witały mnie każdego ranka i dzień od razu był bardziej uśmiechnięty

ciekawe spostrzeżenie - cichutko powiem, że coś w tym jestlczerwosz pisze:to ma coś wspólnego z jego religią. Jak i ten wiersz.
Dziękuję za odwiedziny

Mirku,
niech się trafi ktoś, kto potrafi docenić "nazbierane skarby"Mirek pisze:ja też nie jeszcze nie choć eksponatów przybywa
może kiedyś się trafi ktoś
fajnieś to ujęła
Tobie również serdecznie dziękuję

Wszystkim ślę serdeczności i życzę miłych snów.
Miłego dnia, bowiem własnie poprawiłam nieścisłości i błędy, jakie wczorajszej nocy wkradły się do moich wyjaśnień

Lucile
Ostatnio zmieniony 28 kwie 2015, 12:38 przez Lucile, łącznie zmieniany 1 raz.
- Fałszerz komunikatów
- Posty: 5020
- Rejestracja: 01 sty 2014, 16:53
- Lokalizacja: Hotel "Józef K."
- Płeć:
Re: opiekunka mydlanych baniek
Rozumiem konsekwencję i dokładne przedstawienie obrazu peelki w wierszu i zaczynam to doceniać.
Zwracając uwagę na słowo "niespełnionych" chciałem przede wszystkim uszczuplić tekst, tym bardziej, że potem Czytelnik ma szansę domyślić się intencji Autora, choćby za pomocą tego fragmentu:
ponumerowane
bezgłośne
czekają na skatalogowanie
Z przyjemnością mogę dojść z Tobą do sedna sprawy
Zwracając uwagę na słowo "niespełnionych" chciałem przede wszystkim uszczuplić tekst, tym bardziej, że potem Czytelnik ma szansę domyślić się intencji Autora, choćby za pomocą tego fragmentu:
ponumerowane
bezgłośne
czekają na skatalogowanie
Z przyjemnością mogę dojść z Tobą do sedna sprawy

- Lucile
- Moderator
- Posty: 2484
- Rejestracja: 23 wrz 2014, 0:12
- Płeć:
Re: opiekunka mydlanych baniek
Witaj Fałszerzu,
na Ciebie zawsze mogę liczyć. Dziękuję
i miło mi. Proszę, pozwól że doprecyzuję moje wyjaśnienia. Zacznę od tego, że mam świadomość, staram się (a, że nie potrafię tego udźwignąć, to już inna sprawa - niedostatek talentu, umiejętności, wiedzy) w "tym całym moim wierszokleceniu" dążyć do zwięzłości wypowiedzi i myślowych skrótów. Jednakże, nie chcę, by te teksty były suchymi komunikatami. Przecież nawet jeżeli niosą ważny (przynajmniej dla mnie) przekaz, a słowa są "kostyczne", nie osiąga się zamierzonego celu. Napisać dobry wiersz bez przymiotników - to sztuka, niestety, nie dla mnie. Próbowałam - porażka. Tu na "8" mam dobre przykłady kilku poetów, których twórczość bardzo sobie cenię. I chociaż bywa, że nie komentuję ich utworów - wynika to, jakby to ująć, z nieśmiałości, czy mówiąc wprost z obawy przed "palnięciem" jakiegoś głupstwa, czy chociażby banału.
Ad rem - wracając do "niespełnionych marzeń" to masz rację Fałszerzu zwracając uwagę, że słowa:
wskazują na takie marzenia. Ale, ale - katalogować można również i te spełnione marzenia, nieprawdaż? A może nawet sprawia to większą przyjemność, kiedy wspomnieniami wracamy do rzeczy, które nam się udały. A te "niespełnione bidule": samotne, zapomniane, bezgłośnie szlochają po katach. Czasami warto je przygarnąć, pocieszyć, a jeżeli to niemożliwe, to przynajmniej uporządkować, skatalogować i mieć na "podorędziu", bo
Miłego popołudnia i serdeczności ślę
Lucile
na Ciebie zawsze mogę liczyć. Dziękuję

Ad rem - wracając do "niespełnionych marzeń" to masz rację Fałszerzu zwracając uwagę, że słowa:
Fałszerz komunikatów pisze:ponumerowane
bezgłośne
czekają na skatalogowanie
wskazują na takie marzenia. Ale, ale - katalogować można również i te spełnione marzenia, nieprawdaż? A może nawet sprawia to większą przyjemność, kiedy wspomnieniami wracamy do rzeczy, które nam się udały. A te "niespełnione bidule": samotne, zapomniane, bezgłośnie szlochają po katach. Czasami warto je przygarnąć, pocieszyć, a jeżeli to niemożliwe, to przynajmniej uporządkować, skatalogować i mieć na "podorędziu", bo
- i tu także masz rację - kto wie, czy nie staną się orężemFałszerz komunikatów pisze: W koncówce zawarta groźba. Ciekawe kto stanął peelce na przeszkodzie w realizacji projektu, zwanego marzeniami?

Miłego popołudnia i serdeczności ślę
Lucile

- Fałszerz komunikatów
- Posty: 5020
- Rejestracja: 01 sty 2014, 16:53
- Lokalizacja: Hotel "Józef K."
- Płeć:
Re: opiekunka mydlanych baniek
A nawet falszywymisuchymi komunikatami

To fakt, katalogowanie wskazuje na pewien rodzaj fetyszu, skierowanego na fantazje. Wspominać niespełnione marzenia to musi być przykre doświadczenie...
- em_
- Posty: 2347
- Rejestracja: 22 cze 2012, 15:59
- Lokalizacja: nigdy nigdy
Re: opiekunka mydlanych baniek
Wyrzuciłabym - jeszcze nie - ale to ja
wiersz mi się podoba

wiersz mi się podoba
you weren't much of a muse
but then I weren't much of a poet
— N. Cave
but then I weren't much of a poet
— N. Cave