Grawitacja

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10470
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Grawitacja

#1 Post autor: eka » 18 kwie 2015, 19:29

Przy ognisku długo milczeli. Odezwał się, kiedy pogłaskała go po policzku.
- Rozstania były dlatego, że kochaliśmy się, przecież wiesz.
- Idioci z nas.
- Ale uczciwi. Popatrz, teraz tylko ty, ja i gwiazdy.
- Słuszna kolejność – zaśmiała się – chcesz czegoś ode mnie?
- Możesz obiecać, że będziesz pamiętać?
- Ale co?
- Nas, znaczy... mnie.
- Szykuje się coś niedobrego?
- Cii…
Bała się odwrócić i spojrzeć na niego. Dobrze czytała wszystkie zawieszenia tonu, gesty, spojrzenia. Nie były już metaforami najtrudniejszego wiersza świata. Postanowiła o nic nie pytać, mały niepokój drążył myśli, ale na razie spychała go w zakamarki. Milczenie rosło. Niechby bez końca, w ciszy czuła się bezpieczniej. Droga Mleczna przytłaczała ciężarem i tajemnicą.
Przemogła lęk, wstała. W blasku ognia zobaczyła w ciemnych oczach zawziętość, zapowiadała kłopoty. Nauczona klęskami sprawdzających się domysłów w przeszłości, twardo postanowiła mu niczego nie ułatwiać. On, jedna z nielicznych pewności, której musiała się trzymać, bo każde odstępstwo było ucieczką w pozorność życia. Dorzuciła suchą gałąź do ogniska.
I wtedy zaczął z takim przekonaniem i spokojną pewnością twierdzić, że narracja to słowo wytrych, które zwodzi, narusza prawdę, podnosi rangę przemyślanym wyborom.
- A tu, jak we wszystkim, jest pewna harmonia proporcji.
Zaczęła ostrożnie.
- Czyli nie możemy być do końca wolni ani zniewoleni?
- Zawsze mamy wybór wśród okoliczności.
- I tak powstają miejsca na decyzje innych.
- A przypadek jest ponad wartościowanie?
- Chyba tak, prawda?
- A jeżeli on staje się przyczyną zła, to jesteśmy winni czy usprawiedliwieni?
Czuła, że mówił jej o czymś cholernie konkretnym i ważnym.
- Pomyślę o tym jutro.
- Mądra decyzja, a teraz wyłącz myśli i włącz zmysły, dobrze?
Kochała śmiać się z nim głośno i długo trwali w beztrosce, zanim radość przeszła swym szerokim traktem. Udała, że nie słyszy, gdy zapytał cicho:
- Śpisz?
Sercu i oddechowi narzuciła miarowy rytm. Zasnęła, kiedy zaczynało wschodzić słońce. Dym leniwie szedł w górę znad wypalonego ogniska i robiło się coraz chłodniej. Był bardzo zmęczony tym, co miał ujawnić. Czasu już nie było. Zaniósł ją w śpiworze do domu i wreszcie usnął.
Następny dzień zaczął się dla nich dopiero kwadrans przed południem. Do poobiedniej wyprawy nad jezioro jednak nie doszło, burza zatrzymała ich w domu. Wieczorem pojawiła się kolejna. Uznał to za znak. Napisał na zaparowanym lustrze w łazience: Jesteś świetlistym momentem moich er.

Wstała.
Podeszła do okna. Próbowała ogarnąć to, co przed chwilą powiedział. W zasadzie historia byłaby banalna. Dziewczyna z roku, jego choroba i tamtej troskliwa opieka w szpitalu, obiadki, domowe ciasteczka, odwiedziny każdego dnia, a potem seks.
Gdyby – i tu implodowała przerażeniem – nie ta przypadkowa ciąża i poronienie, przynoszące wszak im szansę. Zapytała niepewnie:
- Kiedy to?
- Miesiąc temu, słuchaj, muszę się z nią ożenić. Tydzień temu zadzwonił do mnie jej ojciec, wzięła opakowanie relanium, byłem u niej przedwczoraj w szpitalu, już jest lepiej.
Krople deszczu wybijały coraz szybszy rytm na drewnianym dachu. Nie miał odwagi podejść. Stała przy ciemnym oknie plecami do niego i powstrzymując łzy, zaciskała zbielałe palce na parapecie i, nie, nie wierzyła.
- Co ty mówisz, jak możesz mi to mówić?
Ściany pulsowały, belki sufitu uginały się przy każdej próbie złapania głębszego oddechu.
- Nie jesteś tą drugą, proszę, nie myśl teraz tylko o sobie, straciłem dziecko, a ona chciała być matką, pragnęła tego – zawahał się – tak mocno jak ty mnie, a ja ciebie.
Nigdy nie patrzyła na niego z większym zdumieniem. Milczała, nie mogąc uchwycić sensu, kiedy podkreślał rolę przypadku, braku wyboru, obopólnej ich niewierności.
- A ona była dziewicą, rozumiesz?
Objął ją. Tulił. Pozwala, mimo pierwszego oporu, by wziął ją szybko, nerwowo, zachłannie.
- Zdradzasz ją ze mną i to ostatni raz, ostatni, pamiętaj!
Powtarzała i rósł gniew, i dławiła gorycz, a później cisza pochyliła ją w sobie twardo.
- Nie odwracaj głowy, spójrz mi wreszcie w oczy, kocham ciebie i nie zostawię dla niej, jesteś świetlistym momentem z takim samym statusem ważności dla świata jak pozostałe, pamiętaj.
I mówi jeszcze, że jest wiatrem, a ona listkiem, i że będzie ją do nieba niósł.
Wyrywa się z objęć rąk i słów.
- Będę dziwką, a ona matką, tego chcesz? Wiedziałeś, że jest w ciąży, gdy wróciłeś do mnie?
- Nie, ale i tak bym przyszedł.
- Kłamiesz. Dałeś mi za piękny raj w górach na początku maja. Cholera, wszystko genialnie wyreżyserowałeś. Po co? By bolało mocniej, gdy w końcu zderzyłbyś z waszym nadchodzącym dzieckiem? I czemu, do diabła, wtedy nie dobiłeś, co?!
- To byłby koniec.
- Moja wina? Ale zdradź, na co niby czekałeś?
- Nic nie rozumiesz.
- Przeciwnie, wszystko, a ona wie o moim istnieniu?
- Od początku.
- To powiedz ukochanej, jak bardzo mi jej żal.
- Jest ze mną szczęśliwa.
- Więc stopy wody pod kilem dla waszej łódki i pomyślnych wiatrów.
- Kochanie, damy radę i bez twoich życzeń, pochyl się nad naszą miłością.
- Jaką naszą?! Nad moją tak i to będzie niekończąca się flauta.
- Nie musi tak być, teraz od ciebie wszystko zależy.
Nie było sensu mówić dalej, a i burza cichła. Obok starego krzesła leżała rozdarta na plecach sukienka, ubierała ją bezmyślnie i bez pośpiechu. W zgrabiałe z zimna palce zgarnęła ze stołu zapalniczkę i papierosy, z kuchni zabrała czarny sweter. Już będąc na progu, cofnęła się po telefon. Nie zamknęła drzwi, więc jeszcze przez moment odprowadzał ją wzrokiem. Przywołał jątrzący fragment czasu, aby za nią nie pobiec.
Stała niemal wśród gwiazd przy wypalonym ognisku.
- Do kurwy nędzy z tą jego filozofią! - rzuciła im głośno, próbując zapalić mokry od łez pierwszy papieros. Potem sobie tylko znanymi ścieżkami dotarła nad jezioro i tam siedziała skulona na werandzie czyjegoś letniskowego domu. Myślała, że tkwi w najstraszniej nocy życia. Do świtu przewijała przeszłość, licząc na to, że uda jej się odciąć pępowinę łączącą z miłością.

Ich poprzednia próba bycia razem, tak na co dzień, bo czuła jego myśli zawsze, też skończyła się po paru miesiącach tym, że nie potrafił nie opowiedzieć o kolejnej swej, na szczęście już wtedy byłej. Miała również na sumieniu prawie półroczny związek, więc zniosła. Nie miała pojęcia, czy wiedział, ale posiadała na tyle rozsądku, aby tym faktem się nie rewanżować.
Nigdy wcześniej nie okazywał zazdrości, dlatego była zaskoczona, gdy nazajutrz po jej urodzinach, w kawiarni na Starym Mieście, usłyszała:
- Mała, teraz ty opowiedz mi o swoich facetach, bo przecież byli, wiem.
Przemogła się i spojrzała mu w oczy. Tłumaczyła, że tamci byli obok życia. Patrzył ironicznie, kiedy plątała się w porównywaniu ich do mijanych, rozmazanych i obojętnych widoków zza szyby pędzącego samochodu.
- Bawmy się w to nędzne życie dalej, potrafiliśmy przeżyć naszą miłość.
- Zabiję cię.
Odsunął wiklinowy stolik, nachylił się i szepnął:
- Nie dam ci na to czasu, kochanie.
Wyszedł i nie widziała go przez rok. Była to ich najdłuższa przerwa.

W tamtych dniach i miesiącach, rówieśników i mężczyzn zmywała jak makijaże przed lustrem, ile tych imion na niej było, nie pamięta. Wywołująca popłoch propozycja białej sukni z welonem, zwariowany czas z obiecującym muzykiem – będziesz w partyturach wszystkich rozpinanych dźwięków – bla, bla, bla… no i te zupełnie chwilowe ucieczki. Chciała zabić przekonanie, że wróci do niego z każdej najbardziej obiecującej ścieżki losu, naprawdę zderzała je odważnie z nadzieją na metamorfozę. Bez skutku, konfrontacje nieubłaganie działały na jego korzyść. Zrozumiała szybko, że walczy przede wszystkim z upokorzeniem, jakim było jego milczenie.
Chcą mnie, zobacz ilu, i jak! – stało się gorzkim lekarstwem i jedynym możliwym.
Wiedziała, nie pragnąc wcale tej wiedzy, że nie jest sam, bo nic przed żyjącymi czasem innych się nie ukryje. Zawsze cię dopadną. Niechby i jego! – powiedziała przed lustrem i nie była zła ani przestraszona. Nikt nie będzie mnie zmieniał! – dodała po chwili głośniej i z większą determinacją.
Stała się chłodnym obserwatorem. Polubiła jedynie młodszego o rok chłopaka z medycyny. Lekko upili się na imprezie, a gdy po raz trzeci tańczyli, obiecał jej dać czystą miłość. Chwilę toksycznego śmiechu zakończyło pytanie:
- Czyli niby co, głupku?
- Chwile namiętności, wchodzisz? Bez godowego tańca, niemądrych obietnic i chłamu potem.
I było z nim tak spokojnie, bezproblemowo.
- Masz czas?
Tak. Nie.
Relacja obcy – bliscy była doskonała. Trzymali idealnie pożądany dystans, czytali to z siebie bezbłędnie, a kiedy trzeba umieli być czuli, gdy pragnęli – niepohamowani. Miał niesamowite poczucie humoru, było dla niej najskuteczniejszym lekarstwem. Śmiali się z siebie i z innych.
- Kocie, nudzi mi się, wejdźmy objęci, a potem zrobisz mi scenę i pofruniesz tańczyć.
- Policzek wystarczy?
- Może być, tylko żeby jutro śladu nie było, jadę do mamusi.
- Bez obaw, dołożę mocniej, gdy zacznę przyciągać, ale wtedy nawet nie spojrzysz, dobrze?
- A ty, gdy zacznę wyrywać co ładniejsze.
- Ode mnie?! - śmiała się.
- No jasne! A gdy zobaczysz, jak siedzę z najlepszą laską przy barze i zamawiam dla niej twoje ulubione amaretto, co zrobisz?
- Podejdę z którymś i powiem, że co prawda o gustach się nie dyskutuje, ale stać cię na więcej.
- I oblejesz ją pachnącymi migdałami. Zrób to po królewsku, please.
- A potem?
- Przygwożdżę debila spojrzeniem maczo, chwycę cię w talii i obejmiesz mnie słodko ramionami.
- Wariacie, naprawdę to zrobimy?
- A co, boisz się?
Po wyjściu stwierdzili zgodnie, że powinni rzucić w diabły swoje studia i zdawać na PWST.
Gdzie nauczyłeś się tak prowadzić w tańcu? – uśmiecha się. Nie poczułaś wcześniej mej gorącej krwi? To niemożliwe, coś z tobą nie tak! – krzyczy i ciągnie ją za rękę do podjeżdżającego autobusu. Przechwałki, jak każdy myślisz żeś wyjątkowy, ale ten długi dla publiki pocałunek na koniec był genialny! – ripostuje i łagodzi jednocześnie na stopniach pojazdu.
- A ty niesamowita, pytając: Dulcissime, jak mogłeś? I ta kwestia – Laleczko spadaj, on potrzebuje prawdziwej kobiety – lejąc jednocześnie jej wolno likierek na buty, zauważyłaś Kocie, jak kompletnie zesztywniała?
- Ach ty dżentelmenie od siedmiu boleści, po co położyłeś jej trzy stówy na blat, te szpilki były warte najwyżej połowę, Konradzie – komediancie, masz teraz choć na jedno piwo, czy wspomóc?
- Żartujesz, mam dychę, nie dałem napiwku.
- Napiwkiem bądź dla mnie za trzy dni, teraz muszę lecieć.
- Strasznie skąpa robisz się przez tego Szkota, też ci dam na szpilki.
- Nie tego chcę od ciebie Don Juanie, więc nie bierz więcej godzin na sprzątanie prosektorium.
- Ćwiczę przy okazji jak rozczłonkować zgrabnie ciało, potem nie będzie z tobą problemu.
- Moja największa torba jest w pawlaczu, twój plecaczek nawet nie na moje skąpe gabaryty.
- Tyle razy mówiłem, nie pij piwa, powoli się zaokrąglasz.
- Kuźwa, serio mówisz?
- Coś ty, patyczaku - biedaku.
- Odwieziesz mnie na lotnisko?
- No problem.

Zatrzymała się w biegu niewiadomodokąd szarym popołudniem. Zobaczyła rozciętą brew Konrada, wychodząc ze snu. Siedział na parapecie, paląc, na co wskazywała pełna popielniczka, enty papieros. Dobrze, że chociaż przy szeroko otwartym oknie.
- Cześć. Gdzie tak oberwałeś?
- Co pamiętasz z wczorajszego wieczoru?
- Byliśmy w Edenie, prawda?
Przez głowę przelatywały obrazy zatłoczonego baru, drinki, pulsujące światła wokół parkietu, rytm, lęk, potem drzewa i Konrad za plecami, oburącz, do bólu, uciskający rytmicznie jej brzuch… zaraz... darł się na nią, o co?
- Krzyczałeś na mnie.
- Pamiętasz, jak dziany, obleśny gościu siedział obok i gapił się na ciebie?
- Nie.
- Kiedy kolejny raz sama poszłaś tańczyć, położył przede mną sto euro, potem następne, i...
- Nie kończ, nie musisz.
Odwróciła się, kryjąc twarz w poduszkę. Mimo silnego oporu, bez ceregieli wyciągnął ją z łóżka.
- Posłuchaj dziewczyno, barman powiedział, że widział jego łapę nad twoją wódką, i że pewnie coś wrzucił, więc wyrwałem spod niego stołek, przywaliłem w jaja, no a potem doskoczył jego goryl i mi dołożył, ale, Mała, gdyby nie bramkarze, zabiłbym skurwiela w odwecie, a ty... ty nawet nie zauważyłaś, tańczyłaś po prostu, dla innych, dla siebie.
Nie czuła nic, kamień w środku, a on patrzył jak zraniony mężczyzna na swoją kobietę. Ujęła jego szczupłą, chmurną twarz w dłonie i dotknęła ustami rozoranej brwi. Konrad, ale wiesz, że z tobą jest źle? Pamiętasz umowę, prawda? - szepnęła do ucha. Skinął głową, raz po raz. Potargała kaskadę jego czarnych i niesfornych włosów. Tak lubiła się nimi bawić. Szkoda.
- Przyjdź, jak już ci się uda, ze swoją byłą, powiem...
- Co?
- Powiem, czy warto było się ze mną męczyć.
Uśmiechnął się.
- Nie martw się o mnie. Dbaj o siebie Kocie i weź pod uwagę, że mówi ci to przyszły psychiatra.
- Z trójczynami w indeksie.
- Ale dobry w te psychologiczne klocki.
- Sprawdzę może w przyszłości, idź już, doktorku.
Najgorzej nie wyszło. Odprowadzała go wzrokiem, schowana za firanką. Wiedziała, że na przekór ich wielkim miłościom, na zawsze zapamiętają komponowanie nocy z Laylą w tle. Jej pierwsza, tak dynamiczna, oryginalna wersja często biegła od grafitowych kolumn. Zapytała kiedyś o jakiej to czarnowłosej Arabce, chce zapomnieć w jej ramionach. Powiedział, żeby się odczepiła, i że imię wywodzi się od hebrajskiego Lilith – noc. Nie naciskała więcej, szanowała tajemnice, a on też nie pytał, gdy czasami patrzyła zimno w oczy przy zachłannych bluesach, leżąc napięta na jego mocnych żebrach. Byli siebie warci. Toksyczni w bólu, podtrzymywali się odbitym ogniem i byli w tym naprawdę dobrzy.

Wtedy naprawdę chciała się uwolnić od miłości do niego. Rzuciła się w rozsądną filozofię, rozgryzała spekulatywny realizm i cieszyła się, bo tak pięknie królował tam przypadek. W bibliotekach zachłannie czytała Szekspira, Dostojewskiego, Camusa i Nietzschego, odleciały Upaniszady, teraz tamci podpowiadali drogi. Tak, tak, wszystko wokół to tylko teatr, więc absurd, a silni wygrywają. Tomiki ulubionych poetów zamknęła w pawlaczu nad drzwiami łazienki. Samotność ograniczała do przypadku. Sesję zaliczyła na miesiąc przed terminem. Bywało, że ostro piła, poczuła lekkość dragów, miała dziesiątki znajomych. Przestała prawie pisać w swoich od lat prowadzonych zeszytach. Odnotowywała czasami niektóre noce. To broniło i nie bolało. Jeden z przechodniów po białej pościeli nazwał ją cętkowaną panterą, która zagryzła w sobie pierwszego kochanka i nie wie, jak się za to ukarać, ale i tak chciał, by przeniosła się o te marne dwa tysiące kilometrów do niego. Weekendowe komforty miały wiele lekkości, ale żeby na stałe? Nie, na to była za słaba jeszcze, a niechciana miłość za silna. Jego loty były udane, jej zawsze trochę spóźnione. Pilnowała się, on zresztą nie naciskał. Mogła w tych chwilach mówić głośno, że dałaby wszystko, aby to on, nieobecny a wciąż nie dający się usunąć z czasu, ją dotykał, bo ten wtulony, co teraz szukał jej zapamiętale i tak nie rozumiał, czasami tylko zamykał oczy.
Oni wszyscy są obcy. Odpychała, jak tylko potrafiła tę coraz częściej prześladującą ją myśl, by ratować czas bez niego. Świat uparcie płonął. Czekała.

Na kolejne urodziny dostała kartkę: Mojej miłości - dużo radości!
W środowy poranek otworzył drzwi swoim kluczem, bo zamku nie wymieniła. Czasami to nawet chciała, żeby ją zobaczył z innym. W sumie nie zrobiła z tym ryzykiem zupełnie nic.
- Kocham cię, pobierzmy się, dobrze? Już wiem, że starczy mi wiary do końca życia.
Nic nie powiedziała, bała się, to wszystko ją przerosło, więc tylko pogłaskała go po policzku.
A potem kochali się łagodnie i namiętnie. Wchodzili ostrożnie w pomarańczowe tunele, igrali z ogniem bliskości tak wszechogarniającej i już ponadzmysłowej, że zatracali niebezpiecznie poczucie granicy między sobą. Byli tym samym spojrzeniem i skurczem serca.
- Jaki czas uniesie więcej?
- Rozpacz, kochanie.
Wieczorem usłyszała, że postawił ją na piedestał i że nie może znieść myśli o nich w niej, i na pewno będzie lepiej jak się rozstaną, może czas pozwoli im zapomnieć o odstępstwach. Mówił o sobie i o niej gorzkie słowa, ale była dziwnie spokojna. Czas nie pozwolił, ale ta ich poobijana miłość tak. I od tego dnia było już dobrze, bez ciszy, bo nie zamykali wolno drzwi i znienacka nie oddawali zabranych z półek książek.
A dzisiaj?
Jezu… chce się ożenić z inną.
Co z nami będzie? - pytała.
Noc i jezioro milczały, ale przecież wiedziała, że droga mogła być tylko jedna. Włączyła na moment komórkę.

Ola, przyjaciółka od przedszkola, przyjechała nad ranem.
Przedtem widziała zielone audi i dwukrotnie słyszała swoje imię.
Została u Oli półtora tygodnia. Kiedy odczuła, że jej mąż nie zniesie kolejnej samotnej nocy, wróciła do swojego mieszkania, które domem nazywała tylko wtedy, gdy byli razem. Po dwóch godzinach miotania się wśród wątpliwości, podjęła decyzję. Nigdy razem nie byli nad morzem. Zaparzyła za mocną kawę i siadła przy biurku. Oglądała przez zbyt długą chwilę jego zdjęcia. Telefon włączała tylko po to, aby dzwonić do Olki, która po kwadransie znalazła anons i sprawdziła połączenie. Bała się, ilość nieodebranych połączeń i te kartki proszące o kontakt mogły zmienić plan.
Spakowała kilka rzeczy.
Nad zlewem spopieliła pierwszą kartkę z brzegu, potem drugą. Trzymała ją tak długo, aż prawie cała zetliła się w powietrzu. Krzyczała w płomieniu, więc pozostałe rzuciła na łóżko.
Wyszła trzy godziny przed czasem.
Z mieszkania i z życia.

Qń Który Pisze
Posty: 886
Rejestracja: 11 gru 2011, 0:25

Re: Grawitacja

#2 Post autor: Qń Który Pisze » 19 kwie 2015, 2:02

Ho, ho, ho... przeleciałem Po "materiale", jak mustang Po prerii. Wciągnęło mnie, jak mokasyna na szewskie kopyto. To dopiero była miłość... szalona, buńczuczna i tkliwa, jak sztuka jedwabiu na policzku. Jestem pod wrażeniem, jak ostrogi między żebrami. Kobiety potrafią pisać o miłości lepiej od mężczyzn, ale kochają inaczej.
Mam tylko wątpliwości, co do przecinków przed "i"
i taki mały spacjowy potykanek...
eka pisze:- Będę dziwką, a ona matką, tego chcesz ?
Chyba paluszek się omsknął na spację przed pytajnikiem :)
Poza tym... pierwsza klasa. :ok:
jestem częścią pewnej siły, która wciąż pragnie złego, a wciąż dobro tworzy...

Mefistofeles... Goethe, Faust, cz. I, Pracownia

Awatar użytkownika
Gorgiasz
Moderator
Posty: 1608
Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51

Re: Grawitacja

#3 Post autor: Gorgiasz » 19 kwie 2015, 15:46

Piękna, liryczna opowieść. Subtelna, przenikliwa i prawdziwa w swoim wyrazie. Znakomicie skomponowana i bardzo kobieca w wielowarstwowej wymowie, sposobie obserwacji, a przede wszystkim w przejmującym sposobie wyrażania uczuć.

Tak, często miłość nie jest czymś łatwym i jednoznacznym, lecz niepojętym, a może nawet niepożądanym, tylko że bez niej byłoby jeszcze gorzej. I tak silnie potrafi scalić się ze świadomością, iż przejmuje jakby jej rolę, cechy, zadania i poza nią nic już nie istnieje, więc nie można się od niej wyzwolić, nawet jeśli jej obiekt – bo przecież musi koniecznie on istnieć, tak już jest – staje się czymś odległym, nieosiągalnym, przechodząc w inny, obcy świat, do którego ona nie ma dostępu – to jednak ona pozostaje, czasem szukając innych punktów zaczepienia, czasem nakładając maski, a czasem zmieniając także własną rzeczywistość.
- Masz czas?
Tak. Nie.
Wspaniale ujęte.

Tylko:
Nigdy razem nie byli razem nad morzem.
„razem” uległo zdublowaniu

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10470
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Re: Grawitacja

#4 Post autor: eka » 19 kwie 2015, 18:28

Panowie, dziękuję.
Pochwały na wyrost, naprawdę, ale i tak się cieszę :)
----------------------------------------------------------
Poprawiłam przed chwilą wskazane błędy. Pewnie jeszcze tekst korekty wymaga, będę wdzięczna za wskazówki.
:kofe:

karolek

Re: Grawitacja

#5 Post autor: karolek » 19 kwie 2015, 20:44

.
Ostatnio zmieniony 24 lis 2016, 22:15 przez karolek, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Patka
Posty: 4597
Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
Lokalizacja: Toruń
Płeć:
Kontakt:

Re: Grawitacja

#6 Post autor: Patka » 19 kwie 2015, 21:06

eka pisze:Wyrwa się z objęć rąk i słów.
chyba zabrakło sylaby ("Wyrwała"?)
eka pisze:Do kurwy nędzy z tą jego filozofią !
Tu też się spacja wcisnęła. ;)
eka pisze:- Chwile namiętności, wchodzisz ?
tu też
eka pisze:Ode mnie?! – śmiała się.
zabrakło myślnika na początku


Niezbyt mnie przekonało twoje opowiadanie, ekuś. Nie mogłam w niego wejść, dialogi są naładowane patosem (być może specjalnie), momentami ciężko się czytało. Moim zdaniem za bardzo silisz się na ładne, poetyckie zdania, robi się przesyt. Tekst nabrałby lekkości, gdyby powyrzucać co niektóre sformułowania, metafory czy porównania. Sama opowieść nie jest też specjalnie ciekawa. Nie ukrywam, że nie lubię tego typu tekstów, więc wymagam od nich przynajmniej ciekawej formy i stylu. Tego niestety zabrakło. Jedyne, co mi się podobało, to dialog bohaterki z chłopakiem z medycyny, zwłaszcza końcówka.

Pozdrawiam
Patka

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10470
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Re: Grawitacja

#7 Post autor: eka » 20 kwie 2015, 9:00

karolek pisze:To nie jest miłość. On jej nie kocha, nawet trochę
Na szczęście bohaterka akurat tego nie analizuje, skupia się na swoim uczuciu, zatem nie ma powodu do sporu między nami.
Bardzo dziękuję za opinię. Fajnie, że coś sensownego w tym irytującym bezsensie jednak znalazłeś.
:kofe:

Patka, wielki dyg :rosa:
Dzięki wielkie za korektę i wskazówki. Nie mam już siły do antygrawitacji, zatem niech już ten patos straszy, a poetycka maniera kłuje. :sorry:

:kofe:

karolek

Re: Grawitacja

#8 Post autor: karolek » 28 kwie 2015, 20:05

.
Ostatnio zmieniony 24 lis 2016, 22:16 przez karolek, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
iTuiTam
Posty: 2280
Rejestracja: 18 lut 2012, 5:35

Re: Grawitacja

#9 Post autor: iTuiTam » 30 kwie 2015, 7:00

Ewo, zajrzałam, przeczytałam pierwszy fragment i... bardzo mi się spodobało.
Wrócę, doczytam i dopowiem.

serdecznie
iTuiTam
stajemy się szeptem...
szeptem...
szeptem
iTuiTam@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
nie
Posty: 1366
Rejestracja: 03 paź 2014, 14:07
Płeć:
Kontakt:

Re: Grawitacja

#10 Post autor: nie » 03 maja 2015, 17:30

Ambitne opowiadanie. :ok:
Okres ważności moich postów kończy się w momencie ich opublikowania.

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”