Piękny wiersz.
Rzym tutaj to jakby... pępek świata. Kolebka.
Są takie miejsca na ziemi, gdzie ma się wrażenie, że czas zatacza krąg i to co było, nagle wraca. Ich aura szokuje i przytłacza nagłą świadomością upływu długich epok. Takie miejsca są naznaczone, silnie oddziałują swoją historią - kolejami historycznych zdarzeń. Ciągle opowiadają o sobie. A ten, który tam stanie, staje się ich świadkiem, albo widzem, jak w teatrze.
Czytam liryczną relację z jednego z takich miejsc

I osobistą refleksję, narodzoną jakby pod jego wpływem, bo tak umiejętnie i niepostrzeżenie splatasz wielką historię, będącą udziałem wielu z intymnymi odczuciami podmiotu.
Najbardziej zaskoczył we mnie (obok puenty) ten fragment:
Kiedy mówimy do siebie: spójrz – wtedy pocięte na warstwy miasto
z wolna stapia się w brzemienne, ciepłe ciało.
Wtedy wszystko staje się również ich udziałem. Są dalszą częścią historii, tworzą ją.
I dają może jakiś nowy początek, na co wskazywałaby puenta. Zresztą ten fragment mocno, w moim odczuciu, do niej kieruje.
Napisałaś to tak, że rzeczywiście czuć ten Rzym. Na pewno pomogło użycie wprost nazwy miejsca, odniesienie do kotów i do mitu na końcu.
Mam nadzieję, że będzie dzień drugi i kolejny, bo chyba każde miejsce tam może skłonić do pisania
