
Rymokwariat
Przy ulicy Jasia i Małgosi
W suterenie,pod numerem Osiem,
Jest lokalik. Zwą go „Rymowisko”.
Mały sklepik pachnący starzyzną.
Zejść tam trzeba po schodkach kamiennych,
Ręką twarz obcierając z pajęczyn.
Lecz gdy w dół po tych schodkach już zejdziesz
Miejsce ujrzysz - jak z bajki tajemne.
Lekki półmrok dokoła panuje,
Woń herbaty i starych szpargałów.
Smugi słońca przez szyby niechlujnie
Przedostają się tutaj pomału.
Pełno półek i szaf i kredensów,
A na pólkach tych poukładane
Rymy żeńskie, przygodne i męskie.
Te na topie. I te zapomniane.
Gdzieś w kąciku na samym dnie w szafie
Leżą rymy samotne, nijakie,
Których dziś nikt już nie chce używać.
Na ten przykład: ‘wypływa – napływa’”.
Na kredensie z kolei topowe
Daktyliczne. A obok jak nowe
Leżą rymy tam homonimiczne.
Oraz rzadkie. I te gramatyczne.
Pośród półek buszują poeci
Skrybowieszcze, puryści, esteci.
W rękawiczkach, z małymi pędzlami,
Poszukują tu Strof Nad Strofami.
Czasem słychać, jak któreś zakrzyknie
- Mam! Znalazłem! Pasuje mi ślicznie! -
Później biegną do biurka, by płacić
I skosztować przepysznej herbaty.
Bo przy biurku, wśród ksiąg oraz zwojów
Pan Ambroży pośrodku pokoju.
W zarękawkach, z ołówkiem kopiowym,
Z siwych włosów wianuszkiem na głowie
Raz za razem samowar nastawia.
Przy herbacie z wieszczami rozmawia.
Przegaduje problemy rytmiki
No i wgłębia się w głąb poetyki.
Czasem radę dorzuci za grosik
Gdy poeta go o to poprosi…
Pachnie kurz i z cytryną herbata,
Pachnie dobrą poezją i miętą,
A w kominku sennie syczy szczapa.
Choć to czerwiec - tu pachnie kolędą.
Tak to w mieście tym moim wygląda
Polowanie na rymy i strofę.
Nie ukrywam, że bardzo pożądam
By ten sen stał się prawdą. Choć trochę.
listopad 2014