do początku
w poprzednim odcinku
Jechali przez dłuższy czas w milczeniu. Nika z uwagą studiowała mapę i zapiski Staszka, które okazały się bezcenne. W plątaninie dróg niełatwo było znaleźć właściwą. Wszystkie, bliźniaczo podobne, nikły wśród drzew. Jedynie wprawne oko obserwatora mogło wypatrzeć strzałki namalowane białą farbą na olbrzymich pniach. Wskazywały kierunek jazdy.
- Ten twój znajomy zadał sobie wiele trudu, aby nas tutaj ściągnąć - stwierdziła Nika. - A swoją drogą, dziwny człowiek, zamiast jechać z nami autem, oznakował trasę jak pieprzony harcerzyk bawiący się w podchody.
- Pojechał wcześniej, żeby przygotować wszystko na nasze przybycie - tłumaczył Karol. - Wypatruj lepiej strzałek, bo jeśli którąś przegapimy, to koniec z nami!
- Dobrze, dobrze... A właściwie co ty wiesz o tym Staszku? - wnikała dalej, a ponieważ zbliżali się do skrzyżowania, zmrużyła oczy w poszukiwaniu kolejnego znaku. - Gdy tak się zastanawiam teraz, hm... Nieee, to niedorzeczne, ale ta sprawa z domkiem wydaje mi się podejrzana.
- Oj, ten twój dziennikarski nosek! - zawołał Karol i szczerze się roześmiał. - Fakt, nie znam Staszka zbyt dobrze. Zaproponował mi obejrzenie domku po tym, gdy dowiedział się, że poprzednia rodzina zrezygnowała. Byli zainteresowani na bank, ale w ostatniej chwili trafiło im się co innego i wyjechali.
- Po prostu lubię sobie pogadać - orzekła, wypatrując kolejnej wskazówki. - Ta puszcza jest niesamowita! Gdyby nie strzałki, mapa okazałaby się także bezużyteczna. Gość dobrze zna teren.
- Zna, zna, bo jest myśliwym i często tutaj poluje, ale mówię ci, człowiek dusza... Podobny trochę do tego trapera z "Krokodyla Dundee". Zresztą wkrótce się przekonasz! Wypatruj strza...
Nie dokończył. Gwałtownie nacisnął pedał hamulca, ford zarył kołami w wilgotnym leśnym podłożu i stanął jak wryty, a nieprzypięta pasami Nika poleciała do przodu.
- Jezu, co ta stara tutaj robi! - krzyknął. - Kochanie, nic ci nie jest?
- Chyba nie... - powiedziała drżącym głosem. - Jaka stara?
Spojrzeli na kobietę stojącą pośrodku leśnej drogi. Zamarli. Babcia Franciszka we własnej osobie, miligramowa, chuda i pomarszczona jak suszona śliwka. Stara, poczciwa chusta w szkocką kratę okrywała wątłe ramiona. Włosy spięte w kok bieliły się na tle ciemnej ściany lasu. Staruszka wpatrzona w Nikę znacząco kiwała głową. Za życia zawsze tak robiła, gdy chciała mnie przed czymś przestrzec, przemknęło przez myśl dziewczynie. Była tak przerażona, że nie zwróciła uwagi na strużkę krwi powoli spływającą po policzku z rozciętej na czole skóry. Starucha zmarszczyła brwi wyraźnie z czegoś niezadowolona, jeszcze raz kiwnęła przecząco głową i powoli ruszyła w gąszcz, znikając wkrótce w mroku lasu. Siedzieli jak sparaliżowani, bojąc się wymówić jakiekolwiek słowo. Pierwsza odezwała się Nika:
- Powiedz, że to nie była babcia Franciszka. Niemożliwe, żeby to była ona! Przewidziało mi się! Karol, powiedz tak...
Był blady. Patrzył przed siebie jak zahipnotyzowany, a usta mu drżały.
- Ktoś podobny do niej... - wykrztusił wreszcie. - Słyszałaś przecież, że każdy ma gdzieś sobowtóra. Ja też się nabrałem, ale...
- A chusta? - zapytała. - Chusta w szkocką kratę?
- Co druga staruszka ma taką chustę - powiedział nieco już pewniejszym głosem. - Nikuś, ulegliśmy sugestii. Przez tyle lat nie gadaliśmy o babci Franciszce i nagle w ciągu dwóch, trzech dni awansowała, jest bohaterką właściwie każdej naszej rozmowy.
Po babce ani śladu, znikła w mroku równie tajemniczo, jak się pojawiła. Karol szybko odzyskał równowagę psychiczną, ochłonął z szoku, a chwilę później był pewien swoich słów na sto procent, wprost dałby sobie rękę uciąć, że spotkana kobieta to tylko spacerująca po lesie mieszkanka jakiejś pobliskiej wioski.
- Wyobraźnia płata figle - orzekł i wysiadł z samochodu.
Fakty przeczyły tej teorii. Nika wiedziała o tym dobrze, na mapie nie oznaczono żadnej osady, a poza tym, która osiemdziesięcioletnia, niemrawa staruszka włóczyłaby się o tak wczesnej porze po lesie, chyba tylko jakaś wariatka. Podejrzana sprawa, po co jednak zadręczać męża obawami? Na pewno nie zmieniłoby to ich obecnego położenia. Na drodze do celu wyrosła bowiem nowa przeszkoda, ford po gwałtownym hamowaniu zakopał się w grząskim podłożu. Jakkolwiek niesamowite było wtargnięcie na drogę kobiety podobnej do babci Franciszki, natychmiast trzeba wziąć się w garść i pomyśleć o ratunku. Brak zasięgu oznaczał jedno, muszą liczyć tylko na siebie, inaczej utkną na noc w środku puszczy. Wtedy właśnie na mapę skapnęła pierwsza kropla krwi. Nika wrzasnęła.
w następnym odcinku
"Domek w lesie" cz.4 - "Piknik"
Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz
- Alicja Jonasz
- Posty: 1044
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
- Płeć:
"Domek w lesie" cz.4 - "Piknik"
Ostatnio zmieniony 19 lis 2016, 23:18 przez Alicja Jonasz, łącznie zmieniany 4 razy.
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- Gorgiasz
- Moderator
- Posty: 1608
- Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51
Re: "Domek w lesie" cz.4 - "Piknik"
Czytam.

Napisałbym: Starucha zmarszczyła brwi wyraźnie z czegoś niezadowolona, jeszcze raz kiwnęła przecząco głową i powoli ruszyła w gąszcz, znikając wkrótce w mroku lasu.Starucha zmarszczyła brwi wyraźnie z czegoś niezadowolona, jeszcze raz kiwnęła przecząco głową i powoli ruszyła w gąszcz, wkrótce znikła w mroku lasu.
- Alicja Jonasz
- Posty: 1044
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
- Płeć:
Re: "Domek w lesie" cz.4 - "Piknik"
Dziękuję, że czytasz, Gorgiaszu:) Może tym razem będę miała trochę więcej szczęścia i nie przekreślisz tak szybko tego tekstu.
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak