"Domek w lesie" cz.6 - "Karol"
Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz
- Alicja Jonasz
- Posty: 1044
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
- Płeć:
"Domek w lesie" cz.6 - "Karol"
do początku
w poprzednim odcinku
- Łoś... - westchnęła z ulgą Nika, a na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu. - Ilekroć go spotykam, mam wrażenie, że doświadczam czegoś niesamowitego, jakby cała siła i spokój drzemiące w tym potężnym zwierzu przechodziły na mnie.
Wyraźnie odprężona spojrzała na zegarek. Dziewiąta dwadzieścia. Pora ruszać, tylko dokąd. Słońce było już wysoko nad horyzontem. Delikatne promienie przenikały przez korony drzew, znacząc drogę plamami światła. Karol milczał. Nie mogła odgadnąć, o czym myśli, ale była pewna, że się denerwuje. Znała go dobrze. Stoicki spokój był tylko przykrywką dla głęboko skrywanych lęków i obaw. Zdecydowanie za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
- Chodźmy z tego paskudnego miejsca - rzekł wreszcie. - Staszek wspominał, że gdzieś tu w okolicy jest cmentarz radzieckich żołnierzy. Pewnie jakiś głupek dla zabawy wygrzebał szkielet...
- Kto robi takie rzeczy? Boże, przecież żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku, w cywilizowanym kraju! - powiedziała, unosząc ręce w geście rozpaczy. - Karol, ciebie to nie przeraża?
Pragnęła, aby ją przytulił, pocieszył. On tymczasem nawet nie uśmiechnął się, tylko spojrzał spod przymrużonych powiek. Znów poczuła niepokój, ale tym razem miał związek z Karolem. W jego oczach dostrzegła coś, co się jej nie spodobało, coś obcego, dzikiego, niedostępnego, jakby dwie złowrogie iskierki. Na ułamek sekundy szyderczy grymas zniekształcił twarz mężczyzny.
- Kochanie? - zapytała niepewnym głosem.
- Chodźmy wreszcie! - powiedział szorstko i ruszył w prawe rozwidlenie drogi. - To już niedaleko...
Nie zawahał się, przecież gdzieś tutaj powinna być kolejna wskazówka Staszka, pomyślała Nika, bacznie lustrując otoczenie. Nic. Pusto. Przyjrzała się uważnie drodze, żadnych znaków. Zaraz... Są ślady! Obok zwierzęcych wyraźny odcisk ludzkiej stopy! Nie jeden, lecz kilka, trop biegnie od drzewa z kapliczką w prawą stronę. Obuwie sportowe z charakterystyczną waflową podeszwą marki Nike.
- Mamy miłośnika ludzkich czaszek - powiedziała cicho.
Jeszcze jedno spojrzenie, tym razem na ślady, które pozostawił w piasku Karol, były identyczne. Ale to przecież jeszcze o niczym nie świadczy, myślała gorączkowo, czując jednocześnie zimny dreszcz przeszywający ją od wewnątrz. Karol... Te ślady zostawił on, był tutaj wcześniej, okłamał ją, ale po co miałby to robić. Szukała jakiegoś wytłumaczenia, czegoś, co oczyściłoby męża z podejrzeń. To tylko ślady, każdy mógł je zostawić, każdy, kto ma takie same buty, taki sam rozmiar stopy... Boże, ale skąd Karol wiedział, że prawe rozwidlenie drogi jest właściwe? Zapomniał się, przestał kontrolować sytuację, coś wytrąciło go z roli troskliwego męża... To niemożliwe! Myli się, Karol nigdy nie zrobiłby czegoś tak potwornego, nie oszukałby jej. Dlaczego więc nie próbował wyjechać z tego cholernego bajora, przecież wystarczyło wcisnąć wsteczny, rzucić kilka gałęzi pod koła. Odpowiedź przyszła sama, bolesna, mrożąca krew w żyłach, ale tłumacząca wszystko. Wystarczyło spojrzeć przed siebie. Kilka metrów przed nią stał Karol.
- Miałaś zginąć w nocy od kuli kłusowników, których więcej w tych lasach niż zwierząt, ale ty oczywiście zawsze wszystko musisz zepsuć! Ta twoja dziennikarska dociekliwość... - usłyszała suchy, pozbawiony emocji głos. - Na pewno zadajesz sobie pytanie "dlaczego"? No cóż, nie będę oryginalny, powodem jest kasa, majątek świętej pamięci babci Franciszki. Najpierw ona, teraz ty jako jedyna jej spadkobierczyni...
- Jak to? - wydusiła sparaliżowana przerażeniem Nika. - Jak to... najpierw ona?
- Normalnie, wzięła za dużą dawkę leków uspokajających! Nikt nie wnikał, czemu stara wyciągnęła kopyta. Pamiętasz, co powiedział lekarz, gdy przyjechaliśmy po trupa? "Pani babcia umarła we śnie, tylko każdemu życzyć takiej śmierci". - Chichocząc, zdjął z ramienia pokrowiec z bronią.
To nie była wiatrówka, lecz strzelba myśliwska, dwururka. Karol pewnym ruchem przeładował broń i wycelował w Nikę.
- Pora obejrzeć wymarzony domek, kochanie - powiedział szyderczo i znów zachichotał.
To nie był człowiek, którego znała i kochała. W jednej chwili z sympatycznego, czułego mężczyzny przeobraził się w potwora gotowego zabić. Zamiast krwi w żyłach lodowata woda. Straciła wszystko, nawet złudzenia. Koszmar, pomyślała, nie mogąc zapanować nad drżeniem rąk. Bała się bardziej niż kiedykolwiek. Jakaś cząstka umysłu broniła się jeszcze przed świadomością, że stoi przed nią bezwzględny psychopata, który przez tak długi czas ją zwodził. Nie ma co, perfekcyjnie odegrał swoją rolę. Dała się oszukać.
Tymczasem Karol stał obok i przystawiając jej lufę do głowy, wycedził przez zęby:
- Dobra, suko, idziemy!
Pierwszy krok był najtrudniejszy. Oszołomiona, sztywna z przerażenia straciła kontrolę nad własnym ciałem. Dopiero, gdy poczuła zimny metal przy skroni, otrząsnęła się i powoli ruszyła we wskazanym kierunku. Las rozbrzmiewał kakofonią dźwięków. Zazwyczaj wsłuchiwała się w nie z przyjemnością, tym razem każdy odgłos niósł złowróżbną nutę.
w następnym odcinku
w poprzednim odcinku
- Łoś... - westchnęła z ulgą Nika, a na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu. - Ilekroć go spotykam, mam wrażenie, że doświadczam czegoś niesamowitego, jakby cała siła i spokój drzemiące w tym potężnym zwierzu przechodziły na mnie.
Wyraźnie odprężona spojrzała na zegarek. Dziewiąta dwadzieścia. Pora ruszać, tylko dokąd. Słońce było już wysoko nad horyzontem. Delikatne promienie przenikały przez korony drzew, znacząc drogę plamami światła. Karol milczał. Nie mogła odgadnąć, o czym myśli, ale była pewna, że się denerwuje. Znała go dobrze. Stoicki spokój był tylko przykrywką dla głęboko skrywanych lęków i obaw. Zdecydowanie za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
- Chodźmy z tego paskudnego miejsca - rzekł wreszcie. - Staszek wspominał, że gdzieś tu w okolicy jest cmentarz radzieckich żołnierzy. Pewnie jakiś głupek dla zabawy wygrzebał szkielet...
- Kto robi takie rzeczy? Boże, przecież żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku, w cywilizowanym kraju! - powiedziała, unosząc ręce w geście rozpaczy. - Karol, ciebie to nie przeraża?
Pragnęła, aby ją przytulił, pocieszył. On tymczasem nawet nie uśmiechnął się, tylko spojrzał spod przymrużonych powiek. Znów poczuła niepokój, ale tym razem miał związek z Karolem. W jego oczach dostrzegła coś, co się jej nie spodobało, coś obcego, dzikiego, niedostępnego, jakby dwie złowrogie iskierki. Na ułamek sekundy szyderczy grymas zniekształcił twarz mężczyzny.
- Kochanie? - zapytała niepewnym głosem.
- Chodźmy wreszcie! - powiedział szorstko i ruszył w prawe rozwidlenie drogi. - To już niedaleko...
Nie zawahał się, przecież gdzieś tutaj powinna być kolejna wskazówka Staszka, pomyślała Nika, bacznie lustrując otoczenie. Nic. Pusto. Przyjrzała się uważnie drodze, żadnych znaków. Zaraz... Są ślady! Obok zwierzęcych wyraźny odcisk ludzkiej stopy! Nie jeden, lecz kilka, trop biegnie od drzewa z kapliczką w prawą stronę. Obuwie sportowe z charakterystyczną waflową podeszwą marki Nike.
- Mamy miłośnika ludzkich czaszek - powiedziała cicho.
Jeszcze jedno spojrzenie, tym razem na ślady, które pozostawił w piasku Karol, były identyczne. Ale to przecież jeszcze o niczym nie świadczy, myślała gorączkowo, czując jednocześnie zimny dreszcz przeszywający ją od wewnątrz. Karol... Te ślady zostawił on, był tutaj wcześniej, okłamał ją, ale po co miałby to robić. Szukała jakiegoś wytłumaczenia, czegoś, co oczyściłoby męża z podejrzeń. To tylko ślady, każdy mógł je zostawić, każdy, kto ma takie same buty, taki sam rozmiar stopy... Boże, ale skąd Karol wiedział, że prawe rozwidlenie drogi jest właściwe? Zapomniał się, przestał kontrolować sytuację, coś wytrąciło go z roli troskliwego męża... To niemożliwe! Myli się, Karol nigdy nie zrobiłby czegoś tak potwornego, nie oszukałby jej. Dlaczego więc nie próbował wyjechać z tego cholernego bajora, przecież wystarczyło wcisnąć wsteczny, rzucić kilka gałęzi pod koła. Odpowiedź przyszła sama, bolesna, mrożąca krew w żyłach, ale tłumacząca wszystko. Wystarczyło spojrzeć przed siebie. Kilka metrów przed nią stał Karol.
- Miałaś zginąć w nocy od kuli kłusowników, których więcej w tych lasach niż zwierząt, ale ty oczywiście zawsze wszystko musisz zepsuć! Ta twoja dziennikarska dociekliwość... - usłyszała suchy, pozbawiony emocji głos. - Na pewno zadajesz sobie pytanie "dlaczego"? No cóż, nie będę oryginalny, powodem jest kasa, majątek świętej pamięci babci Franciszki. Najpierw ona, teraz ty jako jedyna jej spadkobierczyni...
- Jak to? - wydusiła sparaliżowana przerażeniem Nika. - Jak to... najpierw ona?
- Normalnie, wzięła za dużą dawkę leków uspokajających! Nikt nie wnikał, czemu stara wyciągnęła kopyta. Pamiętasz, co powiedział lekarz, gdy przyjechaliśmy po trupa? "Pani babcia umarła we śnie, tylko każdemu życzyć takiej śmierci". - Chichocząc, zdjął z ramienia pokrowiec z bronią.
To nie była wiatrówka, lecz strzelba myśliwska, dwururka. Karol pewnym ruchem przeładował broń i wycelował w Nikę.
- Pora obejrzeć wymarzony domek, kochanie - powiedział szyderczo i znów zachichotał.
To nie był człowiek, którego znała i kochała. W jednej chwili z sympatycznego, czułego mężczyzny przeobraził się w potwora gotowego zabić. Zamiast krwi w żyłach lodowata woda. Straciła wszystko, nawet złudzenia. Koszmar, pomyślała, nie mogąc zapanować nad drżeniem rąk. Bała się bardziej niż kiedykolwiek. Jakaś cząstka umysłu broniła się jeszcze przed świadomością, że stoi przed nią bezwzględny psychopata, który przez tak długi czas ją zwodził. Nie ma co, perfekcyjnie odegrał swoją rolę. Dała się oszukać.
Tymczasem Karol stał obok i przystawiając jej lufę do głowy, wycedził przez zęby:
- Dobra, suko, idziemy!
Pierwszy krok był najtrudniejszy. Oszołomiona, sztywna z przerażenia straciła kontrolę nad własnym ciałem. Dopiero, gdy poczuła zimny metal przy skroni, otrząsnęła się i powoli ruszyła we wskazanym kierunku. Las rozbrzmiewał kakofonią dźwięków. Zazwyczaj wsłuchiwała się w nie z przyjemnością, tym razem każdy odgłos niósł złowróżbną nutę.
w następnym odcinku
Ostatnio zmieniony 21 lis 2016, 22:20 przez Alicja Jonasz, łącznie zmieniany 7 razy.
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- Gorgiasz
- Moderator
- Posty: 1608
- Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51
Re: "Domek w lesie" cz.6 - "Karol"
Może lepiej: "Pani babcia umarła we śnie, tylko każdemu życzyć takiej śmierci". Hi hi hi! - Chichocząc, zdjął z ramienia pokrowiec z bronią. A duże C, to w każdym wariancie."Pani babcia umarła we śnie, tylko każdemu życzyć takiej śmierci", hi hi hi! - chichocząc, zdjął z ramienia pokrowiec z bronią.
Choć po zastanowieniu, to zarówno tutaj, jak i dalej chyba usunąłbym to "hi, hi, hi".
Żart - to już nie za bardzo; prędzej koszmar.To jakiś żart, pomyślała, nie mogąc zapanować nad drżeniem rąk.
Może siła z łosia na nią przejdzie...
Zachowanie Karola zaskakujące. A tak swoją drogą, to znowu jakiś bandzior i psychopata. Nie da się bez tego?
- Alicja Jonasz
- Posty: 1044
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
- Płeć:
Re: "Domek w lesie" cz.6 - "Karol"
Gorgiaszu, pewnie, że się da bez bandziora, ale najpierw muszę przerzucić się na inny typ tekstów. Na razie jestem jednak na tym etapie. Dziękuję za wskazówki:)
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
Re: "Domek w lesie" cz.6 - "Karol"
Też to samo pomyślałem.Gorgiasz pisze:A tak swoją drogą, to znowu jakiś bandzior i psychopata. Nie da się bez tego?
Ale i tak czytam Alę.

- Alicja Jonasz
- Posty: 1044
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
- Płeć:
Re: "Domek w lesie" cz.6 - "Karol"
Oj tam, oj tam, przyganiał kocioł garnkowi:)
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
Re: "Domek w lesie" cz.6 - "Karol"
.
Ostatnio zmieniony 24 lis 2016, 0:26 przez karolek, łącznie zmieniany 1 raz.
- Alicja Jonasz
- Posty: 1044
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
- Płeć:
Re: "Domek w lesie" cz.6 - "Karol"
Tym razem bandzior spróbuje zaskoczyć czytelnika, jeszcze nie wiem dokładnie, co zrobi, ale... Dziękuję, panowie, za komentarze:)
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- Lucile
- Moderator
- Posty: 2484
- Rejestracja: 23 wrz 2014, 0:12
- Płeć:
Re: "Domek w lesie" cz.6 - "Karol"
Witaj Alicjo,
nie tylko panowie czytają opowiadane przez Ciebie historie.
Ja też! I oświadczam, że mi się podobają
Piszesz je, tak to odbieram, z dystansem, "lekkim piórem" i niemałym poczuciem humoru - czarnego humoru
A ja to lubię.
To, że nie pozostawiam komentarzy - nie znaczy, że nie są moją lekturą, bo są
Karolek (ten tytułowy) - czytam - miesza, a niech się Nika nie poddaje i "wytnie" mu jakiś numer - please
Z zaciekawieniem czekam, a póki co, przesyłam serdeczności
Lucile
nie tylko panowie czytają opowiadane przez Ciebie historie.
Ja też! I oświadczam, że mi się podobają

Piszesz je, tak to odbieram, z dystansem, "lekkim piórem" i niemałym poczuciem humoru - czarnego humoru
A ja to lubię.
To, że nie pozostawiam komentarzy - nie znaczy, że nie są moją lekturą, bo są

Karolek (ten tytułowy) - czytam - miesza, a niech się Nika nie poddaje i "wytnie" mu jakiś numer - please

Z zaciekawieniem czekam, a póki co, przesyłam serdeczności

Lucile
- Alicja Jonasz
- Posty: 1044
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
- Płeć:
Re: "Domek w lesie" cz.6 - "Karol"
Lucile, a to mnie zaskoczyłaś:) zaskoczyłaś, że czytasz tego rodzaju teksty jak moje:) ja też pozdrawiam:) jestem dziś skonana, powrót do pracy po świątecznym dniu rozkłada na łopatki:)
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- Lucile
- Moderator
- Posty: 2484
- Rejestracja: 23 wrz 2014, 0:12
- Płeć:
Re: "Domek w lesie" cz.6 - "Karol"
czytam, czytam Alicjo - bywa - że z ukontentowaniem.
I chyba jednak nie jestem takim "zasuszonym muzealnym eksponatem", otoczonym stertą starodawnych fiszek z ważnymi, źródłowymi tekstami, w białych, bawełnianych rękawiczkach dotykającym unikatowych eksponatów, dostojnie kroczącym przez wspaniałe muzealne sale i poza tym sacrum, nie znajdującym niczego godnego uwagi
Przyznam (w tajemnicy), że niektórzy, za moimi plecami, mówią o mnie - szalona kustoszka
A Twoje pisanie, po prostu mi się podoba.
Czekam, na obiecane, przygody niebieskiej kredki.
Miłego odpoczynku, serdecznie
Lucile
I chyba jednak nie jestem takim "zasuszonym muzealnym eksponatem", otoczonym stertą starodawnych fiszek z ważnymi, źródłowymi tekstami, w białych, bawełnianych rękawiczkach dotykającym unikatowych eksponatów, dostojnie kroczącym przez wspaniałe muzealne sale i poza tym sacrum, nie znajdującym niczego godnego uwagi

Przyznam (w tajemnicy), że niektórzy, za moimi plecami, mówią o mnie - szalona kustoszka

A Twoje pisanie, po prostu mi się podoba.
Czekam, na obiecane, przygody niebieskiej kredki.
Miłego odpoczynku, serdecznie

Lucile