Wolf
- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Wolf
Kachna machnięciem ręki odpędziła kolejną gałązkę, która chciała zerwać jej z głowy czerwony, słomkowy kapelusik, przepasany wstążką w białe ciapeczki i mocniej ujęła spory koszyk, wypełniony butelkami słynących w okolicy z przedniej jakości nalewek babcinego wyrobu, po czym przyspieszyła kroku, na ile to było możliwe na wyboistej ścieżce, prowadzącej do leśniczówki. Słuchając pobrzękiwania szkła zastanawiała się, czy taki prezent spodoba się obdarowanemu.
Pomysł odwiedzenia leśniczego dojrzewał u Kachny stopniowo, w miarę, jak coraz częściej dane jej było zachwycić się jego atrakcyjną sylwetką w gustownym mundurze. Do tego dochodziły wszystkie wyszeptywane w tajemnicy rewelacje o jego wyjątkowej sprawności pod każdym względem, o czym ponoć mogły zaświadczyć okoliczne niewiasty w wieku poborowym oraz znaczna liczba rezerwistek. Łowiła więc tę wiedzę chciwie, dopóki nie postanowiła sprawdzić zasłyszanych pogłosek u samego źródła.
Ten dzień wydał się Kachnie szczególnie sprzyjającym, ponieważ wczesnym popołudniem rodzice zniknęli z horyzontu, a że uczynili to przy wykorzystaniu automobilu z szoferem, można więc było być pewnym, że nie wrócą przed północą. Również babcia wybyła z domu, a z faktu, że poszła pieszo, Kachna wysnuła wniosek, że - jak na staruszkę przystało - udała się do kościoła w miasteczku na majowe nabożeństwo, a to gwarantowało kilka godzin nieobecności. W tej sytuacji Kachna naszykowała gościniec w postaci nalewek i z bijącym sercem udała się z niezapowiedzianą wizytą. Wiedziała wprawdzie, że to nie wypada, ale miała nadzieję, że jakość prezentu zniweluje uchybienia w savoir viv-rze.
Właśnie znów przytrzymywała kapelusik, i podskoczyła, gdy usłyszała przed sobą podejrzany szelest, który w tej samej chwili zmaterializował się na ścieżce w postaci okazałego, szarego zwierza ze spiczastymi uszami i jęzorem jak czerwona chustka zwisającym z zębatej paszczęki. - Wilk! - pomyślała spanikowana, ale zaraz przypomniała sobie, że najgroźniejszymi drapieżnikami okolicznych lasów były - jak dotychczas - kuny i lisy. Poza tym bestia zamaszyście zamachała ogonem i zaczęła ją obiegać w radosnych podskokach przy wtórze poszczekiwań.
-Wolf !- zawołała, bo wszak domniemamy wilk okazał się pogodnym i ogólnie niegroźnym wilczurem leśniczego, i ucieszyła się bardzo, bo wszak uganiający samopas po lesie Wolf był żywym dowodem na to, jego pan jest w domu. Objęła więc ciaśniej koszyk z nalewkami i pobiegła za Wolfem, który kurzgalopkiem przemierzył końcowy odcinek ścieżki, podjazd przed budynkiem, ganek i wpadł w uchylone drzwi do sieni, a stamtąd w pierwsze, również uchylone, drzwi, prowadzące do któregoś z pokoi. Z impetem otworzył je na oścież, zaś Kachna, która dzielnie dotrzymywała mu kroku, osiągnęła próg, spojrzała, i stanęła jak żona Lota. Pierwsze, co zobaczyła, to były gołe, umięśnione, męskie nogi oraz podrygujące uciesznie męskie pośladki w objęciach zgrabnych, damskich łydek, odzianych w jedwabne pończochy, dalej zaś objawiło się Kachnie atrakcyjne udo, mniej więcej na dwu trzecich wysokości opasane koronkową podwiązką, przy której dziarsko i frywolnie podskakiwały dwa pomponiki.
Rumor, wywołany wpadnięciem do pokoju Wolfa i Kachny spowodował, że w kierunku hałasu odwrócił się męski, kosmaty tors i spocona twarz, zaś spoczywająca na stole niewiasta uniosła się na łokciach, zwracając ku Kachnie osią kibić i biust nie gorszy, niż ten, jaki nieustannie podziwiała u kamiennej nimfy na klombie przed rodzicielskim domem, oraz pięknie zarumienioną buźkę babci, w której oczach migotały liczne iskierki. Oniemiała Kachna postała przez moment nieruchomo, po czym z całą siłą wściekłej furii cisnęła przed siebie przyniesiony koszyk z flaszkami, odwróciła się i piorunem pognała do wyjścia. Przed progiem doścignęło ją żałosne skomlenie Wolfa, zaś za progiem zaświtała jej myśl, że ofiarą jej słusznego gniewu i frustracji stało się Bogu ducha winne stworzenie Boskie.
Pomysł odwiedzenia leśniczego dojrzewał u Kachny stopniowo, w miarę, jak coraz częściej dane jej było zachwycić się jego atrakcyjną sylwetką w gustownym mundurze. Do tego dochodziły wszystkie wyszeptywane w tajemnicy rewelacje o jego wyjątkowej sprawności pod każdym względem, o czym ponoć mogły zaświadczyć okoliczne niewiasty w wieku poborowym oraz znaczna liczba rezerwistek. Łowiła więc tę wiedzę chciwie, dopóki nie postanowiła sprawdzić zasłyszanych pogłosek u samego źródła.
Ten dzień wydał się Kachnie szczególnie sprzyjającym, ponieważ wczesnym popołudniem rodzice zniknęli z horyzontu, a że uczynili to przy wykorzystaniu automobilu z szoferem, można więc było być pewnym, że nie wrócą przed północą. Również babcia wybyła z domu, a z faktu, że poszła pieszo, Kachna wysnuła wniosek, że - jak na staruszkę przystało - udała się do kościoła w miasteczku na majowe nabożeństwo, a to gwarantowało kilka godzin nieobecności. W tej sytuacji Kachna naszykowała gościniec w postaci nalewek i z bijącym sercem udała się z niezapowiedzianą wizytą. Wiedziała wprawdzie, że to nie wypada, ale miała nadzieję, że jakość prezentu zniweluje uchybienia w savoir viv-rze.
Właśnie znów przytrzymywała kapelusik, i podskoczyła, gdy usłyszała przed sobą podejrzany szelest, który w tej samej chwili zmaterializował się na ścieżce w postaci okazałego, szarego zwierza ze spiczastymi uszami i jęzorem jak czerwona chustka zwisającym z zębatej paszczęki. - Wilk! - pomyślała spanikowana, ale zaraz przypomniała sobie, że najgroźniejszymi drapieżnikami okolicznych lasów były - jak dotychczas - kuny i lisy. Poza tym bestia zamaszyście zamachała ogonem i zaczęła ją obiegać w radosnych podskokach przy wtórze poszczekiwań.
-Wolf !- zawołała, bo wszak domniemamy wilk okazał się pogodnym i ogólnie niegroźnym wilczurem leśniczego, i ucieszyła się bardzo, bo wszak uganiający samopas po lesie Wolf był żywym dowodem na to, jego pan jest w domu. Objęła więc ciaśniej koszyk z nalewkami i pobiegła za Wolfem, który kurzgalopkiem przemierzył końcowy odcinek ścieżki, podjazd przed budynkiem, ganek i wpadł w uchylone drzwi do sieni, a stamtąd w pierwsze, również uchylone, drzwi, prowadzące do któregoś z pokoi. Z impetem otworzył je na oścież, zaś Kachna, która dzielnie dotrzymywała mu kroku, osiągnęła próg, spojrzała, i stanęła jak żona Lota. Pierwsze, co zobaczyła, to były gołe, umięśnione, męskie nogi oraz podrygujące uciesznie męskie pośladki w objęciach zgrabnych, damskich łydek, odzianych w jedwabne pończochy, dalej zaś objawiło się Kachnie atrakcyjne udo, mniej więcej na dwu trzecich wysokości opasane koronkową podwiązką, przy której dziarsko i frywolnie podskakiwały dwa pomponiki.
Rumor, wywołany wpadnięciem do pokoju Wolfa i Kachny spowodował, że w kierunku hałasu odwrócił się męski, kosmaty tors i spocona twarz, zaś spoczywająca na stole niewiasta uniosła się na łokciach, zwracając ku Kachnie osią kibić i biust nie gorszy, niż ten, jaki nieustannie podziwiała u kamiennej nimfy na klombie przed rodzicielskim domem, oraz pięknie zarumienioną buźkę babci, w której oczach migotały liczne iskierki. Oniemiała Kachna postała przez moment nieruchomo, po czym z całą siłą wściekłej furii cisnęła przed siebie przyniesiony koszyk z flaszkami, odwróciła się i piorunem pognała do wyjścia. Przed progiem doścignęło ją żałosne skomlenie Wolfa, zaś za progiem zaświtała jej myśl, że ofiarą jej słusznego gniewu i frustracji stało się Bogu ducha winne stworzenie Boskie.