Zbliża się ciepło
Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz
- refluks
- Posty: 714
- Rejestracja: 28 lut 2016, 11:49
Zbliża się ciepło
Lato, tak zachwycające dla niektórych.
I pojawiają się:
- Muchy. Nie ma firanki, przez którą te nie przedostaną się do mieszkania. Nad ranem, gdy człowiek dosypia resztę nocy urokliwie okazują swe istnienie.
Cały dom mają do dyspozycji, ale nad śpiącym najbardziej lubią latać. Do wścieknięcia!
Mogą połazić wszędzie i swoje gryzaki wtopić w resztki mikroskopijne, ale nie, w odkryte części ciała się będą wgryzać.
- Pająki. Szczególnie te z paradoksalnie długimi nogami i kulkowatymi korpusami, do których z wiatrówki można strzelać, tylko zasłonę odsuń, a już w kącie siedzi.
- Komary. Pytaniem „Po co to istnieje?” Boga obrażam, ale nie pojmuję na cholerę to komu?
Patrzysz wieczorem na telewizję, wykąpany, wykremowany, wygniatasz sobie podusie na okoliczność zaśnięcia. I gasisz odbiornik. I się zaczyna. Bzzz, bzzz, bzzz. Wstajesz, kapeć w rękę, zanim zlokalizujesz dziadostwo ciśnienie wzrasta sześćset. Jest! Z całej siły. Samica była, plama na ścianie. Z samcem łatwiej, przyschnie, się zdrapie. Kładziesz się. Bzz, bzz, bzz.
Jak już wszystko wytłuczesz jest pierwsza nad ranem. Adrenalina nie pozwala zasnąć i wysoka temperatura też, ale okna nie otworzysz, bo już tylko czekają, żeby do domu wtargnąć.
- Koniki polne. Coś je tak zmutowało, że skaczą i fruwają na wysokość kilku pięter i pragną towarzystwa ludzi. Nie ma kapcia, którym można by to zatłuc.
- Glizdy gładkie i włochate. Na balkon się wdrapują i siedzą w kwiatku, dopóki się nie znudzą i ciekawość je do mieszkania zaprowadzi. Wchodzą na budzik i do ucha. I w czereśnie, śliwki, bober, a koperku aż się roi od mszyc.
- Bliżej nieokreślona drobnica latająca. Spadnie deszczu trochę w powietrzu wiszą w parkach ściany jakiś muszysków. Nie zauważysz na czas – masz je w płucach.
A milion gatunków obrzydlistwa jeszcze!
Jedyne, co ładne z robaków w lato, to te stworki kolorowe z kategorii chrząszczy czy żuczków.
Takie to hecne!
Byle do zimy. Wymrozi robactwo.
I pojawiają się:
- Muchy. Nie ma firanki, przez którą te nie przedostaną się do mieszkania. Nad ranem, gdy człowiek dosypia resztę nocy urokliwie okazują swe istnienie.
Cały dom mają do dyspozycji, ale nad śpiącym najbardziej lubią latać. Do wścieknięcia!
Mogą połazić wszędzie i swoje gryzaki wtopić w resztki mikroskopijne, ale nie, w odkryte części ciała się będą wgryzać.
- Pająki. Szczególnie te z paradoksalnie długimi nogami i kulkowatymi korpusami, do których z wiatrówki można strzelać, tylko zasłonę odsuń, a już w kącie siedzi.
- Komary. Pytaniem „Po co to istnieje?” Boga obrażam, ale nie pojmuję na cholerę to komu?
Patrzysz wieczorem na telewizję, wykąpany, wykremowany, wygniatasz sobie podusie na okoliczność zaśnięcia. I gasisz odbiornik. I się zaczyna. Bzzz, bzzz, bzzz. Wstajesz, kapeć w rękę, zanim zlokalizujesz dziadostwo ciśnienie wzrasta sześćset. Jest! Z całej siły. Samica była, plama na ścianie. Z samcem łatwiej, przyschnie, się zdrapie. Kładziesz się. Bzz, bzz, bzz.
Jak już wszystko wytłuczesz jest pierwsza nad ranem. Adrenalina nie pozwala zasnąć i wysoka temperatura też, ale okna nie otworzysz, bo już tylko czekają, żeby do domu wtargnąć.
- Koniki polne. Coś je tak zmutowało, że skaczą i fruwają na wysokość kilku pięter i pragną towarzystwa ludzi. Nie ma kapcia, którym można by to zatłuc.
- Glizdy gładkie i włochate. Na balkon się wdrapują i siedzą w kwiatku, dopóki się nie znudzą i ciekawość je do mieszkania zaprowadzi. Wchodzą na budzik i do ucha. I w czereśnie, śliwki, bober, a koperku aż się roi od mszyc.
- Bliżej nieokreślona drobnica latająca. Spadnie deszczu trochę w powietrzu wiszą w parkach ściany jakiś muszysków. Nie zauważysz na czas – masz je w płucach.
A milion gatunków obrzydlistwa jeszcze!
Jedyne, co ładne z robaków w lato, to te stworki kolorowe z kategorii chrząszczy czy żuczków.
Takie to hecne!
Byle do zimy. Wymrozi robactwo.
- Patka
- Posty: 4597
- Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
- Lokalizacja: Toruń
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Zbliża się ciepło
Dział, drogi refluksie, pomyliłeś - twój okruch jest prozatorski, nie poetycki. Przenoszę.
- refluks
- Posty: 714
- Rejestracja: 28 lut 2016, 11:49
Re: Zbliża się ciepło
Że niby ja w klimaty poetyckie zabłądziłem byłem?Patka pisze:Dział, drogi refluksie, pomyliłeś - twój okruch jest prozatorski, nie poetycki. Przenoszę.
To jest absolutnie niemożliwe.
Nie, siostro oddziałowa, nie!
Ja mówię prawdę!
Nie chcę zastrzyku, nie, nieeeeeee!!!
- Patka
- Posty: 4597
- Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
- Lokalizacja: Toruń
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Zbliża się ciepło
No, zabłądziłeś, dowód jest taki, że jak na razie zostawiłam odnośnik na starym forum, to jest właśnie Okruchach Poetyckich, żebyś nie pomyślał, że ktoś ci tekst usunął. Potem usunę (albo ktoś inny).
- refluks
- Posty: 714
- Rejestracja: 28 lut 2016, 11:49
Re: Zbliża się ciepło
No prawie siostra Diesel!
- Alicja Jonasz
- Posty: 1044
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
- Płeć:
Re: Zbliża się ciepło
Ja to lubię patrzeć na pająki:) o pająkach mi tu brakło! odchodzę rozczarowana (niezaspokojona?)...
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- refluks
- Posty: 714
- Rejestracja: 28 lut 2016, 11:49
Re: Zbliża się ciepło
Moje uwielbienie dla Alicji pokona me nieznoszenie pająków i coś o nich dla Niej napiszę.
- Alicja Jonasz
- Posty: 1044
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
- Płeć:
Re: Zbliża się ciepło
Uwielbienie? O! Jak mi ładnie piszesz:) Będzie o pająkach zaplątanych w nitki babiego lata? A może o tych z ciemnej komory mojej babuni Franciszki? I tylko dla mnie? 

Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- refluks
- Posty: 714
- Rejestracja: 28 lut 2016, 11:49
Re: Zbliża się ciepło
Tak lirycznie, to ja nie umiem.
W dzieciństwie spędzałem wakacje u dziadków na wsi.
Od wiosny do późnej jesieni wieś tętniła życiem: ryczały krowy, turkotały ciągniki, ludzie się przy robocie uwijali, fury z sianem jeździły, konie ciężko pracowały i owady też.
Ileż ja miałem roboty od rana!
Wypadałem z domu, gdy jeszcze poranek był zimny, kury wypuścić, wody świeżej im nalać, ziarna posypać, królikom narwać mleczu, pomiętosić maciupne kaczuszki, zajrzeć do obory, cielątko pogłaskać po łebku i poczuć małe różki i stojąc na odwróconym wiadrze popatrzeć na ruszające się w gniazdku jaskółcze pisklaki, potem w kota walnąć ziemniakiem, i polecieć na drogę i przed sklep, a tam arcyciekawe rzeczy!
Sprzed domów mleko w bańkach zbiera pan i ładuje na przyczepę traktora, fascynujące urządzenie!
A pan traktorzysta ma na prawym przedramieniu wielki nóż wytatuowany i dwa złote zęby, i do każdej baby się uśmiecha, coś mówi, a te chichoczą i „No co Pan!” i znowu chichoczą.
A przed sklepem baby w jednej grupie, chłopy w drugiej i ćmią papierosy. I co jakiś czas jeden pyta „Jedzie żuk?” A któryś idzie na drogę i patrzy i od razu nie odpowiada, wraca, papierosa pociąga, smakuje wdychnięte, wypuszcza, patrzy na wszystkich i dopiero mówi, że nie jedzie.
Ale w końcu przyjeżdżał. I wynosił pan kierowca skrzynki pełne ciepłego chleba, okrągłego, z rumianą skórką. Babka moja sklepową była, od razu wielkim nożem mi piętkę odkrawała, zęby ześlizgiwały się po tym zrumienionym, ale w końcu zatapiały się w smakowitym miękkim.
Ale wracając do pająków.
Napatrzyłem się na nie, a było ich dużo i różnych rodzajów.
Najwięcej było korsarzy, kulki z długimi nogami. Tkwiły na ścianach w piwnicy. Co one jadły, to nie wiem. Nie pletły pajęczyn.
A raz widziałem w komórce z drewnem jak pszczoła wpadła w sieć. Zorganizował ją mały pająk. Trzepotała się ta pszczoła a pająk myk po niej w jeden koniec sieci, po kilku sekundach myknął w drugi i znowu w następny. Po kilku minutach pszczoła była owinięta. Szkoda mi było pszczoły, mogłem ją patykiem uwolnić, ale patrzyłem zafascynowany na okrucieństwo życia.
Jednego pająka zastrzeliłem.
Był ogromny i usytuował się na nierównościach skutej pod kafelki ścianie łazienki. Oceniłem sytuację: nie było możliwości go zabić kapciem. Udałem się do pokoju i do łazienki wróciłem z wiatrówkowym pistoletem. Wymierzyłem i załatwiłem intruza jednym strzałem. Zwinął się i wpadł do wanny. Stwierdziłem zgon, wiatrówkę odniosłem na miejsce i dopiero się rozdarłem, żeby babcia przyszła i trupa wyniosła.
I dorosłem.
Nadal tłukę paskudztwa, ale nie zawsze.
Bo zdarzyło mnie się na dywanie zauważyć kulkę czarną. Schyliłem się, chcąc farfocla podnieść i wyrzucić, w palce swe chwytam a to żywe! Pająk! Podskoczył na jakiś centymetr i patrzy na mnie. Nie odpuszcza. Myślę: twardy zawodnik. W sekundzie stałem nad nim ze słoikiem i karteczką. Podebrałem bandytę i we słoiku wyniosłem na zewnątrz. Na pożegnanie jedną swą kończyną przejechał sobie pod główką obiecując mi, że to nie koniec.
I mu wierzę.
W dzieciństwie spędzałem wakacje u dziadków na wsi.
Od wiosny do późnej jesieni wieś tętniła życiem: ryczały krowy, turkotały ciągniki, ludzie się przy robocie uwijali, fury z sianem jeździły, konie ciężko pracowały i owady też.
Ileż ja miałem roboty od rana!
Wypadałem z domu, gdy jeszcze poranek był zimny, kury wypuścić, wody świeżej im nalać, ziarna posypać, królikom narwać mleczu, pomiętosić maciupne kaczuszki, zajrzeć do obory, cielątko pogłaskać po łebku i poczuć małe różki i stojąc na odwróconym wiadrze popatrzeć na ruszające się w gniazdku jaskółcze pisklaki, potem w kota walnąć ziemniakiem, i polecieć na drogę i przed sklep, a tam arcyciekawe rzeczy!
Sprzed domów mleko w bańkach zbiera pan i ładuje na przyczepę traktora, fascynujące urządzenie!
A pan traktorzysta ma na prawym przedramieniu wielki nóż wytatuowany i dwa złote zęby, i do każdej baby się uśmiecha, coś mówi, a te chichoczą i „No co Pan!” i znowu chichoczą.
A przed sklepem baby w jednej grupie, chłopy w drugiej i ćmią papierosy. I co jakiś czas jeden pyta „Jedzie żuk?” A któryś idzie na drogę i patrzy i od razu nie odpowiada, wraca, papierosa pociąga, smakuje wdychnięte, wypuszcza, patrzy na wszystkich i dopiero mówi, że nie jedzie.
Ale w końcu przyjeżdżał. I wynosił pan kierowca skrzynki pełne ciepłego chleba, okrągłego, z rumianą skórką. Babka moja sklepową była, od razu wielkim nożem mi piętkę odkrawała, zęby ześlizgiwały się po tym zrumienionym, ale w końcu zatapiały się w smakowitym miękkim.
Ale wracając do pająków.
Napatrzyłem się na nie, a było ich dużo i różnych rodzajów.
Najwięcej było korsarzy, kulki z długimi nogami. Tkwiły na ścianach w piwnicy. Co one jadły, to nie wiem. Nie pletły pajęczyn.
A raz widziałem w komórce z drewnem jak pszczoła wpadła w sieć. Zorganizował ją mały pająk. Trzepotała się ta pszczoła a pająk myk po niej w jeden koniec sieci, po kilku sekundach myknął w drugi i znowu w następny. Po kilku minutach pszczoła była owinięta. Szkoda mi było pszczoły, mogłem ją patykiem uwolnić, ale patrzyłem zafascynowany na okrucieństwo życia.
Jednego pająka zastrzeliłem.
Był ogromny i usytuował się na nierównościach skutej pod kafelki ścianie łazienki. Oceniłem sytuację: nie było możliwości go zabić kapciem. Udałem się do pokoju i do łazienki wróciłem z wiatrówkowym pistoletem. Wymierzyłem i załatwiłem intruza jednym strzałem. Zwinął się i wpadł do wanny. Stwierdziłem zgon, wiatrówkę odniosłem na miejsce i dopiero się rozdarłem, żeby babcia przyszła i trupa wyniosła.
I dorosłem.
Nadal tłukę paskudztwa, ale nie zawsze.
Bo zdarzyło mnie się na dywanie zauważyć kulkę czarną. Schyliłem się, chcąc farfocla podnieść i wyrzucić, w palce swe chwytam a to żywe! Pająk! Podskoczył na jakiś centymetr i patrzy na mnie. Nie odpuszcza. Myślę: twardy zawodnik. W sekundzie stałem nad nim ze słoikiem i karteczką. Podebrałem bandytę i we słoiku wyniosłem na zewnątrz. Na pożegnanie jedną swą kończyną przejechał sobie pod główką obiecując mi, że to nie koniec.
I mu wierzę.
- Alicja Jonasz
- Posty: 1044
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
- Płeć:
Re: Zbliża się ciepło
Aleś mi to ładnie napisał o dzieciństwie i o pająkach:) Dziękuję:) Taki bliski Refluks w tym pisaniu się stał, rozczulający, smaczny jak ta pajda świeżego chleba z chrupiącą skórką:)
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak