Bajka o pastuszku,zagubionej krowie i zaczarowanym dzwoneczk
Moderatorzy: skaranie boskie, eka
- barteczekm
- Posty: 478
- Rejestracja: 08 kwie 2016, 22:55
- Kontakt:
Bajka o pastuszku,zagubionej krowie i zaczarowanym dzwoneczk
Bajka o pastuszku, zagubionej krowie i zaczarowanym dzwoneczku
Na skraju lasu, tuż obok rwącego potoku stała kiedyś drewniana chatka. Dach miała pokryty strzechą, a okna wyściełane kolorowymi szkiełkami. Mieszkał tam wraz z rodzicami młody pastuszek. Wojtek, bo tak miał na imię chłopiec, codziennie rano brał do ręki tobołek i wyruszał do pracy. W tobołku miał chleb z miodem przygotowany przez mamę. Butelkę z kwasem chlebowym oraz wystruganą z drewna piszczałkę. Chłopczyk lubił swoją pracę. Pozwalała mu ona spędzać dzień na łonie natury w otoczeniu przepięknych kwiatów. Wysokich drzew, które w upalny dzień dawały schronienie przed palącym słońcem. Wśród kłosów zbóż, tańczących w rytm hulającego wiatru i w otoczeniu zielonych pagórków. Wojtek był skromnym, rezolutnym i pracowitym chłopcem. Chętnie pomagał rodzicom. Skrupulatnie doglądał krów na łące, a w wolnych chwilach czytał książki i grał na piszczałce.
– Wojtek! Pastuchu! Nie czytaj tych książek! Nic ci to nie da. Zawsze będziesz pasł krowy. – dogryzały mu rozkapryszone dzieci z okolicznych, pięknych domów.
– Czemu mieszkasz w drewnianej chatce biedaku? – wołali inni
Choć to okropne zachowanie bardzo zasmucało mądrego chłopca nic z tego sobie nie robił. Wiedział, że poprzez pracę może pomóc schorowanym rodzicom, którzy choć biedni, bardzo go kochali.
– Nie przejmuj się syneczku – pocieszała mama – nie pieniądze są ważne w życiu, ale miłość, dobroć i mądrość.
– Wiem mamo. – Odpowiadał Wojtek i wracał do pracy.
Pewnego razu, gdy słońce zachodziło nad zielonymi pagórkami jedna z krów oddaliła się od stada. Wojtek zmartwił się mocno. Nie mógł pozwolić na to, aby zwierzątko zostało same na pastwisku. Noce były chłodne i dżdżyste. Wiatr mocniej dął i opuszczona krowa mogłaby się przestraszyć ciemności.
– Co tu robić? – pomyślał pastuszek. – Wiem. Zaprowadzę resztę bydła do obory i pójdę poszukać zguby.
Jak postanowił tak zrobił. Odprowadził zwierzęta na spoczynek. Powiedział rodzicom, że idzie poszukać zaginionej krówki. Wziął dodatkową porcję jedzenia i wyruszył na pastwisko.
– Synku uważaj na siebie!- krzyczała za nim zmartwiona mama
– Nie martw się mateczko. Znajdę zgubę i szybko wrócę.
Szedł dziarsko znaną od dawna drogą. Minął rwący potok rozkoszując się jego widokiem. Podglądał ryby płynące wraz z prądem wody. Uśmiechem pozdrawiał skrzeczące żabki. Wspominał, jak wspólnie z tatą chłodzili zmęczone stopy w zimnym źródle. Sam nigdy nie wchodził do potoku. Wiedział, że woda choć piękna i czysta, może być zdradliwa.
– pamiętaj synu. Kąpać się można tylko za zgodą rodziców – przypomniał sobie słowa ojca.
Jeszcze przez chwilę podziwiał rwącą taflę rzeki i ruszył w dalszą drogę.
Za potokiem rósł zaczarowany las. Stuletnie dęby, które raz po raz zrzucały soczyste żołędzie kierowały ochoczo swoje konary ku kolczastym owocom kasztanowca. Jodły wyglądały tak, jakby chciały zatańczyć z Wojtusiem, zaś sosny grały wraz wiatrem skoczne melodie. Pastuszek rozmarzył się.
– Ach jak one ślicznie wyglądają. – myślał – Stoją tak tu od wieków. Spoglądają na świat ze spokojem. Z miłością obdarzając ludzi życiodajnym tlenem.
Chłopczyk często widział jak niegrzeczne dzieci wbiegają do lasu i ze złością łamią młode drzewka. Roślinki płakały słoną rosą i przestawały śpiewać wesołe piosenki.
– Pastuchu! Chodźże z nami. – krzyczały krnąbrne, niedobre dzieciaki. Powycinamy parę drzew i krzaków.
– Och wy niemądrzy! – strofował ich chłopiec.
– Nie wiecie, że drzewa należy szanować i chronić? Gdy nie będzie lasów, ludzie też poumierają. – dodawał i odchodził od wandali.
Zasmucił się na to wspomnienie i postanowił ruszyć dalej. Wiedział, że biedna, zagubiona krówka czeka na jego pomoc.
Szybko minął zagajnik, w którym rosły soczyste jagody. Przebiegł obok łąki usłanej czerwonymi makami. Przeskoczył przez czerwony kamień leżący od lat na polnej dróżce i dotarł wreszcie do pastwiska całego porośniętego soczystą trawą.
– hop!!! Hop!!! – zawołał – gdzie jesteś krówko?!. To ja Wojtuś pastuszek. Przyszedłem aby zabrać cię do domu.!
Chłopczyk wsłuchiwał się w dźwięki biegające po polu.
– Hop!!! Hop!!! Gdzie jesteś eś eś !!! Pastuszek ek ek !!! domu mu mu !!! – odpowiadało echo
Wyjął swoją piszczałkę i zaczął grać
– może zwierzątko rozpozna znaną melodię i odnajdzie drogę?. – pomyślał
Grał, grał i tylko słowiki dośpiewywały do melodii smutne trele. Kiedy wołał zgubioną krasulę odpowiadało mu tylko echo.
– słońce już tak nisko. – martwił się. Niebawem księżyc pokaże swoją srebrzystą tarczę, a ja nie mogę jej znaleźć.
Nagle. Do jego uszu dobiegł znajomy głos
– Muuuu! Muuuu! – zamuczała krowa
– Czy mnie słuch nie myli? – pomyślał pastuszek
– To chyba ona. – krzyknął uradowany – znalazłem moją krasulę!!!
Wojtek poszedł w stronę jeziorka leżącego tuż obok łąki. Stamtąd dobiegało wołanie krasuli. Podszedł do przestraszonego zwierzątka i powiedział:
– Och ty moja niezdaro. Czemu opuściłaś stado? Ale już dobrze. Ech. Zaraz pójdziemy do domu.
Kiedy pastuszek głaskał krówkę usłyszał dziwny głos:
– dobry chłopczyku. Podejdź tu do mnie.
– Kim jesteś? – zapytał
– Nie trwóż się. Jestem wiecznym łabędziem. Strażnikiem zaczarowanego dzwoneczka – odpowiedział głos.
Zza skały stojącej przy grobli wychylił głowę piękny, biały ptak. Dziób miał czerwony niczym dojrzała malina. Na długiej szyi łabędzia wisiał złoty dzwoneczek.
– Dzyń! Dzyń! – prześliczny dźwięk rozproszył głuchą ciszę.
– Co to? Co to? – zapytał zadziwiony Wojtek.
– To jest dzwoneczek, który spełnia życzenia. – zaczął objaśniać łabędź.
Każdego wieczoru możesz użyć jego mocy tylko dwa razy. – mówił dalej ptak.
– cudownie! – podskoczył chłopczyk. Pomogę moim rodzicom. Sprawię, aby wyzdrowieli i nigdy nie cierpieli już biedy.
– Nie tak szybko chłopcze. – wtrącił biały strażnik dzwoneczka. Musisz wykorzystać tą moc tylko na własne zachcianki.
– Jak to? Dlaczego? Ja tak bardzo chciałbym pomagać innym. –dopytywał zasmucony Wojtek
Łabędź nie zamierzał już odpowiadać na te pytania. Zniknął tak samo szybko jak pojawił zostawiając po sobie dźwięczący dzwoneczek. Chłopczyk podniósł go z ziemi i przewiesił na ramieniu.
– chodź moja krówko. Wracamy do domku.
Szli powoli, a pastuszek nie mógł cały czas uwierzyć w to, co go spotkało. Co prawda nadal na jego ramieniu wisiał dzwoneczek, ale nie bardzo wierzył w jego moc. Wojtuś znów przeskoczył kamień leżący na drodze. Krowa ominęła go niezgrabnie dokładnie tak samo jak, każdego dnia. Przeszli obok łąki z makami szykującymi się do wieczornego spoczynku. Jagody z zagajnika spoglądały z utęsknieniem na niebo, wyglądając światła wschodzącego księżyca. Po krótkiej chwili wędrowcy dotarli na ścieżkę biegnąco przy zaczarowanym lesie.
– Pomocy !!! Ratunku !!!! Czy ktoś mi pomoże? – zza drzew dolatywał zasmucony głos
– Kto to woła? Gdzie jesteś? – krzyknął Wojtuś
– Mam na imię Krystynka. – odpowiedział głos. Jestem jaskółką. Mama wysłała mnie do lasu po gałązki. Złamałam skrzydełko i nie mogę wrócić do domu.
Pastuszek kazał poczekać krówce na drodze, a sam pobiegł w stronę dobiegającego kwilenia. Na mchu, tuż obok cisowego drzewka leżała mała, zziębnięta jaskółeczka i mocno płakała. Próbowała wstać z ziemi i odlecieć, ale złamane skrzydełko na to nie pozwalało.
– Gdzie mieszkasz ptaszku? – zapytał. Zaniosę cię so gniazda rodziców.
– Nie wiem. Zgubiłam drogę. Pomóż mi – zapłakała jaskółeczka
Wojtek spojrzał na swój dzwoneczek.
– Trudno. – pomyślał. – Wykorzystam pierwszy raz jego moc. Co prawda nie jest to spełnianie mojej zachcianki, ale innym trzeba pomagać. Zostanie mi jeszcze jedno życzenie i dzięki niemu będę mógł zrobić coś dla siebie.
Wziął do ręki instrument i zadzwonił dwa razy. Niebo przybrało kolor tęczy. Drzewa zaczęły śpiewać. Wszystkie ptaszki tańczyły nad lasem, a wiatr rozpylił dokoła słodki zapach róż. Dzwoneczek, dzwonił i dzwonił. Wojtuś zamknął oczy, a gdy je otworzył, jaskółka już szybowała w przestworzach.
– dziękuję Pastuszku!. Jesteś bardzo dobrym dzieckiem!. – zakwiliła z chmur jaskółeczka
– Nie ma za co!. – odpowiedział chłopczyk – leć do swoich rodziców i uściskaj ich mocno!
Wojtuś wrócił do swojej krówki i ruszyli w dalszą drogę. Spojrzał jeszcze raz na zaczarowany las. Zagrał skocznie na piszczałce i z uśmiechem, prowadząc dziarsko krasulę, powędrował w stronę rodzinnego domu.
Po paru minutach byli już nad potokiem.
– Oj jak mnie boli brzuch! – usłyszał jęki pastuszek – Oj jaki jestem głodny!
– Jest tu kto? Kto woła? – zapytał chłopczyk
– To ja! ślimak Ireneusz. – odpowiedział głos. Nie jadłem już od dwóch dni.
Wojtuś spojrzał na brzeg potoku. Na kamyku siedział ślimaczek. Z domku, który nosił na grzbiecie raz po raz wystawiał zmartwione, ślimacze różki.
– Dlaczego nic nie jadłeś? – dopytywał chłopak. – Powiedz mi proszę.
– Widzisz pastuszku? Zapomniałem co jedzą ślimaki.
– Jak to Ireneuszu zapomniałeś?
– Mam bardzo słabą pamięć. – odpowiedział ślimak. Jak ktoś mi podpowie co to jest, to po paru chwilach znów nic nie pamiętam. Pomożesz mi?
Chłopczyk ponownie spojrzał na wiszący przy ramieniu dzwoneczek.
– A niech tam. – pomyślał – Całe życie pasłem krowy. Rodzice chorują, ale bardzo mnie kochają. Dziś rano nie miałem zaczarowanego dzwoneczka. Teraz mam i mogę pomóc potrzebującym. Inni są w większej potrzebie niż ja.
– Dobrze ślimaku Ireneuszu. – dodał – Chętnie ci pomogę. Sprawię, że dostaniesz jedzenie i zawsze będziesz pamiętał co jedzą ślimaki.
Pastuszek wziął do reki zaczarowany dzwoneczek i mocno nim potrząsnął. Strumień zawrócił swój bieg. Woda zabulgotała, a ryby zaczęły tańczyć ze sobą. Wojtuś znów zamknął oczy, a gdy je otworzył Ireneusz zajadał soczyste liście.
– Wojtusiu. Wspaniałym i uczynnym jesteś chłopcem. Uczyniłeś mi wielką radość.
– Cała przyjemność po mojej stronie – odpowiedział chłopczyk. Życzę ci, aby twoje ślimacze życie było zawsze udane.
Pastuszek wrócił do swojej krówki. Spojrzał na ramię, a zaczarowanego dzwoneczka już nie było.
– Mu!Mu! – zamuczała smutno krasula
– Nie ma co płakać kochana. Nie żal mi tego co zrobiłem. Przynajmniej uszczęśliwiłem jaskółkę i ślimaka. Dzięki temu sam czuję się szczęśliwy.
Na niebie już świecił księżyc, kiedy pastuszek i krowa dotarli do drewnianego domku.
– dlaczego nie było cię tak długo syneczku? – Zapytała Wojtusia zdenerwowana mama.
– Miałem pewną przygodę droga matulu, ale opowiem ci o niej jutro. – odparł chłopiec. Teraz jestem bardzo zmęczony. Chciałbym iść spać, bo wczesnym świtem muszę iść do pracy.
– Dobrze synku. Połóż się do łóżeczka.
Wojtuś umył zęby. Wykąpał się. Ubrał czystą piżamkę i wskoczył pod pachnącą pierzynkę. Przed snem myślał o łabędziu, zaczarowanym dzwoneczku, jaskółce Krystynce i ślimaku Ireneuszu. Zmrużył zmęczone oczęta, aż tu nagle usłyszał znajomy głos łabędzia.
– Chłopcze spójrz na mnie
– To ty? Co tu robisz? – zapytał zdziwiony pastuszek
– Przyszedłem wynagrodzić twoje dobre serce. – opowiedział ptak. Od tysięcy lat obdarowuję dzieci zaczarowanym dzwoneczkiem. Zawsze powtarzam, że mogą wykorzystać jego moc tylko dla siebie. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się tak, aby ktoś uczynił tak jak ty. Od dziś będziesz miał zaczarowany dzwoneczek już na zawsze. Weź go i idź czynić dobro.
Łabędź zniknął, a przy łóżku Wojtusia leżał dzwoneczek. Ten sam, który dostał nad stawem.
Serce chłopca poczuło niewyobrażalną radość i od tej pory promieniało kojącą dobrocią.
I tak do dziś dnia, można na polnych drogach spotkać Wojtusia, chodzącego ze swoją krową i zaczarowanym dzwoneczkiem. Chłopczyk z radością pomaga potrzebującym i daję przykład innym dzieciom, że warto być dobrym człowiekiem.
Na skraju lasu, tuż obok rwącego potoku stała kiedyś drewniana chatka. Dach miała pokryty strzechą, a okna wyściełane kolorowymi szkiełkami. Mieszkał tam wraz z rodzicami młody pastuszek. Wojtek, bo tak miał na imię chłopiec, codziennie rano brał do ręki tobołek i wyruszał do pracy. W tobołku miał chleb z miodem przygotowany przez mamę. Butelkę z kwasem chlebowym oraz wystruganą z drewna piszczałkę. Chłopczyk lubił swoją pracę. Pozwalała mu ona spędzać dzień na łonie natury w otoczeniu przepięknych kwiatów. Wysokich drzew, które w upalny dzień dawały schronienie przed palącym słońcem. Wśród kłosów zbóż, tańczących w rytm hulającego wiatru i w otoczeniu zielonych pagórków. Wojtek był skromnym, rezolutnym i pracowitym chłopcem. Chętnie pomagał rodzicom. Skrupulatnie doglądał krów na łące, a w wolnych chwilach czytał książki i grał na piszczałce.
– Wojtek! Pastuchu! Nie czytaj tych książek! Nic ci to nie da. Zawsze będziesz pasł krowy. – dogryzały mu rozkapryszone dzieci z okolicznych, pięknych domów.
– Czemu mieszkasz w drewnianej chatce biedaku? – wołali inni
Choć to okropne zachowanie bardzo zasmucało mądrego chłopca nic z tego sobie nie robił. Wiedział, że poprzez pracę może pomóc schorowanym rodzicom, którzy choć biedni, bardzo go kochali.
– Nie przejmuj się syneczku – pocieszała mama – nie pieniądze są ważne w życiu, ale miłość, dobroć i mądrość.
– Wiem mamo. – Odpowiadał Wojtek i wracał do pracy.
Pewnego razu, gdy słońce zachodziło nad zielonymi pagórkami jedna z krów oddaliła się od stada. Wojtek zmartwił się mocno. Nie mógł pozwolić na to, aby zwierzątko zostało same na pastwisku. Noce były chłodne i dżdżyste. Wiatr mocniej dął i opuszczona krowa mogłaby się przestraszyć ciemności.
– Co tu robić? – pomyślał pastuszek. – Wiem. Zaprowadzę resztę bydła do obory i pójdę poszukać zguby.
Jak postanowił tak zrobił. Odprowadził zwierzęta na spoczynek. Powiedział rodzicom, że idzie poszukać zaginionej krówki. Wziął dodatkową porcję jedzenia i wyruszył na pastwisko.
– Synku uważaj na siebie!- krzyczała za nim zmartwiona mama
– Nie martw się mateczko. Znajdę zgubę i szybko wrócę.
Szedł dziarsko znaną od dawna drogą. Minął rwący potok rozkoszując się jego widokiem. Podglądał ryby płynące wraz z prądem wody. Uśmiechem pozdrawiał skrzeczące żabki. Wspominał, jak wspólnie z tatą chłodzili zmęczone stopy w zimnym źródle. Sam nigdy nie wchodził do potoku. Wiedział, że woda choć piękna i czysta, może być zdradliwa.
– pamiętaj synu. Kąpać się można tylko za zgodą rodziców – przypomniał sobie słowa ojca.
Jeszcze przez chwilę podziwiał rwącą taflę rzeki i ruszył w dalszą drogę.
Za potokiem rósł zaczarowany las. Stuletnie dęby, które raz po raz zrzucały soczyste żołędzie kierowały ochoczo swoje konary ku kolczastym owocom kasztanowca. Jodły wyglądały tak, jakby chciały zatańczyć z Wojtusiem, zaś sosny grały wraz wiatrem skoczne melodie. Pastuszek rozmarzył się.
– Ach jak one ślicznie wyglądają. – myślał – Stoją tak tu od wieków. Spoglądają na świat ze spokojem. Z miłością obdarzając ludzi życiodajnym tlenem.
Chłopczyk często widział jak niegrzeczne dzieci wbiegają do lasu i ze złością łamią młode drzewka. Roślinki płakały słoną rosą i przestawały śpiewać wesołe piosenki.
– Pastuchu! Chodźże z nami. – krzyczały krnąbrne, niedobre dzieciaki. Powycinamy parę drzew i krzaków.
– Och wy niemądrzy! – strofował ich chłopiec.
– Nie wiecie, że drzewa należy szanować i chronić? Gdy nie będzie lasów, ludzie też poumierają. – dodawał i odchodził od wandali.
Zasmucił się na to wspomnienie i postanowił ruszyć dalej. Wiedział, że biedna, zagubiona krówka czeka na jego pomoc.
Szybko minął zagajnik, w którym rosły soczyste jagody. Przebiegł obok łąki usłanej czerwonymi makami. Przeskoczył przez czerwony kamień leżący od lat na polnej dróżce i dotarł wreszcie do pastwiska całego porośniętego soczystą trawą.
– hop!!! Hop!!! – zawołał – gdzie jesteś krówko?!. To ja Wojtuś pastuszek. Przyszedłem aby zabrać cię do domu.!
Chłopczyk wsłuchiwał się w dźwięki biegające po polu.
– Hop!!! Hop!!! Gdzie jesteś eś eś !!! Pastuszek ek ek !!! domu mu mu !!! – odpowiadało echo
Wyjął swoją piszczałkę i zaczął grać
– może zwierzątko rozpozna znaną melodię i odnajdzie drogę?. – pomyślał
Grał, grał i tylko słowiki dośpiewywały do melodii smutne trele. Kiedy wołał zgubioną krasulę odpowiadało mu tylko echo.
– słońce już tak nisko. – martwił się. Niebawem księżyc pokaże swoją srebrzystą tarczę, a ja nie mogę jej znaleźć.
Nagle. Do jego uszu dobiegł znajomy głos
– Muuuu! Muuuu! – zamuczała krowa
– Czy mnie słuch nie myli? – pomyślał pastuszek
– To chyba ona. – krzyknął uradowany – znalazłem moją krasulę!!!
Wojtek poszedł w stronę jeziorka leżącego tuż obok łąki. Stamtąd dobiegało wołanie krasuli. Podszedł do przestraszonego zwierzątka i powiedział:
– Och ty moja niezdaro. Czemu opuściłaś stado? Ale już dobrze. Ech. Zaraz pójdziemy do domu.
Kiedy pastuszek głaskał krówkę usłyszał dziwny głos:
– dobry chłopczyku. Podejdź tu do mnie.
– Kim jesteś? – zapytał
– Nie trwóż się. Jestem wiecznym łabędziem. Strażnikiem zaczarowanego dzwoneczka – odpowiedział głos.
Zza skały stojącej przy grobli wychylił głowę piękny, biały ptak. Dziób miał czerwony niczym dojrzała malina. Na długiej szyi łabędzia wisiał złoty dzwoneczek.
– Dzyń! Dzyń! – prześliczny dźwięk rozproszył głuchą ciszę.
– Co to? Co to? – zapytał zadziwiony Wojtek.
– To jest dzwoneczek, który spełnia życzenia. – zaczął objaśniać łabędź.
Każdego wieczoru możesz użyć jego mocy tylko dwa razy. – mówił dalej ptak.
– cudownie! – podskoczył chłopczyk. Pomogę moim rodzicom. Sprawię, aby wyzdrowieli i nigdy nie cierpieli już biedy.
– Nie tak szybko chłopcze. – wtrącił biały strażnik dzwoneczka. Musisz wykorzystać tą moc tylko na własne zachcianki.
– Jak to? Dlaczego? Ja tak bardzo chciałbym pomagać innym. –dopytywał zasmucony Wojtek
Łabędź nie zamierzał już odpowiadać na te pytania. Zniknął tak samo szybko jak pojawił zostawiając po sobie dźwięczący dzwoneczek. Chłopczyk podniósł go z ziemi i przewiesił na ramieniu.
– chodź moja krówko. Wracamy do domku.
Szli powoli, a pastuszek nie mógł cały czas uwierzyć w to, co go spotkało. Co prawda nadal na jego ramieniu wisiał dzwoneczek, ale nie bardzo wierzył w jego moc. Wojtuś znów przeskoczył kamień leżący na drodze. Krowa ominęła go niezgrabnie dokładnie tak samo jak, każdego dnia. Przeszli obok łąki z makami szykującymi się do wieczornego spoczynku. Jagody z zagajnika spoglądały z utęsknieniem na niebo, wyglądając światła wschodzącego księżyca. Po krótkiej chwili wędrowcy dotarli na ścieżkę biegnąco przy zaczarowanym lesie.
– Pomocy !!! Ratunku !!!! Czy ktoś mi pomoże? – zza drzew dolatywał zasmucony głos
– Kto to woła? Gdzie jesteś? – krzyknął Wojtuś
– Mam na imię Krystynka. – odpowiedział głos. Jestem jaskółką. Mama wysłała mnie do lasu po gałązki. Złamałam skrzydełko i nie mogę wrócić do domu.
Pastuszek kazał poczekać krówce na drodze, a sam pobiegł w stronę dobiegającego kwilenia. Na mchu, tuż obok cisowego drzewka leżała mała, zziębnięta jaskółeczka i mocno płakała. Próbowała wstać z ziemi i odlecieć, ale złamane skrzydełko na to nie pozwalało.
– Gdzie mieszkasz ptaszku? – zapytał. Zaniosę cię so gniazda rodziców.
– Nie wiem. Zgubiłam drogę. Pomóż mi – zapłakała jaskółeczka
Wojtek spojrzał na swój dzwoneczek.
– Trudno. – pomyślał. – Wykorzystam pierwszy raz jego moc. Co prawda nie jest to spełnianie mojej zachcianki, ale innym trzeba pomagać. Zostanie mi jeszcze jedno życzenie i dzięki niemu będę mógł zrobić coś dla siebie.
Wziął do ręki instrument i zadzwonił dwa razy. Niebo przybrało kolor tęczy. Drzewa zaczęły śpiewać. Wszystkie ptaszki tańczyły nad lasem, a wiatr rozpylił dokoła słodki zapach róż. Dzwoneczek, dzwonił i dzwonił. Wojtuś zamknął oczy, a gdy je otworzył, jaskółka już szybowała w przestworzach.
– dziękuję Pastuszku!. Jesteś bardzo dobrym dzieckiem!. – zakwiliła z chmur jaskółeczka
– Nie ma za co!. – odpowiedział chłopczyk – leć do swoich rodziców i uściskaj ich mocno!
Wojtuś wrócił do swojej krówki i ruszyli w dalszą drogę. Spojrzał jeszcze raz na zaczarowany las. Zagrał skocznie na piszczałce i z uśmiechem, prowadząc dziarsko krasulę, powędrował w stronę rodzinnego domu.
Po paru minutach byli już nad potokiem.
– Oj jak mnie boli brzuch! – usłyszał jęki pastuszek – Oj jaki jestem głodny!
– Jest tu kto? Kto woła? – zapytał chłopczyk
– To ja! ślimak Ireneusz. – odpowiedział głos. Nie jadłem już od dwóch dni.
Wojtuś spojrzał na brzeg potoku. Na kamyku siedział ślimaczek. Z domku, który nosił na grzbiecie raz po raz wystawiał zmartwione, ślimacze różki.
– Dlaczego nic nie jadłeś? – dopytywał chłopak. – Powiedz mi proszę.
– Widzisz pastuszku? Zapomniałem co jedzą ślimaki.
– Jak to Ireneuszu zapomniałeś?
– Mam bardzo słabą pamięć. – odpowiedział ślimak. Jak ktoś mi podpowie co to jest, to po paru chwilach znów nic nie pamiętam. Pomożesz mi?
Chłopczyk ponownie spojrzał na wiszący przy ramieniu dzwoneczek.
– A niech tam. – pomyślał – Całe życie pasłem krowy. Rodzice chorują, ale bardzo mnie kochają. Dziś rano nie miałem zaczarowanego dzwoneczka. Teraz mam i mogę pomóc potrzebującym. Inni są w większej potrzebie niż ja.
– Dobrze ślimaku Ireneuszu. – dodał – Chętnie ci pomogę. Sprawię, że dostaniesz jedzenie i zawsze będziesz pamiętał co jedzą ślimaki.
Pastuszek wziął do reki zaczarowany dzwoneczek i mocno nim potrząsnął. Strumień zawrócił swój bieg. Woda zabulgotała, a ryby zaczęły tańczyć ze sobą. Wojtuś znów zamknął oczy, a gdy je otworzył Ireneusz zajadał soczyste liście.
– Wojtusiu. Wspaniałym i uczynnym jesteś chłopcem. Uczyniłeś mi wielką radość.
– Cała przyjemność po mojej stronie – odpowiedział chłopczyk. Życzę ci, aby twoje ślimacze życie było zawsze udane.
Pastuszek wrócił do swojej krówki. Spojrzał na ramię, a zaczarowanego dzwoneczka już nie było.
– Mu!Mu! – zamuczała smutno krasula
– Nie ma co płakać kochana. Nie żal mi tego co zrobiłem. Przynajmniej uszczęśliwiłem jaskółkę i ślimaka. Dzięki temu sam czuję się szczęśliwy.
Na niebie już świecił księżyc, kiedy pastuszek i krowa dotarli do drewnianego domku.
– dlaczego nie było cię tak długo syneczku? – Zapytała Wojtusia zdenerwowana mama.
– Miałem pewną przygodę droga matulu, ale opowiem ci o niej jutro. – odparł chłopiec. Teraz jestem bardzo zmęczony. Chciałbym iść spać, bo wczesnym świtem muszę iść do pracy.
– Dobrze synku. Połóż się do łóżeczka.
Wojtuś umył zęby. Wykąpał się. Ubrał czystą piżamkę i wskoczył pod pachnącą pierzynkę. Przed snem myślał o łabędziu, zaczarowanym dzwoneczku, jaskółce Krystynce i ślimaku Ireneuszu. Zmrużył zmęczone oczęta, aż tu nagle usłyszał znajomy głos łabędzia.
– Chłopcze spójrz na mnie
– To ty? Co tu robisz? – zapytał zdziwiony pastuszek
– Przyszedłem wynagrodzić twoje dobre serce. – opowiedział ptak. Od tysięcy lat obdarowuję dzieci zaczarowanym dzwoneczkiem. Zawsze powtarzam, że mogą wykorzystać jego moc tylko dla siebie. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się tak, aby ktoś uczynił tak jak ty. Od dziś będziesz miał zaczarowany dzwoneczek już na zawsze. Weź go i idź czynić dobro.
Łabędź zniknął, a przy łóżku Wojtusia leżał dzwoneczek. Ten sam, który dostał nad stawem.
Serce chłopca poczuło niewyobrażalną radość i od tej pory promieniało kojącą dobrocią.
I tak do dziś dnia, można na polnych drogach spotkać Wojtusia, chodzącego ze swoją krową i zaczarowanym dzwoneczkiem. Chłopczyk z radością pomaga potrzebującym i daję przykład innym dzieciom, że warto być dobrym człowiekiem.
" a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę"
Z. Herbert
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę"
Z. Herbert
- pallas
- Posty: 1554
- Rejestracja: 22 lip 2015, 19:33
Re: Bajka o pastuszku,zagubionej krowie i zaczarowanym dzwon
Dodaj na końcu tytułu u, bo Ci zjadło literkę.
Co tu robić? – pomyślał Wojtek. Wiem!
Zaprowadzę resztę bydła do obory i pójdę poszukać zguby.
Tak bym ja to zapisał.
To tyle drogi Bartku. Choć ja się nie za bardzo się znam i nie lubię innych poprawiać, ale narobiłeś błędów, może po wklejeniu tekstu nie sprawdziłeś. Tego nie wiem, a treść piękna widzę, że inspirowałeś się "Kwiatem paproci".
Oby takich Wojtusiów było więcej.
Piotr
Nie jestem pewny, ale po myślniku powinno być pisane dużą literą.barteczekm pisze:– Wojtek! Pastuchu! Nie czytaj tych książek! Nic ci to nie da. Zawsze będziesz pasł krowy. – dogryzały mu rozkapryszone dzieci z okolicznych, pięknych domów.
Tu to samo i kropka na końcu.barteczekm pisze:– Czemu mieszkasz w drewnianej chatce biedaku? – wołali inni
Mam tu problem więc coś zaproponuję:barteczekm pisze:– Co tu robić? – pomyślał pastuszek. – Wiem. Zaprowadzę resztę bydła do obory i pójdę poszukać zguby.
Co tu robić? – pomyślał Wojtek. Wiem!
Zaprowadzę resztę bydła do obory i pójdę poszukać zguby.
Tak bym ja to zapisał.
To powinno być wielką literą i pozbądź się kropek, bo albo kropka, albo wykrzyknik lub pytajnik, a wykrzyknik z pytajnikiem wiem, że mogą być.barteczekm pisze:– hop!!! Hop!!! – zawołał – gdzie jesteś krówko?!. To ja Wojtuś pastuszek. Przyszedłem aby zabrać cię do domu.!
Zapomniałeś kropki na końcu. I wydaje mi się, że krzyczała powinna być dużą literą, bo nie masz potem imienia bohaterki, ale to się na pewno ktoś mądrzejszy ode mnie wypowie.barteczekm pisze:– Synku uważaj na siebie!- krzyczała za nim zmartwiona mama
Tu duża literą "Pamiętaj" i myśle, że po rodziców kropka, a po myślniku dużą literą.barteczekm pisze:– pamiętaj synu. Kąpać się można tylko za zgodą rodziców – przypomniał sobie słowa ojca.
Wiem, że bajka dla dzieci, ale z reszty tekstu idzie wywnioskować, że to jest zaczarowany las. Dzieci na pewno też.barteczekm pisze:Za potokiem rósł zaczarowany las.
Myślał dużą literą i kropka.barteczekm pisze:– Ach jak one ślicznie wyglądają. – myślał – Stoją tak tu od wieków. Spoglądają na świat ze spokojem. Z miłością obdarzając ludzi życiodajnym tlenem.
Krzyczały dużą literą, a po dzieciakami myślnik. Sforsował też dużą. Bez kropki po "poumierają" sam myślnik wystarczy.barteczekm pisze:– Pastuchu! Chodźże z nami. – krzyczały krnąbrne, niedobre dzieciaki. Powycinamy parę drzew i krzaków.
– Och wy niemądrzy! – strofował ich chłopiec.
– Nie wiecie, że drzewa należy szanować i chronić? Gdy nie będzie lasów, ludzie też poumierają. – dodawał i odchodził od wandali.
Popraw to już nie będę mówił co, bo chyba widać.barteczekm pisze: Hop!!! Hop!!! Gdzie jesteś eś eś !!! Pastuszek ek ek !!! domu mu mu !!! – odpowiadało echo
Wyjął swoją piszczałkę i zaczął grać
– może zwierzątko rozpozna znaną melodię i odnajdzie drogę?. – pomyślał
Tu też popraw, chyba nie muszę mówić co?barteczekm pisze: słońce już tak nisko. – martwił się. Niebawem księżyc pokaże swoją srebrzystą tarczę, a ja nie mogę jej znaleźć.
Nagle. Do jego uszu dobiegł znajomy głos
– Muuuu! Muuuu! – zamuczała krowa
– Czy mnie słuch nie myli? – pomyślał pastuszek
– To chyba ona. – krzyknął uradowany – znalazłem moją krasulę!!!
Podkreślone słowa są zbędne. wystarczy kropka. Tu również masz Bartku dużo błędów interpunkcyjnych.barteczekm pisze:Wojtek poszedł w stronę jeziorka leżącego tuż obok łąki. Stamtąd dobiegało wołanie krasuli. Podszedł do przestraszonego zwierzątka i powiedział:
– Och ty moja niezdaro. Czemu opuściłaś stado? Ale już dobrze. Ech. Zaraz pójdziemy do domu.
Kiedy pastuszek głaskał krówkę usłyszał dziwny głos:
– dobry chłopczyku. Podejdź tu do mnie.
– Kim jesteś? – zapytał
Popraw, proszę!barteczekm pisze: To jest dzwoneczek, który spełnia życzenia. – zaczął objaśniać łabędź.
Każdego wieczoru możesz użyć jego mocy tylko dwa razy. – mówił dalej ptak.
– cudownie! – podskoczył chłopczyk. Pomogę moim rodzicom. Sprawię, aby wyzdrowieli i nigdy nie cierpieli już biedy.
– Nie tak szybko chłopcze. – wtrącił biały strażnik dzwoneczka. Musisz wykorzystać tą moc tylko na własne zachcianki.
– Jak to? Dlaczego? Ja tak bardzo chciałbym pomagać innym. –dopytywał zasmucony Wojtek
Łabędź nie zamierzał już odpowiadać na te pytania. Zniknął tak samo szybko jak pojawił zostawiając po sobie dźwięczący dzwoneczek. Chłopczyk podniósł go z ziemi i przewiesił na ramieniu.
– chodź moja krówko. Wracamy do domku.
Kropka po Wojtuś. Po Krystynka usuń kropkę. Przed jestem myślnik i bez kropki.barteczekm pisze: Kto to woła? Gdzie jesteś? – krzyknął Wojtuś
– Mam na imię Krystynka. – odpowiedział głos. Jestem jaskółką. Mama wysłała mnie do lasu po gałązki. Złamałam skrzydełko i nie mogę wrócić do domu
Przed Zaniosę myślnik. Zamiast so, do. Po jaskółka kropka.barteczekm pisze: Gdzie mieszkasz ptaszku? – zapytał. Zaniosę cię so gniazda rodziców.
– Nie wiem. Zgubiłam drogę. Pomóż mi – zapłakała jaskółeczka
Pomyślał dużą literą.barteczekm pisze:– Trudno. – pomyślał. – Wykorzystam pierwszy raz jego moc. Co prawda nie jest to spełnianie mojej zachcianki, ale innym trzeba pomagać. Zostanie mi jeszcze jedno życzenie i dzięki niemu będę mógł zrobić coś dla siebie.
Pozbądź się niepotrzebnych kropek. Dziękuję dużą literą. Po jaskółeczka kropka. Po chłopczyk kropka, a leć dużą literą.barteczekm pisze: - dziękuję Pastuszku!. Jesteś bardzo dobrym dzieckiem!. – zakwiliła z chmur jaskółeczka
– Nie ma za co!. – odpowiedział chłopczyk – leć do swoich rodziców i uściskaj ich mocno!
Myślę, że widzisz błędy.barteczekm pisze:– Oj jak mnie boli brzuch! – usłyszał jęki pastuszek – Oj jaki jestem głodny!
– Jest tu kto? Kto woła? – zapytał chłopczyk
– To ja! ślimak Ireneusz. – odpowiedział głos. Nie jadłem już od dwóch dni.
Przecinek przed co. I wydaje mi się, że przed i po Ireneuszu powinny być przecinki, bo to wtrącenie.barteczekm pisze:– Widzisz pastuszku? Zapomniałem co jedzą ślimaki.
– Jak to Ireneuszu zapomniałeś?
– Mam bardzo słabą pamięć. – odpowiedział ślimak. Jak ktoś mi podpowie co to jest, to po paru chwilach znów nic nie pamiętam. Pomożesz mi?
Bez kropki po tam po pomyślał dopisz Wojtuś daj kropkę, a myślnik zostaw. Dałbym cudzysłów między "Całe... ja." Bez kropki po Ireneuszu i małą literą chętnie.barteczekm pisze: A niech tam. – pomyślał – Całe życie pasłem krowy. Rodzice chorują, ale bardzo mnie kochają. Dziś rano nie miałem zaczarowanego dzwoneczka. Teraz mam i mogę pomóc potrzebującym. Inni są w większej potrzebie niż ja.
– Dobrze ślimaku Ireneuszu. – dodał – Chętnie ci pomogę. Sprawię, że dostaniesz jedzenie i zawsze będziesz pamiętał co jedzą ślimaki.
Myślnik przed życzę.barteczekm pisze:– Cała przyjemność po mojej stronie – odpowiedział chłopczyk. Życzę ci,
aby twoje ślimacze życie było zawsze udane.
Po krasula kropka.barteczekm pisze: Mu!Mu! – zamuczała smutno krasula
Dużą literą Dlaczego. Odparł dużą literą, a po chłopiec myślnik.barteczekm pisze:– dlaczego nie było cię tak długo syneczku? – Zapytała Wojtusia zdenerwowana mama.
– Miałem pewną przygodę droga matulu, ale opowiem ci o niej jutro. – odparł chłopiec. Teraz jestem bardzo zmęczony. Chciałbym iść spać, bo wczesnym świtem muszę iść do pracy.
Po pastuszek kropka. Przed "od" myślnik.barteczekm pisze: Chłopcze spójrz na mnie
– To ty? Co tu robisz? – zapytał zdziwiony pastuszek
– Przyszedłem wynagrodzić twoje dobre serce. – opowiedział ptak. Od tysięcy lat obdarowuję dzieci zaczarowanym dzwoneczkiem. Zawsze powtarzam, że mogą wykorzystać jego moc tylko dla siebie. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się tak, aby ktoś uczynił tak jak ty. Od dziś będziesz miał zaczarowany dzwoneczek już na zawsze. Weź go i idź czynić dobro.
To tyle drogi Bartku. Choć ja się nie za bardzo się znam i nie lubię innych poprawiać, ale narobiłeś błędów, może po wklejeniu tekstu nie sprawdziłeś. Tego nie wiem, a treść piękna widzę, że inspirowałeś się "Kwiatem paproci".
Oby takich Wojtusiów było więcej.
Piotr

Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie.
/Dante Alighieri - Boska Komedia/
/Dante Alighieri - Boska Komedia/
- Alicja Jonasz
- Posty: 1044
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
- Płeć:
Re: Bajka o pastuszku,zagubionej krowie i zaczarowanym dzwon
Bajka jak najbardziej dla mnie bajkowa, tylko korekty wymaga, a Kolega Piotr, choć się napracował, nie zawsze ma rację, więc trzeba by na zasady zapisu dialogów popatrzeć i na interpunkcję w zdaniach złożonych:)
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- pallas
- Posty: 1554
- Rejestracja: 22 lip 2015, 19:33
Re: Bajka o pastuszku,zagubionej krowie i zaczarowanym dzwon
Wiem, że nie raz, nie mam racji Alicjo. Ja tylko podałem tak jak myślę, a bajka ciekawa jak pisałem.
Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie.
/Dante Alighieri - Boska Komedia/
/Dante Alighieri - Boska Komedia/
- Alicja Jonasz
- Posty: 1044
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
- Płeć:
Re: Bajka o pastuszku,zagubionej krowie i zaczarowanym dzwon
A i ja za poprawę się nie biorę, widzę jednak, że coś nie gra:) Brakuje Gorgiasza:)
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- Patka
- Posty: 4597
- Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
- Lokalizacja: Toruń
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Bajka o pastuszku,zagubionej krowie i zaczarowanym dzwon
Tak, zdecydowanie pallas nie powinien zabierać się za poprawianie tekstów innych.

Cholera, przecież to ja jestem tutejszym znawcą języka polskiego. Gorgiasz - zabierasz mi pracę i sławę!Alicja Jonasz pisze:Brakuje Gorgiasza:)


- Alicja Jonasz
- Posty: 1044
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
- Płeć:
Re: Bajka o pastuszku,zagubionej krowie i zaczarowanym dzwon
Brakuje Gorgiasza, oj, bardzo, bardzo:) on by o tych zdaniach złożonych opowiedział 

Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- pallas
- Posty: 1554
- Rejestracja: 22 lip 2015, 19:33
Re: Bajka o pastuszku,zagubionej krowie i zaczarowanym dzwon
Wiedziałem, że nie powinienem robić tej korekty jak to w ogóle tak można nazwać.
A czy Gorgiasz jest nie zastąpienia, myślę, że Patka, dała by radę. A ja się podszkolę, by robić coraz lepsze korekty.

A czy Gorgiasz jest nie zastąpienia, myślę, że Patka, dała by radę. A ja się podszkolę, by robić coraz lepsze korekty.

Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie.
/Dante Alighieri - Boska Komedia/
/Dante Alighieri - Boska Komedia/
- Alicja Jonasz
- Posty: 1044
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
- Płeć:
Re: Bajka o pastuszku,zagubionej krowie i zaczarowanym dzwon
Żartuję:) Pewnie, że Patka da radę, tylko że jeszcze nie miałam okazji o tym się przekonać:)
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- Patka
- Posty: 4597
- Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
- Lokalizacja: Toruń
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Bajka o pastuszku,zagubionej krowie i zaczarowanym dzwon
Kiedyś więcej komentowałam i pisałam (patrz działy: Językoznawstwo, Literaturoznawstwo, Kącik Porad), teraz nawet nie mam chęci na napisanie zwykłego komentarza. Zajmuję się przede wszystkim pracą moderatorską. Ale może niedługo się ogarnę.
Pallas - nie będę ci sprawdzać i poprawiać całego postu, powiem tylko, że popełniasz jeden zasadniczy błąd. Na przykładzie:
Pallas - nie będę ci sprawdzać i poprawiać całego postu, powiem tylko, że popełniasz jeden zasadniczy błąd. Na przykładzie:
Tzw. "odgłosy paszczy", typu: mówił, powiedział, szepnął, krzyknął, zawołał, odrzekł itp. zapisujemy od małej litery. Przed nimi nie ma kropki. Pytajniki i wykrzykniki się stawia (tak jak ma to miejsce w drugiej linijce cytatu).pallas pisze:barteczekm pisze:
– Pastuchu! Chodźże z nami. – krzyczały krnąbrne, niedobre dzieciaki. Powycinamy parę drzew i krzaków.
– Och wy niemądrzy! – strofował ich chłopiec.
– Nie wiecie, że drzewa należy szanować i chronić? Gdy nie będzie lasów, ludzie też poumierają. – dodawał i odchodził od wandali.
Krzyczały dużą literą, a po dzieciakami myślnik. Sforsował też dużą.