karolek pisze:
Otóż nie, dewaluacji dokonujesz jedynie ty, mało tego, w pokątny sposób sugerujesz mi, że nie wolno mi zabronić żebyś mnie obrażał, powdując wzbudzić w e mnie poczucie wstydu i odebrać mi prawo do swojego zdania, a do tego siebie nazywasz pokrzywdoznym, choć to ty zacząłeś się wpowiadać na temat mojej osbowośći na temat mojej metody.
Fakty swiadczą sem za siebie, wystarczy wrócić się do twoich poprzednich postów i poczytać.
Nie życzę sobie twojego komentowania mojego stylu pracy terapeutycznej, twoich domniemań o moim zaangażowaniu emocjonalnym, rad odnośnie zaniechania terapii, bo są one po prostu żenujące. ŻENUJĄCE.
Żadna z moich wypowiedzi nie nosi znamion dewaluacji. Niektóre Twoje tak na co wskazałem cytując je. Nic Tobie nie sugeruję tym bardziej nie zabraniam sprzeciwiać się abym Ciebie obrażał. Problem jest w tym, że Ty doszukujesz się w moich wypowiedziach ataku poprzez obrazę, której realnie nie ma (po raz kolejny go widzisz). Nie wywołuję w Tobie poczucia wstydu. Raczej słowa Twoje 'Nie ładnie barteczek" i inne w tym tonie, które wymieniłem mogą mieć taki wymiar, choć nie odważyłbym się tego tak tego definiować jednoznacznie po paru wpisach. Jedynie stwierdzam jeszcze raz - mogą mieć takie cechy. ( w wielu wpisach przewija się ten sam schemat ich używania. To widoczne) Nie komentuję Twojego stylu pracy terapeutycznej ale uogólniłem taki "styl" pracy i wskazałem w nim błędy kardynalne i to też nie jako ja ale za wszelkimi standardami, które jako dyplomowany psycholog powinieneś znać. "ZENUJĄCE" to dopiero dewaluacja - personalizujesz we mnie wiedzę naukową dotyczącą zasad pracy terapeutycznej, do której się odnoszę a następie dużymi literami określasz moją postawę jednoznacznie pejoratywnie. Tak właśnie wygląda klasyczna dewaluacja.
karolek pisze:Powinieneś wiedzieć, że silne emocje znacząco ograniczają świadomość czynów.
A co ma z tym wspólnego BPD? Polecam zapoznać się chociażby z orzecznictwem w takich sprawach. Świadomość czynu wyklucza psychoza i to taka która nie jest w fazie remisji. BPD nie jest psychozą. Silne emocje jako afekt brane są pod uwagę w momencie popełnienia czynu nie zaś jak często w przypadku BPD - działanie wyrachowane pod wpływem emocjonalnych przekonań co do charakteru i postaw konkretnej osoby. Czym innym jest zadanie ciosu nożem komuś wtedy kiedy np. jest ofiarą przemocy i nazwijmy to prosto niewytrzymanie podczas kolejnego aktu przemocy a czym innym ugodzenie kogoś nożem bez jakichkolwiek podstaw sytuacyjnych, bo się wydaje być złym człowiekiem.
karolek pisze:Jest, boreder może dorosnąć, ale wymaga to wielkiej pracy, psychoterpaeuta nie ejst od tego żeby sizedizeć i biadolić, ale żeby pomagać ludziom, a jeśli nie ma ochoty, niech zmieni pracę.
Owszem może i wielokrotnie o tym pisałem, chociażby pisząc o pracy zespołów interdyscyplinarnych z młodzieżą wykazującą cechy borderowe. To Ty pisałeś, że pomagasz borderom dając im zrozumienie i miłość. Więc jeszcze raz proszę, jeśli masz efekty w takiej pracy i dzięki Twoim metodą pracy jakiś border "dorósł" to opisz to. Cały świat psychologii i psychiatrii czeka na taką rewolucyjną metodę. Niestety mam wątpliwości co do skuteczności metod które proponujesz i nie jest to moje prywatne zdanie ale również zagadnienie opisywane wielokrotnie - zaangażowanie emocji własnych w pracę z BPD kończy się źle dla terapeuty i BPD.
karolek pisze:Pracę pisałem z dziedziny bliskich związków międzyludzkich.
A to ciekawe. Można coś bliżej, bo po tym co teraz napisałeś to strasznie szeroko tematycznie jak na magisterium. Za szeroko nawet na habilitację, bo to tak jakbyś badał przynajmniej 1/3 całej wiedzy humanistycznej. Bardzo trudno mi sobie to wyobrazić jeśli chodzi o znów podstawowe założenia wszelkich humanistycznych metodologii badań.
karolek pisze:Nie usparwiedliwiam tylko nakłaniam do zrozumienia. Oni niszczą przdewszytkim siebie samych. Nie potwierdzenia - szacunku, bo każdemu szacunek się należy, zęy relaja terpaeutyczna była cos arta, ajeśli terpaeuta zgóry założy ze jego pacjent jest do niczego i to samo zło, to jest beznadizejnym terapeutą. Zaczynanie od pokazywania mechanizmów, może jeszcze psychologicznym jezykiem to zły pomysł, ci ludzie mają ciężkie szramy, trzeba najpierw zbudować ich zaufanie. To nie ejst traktowanie z pobłażaniem, tylko stwarzanie z szansy na współpracę i poprawę.
Owszem niszczą siebie samych. Jak większość osób zaburzonych - skłonności autodestrukcyjne są jedną z okoliczności wskazujących na zaburzenie. Nikt nie zakłada, że pacjent jest do niczego a wskazywanie na to co robi jest podstawą terapii poznawczo - behawioralnej stosowanej przy pracy z BPD. I niestety osoby z BPD odbierają to jako pokazywanie im "że są do niczego" i odchodzą z terapii często w ten sposób jak opisywałem powyżej - szybka dewaluacja, potem bywa "usprawiedliwiona" zemsta. Otóż z nikim innym chyba jak z BPD należy bardzo trzymać się na dystans pod względem własnego zaangażowania emocjonalnego. Z prostej przyczyny - jeśli przychodzi do terapeuty jest przeogromne prawdopodobieństwo, że nastąpi idealizacja. Każdy gest, normalnie odebrany za lekką życzliwość może stać się przyczynkiem do idealizacji. Pozwolenie na nią w ten sposób, że jak się zauważy i nie wyjaśni - teraz idealizujesz, skutkuje końcem terapii bo zaczyna się relacja.
barteczekm pisze:Owszem jest znacząca różnica między psychopatią, narcyzmem a BPD. Dlatego to się różnicuje. Ale to nie oznacza, że profesjonalista może powiedzieć - jedno zaburzenie jest usprawiedliwione a drugie nie i się komuś należy a innemu trzeba wybaczyć
Nie powedizałem że jest usprawieldiwione, ale że można to zaburzenie wyeliminować, a u psychopatów nie można.
barteczekm pisze:BPD wyjdzie ze swojej choroby piszesz. BPD to nie choroba
Nie muszę za każdym razem cytować psychologicznych terminów - "zbaurzenie z pogranicza", wiem, że to np. nie rak.[/quote]