Niebanalnie o goryczy niespełnionych obietnic, zderzeniu obrazów przeszłości z aktualnym krajobrazem.biegnąca po fali pisze:Za stodołą, gdzie przychodziłeś po miłość,
ziemia do dziś pachnie poczęciem - wszystkich
bezpańskich o oczach pustych jak niebo.
Trawa wyrosła. Zdziczała. Osty kaleczą
odsłonięte uda, gdy szukam miejsca
ostatniej burzy, która spaliła gniazda czekające
na młode i sad pachnący w słońcu
czereśniową słodyczą.
Idę dalej, aż pod las - śladami małych stóp,
wśród cieni o igliwiu kłującym
jak dotyk.
Osty, ostro, rozliczeniowo, ale jednocześnie uparcie broniąc piękna utraconego. I to jest magnesem, konceptem wiersza.
Z ledwo zarysowaną prawdziwą tragedią.
