Napisy na słońcu /14/ - Królewska korona - 3. Zjazd w Gnieźnie
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Napisy na słońcu /14/ - Królewska korona - 3. Zjazd w Gnieźnie
od początku
w poprzedniej odsłonie
XIV. Królewska korona – 3. Zjazd w Gnieźnie
Było czasu onego na czeskiej granicy,
państwo śląskich Chrobatów rządzone z Libicy,
gdzie ród Sławnikowiców, niedziałem zasiadał -
siedmiu synów Sławnika, Lechitów z pradziada.
Ich to krajem szlak wiedzie, gdzie kupce od zawżdy -
od Bałtyku do Rzymu, od Rzymu po Bałtyk -
zwykli wozić swą kupię, przedawać na targach,
w zamian biorąc zapłatą drogocenny jantar.
Oni kością niezgody dla Polan i Czechów,
z ich się rodu wywiodła saga o Wojciechu,
co z niewielkiego klanu ubogich kneżyców,
swoją cnotą i wiarą ponad innych wyrósł
i, pod zakonnym mianem brata Adalberta -
jako głowa uczona, a natura święta –
po dwakroć przeganiany z biskupstwa na Pradze,
wracał, by owce pasać, jak mu papież każe;
na koniec przepędzony przez Czechów od nowa,
Chrystusa poszedł głosić śród północnych pogan.
Kiedy Rudy Bolesław, wraz z Wrszowców plemieniem,
wyrżnął Sławnikowiców i przejął ich ziemię,
samowtór jeno ostał z bratem swym, Radzimem.
Obaj też poszli w Prusy, przeczekawszy zimę,
by, gdy jeno zielenią się obsypie ziemia,
swoją pracę dołączyć do dzieła zbawienia.
Za zgodą rzymskiej kurii, ruszyli w pokorze,
nawracać ku chrześcijaństwu wszystkie dzieci boże,
którym o wierze nowej wiadomo niewiele;
którzy wiedzy tej jeszcze nie czuli na ciele;
którzy radzi sławili swoich bogów starych
czestnym słowem, obiatą, życiem pełnym wiary.
Poszedł apostołować Wojciech pruskim krajom,
Gdańsk po drodze ku Bogu swemu nawracając.
Począł głosić nowinę wśród nieufnych ludzi,
pośród których swą mową wrogość jeno budził;
święty gaj naruszywszy chrześcijańską stopą,
na kapłana naraził się był zemstę srogą.
Onże nie tyle bogów bronić chciał przybytku,
ile bał się utraty swoich wielkich zysków,
tedy włócznią go przebił w świętym, starym gaju
i obciąwszy mu głowę, zatknął ją na palu.
Nagła wieść, jak grom z nieba, spadła na kraj Polan –
ulubieniec Ottona i Bolka pokonan,
któren słowem się jeno zastawić potrafił
i złą wróżbę zabójcy swojemu ostawił.
Widział przecie był Wojciech gasnącymi oczy,
ziemię pruską. Kraj oto krwią niewinną broczy;
połać go - aż po krańce - z białych płaszczy tkana,
kryje w krzyże zdobiona, jak znamię Szatana.
Rzekł zabójcy, ostatnią w słowa kładąc siłę –
coś uczynił, nieszczęsny? Naród swój zabiłeś!
***
Kiedy Bolko Polański powziął wieść tragiczną,
zrazu myślał na Prusów ruszyć z całą siłą,
by drogiego człowieka śmierć, jak zwyczaj każe,
pomścić i by pokarać całe plemię wraże.
Wrychle się zmitygował, bo oto myśl bystra
podpowiada, jak można z tragedii skorzystać.
Posły tedy do Prusów, w sprawę niepoślednią,
śle, by zewłok biskupa wykupić za srebro,
co nietrudno i przyszło, gdy wiedzieć, że w Prusiech
mało kto na pieniądzu mógł się wyrozumieć -
tak i dni ledwie parę bez nijakiej siły,
wystarczyło, by zwłoki do Gniezna trafiły.
Ono bowiem chciał władca, mijając Ungera -
poznańskiego biskupa, któren zmianom nierad –
na stolicę naznaczyć polskiego Kościoła,
w nim więc święty męczennik musiał kości schować.
Już bo książę od dawna widział w swoich planach,
jako misja mu może wśród pogan być dana,
jena raz by widoczne zabrała pozory
do napaści, co Niemiec jej od zawżdy skory.
Gna Bolesław do Rzymu poselstwo w te pędy,
by darami pozyskać u papieża względy,
co go trzeci z Ottonów osadził na tronie;
chce kościelnej prowincji – myśli o koronie.
Miał i Otto w tej sprawie korzyści na względzie,
zwłaszcza, gdy na piastowym tronie Bolko siędzie;
on to jeden, swą siłą, wrogów mógł pokonać
i nią jeno zamiary wspomagać Ottona,
co był sobie obmyślił cesarstwo pokoju,
w którem by się cheścijanie nie rwali do boju,
przeciw sobie wzajemnie nastając z orężem.
Takie Otto chciał z Bolkiem zawiązać przymierze.
Zjazd się tedy szykował na wiosenną porę,
sam bo cesarz miał stanąć na nim ze swym dworem,
a obesłać licznemi obiecał poselstwy,
rangi zaś mu nadawał nowy polski święty.
Wielki gród na Lednickim wznosi się Ostrowie,
mistrzów kilku, pod nimi luda widać mrowie.
Cały rok trwała praca, nad nową stolicą
z murowaną katedrą, grodem i dzwonnicą.
Gród, po części drewniany, a to z miejsca racji,
co nie mogło udźwignąć ciężkich elewacji,
w części mocny kamieniem zwożonym z okolic,
gości godnie przyjmować, a i bronić zdolił.
Tych zaś książę nie lada jakich się spodziewał,
kiedy cesarz z pielgrzymką do grobu Wojciecha
przyjazd swój zapowiedział, a i z możnych panów,
sam Willigis się zjawić miał wśród sufraganów.
Ówże był arcybiskup na mogunckim stolcu,
jemu polska prowincja jeno solą w oku;
potem reński pallatyn – Ezzon (jego żona
była siostrą cesarską, więc krewniak Ottona);
by za zgodą cesarza, rzecz o zrękowinach
z jego córą omówić bolkowego syna.
Tak i nastał dzień wielki, od dawna czekany,
kiedy bratać z Niemcami się miały Polany.
Kniaź powitał cesarza u granic swych włości
i przez tydzień go cały, śród przepychu, gościł.
Za porękę bogactwa niechaj ta wieść stanie,
że choć bosy, szedł Otton po krasnym dywanie -
ten zaś z sukna postawów słali mu pod stopy -
gdy w swą drogę pokutną przed grobowiec kroczył.
Siedem dni przeminęło w ucztach i w pokucie,
nie zabrakło na zjeździe i modłów i uciech –
cesarz księciu w podarku gwóźdź był ofiarował,
co się z krzyża Chrystusa przez wieki uchował,
w zamian przyjął relikwiarz ze szczerego złota,
któren ramię Wojciecha skrywał, jako wota;
w końcu cesarz wiedziony świętym uniesieniem,
głowę Bolka przystroił królewskim diademem.
Jeszcze w darze otrzymał od polskiego władcy
hufiec trzystu pancernych, jen to mu się patrzył,
a którego używać obiecał jedynie,
przeciw wrogom cesarstwa i wiary prawdziwej.
W zamian Otton stanowi kościoła prowincję,
by w nią weszły opactwa i biskupstwa wszystkie,
co na ziemiach rządzonych przez polańskich władców
miały powstać od zaraz, tudzież przyszłych czasów,
z wyłączeniem Poznania, ten bowiem na teraz
z jurysdykcji wyłączon, do śmierci Ungera.
Przyszło tedy zjazd kończyć, Bolesław ze strażą
aże do Magdeburga odwodził cesarza,
co by wspólnie tam przyjaźń tak wielką, jak nową,
i świętować i święcić w niedzielę palmową.
Tedy, choć nie na osłach do grodu wjechali,
przecie, jak zbawicieli, tłumy ich witały.
Krótko trwało przymierze, tak hucznie zawarte,
wkrótce bowiem się cesarz pożegnał z tym światem.
Po nim Henryk Bawarski, zasiadłszy na tronie,
ani słyszeć chciał słowa o polskiej koronie.
Z nim się musiał Bolesław po trzykroć potykać,
trzykroć mieczem przejechać po jego stronnikach,
aby w końcu uzyskać pokój lada jaki,
co go ciągle graniczne rwały zabijaki.
Jednak wojny zanosił książę w obce strony
i osadzał w nich władców z nim zaprzyjaźnionych.
Przez ćwierć wieku trwał spokój po Dniestr od Haweli,
przez ćwierć wieku lud w kraju rósł i się weselił,
nie zaznawszy w swej ziemi wojaka obcego,
chętnie płacił daniny, bo przecie miał z czego.
Rządził krajem Bolesław mądrze, chociaż srogo –
wróg niejeden zakusy swe opłacił drogo,
i choć diadem cesarski wciąż w skarbcu zalegał,
na koronę miał jeszcze ćwierć wieku poczekać.
cdn.
w poprzedniej odsłonie
XIV. Królewska korona – 3. Zjazd w Gnieźnie
Było czasu onego na czeskiej granicy,
państwo śląskich Chrobatów rządzone z Libicy,
gdzie ród Sławnikowiców, niedziałem zasiadał -
siedmiu synów Sławnika, Lechitów z pradziada.
Ich to krajem szlak wiedzie, gdzie kupce od zawżdy -
od Bałtyku do Rzymu, od Rzymu po Bałtyk -
zwykli wozić swą kupię, przedawać na targach,
w zamian biorąc zapłatą drogocenny jantar.
Oni kością niezgody dla Polan i Czechów,
z ich się rodu wywiodła saga o Wojciechu,
co z niewielkiego klanu ubogich kneżyców,
swoją cnotą i wiarą ponad innych wyrósł
i, pod zakonnym mianem brata Adalberta -
jako głowa uczona, a natura święta –
po dwakroć przeganiany z biskupstwa na Pradze,
wracał, by owce pasać, jak mu papież każe;
na koniec przepędzony przez Czechów od nowa,
Chrystusa poszedł głosić śród północnych pogan.
Kiedy Rudy Bolesław, wraz z Wrszowców plemieniem,
wyrżnął Sławnikowiców i przejął ich ziemię,
samowtór jeno ostał z bratem swym, Radzimem.
Obaj też poszli w Prusy, przeczekawszy zimę,
by, gdy jeno zielenią się obsypie ziemia,
swoją pracę dołączyć do dzieła zbawienia.
Za zgodą rzymskiej kurii, ruszyli w pokorze,
nawracać ku chrześcijaństwu wszystkie dzieci boże,
którym o wierze nowej wiadomo niewiele;
którzy wiedzy tej jeszcze nie czuli na ciele;
którzy radzi sławili swoich bogów starych
czestnym słowem, obiatą, życiem pełnym wiary.
Poszedł apostołować Wojciech pruskim krajom,
Gdańsk po drodze ku Bogu swemu nawracając.
Począł głosić nowinę wśród nieufnych ludzi,
pośród których swą mową wrogość jeno budził;
święty gaj naruszywszy chrześcijańską stopą,
na kapłana naraził się był zemstę srogą.
Onże nie tyle bogów bronić chciał przybytku,
ile bał się utraty swoich wielkich zysków,
tedy włócznią go przebił w świętym, starym gaju
i obciąwszy mu głowę, zatknął ją na palu.
Nagła wieść, jak grom z nieba, spadła na kraj Polan –
ulubieniec Ottona i Bolka pokonan,
któren słowem się jeno zastawić potrafił
i złą wróżbę zabójcy swojemu ostawił.
Widział przecie był Wojciech gasnącymi oczy,
ziemię pruską. Kraj oto krwią niewinną broczy;
połać go - aż po krańce - z białych płaszczy tkana,
kryje w krzyże zdobiona, jak znamię Szatana.
Rzekł zabójcy, ostatnią w słowa kładąc siłę –
coś uczynił, nieszczęsny? Naród swój zabiłeś!
***
Kiedy Bolko Polański powziął wieść tragiczną,
zrazu myślał na Prusów ruszyć z całą siłą,
by drogiego człowieka śmierć, jak zwyczaj każe,
pomścić i by pokarać całe plemię wraże.
Wrychle się zmitygował, bo oto myśl bystra
podpowiada, jak można z tragedii skorzystać.
Posły tedy do Prusów, w sprawę niepoślednią,
śle, by zewłok biskupa wykupić za srebro,
co nietrudno i przyszło, gdy wiedzieć, że w Prusiech
mało kto na pieniądzu mógł się wyrozumieć -
tak i dni ledwie parę bez nijakiej siły,
wystarczyło, by zwłoki do Gniezna trafiły.
Ono bowiem chciał władca, mijając Ungera -
poznańskiego biskupa, któren zmianom nierad –
na stolicę naznaczyć polskiego Kościoła,
w nim więc święty męczennik musiał kości schować.
Już bo książę od dawna widział w swoich planach,
jako misja mu może wśród pogan być dana,
jena raz by widoczne zabrała pozory
do napaści, co Niemiec jej od zawżdy skory.
Gna Bolesław do Rzymu poselstwo w te pędy,
by darami pozyskać u papieża względy,
co go trzeci z Ottonów osadził na tronie;
chce kościelnej prowincji – myśli o koronie.
Miał i Otto w tej sprawie korzyści na względzie,
zwłaszcza, gdy na piastowym tronie Bolko siędzie;
on to jeden, swą siłą, wrogów mógł pokonać
i nią jeno zamiary wspomagać Ottona,
co był sobie obmyślił cesarstwo pokoju,
w którem by się cheścijanie nie rwali do boju,
przeciw sobie wzajemnie nastając z orężem.
Takie Otto chciał z Bolkiem zawiązać przymierze.
Zjazd się tedy szykował na wiosenną porę,
sam bo cesarz miał stanąć na nim ze swym dworem,
a obesłać licznemi obiecał poselstwy,
rangi zaś mu nadawał nowy polski święty.
Wielki gród na Lednickim wznosi się Ostrowie,
mistrzów kilku, pod nimi luda widać mrowie.
Cały rok trwała praca, nad nową stolicą
z murowaną katedrą, grodem i dzwonnicą.
Gród, po części drewniany, a to z miejsca racji,
co nie mogło udźwignąć ciężkich elewacji,
w części mocny kamieniem zwożonym z okolic,
gości godnie przyjmować, a i bronić zdolił.
Tych zaś książę nie lada jakich się spodziewał,
kiedy cesarz z pielgrzymką do grobu Wojciecha
przyjazd swój zapowiedział, a i z możnych panów,
sam Willigis się zjawić miał wśród sufraganów.
Ówże był arcybiskup na mogunckim stolcu,
jemu polska prowincja jeno solą w oku;
potem reński pallatyn – Ezzon (jego żona
była siostrą cesarską, więc krewniak Ottona);
by za zgodą cesarza, rzecz o zrękowinach
z jego córą omówić bolkowego syna.
Tak i nastał dzień wielki, od dawna czekany,
kiedy bratać z Niemcami się miały Polany.
Kniaź powitał cesarza u granic swych włości
i przez tydzień go cały, śród przepychu, gościł.
Za porękę bogactwa niechaj ta wieść stanie,
że choć bosy, szedł Otton po krasnym dywanie -
ten zaś z sukna postawów słali mu pod stopy -
gdy w swą drogę pokutną przed grobowiec kroczył.
Siedem dni przeminęło w ucztach i w pokucie,
nie zabrakło na zjeździe i modłów i uciech –
cesarz księciu w podarku gwóźdź był ofiarował,
co się z krzyża Chrystusa przez wieki uchował,
w zamian przyjął relikwiarz ze szczerego złota,
któren ramię Wojciecha skrywał, jako wota;
w końcu cesarz wiedziony świętym uniesieniem,
głowę Bolka przystroił królewskim diademem.
Jeszcze w darze otrzymał od polskiego władcy
hufiec trzystu pancernych, jen to mu się patrzył,
a którego używać obiecał jedynie,
przeciw wrogom cesarstwa i wiary prawdziwej.
W zamian Otton stanowi kościoła prowincję,
by w nią weszły opactwa i biskupstwa wszystkie,
co na ziemiach rządzonych przez polańskich władców
miały powstać od zaraz, tudzież przyszłych czasów,
z wyłączeniem Poznania, ten bowiem na teraz
z jurysdykcji wyłączon, do śmierci Ungera.
Przyszło tedy zjazd kończyć, Bolesław ze strażą
aże do Magdeburga odwodził cesarza,
co by wspólnie tam przyjaźń tak wielką, jak nową,
i świętować i święcić w niedzielę palmową.
Tedy, choć nie na osłach do grodu wjechali,
przecie, jak zbawicieli, tłumy ich witały.
Krótko trwało przymierze, tak hucznie zawarte,
wkrótce bowiem się cesarz pożegnał z tym światem.
Po nim Henryk Bawarski, zasiadłszy na tronie,
ani słyszeć chciał słowa o polskiej koronie.
Z nim się musiał Bolesław po trzykroć potykać,
trzykroć mieczem przejechać po jego stronnikach,
aby w końcu uzyskać pokój lada jaki,
co go ciągle graniczne rwały zabijaki.
Jednak wojny zanosił książę w obce strony
i osadzał w nich władców z nim zaprzyjaźnionych.
Przez ćwierć wieku trwał spokój po Dniestr od Haweli,
przez ćwierć wieku lud w kraju rósł i się weselił,
nie zaznawszy w swej ziemi wojaka obcego,
chętnie płacił daniny, bo przecie miał z czego.
Rządził krajem Bolesław mądrze, chociaż srogo –
wróg niejeden zakusy swe opłacił drogo,
i choć diadem cesarski wciąż w skarbcu zalegał,
na koronę miał jeszcze ćwierć wieku poczekać.
cdn.
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl