ale ja także należę do osób bezwyznaniowych
co nie przeszkadza mi wcale w nałogowym czytaniu Biblii
(religioznawstwo to moje drugie hobby);
nie określiłbym jednak siebie jako osobę niewierzącą,
albowiem istnienia Stwórcy doświadczam empirycznie;
kiedyś pisałem opowiadanie o chłopcu, którego rodzice
zostawili w domu na kilka godzin;
żeby mu się nie nudziło, dali mu 100 różnokolorowych klocków
z sugestią ułożenia ich na wszystkie możliwe sposoby;
spróbowałem oszacować czas, w którym chłopakowi uda się
wykonać zadanie;
matematycznie - to prosta permutacja 100! (sto silnia);
wynik: jedynka ze 158 zerami...
zakładając, że jeden wzór układa w ciągu sekudy,
chłopak potrzebowałby 7 000 000 000 (siedmiu miliardów lat)
na ułożenie wszystkich;
ta liczba prawie dwukrotnie przewyższa wiek Ziemi...
inna beczka: fragment DNA odpowiadający za nasze paznokcie
składa się z sekwencji 28000 aminokwasów;
przestawienie jednej spowoduje, że wyrosną nam szpony,
płetwy lub pazury;
oblicz sobie, ile lat potrzeba na ułożenie 28 000 klocków;
biliony razy więcej niż wiek Wszechświata?
wniosek? życie nie mogło powstać przez przypadek...
co do konotacji określenia misja - zgadzam się;
przecież teraz trwa inwazja islamu na Europę;
jednak w wyścigu szczurów zgubiliśmy i zwulgaryzowaliśmy
pierwotny sens szeregu pojęć;
"bóg pieniądz ludzi pozamieniał w świnie"...
idee także stały się towarem;
dzięki za pogawędkę
