W cieniu arkad prawdziwie krakowskich skrywa się.
Wiedźma, która chciałaby być wenecka, bolońska,
albo spoglądać z balkonu Werony.
Tymczasem zaklęcia snuje wśród muzealnych kurzy
zamiast wśród ziół łąkowych. Mimo tej dziwnej strony
osobowości, wielu czarowników w niej się durzy,
a nawet pewien alchemik, chociaż ma uczulenie na powyższe.
To znaczy wspomniane kurze.
Auguri di cuore, dolce-amaro, Lucile, la mia strega.
Ja tutaj czekam z panaceum pędzonym z pigwy
w krzakach, przy księżycu. W życiu nie będziesz
przyjemniej pijana, jeżeli spróbujesz kusztyczek.
Do rana przetańczysz wśród krakowskich uliczek.
Wcale nie sama, choć tylko z kruchym duchem.
