Refundacja in vitro

[Gloinnen]

Po oświadczeniu ministra zdrowia o tym, że in vitro nie będzie już refundowane z pieniędzy publicznych, zawrzało w ośrodkach opiniotwórczych i w mediach.
A Wy jak uważacie - to słuszna decyzja?

Glo.

[alchemik]

Sluszna.
In vivo jest przyjemniejsze.

[alchemik]

A tak naprawdę, to nie mam pojęcia na czym opiera się polityka refundacji. Mam w rodzinie osoby, które mogłyby pożyć, bo są leki w przeciwieństwie do środków płatniczych.
Może decydenci wychodzą z założenia, że nie warto przysparzać dzieciaków z probówki, bo nie ma pewności, czy nie przysporzą kłopotów swoim sztucznym pochodzeniem i i niepewnością zdrowia, co przekłada się na pieniądze z podatków, które nikną w czeluściach kolejnych kieszeni.
Że też moja czeluść musi być dziurawa.

[nie]

Uważaj, Al. Glo chce nas wciągnąć w wir polemiki politycznej, ażebyśmy zmarnowali czas pozostały na napisanie utworów pojedynkowych. Oto fortel.

Żeby udzielić właściwej odpowiedzi na postawione w temacie pytanie, wpierw należy udzielić odpowiedzi na inne:

Z jakiego powodu wycofano środki?

Ocena czynu zależy bowiem od okoliczności i powodu. Nawet wrzucenie niemowlęcia do wrzątku może być słuszne i moralne w odpowiednich okolicznościach.

Nie śledzę tematu w mediach, ale nasuwają mi się dwa motywy postępowania:

- czynniki ekonomiczne
- czynniki ideologiczne

W pierwszym przypadku o ocenie słuszności decydują konkretne liczby i ich relacje z gospodarką kraju. Póki ci nie można refundować wszystkiego.

W drugim przypadku (który biorę pod uwagę ze względu na fakt zlansowania religijnego mózgów tworzących rząd Polski) jest to makabryczno-grotekskowo-nędzny i przykry obraz regresji cywilizacyjnej spowodowanej działalnością takich antyhumanistycznych instytucji jak Kościół Katolicki. W tym przypadku spokojnie można to nazwać milowym krokiem w stronę średniowiecza.

nie

[alchemik]

No i musiałeś mi przypomnieć, że trzeba coś napisać na tę wojnę.
A tak skrzętnie odsuwałem to od siebie.

Mam się ubrać w średniowieczne, zgrzebne gatki?

[Gloinnen]

Nie, a Twoim zdaniem nasze państwo stać na tę fanaberię?

[nie]

Zajebiście nas stać.
Każda płodna para, a jest to zdecydowana większość, dostanie 108 tysięcy złotych na każde dziecko.
Tymczasem mniejszości dotkniętej bezpłodnością nie dołoży się kilku tysięcy do rozrodu.

Nie zagłębiłem się jeszcze, ale po pobieżnym porównaniu tych liczb wygląda na to, że to decyzja podjęta z przyczyn raczej pozaekonomicznych. Obstawiłbym bestialstwo religii.

[refluks]

Nie, a Twoim zdaniem nasze państwo stać na tę fanaberię?

A czy ja mogę na to pytanie odpowiedzieć?

[alchemik]

Zgadzam się, że ekonomia nie ma tu nic do rzeczy.
W sumie w rozliczeniach ekonomicznych, właściwie nic się nie zmieni.
To wygląda jednak na jakieś ciemno ideologiczne posunięcie.
Mamy ciemniaków z katolickiego ciemnogrodu w rządzie, Boże uchowaj! To tylko taka figura retoryczna.
Pytasz, Glo, czy państwo stać na tę, jak to delikatnie nazwałaś, fanaberię.
Pod względem wizerunku w oświeconym świecie to raczej nie.
Będą spoglądać na ten zakątek Europy, w samym jej centrum i zastanawiać się czemu jeszcze nie wysiewamy borów i kniej, oraz nie kopiemy ziemianek.

Z innej beczki.
No i wystraszyłeś mnie, nie, że czas płynie i rozpocząłem pisanie tej prozy poetyckiej.
Na razie idzie jak po grudzie, a ma płynąć. W glowie mam natomiast niemal całość treści, ktorą chcę zawrzeć.

[skaranie boskie]

Glo prowokacyjna
Dobrze, skoro chcesz.
Naszego państwa nie stać na wiele innych fanaberii, z których ta wydaje się najtańszą. Problem w tym, że finansując in vitro, można kupić zaledwie kilka tysięcy głosów. Niewiele w porównaniu z pięćset plus. Odmawiając finansowania można ich pozyskać znacznie więcej, populacja moherowych wyznawców jedynie słusznej ideologii bowiem wciąż jest w Polsce znacznie liczniejsza, niż odsetek par borykających się z bezpłodnością. Powód więc - jak widać - jest zdecydowanie ekonomiczny. Szkoda wywalać kasę z budżetu na coś, co może przynieść zaledwie kilka głosów w wyborach.
Inna fanaberia rządzących - zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej, z wprowadzeniem do kodeksu kary długoletniego więzienia dla wszystkich biorących udział w ewentualnym "przestępstwie", spowoduje kosmiczne wydatki na utrzymanie skazanych. Nic to jednak w porównaniu z głosami środowisk okołorydzykowych. Przy tego typu ustawach PiS piecze dwie pieczenie na jednym rożnie. Po pierwsze spłaca panu ojcu Rydzykowi dług za kampanię wyborczą, po drugie kupuje (choć pośrednio) głosy jego wyznawców w przyszłych wyborach.