Koniec jest początkiem, Uroburos, czyli niekończący się wiersz

[alchemik]

wydmy każda nadstawi
na deszcz
kiedy pustynia wysuszona skwarem
i tylko skorpiony mendy zsuwają się z diuny
noc niesie chłód i pali słońcem poranek

obłoki nasycają się odległym oceanem
a wilgoć we wspomnieniu tylko i pragnieniem
piaskowego węża

[EdwardSkwarcan]

piaskowego węża
czas wpuścić na stronę
bo nikt się nie spręża
cykle nie ruszone

nie zagląda eka
alchemik też z kacem
musi groźna Efa
zbudzić moderację

biedny użytkownik
chciałby znać opinię
by bzdetów nie płodzić
w twórczej paplaninie

minęły już święta
pusto w piętrze ósmym
śpią i zwinna Efa
zbudzi szczypiąc w dupy

[alchemik]

szczypiąc w dupy
może obudzi się styczeń
a moderatorzy
czuwają choć zawierucha plucha
na ósmym nie rusza
użytkowników ospałych pożal się boże

zieloni to nie komentatorzy
jedna z drugim wspomoże
nie to że nie chce
zakręcić się w cyklach
kolegom poetom raczej
dupę przetrzep

a nastolatki satyrze zostaw
taki spokojny byłem wcześniej
zwolnij
bom teraz w grzechu przez myśli nieczyste

[EdwardSkwarcan]

bom teraz w grzechu przez myśli nieczyste
dzięki kobietom co pokusą diablą
wabią namiętnie i gdyby nie styczeń
w piekle bym płonął bo nocą się jawią

kusząc daniami w gaju obfitości
by męskie żądze gotowały zmysły
żeby śmiertelnik co codziennie pości
ulegał przez ten erotyczny wyzysk

idź precz ode mnie nie kuś nagą lutnią
chciałabyś pilnie mieć małrzeński supeł
co w twoich rękach jak diabelska uprząż
cenię swą wolność więc całuj mnie w dupę

[alchemik]

cenię swoją wolność więc całuj mnie w dupę
nie zwiążę się słowem danym na rozdrożu
z mefisto lub innym upadłym z porożem
prędzej piekło skuje w lodowym podmuchu

co się nawyrabia kiedy to skrzydlaci
z turystyczną wizą szusować na deskach
będą po inferno z imprezą niewąską
całujcie mnie w dupę jak chcecie zobaczyć

[EdwardSkwarcan]

całujcie mnie w dupę jak chcecie zobaczyć
jest ofertą miłą gdy oglądam gratis
lecz ty się domagasz za nierząd zapłaty
bo przed oglądaniem trzeba ściągać majtki

nuży powonienie ten zapach makreli
kobieto rozpustna czy umyta nie wiem
żeby się idiota jakiś mógł ośmielić
chanel nie wystarczy myj c.... codziennie

[alchemik]

chanel nie wystarczy myj c.... codziennie
wybaczcie mi to zająknienie
właśnie umywałem ręce zbrukane nieco
dotykiem anioła z czeluści knajpianych

gdzie w absurdalnych oparach
można powiesić siekierę nad nietrzeźwymi
głowami przydatną dla damoklesa
a duchy w upiornym kontredansie

niezauważalnie dla siebie i niezauważane
powtarzają czynności wlewania macania
przedpiekla wokół siebie nie pamiętając
o konieczności powrotu do świata z kacem

[EdwardSkwarcan]

o konieczności powrotu do świata z kacem
wie bardzo dokładnie każdy alkoholik
każdy dzień zaczynam odkręcając flachę
by przyjemnie sączyć bimberek powoli

przez gardełko głaszcząc płynie nektar bogów
by zapaść w długą drzemkę co jest niczym czary
zamiast farsz codzienności odpoczywa rozum
gdy trenuję komara dżin jest na rozkazy

[alchemik]

gdy trenuję komara dżin jest na rozkazy
postawiłem przy łóżku z jałowcowym wątkiem
zaś komar bzyka za mnie a ja nocne zmazy
w pijanym zwidzie i w koszmarze wątpię

w krwiopijcze samice sens marzeń
i w ogóle w siebie gdy w butelce na dnie
pustka a zamiast diabła kocur wraży
męczy suchością w ustach myśli kradnie

[EdwardSkwarcan]

męczy suchością w ustach myśli kradnie
a śnię w gorączce uroczą Libijkę
co mi rozkłada erotyczne danie
więc warg Saharę zwilżam sobie w c....

skręca się w chcicy - palma ci odbiła
białasie wyjmuj na warsztat banana
gdy berbeluchę podała na klina
stanął i długi niczym karawana