w krzykliwości barw
Moderatorzy: lczerwosz, Lucile
- Lucile
- Moderator
- Posty: 2484
- Rejestracja: 23 wrz 2014, 0:12
- Płeć:
w krzykliwości barw
w kolejnym z cyklu "Powrót do miasta"
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- lczerwosz
- Administrator
- Posty: 6936
- Rejestracja: 31 paź 2011, 22:51
- Lokalizacja: Ursynów
Re: w krzykliwości barw
Wiem, podoba się bardzo.
Ale jeśli pozwolę, to sie czepnę. Zdjęcie zrobione w małym kontraście. Jak większość. Obiecałaś lepsze skany.
Ale jeśli pozwolę, to sie czepnę. Zdjęcie zrobione w małym kontraście. Jak większość. Obiecałaś lepsze skany.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- Lucile
- Moderator
- Posty: 2484
- Rejestracja: 23 wrz 2014, 0:12
- Płeć:
Re: w krzykliwości barw
tak, to prawda, ale profesjonalny, muzealny fotograf jeszcze "nie dobrał się" do moich prac
- lczerwosz
- Administrator
- Posty: 6936
- Rejestracja: 31 paź 2011, 22:51
- Lokalizacja: Ursynów
Re: w krzykliwości barw
wystarczy byle jaki skaner, jest lepszy od aparatu fotograficznego, kosztuje 200 zł
- Lucile
- Moderator
- Posty: 2484
- Rejestracja: 23 wrz 2014, 0:12
- Płeć:
Re: w krzykliwości barw
Leszku, dziękuję za tę informację.
Jednak, nie bardzo rozumiem na jakiej podstawie uważasz mnie za osobę tak niegramotną oraz całkowicie niezorientowaną w zakupowych realiach. No, co miało znaczyć?
Jeżeli jednak pisałeś to z troski, by skierować na właściwą ścieżkę indolentną sąsiadkę z 8p., tym bardziej serdecznie dziękuję.
I jeszcze jedno - bardzo sobie cenię, że poświęcasz swój czas by spojrzeć i skomentować - to całe moje pacykarstwo.
Pozdrawiam
L
Jednak, nie bardzo rozumiem na jakiej podstawie uważasz mnie za osobę tak niegramotną oraz całkowicie niezorientowaną w zakupowych realiach. No, co miało znaczyć?
Nawiasem mówiąc, nigdy nie zadowalam się:lczerwosz pisze:wystarczy byle jaki skaner, jest lepszy od aparatu fotograficznego, kosztuje 200 zł
lczerwosz pisze:wystarczy byle jaki
Jeżeli jednak pisałeś to z troski, by skierować na właściwą ścieżkę indolentną sąsiadkę z 8p., tym bardziej serdecznie dziękuję.
I jeszcze jedno - bardzo sobie cenię, że poświęcasz swój czas by spojrzeć i skomentować - to całe moje pacykarstwo.
Pozdrawiam
L
- alchemik
- Posty: 7009
- Rejestracja: 18 wrz 2014, 17:46
- Lokalizacja: Trójmiasto i przyległe światy
Re: w krzykliwości barw
Mnie zawsze intrygują te dwie panie w czerni.
Najbardziej do mnie krzyczą w szarościach czy kolorach.
Kim są?
No tak, zaraz powiesz, że to ja jestem indolentny, bo cuda architektury, ożywionej chwiejnością postaw.
Tak, tak. One żyją te budynki leciwe.
Leszek, ani chybi, musi być gadżeciarzem.
Nie rozumie, że piękno nie tylko w kontrastach, ale i w zlewaniu się barw i w smogowej mgiełce.
Ze mnie tylko zwykły alchemik, więc cóż ja sie tam znam na pięknie.
Dla mnie piękne są głównie tajemnice zależności podstawowych pierwiastków, elementów. Ziemia, powietrze, woda, ogień, eter.
Eter zapożyczyłem od Jacka Dukaja z powieści Inne pieśni. Książka polecanka ode mnie.
Tego używam w swoich kompozycjach.
Ale przecież ty też, la strega.
Najbardziej do mnie krzyczą w szarościach czy kolorach.
Kim są?
No tak, zaraz powiesz, że to ja jestem indolentny, bo cuda architektury, ożywionej chwiejnością postaw.
Tak, tak. One żyją te budynki leciwe.
Leszek, ani chybi, musi być gadżeciarzem.
Nie rozumie, że piękno nie tylko w kontrastach, ale i w zlewaniu się barw i w smogowej mgiełce.
Ze mnie tylko zwykły alchemik, więc cóż ja sie tam znam na pięknie.
Dla mnie piękne są głównie tajemnice zależności podstawowych pierwiastków, elementów. Ziemia, powietrze, woda, ogień, eter.
Eter zapożyczyłem od Jacka Dukaja z powieści Inne pieśni. Książka polecanka ode mnie.
Tego używam w swoich kompozycjach.
Ale przecież ty też, la strega.
* * * * * * * * *
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!
G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.
* * * * * * * * *
alchemik@osme-pietro.pl
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!
G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.
* * * * * * * * *
alchemik@osme-pietro.pl
- Lucile
- Moderator
- Posty: 2484
- Rejestracja: 23 wrz 2014, 0:12
- Płeć:
Re: w krzykliwości barw
Jerzy, ucieszyło mnie Twoje zainteresowanie tymi malunkami.
Już wyjaśniam, i z góry przepraszam, że będzie przydługie, ale inaczej się nie da.
Geneza i proweniencja cyklu obrazów
Powrót do miasta
Zawsze, dokąd sięgnę pamięcią, wprost magnetycznie przyciągał mnie tajemniczy, magiczny świat sztuki. I wszystko, co w tym kierunku robię, to próby jego zrozumienia.
Kiedy, około trzech lat temu, rozpoczęłam malowanie cyklu obrazów „Powrót do miasta”, przede wszystkim chciałam złożyć hołd mojemu ukochanemu miastu – Krakowowi. Zaraz potem pomyślałam, że już całkiem niedługo, obchodzić będziemy 1050. rocznicę chrztu Polski. Zapragnęłam to jedno z najważniejszych wydarzeń w naszej historii, zaznaczyć, uczcić oraz wyrazić na swój sposób.
Jednocześnie, z mediów - coraz częściej - docierały informacje o nasilających się działaniach wojennych poza granicami naszego kraju, ucieczkach ludzi z bombardowanych miast, oraz rozpoczynającym się exodusie narodów z Biskiego Wschodu. Wtedy, jeszcze wąskiego strumyka uchodźców, ale zapatrzeni w swoje własne gierki przywódcy Europy, nie zdawali sobie sprawy (nie zauważali, a może właściwsze będzie określenie - anie chcieli zauważyć) narastającego ogromu tej najprawdziwiej wędrówki ludów. Zajęci sobą, odgrodzeni murem obojętności dla problemów i nieszczęść innych, nie potrafili przewidzieć skutków, przygotować się na pomoc prawdziwie jej potrzebującym, nieszczęsnym ofiarom, a także na odsianie tych, którzy idą z zamiarem szerzenia zamętu, terroru oraz śmierci.
Czując potrzebę zabrania w tej sprawie głosu, zdefiniował mi się przekaz, jaki chciałam zawrzeć, a odbiorcy mogą zobaczyć jego echo w... „tym całym moim malowaniu”.
Samolubna, kolorowa i leciwa
Europo
daremnie wypatrujesz
kochanka
Zeus
biały byk już nie powróci
Przedstawiany przeze mnie Kraków, stopniowo zaczął jawić mi się jako metafora Europy. Europy, pięknej, kolorowej, rozbawionej, samolubnej, zapatrzonej w siebie, nieempatycznej, beztrosko kreującej „miałkie i sztuczne problemiki”, a nie widzącej zbliżającego się do jej „murów – granic”, zagrożenia. Kto wie, czy nie śmiertelnego zagrożenia dla Europy, w swojej pysze i samozadowoleniu – ślepej.
Te dwie zakapturzone postacie - nie nadawałam im określonych cech płciowych, wszak widzimy je tylko od tyłu - siostrzyczki, zakonniczki, bo tak zostały nazwane przez tych, którzy oglądali kolejne, powstające obrazy - to również symbol, metafora. Podwójna metafora - polska i europejska.
Polska – to bezpośrednie nawiązanie do 1050. rocznicy chrztu Polski oraz podziw dla nieprzemijającej urody mojego miasta i jego jego zaułków, podwórek, często położonych z dala od głównych traktów.
Europejska - dwojaka: przypomnienie o jej śródziemnomorskich, chrześcijańskich korzeniach oraz zwrócenie uwagi na zagrażające jej niebezpieczeństwo. To posłańcy, którzy idą z ostrzeżeniem i przesłaniem - opamiętajcie się!
Jest jeszcze inna interpretacja tego cyklu obrazów, przyznam, że sama na to nie wpadłam i początkowo była dla mnie zdumiewająca. Jednak, kiedy się głębiej nad nią pochyliłam – wydała mi się interesująca. Otóż, część widzów, w tych dwóch figurach, zawsze pojawiających na obrazach, nie zobaczyło postaci, ale... pantofle! Nieco przydeptane, zdeformowane i nieproporcjonalne w stosunku do całości. Najpierw się zdziwiłam, nie rozumiałam tej interpretacji, ale prawie natychmiast przyszło mi do głowy takie oto wytłumaczenie.
To miasto - w obrębie murów i za fasadami kamienic – to sacrum. Wchodząc tam, przez szacunek pozostawiamy obuwie na zewnątrz. I nie ma to nic wspólnego z religią muzułmańską. Bywa przecież, że idąc w gości, już w przedpokoju zdejmujemy obuwie.
Przyszło mi do głowy również jeszcze inne tłumaczenie – smutne i ostateczne; ludzi już nie ma, na wpół zrujnowane miasta opustoszały. Pozostały po nich tylko... buty.
Taka niespodziewana interpretacja również do mnie przemawia, tym bardziej, że na kolejno powstających obrazkach, mury tego mojego symbolicznego „Miasta” stają się coraz bardziej brudne, zaniedbane i kruche.
Nie ukrywam, trochę wieszczę - koniec Europy jaką znamy - ale przecież ja, jako portalowa wiedźma, nie takich zmian i przeobrażeń – na przestrzeni wieków - byłam świadkiem.
Mam jednak nadzieję, że tak zadzieje się tylko na moich płótnach, a nie w rzeczywistości.
Pozdrawiam
L
alchemik pisze:Mnie zawsze intrygują te dwie panie w czerni.
Najbardziej do mnie krzyczą w szarościach czy kolorach.
Kim są?
Już wyjaśniam, i z góry przepraszam, że będzie przydługie, ale inaczej się nie da.
Geneza i proweniencja cyklu obrazów
Powrót do miasta
Zawsze, dokąd sięgnę pamięcią, wprost magnetycznie przyciągał mnie tajemniczy, magiczny świat sztuki. I wszystko, co w tym kierunku robię, to próby jego zrozumienia.
Kiedy, około trzech lat temu, rozpoczęłam malowanie cyklu obrazów „Powrót do miasta”, przede wszystkim chciałam złożyć hołd mojemu ukochanemu miastu – Krakowowi. Zaraz potem pomyślałam, że już całkiem niedługo, obchodzić będziemy 1050. rocznicę chrztu Polski. Zapragnęłam to jedno z najważniejszych wydarzeń w naszej historii, zaznaczyć, uczcić oraz wyrazić na swój sposób.
Jednocześnie, z mediów - coraz częściej - docierały informacje o nasilających się działaniach wojennych poza granicami naszego kraju, ucieczkach ludzi z bombardowanych miast, oraz rozpoczynającym się exodusie narodów z Biskiego Wschodu. Wtedy, jeszcze wąskiego strumyka uchodźców, ale zapatrzeni w swoje własne gierki przywódcy Europy, nie zdawali sobie sprawy (nie zauważali, a może właściwsze będzie określenie - anie chcieli zauważyć) narastającego ogromu tej najprawdziwiej wędrówki ludów. Zajęci sobą, odgrodzeni murem obojętności dla problemów i nieszczęść innych, nie potrafili przewidzieć skutków, przygotować się na pomoc prawdziwie jej potrzebującym, nieszczęsnym ofiarom, a także na odsianie tych, którzy idą z zamiarem szerzenia zamętu, terroru oraz śmierci.
Czując potrzebę zabrania w tej sprawie głosu, zdefiniował mi się przekaz, jaki chciałam zawrzeć, a odbiorcy mogą zobaczyć jego echo w... „tym całym moim malowaniu”.
Samolubna, kolorowa i leciwa
Europo
daremnie wypatrujesz
kochanka
Zeus
biały byk już nie powróci
Przedstawiany przeze mnie Kraków, stopniowo zaczął jawić mi się jako metafora Europy. Europy, pięknej, kolorowej, rozbawionej, samolubnej, zapatrzonej w siebie, nieempatycznej, beztrosko kreującej „miałkie i sztuczne problemiki”, a nie widzącej zbliżającego się do jej „murów – granic”, zagrożenia. Kto wie, czy nie śmiertelnego zagrożenia dla Europy, w swojej pysze i samozadowoleniu – ślepej.
Te dwie zakapturzone postacie - nie nadawałam im określonych cech płciowych, wszak widzimy je tylko od tyłu - siostrzyczki, zakonniczki, bo tak zostały nazwane przez tych, którzy oglądali kolejne, powstające obrazy - to również symbol, metafora. Podwójna metafora - polska i europejska.
Polska – to bezpośrednie nawiązanie do 1050. rocznicy chrztu Polski oraz podziw dla nieprzemijającej urody mojego miasta i jego jego zaułków, podwórek, często położonych z dala od głównych traktów.
Europejska - dwojaka: przypomnienie o jej śródziemnomorskich, chrześcijańskich korzeniach oraz zwrócenie uwagi na zagrażające jej niebezpieczeństwo. To posłańcy, którzy idą z ostrzeżeniem i przesłaniem - opamiętajcie się!
Jest jeszcze inna interpretacja tego cyklu obrazów, przyznam, że sama na to nie wpadłam i początkowo była dla mnie zdumiewająca. Jednak, kiedy się głębiej nad nią pochyliłam – wydała mi się interesująca. Otóż, część widzów, w tych dwóch figurach, zawsze pojawiających na obrazach, nie zobaczyło postaci, ale... pantofle! Nieco przydeptane, zdeformowane i nieproporcjonalne w stosunku do całości. Najpierw się zdziwiłam, nie rozumiałam tej interpretacji, ale prawie natychmiast przyszło mi do głowy takie oto wytłumaczenie.
To miasto - w obrębie murów i za fasadami kamienic – to sacrum. Wchodząc tam, przez szacunek pozostawiamy obuwie na zewnątrz. I nie ma to nic wspólnego z religią muzułmańską. Bywa przecież, że idąc w gości, już w przedpokoju zdejmujemy obuwie.
Przyszło mi do głowy również jeszcze inne tłumaczenie – smutne i ostateczne; ludzi już nie ma, na wpół zrujnowane miasta opustoszały. Pozostały po nich tylko... buty.
Taka niespodziewana interpretacja również do mnie przemawia, tym bardziej, że na kolejno powstających obrazkach, mury tego mojego symbolicznego „Miasta” stają się coraz bardziej brudne, zaniedbane i kruche.
Nie ukrywam, trochę wieszczę - koniec Europy jaką znamy - ale przecież ja, jako portalowa wiedźma, nie takich zmian i przeobrażeń – na przestrzeni wieków - byłam świadkiem.
Mam jednak nadzieję, że tak zadzieje się tylko na moich płótnach, a nie w rzeczywistości.
Drogi alchemiku, no gdzieżbym śmiała!alchemik pisze:No tak, zaraz powiesz, że to ja jestem indolentny, bo cuda architektury, ożywionej chwiejnością postaw.
Tak, tak. One żyją te budynki leciwe.
Pozdrawiam
L
- alchemik
- Posty: 7009
- Rejestracja: 18 wrz 2014, 17:46
- Lokalizacja: Trójmiasto i przyległe światy
Re: w krzykliwości barw
Wiedziałem na co mam zwrócić uwagę. Sama mi się zwróciła. Przecież to metafora, a metafory do mnie krzyczą, choć te pantofle to już przesada, ze względów, że tak powiem techniczno-malarskich, jako metafora mogą być, ino jaki krótkowidz spoglądał na obrazy. Z astygmatyzmem, bo po zaburzał sobie proporcje postrzegania.
A może to tylko wyobraźnia przekraczająca prawa fizyczne i optyczne.
A może to tylko wyobraźnia przekraczająca prawa fizyczne i optyczne.
* * * * * * * * *
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!
G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.
* * * * * * * * *
alchemik@osme-pietro.pl
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!
G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.
* * * * * * * * *
alchemik@osme-pietro.pl
- lczerwosz
- Administrator
- Posty: 6936
- Rejestracja: 31 paź 2011, 22:51
- Lokalizacja: Ursynów
Re: w krzykliwości barw
W istocie.Lucile pisze:Jeżeli jednak pisałeś to z troski, by skierować na właściwą ścieżkę indolentną sąsiadkę z 8p., tym bardziej serdecznie dziękuję.
Cała przyjemność po mojej stronie.Lucile pisze:bardzo sobie cenię, że poświęcasz swój czas by spojrzeć i skomentować
z przyzwyczajeniaLucile pisze: na jakiej podstawie uważasz mnie za osobę tak niegramotną oraz całkowicie niezorientowaną w zakupowych realiach
Rozumie, rozumie. Ale już nie wzruszają mnie obrazy przestawiające czterech diabłów w smole i po ciemku. Widać tylko czarny kwadrat. Żyjemy w epoce post- w odniesieniu do wielu, bardzo wielu eksperymentów artystycznych, może jestem staroświecki, ale kompozycja dzieła jest bardzo ważna.alchemik pisze:Leszek, ani chybi, musi być gadżeciarzem.
Nie rozumie, że piękno nie tylko w kontrastach, ale i w zlewaniu się barw i w smogowej mgiełce.
Gadżeciarz, może i racja. Nawet więcej. Wyznaje zasadę, że w wierszu czy w dowolnym pacyku powinien znajdować się gadżet przyciągający uwagę, pierwszy plan. Aby czytelnika czy widza skierować na właściwa ścieżkę. Jeśli w dziele znajduje się coś więcej, tym lepiej, ale to dla bardziej inteligentnego odbiorcy.
I Ty Alchemiku jesteś czuły na to. Zwracasz uwagę na dwie postacie. Zaciekawiają nie tylko Ciebie. I o to chodzi, o to biega. A Luci o tym wie.
- Lucile
- Moderator
- Posty: 2484
- Rejestracja: 23 wrz 2014, 0:12
- Płeć:
Re: w krzykliwości barw
wie - wiedza - wiedźmalczerwosz pisze: I o to chodzi, o to biega. A Luci o tym wie.