Moja ulica zmieniła nazwę. Charakter dzielnicy pozostał przez lata ten sam.
Tylko samochodów więcej, choć marki niekoniecznie lepsze.
Ogródek między kamienicami magicznie zdziczał, w "Veritasie" wciąż można kupić stały zestaw "świętych" obrazów, a kasztanowce rosną w siłę.
Czasem bujam się między dawnym CPN-em a szkołą, czerwcowymi wieczorami, kiedy łzy są słodsze niż zapach okolicznych akacji.
Zawsze na obcasach, w obcisłych spodniach i bluzkach z przepastnym dekoltem.
Nasłuchuję, czy Darek włączy na cały regulator setną piosenkę, by znów przerwać ją w połowie i puścić kolejną. Doprowadzał nas tym do okurwienia.
Daję Kasi znaki kolorową lampką.
Szukam Grzesia.
Jak znajdę, założę sukienkę.
Grzesiowi
Steph, na takie dictum siadam i piszę, nie mogłabym odmówić
