Robię już trzecie podejście do Twojego wiersza, bo jest intrygujący i jakoś wnika we mnie i niepokoi, ale jest trudny, potrzebuje czasu by zbudować sobie interpretację.biegnąca po fali pisze:jeszcze żyję
od czasu do czasu wracam
przymierzyć grymasy
szczelina zarasta
albo to mnie jest coraz więcej
stąd trudności w przenikaniu
nagłych ucieczkach
pod omszały dach gdzie bluszcz
rośnie w pewność
na której oprę stopy
już nie widać pęknięć
są jak drzwi ukryte w szafie
wystarczy wcisnąć
najpierw palec
później dłoń
Celowo nie czytałam komentarzy bym sobie nie skrzywiła odbioru.
Widzę marazm peelki, jej niewiarę w siebie, stąd to przymierzanie grymasów, wkładanie maski.
Taki stan przychodzi peelce w coraz większym trudem, stąd to zarastanie szczeliny i trudności w wkładaniem maski, zmęczenie udawaniem, ucieczki. Ten omszały dach kojarzy mi się z bezpieczeństwem, ale bluszcz jest czymś co oplata, tłamsi, ale nie wiem dla czego jest pewnikiem na którym oprze się stopy, raczej to mało pewne oparcie. Tego właśnie o końca nie rozumiem.
Chyba że bluszcz zakryje prawdziwą twarz i schowa peelkę i jej drzwi w szafie, to taki azyl.
Wciąż nie rozumiem do końca.
Jednak muszę przyznać, że podoba mi się to co czytam, ale będę musiała jeszcze do niego wrócić, albo poczytać komentarze
