Poprzez prześwity przetartych podeszew
piętami szorował o ziemię
gdy płótno niósł w pole i dźwigał sztalugi
wiał mistral na polach
i słońce okrutne.
A rudą miał brodę, kapelusz na głowie
i świat co oczami przelewał się do niej,
aż światłem wzbierały mu dłonie i żyły
jakby całe światem tym były.
A ludzie hen w dole co łby zadzierali
kręcili mu młynka na czole,
i śmiali się z niego bo tylko widzieli
prześwity w podeszwach i pięty zbolałe.
On widział to niebo nieziemskich kolorów
i szedł tam malując wciąż więcej,
wciąż szybciej i lepiej… Nad polem
tym żółtym już kruki krakały
i granat zaciążył jak ołów.
Dziś w Arles żyją ludzie jak ci co się śmiali,
i głowy jak dawniej zwieszają…
przyjęli malarza i wyprzedają
w uliczkach gdzie krok milknie głucho-
Arles
- eka
- Moderator
- Posty: 10470
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Re: Arles
O genialnym i chorym van Goghu ten wiersz. Nikt nie zna imion i czynów mieszkańców wyśmiewających się z biednego malarza.
Aktualni autochtoni... no cóż, to zupełnie jednak inni ludzie.
Gdyby wyrównać ilość zgłosek - byłby regularny wiersz:)
Brakuje kilku przecinków, ale to drobiazg.
Aktualni autochtoni... no cóż, to zupełnie jednak inni ludzie.
Gdyby wyrównać ilość zgłosek - byłby regularny wiersz:)
Brakuje kilku przecinków, ale to drobiazg.