#3
Post
autor: eka » 22 lis 2014, 13:43
O, ulubiony bohater, tak w ostatnich latach szkoły podstawowej, to na pewno „Płonąca woda”, czyli Winnetou. Nieskazitelny, szlachetny, wyjątkowy. We wszystkich częściach indiańskiej sagi Karola Maya – ideał, wzór do naśladowania. Przeczytałam z zapartym tchem, sądzę że chyba wszystkie tomy:
Winnetou (tom I)
Winnetou (tom II)
Syn Łowcy Niedźwiedzi
Upiór z Llano Estacado
Skarb w Srebrnym Jeziorze
Czarny mustang
Król naftowy (Król nafty)
Dolina Śmierci
Boże Narodzenie
Old Surehand
Szatan i Judasz
Winnetou (tom III)
Spadkobiercy Winnetou
Parę lat temu zerknęłam do pierwszych z tego cyklu.
Porażka, ale wtedy, w okresie fascynacji, jeszcze nie mogłam o tym wiedzieć. Chodzi mi o styl, długaśne, stronicowe dialogi, naiwność postrzegania relacji, dydaktyzm. Te wszystkie cechy mogłam jednak dostrzec długo później, a w czasie wchodzenia w nastoletność, liczyła się fabuła i wyzwalane przez nią emocje. Pamiętam, że płakałam przy czytaniu, naprawdę wiele razy.
Na pewno Winnetou wiele dla mnie zrobił, mocno wpłynął, myślę, że np. moje nielubienie USA – to też głównie jego dzieło. Słowo literackie jest jednym z najlepszych narzędzi manipulacji, tej dobrej i tej złej.
Na marginesie, wkurzyłam się, kiedy dowiedziałam się, że dla Adolfa Hitlera on też był ulubionym bohaterem wczesnej młodości. No i... skąd więc nazizm w brutalnej odsłonie pogardy wobec niegermańskich nacji?
Szok. Pełna tolerancji, nawet dla bladych twarzy, postawa dzielnego Indianina i obozy koncentracyjne jego fana z NSDAP.
Karol May w grobie się przewraca.