ANTYPORADNIK POETYCKI (4)
- Gloinnen
- Administrator
- Posty: 12091
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:58
- Lokalizacja: Lothlórien
ANTYPORADNIK POETYCKI (4)
trailer
poprzedni
Zbliża się listopad, a z nim tak zwane Święto Zmarłych. Wprawdzie nie ma takiego święta, jest jedynie Dzień Wszystkich Świętych (pierwszego), oraz Dzień Zaduszny (drugiego), ale owo niepoprawne miano weszło niestety do języka potocznego i zadomowiło się w nim całkiem nieźle.
A ja mam pomysł. Skoro już powstało rzeczone pojęcie i wydaje się nie do wyplenienia, warto znaleźć dla niego właściwy kontekst i językową niszę, w której mogłoby być stosowane zgodnie z regułami gry?
Początek listopada to okres, kiedy u poetów następuje prawdziwy wysyp utworów cmentarnych. Jeśli ktoś uważa się za Wielkiego Autora, oczywiście nie może pominąć takiej nadzwyczajnej okazji, aby zabłysnąć wierszem, który z jednej strony wszystkich powali na kolana ładunkiem uczuciowym, a z drugiej - wpisze się doskonale w rzeczywistość zaduszkowych rytuałów. Zamiast znicza i kwiatów - Poezja. W rezultacie zaczynają wyrastać jak grzyby po deszczu rozmaite twory, opatrzone incipitami "świętej pamięci", dedykacje, laurki i epistoły dla krewnych w zaświatach, epitafia, ewentualnie panegiryki gloryfikujące zmarłych bohaterów narodowych, sławnych ludzi, itd.
Kwestia wymaga niezwykłej delikatności w opisie, aby nikogo nie urazić. Pamięć o ukochanych osobach, których już wśród nas nie ma, zasługuje bowiem na najwyższy szacunek. Z tym każdy się zgodzi. Natomiast nie wiem, skąd zrodziło się przekonanie, że ów szacunek powinien automatycznie być przenoszony na wszystkie utwory literackie, które dotykają wspomnianego tematu. Biorąc pod uwagę obfitość tego rodzaju twórczości, można odnieść wrażenie, że istnieje cała gałąź poezji, mogąca spokojnie zostać nazwana Nieustającym Poetyckim Świętem Zmarłych. W efekcie twórcy różnego kalibru czują się niejednokrotnie w obowiązku uwiecznić piórem każdy zgon, który wydarza się w ich otoczeniu, nie zastanawiając się kompletnie nad jakością tekstu. Bo przecież (jak twierdzą nawiedzeni neofici) - forma w tym wypadku nie gra roli, samo tchnienie śmierci ma własności uświęcające. Summa summarum, próba jakiejkolwiek refleksji literackiej odbierana jest jak profanacja pomnika na nagrobku. Nierzadko Autor brnie w koszmarne banały, prezentuje przemyślenia infantylne, okrasza całość kiczowatą ornamentyką, tym samym spłycając głębię własnych odczuć i przedstawiając czytelnikom ich mizerną karykaturę. A spróbuj takiemu napisać prawdę! Grafoman nie zdaje sobie nigdy sprawy, że to nie krytyka szarga świętość, ale on sam - swoimi kiepskimi wersami, gdzie jego wewnętrzny świat odczuć i myśli wypada wyjątkowo kaleko. Sam piszący ośmiesza w ten sposób sacrum niedojrzałością okolicznościowego pisania, podczas gdy właśnie przez poszanowanie dla osób, powagi tematu i bolesnych tajemnic, powinien raczej umilknąć. Tak, umilknąć, dopóki nie dorówna formatem pisarskim zagadnieniom wymagającym ogromnej wrażliwości, mądrości i talentu, a także dopóki nie znajdzie stosownej poetyckiej formuły. Ta formuła nie może w żadnej sytuacji, nawet w najbardziej dramatycznej i budzącej dotkliwe emocje, sprowadzać tekstu literackiego do poziomu kartki kondolencyjnej z supermarketu. Pewnych przekazów nie wolno wykoślawiać, trywializować, sprowadzać do frazesów, ckliwego bredzenia czy telenoweli.
Fakt głębokiego przeżywania, czy też nawet "współodczuwania" (przez czytelnika) wiersza i opisanych w nim doznań duchowych, związanych z nieobecnością zmarłych bliskich, nie może w żadnym wypadku, wykluczać profesjonalnej oceny, ani też wpływać na nią w jakikolwiek sposób. To nie jest bowiem i nigdy nie stanie się funkcjonalnym kryterium rzetelnej analizy.
Chcę przy tym z całą stanowczością podkreślić, iż sam temat nie jest zakazany jako taki, natomiast protestuję przeciwko jego żenującym realizacjom.
Zresztą warto jest zadać samemu sobie pytanie: po co piszę o zmarłych? Jeżeli moim jedynym celem jest hołd, to lepiej kupić wieniec i zataszczyć go na cmentarz bądź pod jakąś tabliczkę pamięci. Ewentualnie zakasać rękawy i wysprzątać drogą sercu mogiłę. Jeżeli wywołanie powszechnego wzruszenia w gronie odbiorców - to muszę stwierdzić, że Autor bardzo nieładnie postępuje, wykorzystując przedmiotowo cudze odejście z tego świata i robiąc z niego typową sztuczkę marketingową. Jeżeli natomiast chodzi o jakieś przemyślenia typu "ogólnoludzkie", to trzeba, by pretendent do miana poety samokrytycznie zastanowił się, czy ma rzeczywiście coś wyjątkowego, interesującego do powiedzenia, czy też chodzi o kolejne maglowanie truizmów przemielonych już w poezji na miliony sposobów.
Na koniec pozostaje (gdy zawiodą inne systemy wczesnego ostrzegania przed grafomanią) dobitny apel o ciszę nad trumną. Nie rób, Autorze, z poezji Nieustającego Święta Zmarłych.
następny
poprzedni
Zbliża się listopad, a z nim tak zwane Święto Zmarłych. Wprawdzie nie ma takiego święta, jest jedynie Dzień Wszystkich Świętych (pierwszego), oraz Dzień Zaduszny (drugiego), ale owo niepoprawne miano weszło niestety do języka potocznego i zadomowiło się w nim całkiem nieźle.
A ja mam pomysł. Skoro już powstało rzeczone pojęcie i wydaje się nie do wyplenienia, warto znaleźć dla niego właściwy kontekst i językową niszę, w której mogłoby być stosowane zgodnie z regułami gry?
Początek listopada to okres, kiedy u poetów następuje prawdziwy wysyp utworów cmentarnych. Jeśli ktoś uważa się za Wielkiego Autora, oczywiście nie może pominąć takiej nadzwyczajnej okazji, aby zabłysnąć wierszem, który z jednej strony wszystkich powali na kolana ładunkiem uczuciowym, a z drugiej - wpisze się doskonale w rzeczywistość zaduszkowych rytuałów. Zamiast znicza i kwiatów - Poezja. W rezultacie zaczynają wyrastać jak grzyby po deszczu rozmaite twory, opatrzone incipitami "świętej pamięci", dedykacje, laurki i epistoły dla krewnych w zaświatach, epitafia, ewentualnie panegiryki gloryfikujące zmarłych bohaterów narodowych, sławnych ludzi, itd.
Kwestia wymaga niezwykłej delikatności w opisie, aby nikogo nie urazić. Pamięć o ukochanych osobach, których już wśród nas nie ma, zasługuje bowiem na najwyższy szacunek. Z tym każdy się zgodzi. Natomiast nie wiem, skąd zrodziło się przekonanie, że ów szacunek powinien automatycznie być przenoszony na wszystkie utwory literackie, które dotykają wspomnianego tematu. Biorąc pod uwagę obfitość tego rodzaju twórczości, można odnieść wrażenie, że istnieje cała gałąź poezji, mogąca spokojnie zostać nazwana Nieustającym Poetyckim Świętem Zmarłych. W efekcie twórcy różnego kalibru czują się niejednokrotnie w obowiązku uwiecznić piórem każdy zgon, który wydarza się w ich otoczeniu, nie zastanawiając się kompletnie nad jakością tekstu. Bo przecież (jak twierdzą nawiedzeni neofici) - forma w tym wypadku nie gra roli, samo tchnienie śmierci ma własności uświęcające. Summa summarum, próba jakiejkolwiek refleksji literackiej odbierana jest jak profanacja pomnika na nagrobku. Nierzadko Autor brnie w koszmarne banały, prezentuje przemyślenia infantylne, okrasza całość kiczowatą ornamentyką, tym samym spłycając głębię własnych odczuć i przedstawiając czytelnikom ich mizerną karykaturę. A spróbuj takiemu napisać prawdę! Grafoman nie zdaje sobie nigdy sprawy, że to nie krytyka szarga świętość, ale on sam - swoimi kiepskimi wersami, gdzie jego wewnętrzny świat odczuć i myśli wypada wyjątkowo kaleko. Sam piszący ośmiesza w ten sposób sacrum niedojrzałością okolicznościowego pisania, podczas gdy właśnie przez poszanowanie dla osób, powagi tematu i bolesnych tajemnic, powinien raczej umilknąć. Tak, umilknąć, dopóki nie dorówna formatem pisarskim zagadnieniom wymagającym ogromnej wrażliwości, mądrości i talentu, a także dopóki nie znajdzie stosownej poetyckiej formuły. Ta formuła nie może w żadnej sytuacji, nawet w najbardziej dramatycznej i budzącej dotkliwe emocje, sprowadzać tekstu literackiego do poziomu kartki kondolencyjnej z supermarketu. Pewnych przekazów nie wolno wykoślawiać, trywializować, sprowadzać do frazesów, ckliwego bredzenia czy telenoweli.
Fakt głębokiego przeżywania, czy też nawet "współodczuwania" (przez czytelnika) wiersza i opisanych w nim doznań duchowych, związanych z nieobecnością zmarłych bliskich, nie może w żadnym wypadku, wykluczać profesjonalnej oceny, ani też wpływać na nią w jakikolwiek sposób. To nie jest bowiem i nigdy nie stanie się funkcjonalnym kryterium rzetelnej analizy.
Chcę przy tym z całą stanowczością podkreślić, iż sam temat nie jest zakazany jako taki, natomiast protestuję przeciwko jego żenującym realizacjom.
Zresztą warto jest zadać samemu sobie pytanie: po co piszę o zmarłych? Jeżeli moim jedynym celem jest hołd, to lepiej kupić wieniec i zataszczyć go na cmentarz bądź pod jakąś tabliczkę pamięci. Ewentualnie zakasać rękawy i wysprzątać drogą sercu mogiłę. Jeżeli wywołanie powszechnego wzruszenia w gronie odbiorców - to muszę stwierdzić, że Autor bardzo nieładnie postępuje, wykorzystując przedmiotowo cudze odejście z tego świata i robiąc z niego typową sztuczkę marketingową. Jeżeli natomiast chodzi o jakieś przemyślenia typu "ogólnoludzkie", to trzeba, by pretendent do miana poety samokrytycznie zastanowił się, czy ma rzeczywiście coś wyjątkowego, interesującego do powiedzenia, czy też chodzi o kolejne maglowanie truizmów przemielonych już w poezji na miliony sposobów.
Na koniec pozostaje (gdy zawiodą inne systemy wczesnego ostrzegania przed grafomanią) dobitny apel o ciszę nad trumną. Nie rób, Autorze, z poezji Nieustającego Święta Zmarłych.
następny
Niechaj inny wiatr dzisiaj twe włosy rozwiewa
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą
/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą
/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl