Hmmm, chyba jestem dobry w patosie, według opinii.
Powtórzę bardzo krótko, że ja osobiście, świadomie "strzelam sobie w kolano". Może jestem z jakiejś innej epoki, może mam problemy osobowościowe, a może jeszcze coś innego, nie wiem. Ale lubię go. Trochę teraz jestem rozdarty, bo patos jest ewidentnym przewinieniem jak widzę, a z drugiej strony to bardzo mocna część mnie.
Nie chce się jej pozbywać;(
Ale kto wtedy zatrzyma się przy tronie i to w dodatku barokowym podobno (nie znam się na tronach i baroku, ale tak przeczytałem
)
No i dylemat, a jednak chyba trochę tego patosu sobie pozostawię, choć aktualnie bardzo nieśmiało staram się uczyć minimalizmu, ale jeszcze bardzo, bardzo powolutku.
W każdym razie - ja jestem na patos niejako skazany poprzez swoje rozsmakowanie w nim. Kwestia tego, jak ktoś zauważył, by używać go umiejętnie, wtedy może stać się zaletą utworu, ale tego jak i wielu innych rzeczy trzeba się jeszcze nauczyć.
A poza tym jak samemu ocenić czy patos użyty jest dobry, czy zły?
(I znowu mam wrażenie, że nic nie wniosłem do rozmowy;(( )
Podsumowując - idę trochę pod prąd, pewnie robiąc sobie "pisarską krzywdę", ale jestem uwiedziony podniosłościami, powagą i jakimś - chyba tak to się nazywa - momentami dekadentyzmem.
Maskotką mogę zostać jak chcecie, taki "Patosik ósmopiętrowy"
Z czegoś w końcu trzeba słynąć
(czy nie?)
Dziękuję za założenie tematu.