pełna cichych pragnień
i zieleń mi w oczy
zaświeciła nagle
w jednej jakby chwili
ta szarość przedwiośnia
zniknęła pod trawą
co w nocy wyrosła
wyskoczyła z ziemi
jak filip z konopi
i w myślach podjudza
żeby coś napsocić
schować się w gałęziach
wspiąć na płot z kotami
odkręcić fontannę
lub wziąć wiatr pod ramię
zielono za oknem
zielono mi w głowie
pewnie nie wytrzymam
wiersz jakiś ułożę
wiosenne szaleństwo
pojawia się znikąd
i rozum odbiera
nawet prozaikom
Jako antidotum na pozakręcane wersy.
