Erudycyjnie przy komentowaniu tego wiersza się nie popiszę, mogę jedynie przyznać, że jest to bardzo niepokojący, intrygujący obraz. Według mnie doskonale oddałaś moment (właśnie ten tytułowy) krótkotrwałego zatrzymania w onirycznej stop-klatce. Przyglądasz się zastygniętym w czasie ludziom, zaskoczonym na tle codzienności, zwyczajności. To taka wczesnoporanna chwila, gdy miasto zdaje się nabierać głębokiego oddechu, aby nagle zatętnić życiem. I wtedy następuje wyciek materii, wszystko wraca do normy. Pełne stężenie jest niemożliwe.
W wierszu widzę jednak fascynację tym chwilowym wrażeniem znieruchomienia. Ono wyzwala bowiem jakieś bliżej nieokreślone przeczucia, doznania zmysłowe, pomaga przybliżyć się do jakiejś zamkniętej w "miejskości" tajemnicy. Zrozumienie rodzi się z zaniepokojenia, z przerażenia. Nurt życia, szum informacyjny - to właśnie (chyba) ta zabijająca nas powoli axis urbi...
Dobra, uciekam już spod wiersza, bo zaczynam pleść trzy po trzy.
Pozdrawiam,
Glo.