Łososina

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
stary krab
Posty: 560
Rejestracja: 01 lis 2011, 14:55

Łososina

#1 Post autor: stary krab » 09 sty 2012, 15:19

ŁOSOSINA

Witałem się z nią zwykle tam, gdzie i ciotczyn potok, koło kapliczki Świętego Floriana. Jej plusk przyjazny i radosny zmywał bezpowrotnie ślady po łzach, gdyby przypadkiem w tym dniu pociekły. Łzy, jak i żałość, rodzą się w duszy. Dobre lub złe postępki rodzą się w mózgu; wszelkie uczucia natomiast są z duszy.
Nie wiem, czy inne też, ale moja dusza zgrywała się z duszą rzeki doskonale. Radowała się rzeka, pomrukiwała i szczebiotała, podskakiwała z tej radości po większych kamieniach, falowała wzdłuż brzegu jak szczeniak ogonem i jak szczeniak pędziła, wyprzedzając mnie, i niechętnie zwalniała na krótką chwilę. Ruszałem tedy i ja z jej nurtem, rozumując, że jeśli nie pobiegnę z nią, to mnie zostawi na brzegu. Wcale nie dlatego, iż jej przyjaźń oziębła, lecz z konieczności. Przymiotem bowiem rzeki jest to właśnie, że ona płynie. To zaś jak rzeka płynie - stanowi o jej urodzie, o tym ilu ma wielbicieli i przyjaciół. Moja rzeka płynęła, popisując się przed nadbrzeżnymi kolegami. Przyjaźnie, choć zdawkowo rzucała cześć - cześć mijanym olchom; serwus - serwus mówiła do ławy koło Zelka, klepiąc wprawnie i szybko każdy z pali, na których ława stała; dzień dobry Wielki Kamieniu wymawiała z szacunkiem do płaskiego jak łoże, nieco skośnie wyrosłego spod koryta kamienia i przymilnie, acz z pewnym zawstydzeniem opłukiwała go po obu stronach, odpływając bez odwracania się za siebie.
Wiem to, bom słyszał i obserwował wielokrotnie bardzo nieśmiałe umizgi i z szacunkiem wypowiadane pozdrowienia, opalając się po kąpieli na Wielkim Kamieniu. Kamień brał wodę w usta i milczał jak to jest w zwyczaju kamieni; rad był jednak, że wzbudza respekt, bez słów przyzwalał na to, iż z ukrywaną czułością muska go w oba boki; z tego zadowolenia stawał się jakby mniej twardy i jeszcze chętniej przyzwalał, by przylgnąć do jego rozgrzanego cielska.
Mnie rzeka witała tak jakoś bezpośrednio - „chodźże Właduś, chodź”..., co było wystarczającą zachętą, iżby z nią biec, nie czekając na to, że zwolni na pierwszej głębiźnie, gdzie najbliżej nam było, by się chwilkę pociaplać. Tu zażywało się kąpieli, gdy czasu na nią było bardzo niewiele. Przejazd osobówki z Tymbarku do Limanowej był jak dzwonek, kończący czas przyjemności. Pospiesznie wykręcałem w olszynie gatki, wciągałem na mokre ciało porcięta i pędziłem do domu, by o stosownej porze wygonić krowy w las.
Kiedy czasu było więcej - szło się jeszcze niżej, koło Smolenia, gdzie rzeka wgryzała się w gościniec, a w 1934 roku przegryzła go na wylot. Po tej powodzi długi łuk gościńca - od Floriana aż do Ptaszka - zabezpieczono solidnym betonem. Nie mogła mu rzeka dać rady, więc się wzięła na sposób: wgryzała się pod beton. Zrazu nieśmiało, ledwie mogłeś dłonie w szczeliny włożyć, później ręce wchodziły po łokcie i głębiej. Ja zapamiętałem w tym miejscu największy odcinek wolniej płynącej wody, dość głębokiej, by się wygodnie kąpać; przy betonie toń była tak groźna, że dzieciom absolutnie nie wolno było w nią wchodzić, natomiast najodważniejsi kawalerowie skakali w nurt z krawędzi owego betonu.
W chłodniejsze dni, bądź rano, gdy jeszcze nikt nie pluskał się w wodzie, z podwyższenia tego można się było do woli napatrzeć rybom. Ogromne ławice popielato srebrzystych kleni defilowały, prezentując pomarańczowe płetwy. „O kurde, jakie jelce”, zachwycali się wszyscy: małe dzieci, podrostki i starsi. Idąc wolno blisko poręczy, a jaszcze lepiej przystając na chwilkę, można było dostrzec mniejsze stadka pstrągów, połyskujących karmazynowymi cętkami w okruszkach tęczy. Większe okazy tego gatunku pokazywały się w grupkach po dwie, trzy sztuki, podobnie jak ciemno oliwkowe, że aż prawie czarne, bliżej dna się trzymające brzany. W dni słoneczne, obserwując pod dogodnym kątem ławice dorodnych mieszkanek wody naszej rzeki, miało się jeszcze ułudne wrażenie zwielokrotnienia liczebności, jako że po dnie koryta poruszały się z tą samą prędkością cienie, popisując się podobnymi zwrotami, co prawdziwe ryby. Jeśli miał ktoś sporo czasu na podziwianie, a do tego trochę szczęścia, mógł zobaczyć ogromnego, starego pstrąga, który z innymi się nie spoufalał, wyruszał w rejs niespodziewanie, załatwiał swoje ważne sprawy w kurierskim tempie i znikał tak nagle jak się pokazał.
W górnej części „fajnej wody”, bliżej lewego brzegu, sterczał ów płaski, nieco skośny kamień. Dwie osoby mogły wygodnie na nim się opalać, jeszcze zostawało trochę miejsca na ręcznik. Kto kamieniem zawładnął w upalny dzień - miał powód do zadowolenia. Inni musieli kłaść się na kamieńcu, gdzie nawet przez koc bodły twarde otaczaki. Tylko najzwinniejsi wdrapywali się na beton przy gościńcu. Wygodnie było się tam położyć, ale gdy przejeżdżała wzbijająca kłęby kurzu furmanka, trzeba było zwiewać do wody. Oczy i usta można było zamknąć, jednak nozdrza i uszy skazane były na zapylenie; wilgotne brwi i włosy wyglądały potem jak przy młocce sztyftową młocarnią. Sprzyjającym zbiegiem okoliczności w jedno niedzielne popołudnie kamień znalazł się w naszym władaniu. Moczyliśmy się obaj z Jaśkiem w zniewalająco ciepłej wodzie, z błogością „pływałem” z dłońmi po dnie, pryskaliśmy się wodą ze znajomymi i nieznajomymi, to znów dosychali, sycąc się słonecznym szczęściem. Nieznajomych ubywało, znajomych było wciąż więcej; po pewnym czasie każdy był już kimś, skądś lub od kogoś. Stasia i Lilka były od ciotki, Marysia od Kazimierzowej; Leszek był z za rzeki, Kazek spod brzegu, a Olek zza lasu. Nieznana Jaśkowi z nazwiska pani z piegowatą dziewczynka była „z derki pod olszyną”. Jasiek był „naski”, a ja od Adama.
Trzej mężczyźni przesuwali się wolno głębią wody, dotykając często betonu, zanurzali pod wodę pojedynczo, czasem po dwóch, a niekiedy nawet wszyscy razem. Na nich teraz skupiła się uwaga pozostałych. Spenetrowali tak kilkanaście metrów, zawrócili z prądem. Zaspokojenie ciekawości przyszło do naszych uszu szeptem, ponad wodą. Nurkowali za rybami. Łowili je na rękę. Wynurzali się dysząc coraz ciężej, pokasłując i dziwnie wytrzeszczając zaczerwienione oczy. Wreszcie któryś powiedział „już dość”, inny „wystarczy” i zaczęli wychodzić na płytszą wodę. Wyłoniły się opalone plecy obu rosłych kawalerów i rudo obrośnięty, krótki tors Jaśka z Wierzchowiny. Spłowiałe, długie lniane kalesony oporniej wynurzały się niż ciała ich właścicieli, ukazując bezwstydnie czemuś białe, wcale nieopalone okolice krzyża i bioder, ledwie nie zsuwając się z tyłków; wydłużyły się jakoś dziwnie poniżej kolan i zatelepały wreszcie jak wóz ze snopkami na pochyłym zakręcie.
- „Ale mają ryb” - niosło się szeptem uznania i zazdrości. Litując się nad moją zdziwioną miną, Jasiek dopowiedział: „Trockami mocno owiązali przy samej kostce długie gacie. Leż tu sam chwilę, a nie próbuj przechodzić na tamten brzeg, bo się utopisz”. Sam jednak pobiegł zaspokoić ciekawość, zobaczyć na własne oczy, co złowili. Płytką wodą zbiegłem nieco niżej, próbowałem podglądać jak się schylali albo przyklękali, wkładali ryby do cebrzyka. Bardziej się tego domyślałem, niewiele dostrzegając w gąszczu nóg gapiów, okalających wydarzenie.
- Nachytali ryb do piernika - rzekł Jasiek po powrocie - w cebrzycku będzie prawie pół ćwierci, a Jaśkowi zostało jeszcze prawie wiadro. Jelce jak smoki, dwie brzany i takie piykne pstrągi...
- Ale tego największego, mądrego pstrąga chyba nie złapali? - spytałem.
- Nie, tego nie dostali; jest zbyt cwany, żeby się dać do gaci wpuścić!
Wiadomość ta bardzo mnie wtedy uradowała.


Tarnów, 13 kwietnia 2000 roku.
Ostatnio zmieniony 14 sty 2012, 10:47 przez stary krab, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
Ewa Włodek
Posty: 5107
Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59

Re: Łososina

#2 Post autor: Ewa Włodek » 09 sty 2012, 18:28

Krabie - bardzo fajny, kolorowy i wyrazisty obrazek! Spodobał mi się. A pstrąg - Matuzalem? Co się z nim stało?
:beer: :beer: :beer:

Pozdrowieńka liczne i uśmiechy
Ewa

stary krab
Posty: 560
Rejestracja: 01 lis 2011, 14:55

Re: Łososina

#3 Post autor: stary krab » 10 sty 2012, 11:22

Przeczytałaś? Miło mi. :)

A pstrąg? Pstrąg ucieł stąd.

Albo:

Karp w galarecie,
pstrąg w kabaretie.
Skumbria, pół karpia, pstrąg.

:smoker: :kofe: :vino:

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Łososina

#4 Post autor: Miladora » 10 sty 2012, 13:24

Ładne wspominki, Krabuniu. :) Bardzo obrazowe.

A co do wykonania, to bym tylko pod kątem powtórzeń przeglądnęła, chociaż większość to faktycznie powtórzenia celowe.
Aha, takie drobiazgi:
- ciemno oliwkowe - ciemnooliwkowe.
- wszyscy trzej wraz. – "razem" byłoby lepiej.
- wcale nie opalone – "zupełnie nieopalone" sugerowałabym.

Dobrego :vino:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Łososina

#5 Post autor: skaranie boskie » 11 sty 2012, 20:53

Gdzie dziś można zobaczyć takie obrazki?
Chyba tylko na starych malowidłach.
A szkoda...

Bardzo ładna ta twoja rzeka Krabie.
A nie płynie w niej czasem :beer: ?
To by dopiero była sielanka!
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

stary krab
Posty: 560
Rejestracja: 01 lis 2011, 14:55

Re: Łososina

#6 Post autor: stary krab » 14 sty 2012, 10:24

Miladora pisze:Aha, takie drobiazgi:
(...) sugerowałabym.
Dziękuję za wyłowienie z Łososiny błędu i za stosowne sugestie. :)

Dodano -- 14 sty 2012, 10:37 --
skaranie boskie pisze:Gdzie dziś można zobaczyć takie obrazki?
Łososina wypływa spod Mogielicy i Łopienia, zbiera większość wód z Beskidu Wyspowego, a do Dunajca wpływa nieco powyżej zamczyska w Tropiu.
A nie płynie w niej czasem :beer: ?
Nie, ale w najcięższych dla niej czasach płynęła nią piana z produkującej masowo jabole "owocarni" w Tymbarku. Teraz znowu królują w niej klenie i pstrągi.

Dziękuję wszystkim za przeczytanie mojego kawałka prozy i za pozostawione komentarze. :) :kofe:

Jagoda
Posty: 133
Rejestracja: 03 gru 2011, 21:46

Re: Łososina

#7 Post autor: Jagoda » 20 kwie 2012, 20:25

.
Ostatnio zmieniony 10 lis 2012, 2:12 przez Jagoda, łącznie zmieniany 1 raz.

MARCEPAN
Posty: 211
Rejestracja: 20 mar 2012, 19:26
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Re: Łososina

#8 Post autor: MARCEPAN » 21 kwie 2012, 6:14

No, ja przy takiej rzece mieszkam. I ona też raz na jakiś czas nas straszy, a całkiem niedawno, to aż w telewizji pokazali... Brrr. Ale żyję z nią już od lat i szumi mi zawsze na dobranoc :)
Fajny tekst, swobodnie prowadzisz narrację, czytelnik idzie za Tobą i nie chce się zatrzymać.
Optymista twierdzi, że żyjemy w najdoskonalszym ze światów. Pesymista obawia się, że to może być prawda.

http://www.krristoff.com/ - zapraszam na stronę fotograficzną kuzyna.

stary krab
Posty: 560
Rejestracja: 01 lis 2011, 14:55

Re: Łososina

#9 Post autor: stary krab » 23 kwie 2012, 16:45

Jagoda pisze:Odkopałam amatorskie zdjęcia z powodzi w lipcu `34 - zeskanować Ci?:)
Z tego co widzę są Miczaki, Chomranice, Męcina, Klęczany.
Niekoniecznie wszystkie, gdybyś zechciał wybrać ze trzy, najbardziej charakterystyczne, oddające grozę żywiołu tamtego lipca.
Na priva podam adres. Dziękuję bardzo. :)

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”