Statystycznie rzecz biorąc

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
iTuiTam
Posty: 2280
Rejestracja: 18 lut 2012, 5:35

Statystycznie rzecz biorąc

#1 Post autor: iTuiTam » 18 kwie 2012, 18:46

Statystycznie rzecz biorąc



Jakie jest statystyczne prawdopodobieństwo, że obudzisz się wcześniej niż przez ostatnie kilka miesięcy, odsłonisz do połowy okna, żeby światło burzowego nieba powoli dobudziło zmysły i będziesz przysypiać, to zamykając zamroczone jeszcze od błądzącego wspomnienia snu powieki, to je podnosząc, aż do chwili, gdy na największym drzewie, rosnącym bardzo niedaleko domu i pokrywającym się od dwóch tygodni delikatnymi różowo-zielonymi liśćmi, zauważysz kształt, jaki zacznie się poruszać w sposób, który zupełnie nie przypomina kołysania się gałęzi, liści?
Nie wiem.

... gdy kształt powiększył się, rozpostarł skrzydła i okazał się kaczką, lub kaczorem, dziką kaczką, podobną tym, jakie odwiedziły Janellę mniej więcej o tej porze ubiegłej wiosny, jak ilustracja do filmu o ptakach, obejrzana wtedy dopiero co, dwa dni wcześniej, kiedy do wiedzy o kaczkach doszło potwierdzenie, poparte aktem odwagi, a może jedynie instynktem, kaczątek, jakie zaczęły wyskakiwać z dziupli jakiegoś starego drzewa, tak z dziesięciu lub więcej metrów od poziomu traw i pokrzyw, nie zdesperowanych, lecz zachęconych przez matkę, i przez prowodyra, najodważniejsze kaczuszątko, prawie bezskrzydłe, z zalążkiem czegoś, co na siłę można byłoby nazwać lotkami, i które to słoneczne zjawisko jako pierwsze zdecydowało się spaść po długiej podróży dzięki naiwności, niewinności, odwadze i grawitacji, w gęste trawy i poczuć, jak to jest, gdy się ma więcej miejsca, niż w dziupli, i za którym podążyły inne w liczbie około dziesięciu, wszystkie żółte i prześliczne do łez wzruszenia, jakie człowiekowi napływają do oczu na widok małych stworzeń, ludzkich czy innego gatunku, i natychmiast po dotknięciu stałego lądu zaczęły kołysać się po kaczuszemu z człapki na człapkę, formując szereg za prowodyrem, sznurkiem za matką, a ta pospiesznie prowadziła gromadkę do najbliższego ciała wodnego, strumienia, stawu, rzeczki, zanim zauważą je wielkie ptaki, albo inne stwory z bajek dla małych kaczuszek, połykaczy żółtego puchu.

Kształt na drzewie siedział i to rozprostowywał skrzydła, to je składał, rozglądając się po Janelli, bez widocznego zamiaru zmiany miejsca.

Powieki z ciężkich zamieniły się w lekkie i trzeźwe i pobiegły razem z resztą ciała, boso na piętro. Na piętrze bowiem, w kuchni, zwykle tuż przy donicy z kaktusem zygo, nocuje aparat fotograficzny, który jako jedyny mógł w późniejszym czasie poświadczyć i udowodnić nie tylko mnie samej lecz i innym, że kształt na drzewie nie był li jedynie przywidzeniem na tle burzowego nieba, marą półsenną, lecz rzeczywistością, tym razem pod postacią kaczki lub kaczora, która przez taksonomię nazwana jest rożeńcem zwyczajnym, lub, jako że odległość nie sprzyjała dobrej ornitologicznej obserwacji, sądząc po upierzeniu, kaczką karolinką.

Statystyczne prawdopodobieństwo wykonania jakościowo do zaakceptowania zdjęcia i to przez siatkę na owady, jaka zdobi i chroni wszystkie okna domu, rożeńcowi zwyczajnemu lub karolince, zajmującej stanowisko obserwacyjne na drzewie wynosi jeden do bardzo wielu, a jednak przytrafiło się mnie, być może w nagrodę za wyjątkowo wczesne obudzenie się w poniedziałek, albo za stanowczo niezwykłe rozpoczęcie tygodnia naocznym spotkaniem z dziką kaczką w koronie drzewa, tak mogę to sobie wytłumaczyć, lub chcę, ponieważ nic innego mi nie przychodzi na myśl, no może poza tym, że dwa tygodnie temu, w Chicago, jedząc ulubione makdonaldsowe frytki na Navy Pier, nakarmiłam resztką frytek, tych z dna opakowania, chłodnych i bardziej słonych aniżeli te na wierzchu, parę kaczek, dzikich, krzyżówek, które jadły mi z ręki, nie bacząc na swój status dzikich ptaków, nie pasujących do oswojonego, olbrzyma miasta i tłumów na wyciągnięcie ręki, zajadających się hamburgerami, sałatami i plackami z jabłkami, a ona, krzyżówka, nawet złapała mnie za palec, podczas gdy on, krzyżówek przysiadł na moment, by ogrzać kaczy kuper o płytę placu, w słońcu zupełnie nietypowym dla wczesnego kwietnia nad jeziorem Michigan. Być może właśnie one dały znać rożeńcowi lub karolince, że ma szansę na spokojne mieszkanie gdzieś w pobliżu osoby, która nie zważając na status odrębnego gatunku, podzieliła się smacznymi, mimo że przesolonymi frytkami marki makdonalds. Ogarniają mnie jednakże wątpliwości, czy rożeńce, lub karolinki widują się z krzyżówkami, nie wiem na pewno, musiałabym sprawdzić prawdopodobieństwo.

Myślę jednak, że to dzięki zasłonom, które rozsunęłam do połowy, żeby wpuścić poranne światło do sypialni, stałam się posiadaczką fotografii, na której rożeniec zwyczajny, lub karolinka odcina się rysunkiem upierzenia na tle ciemnego, burzowego krajobrazu. Nadzieja na dobre wykadrowanie fotografii kaczki na tle ciemnego lasu i burzowego nieba była ogromna, ale niestety zdołałam ją uwiecznić jedynym samotnym ujęciem, ponieważ ptak postanowił odlecieć w chwilę po moim usytuowaniu się przy oknie w bibliotece, przez które najlepiej mogłam obserwować jego poczynania, odleciał kierując się w stronę stawu sąsiada. Wiem teraz, że rożeńce, lub karolinki latają stanowczo za szybko.

Straciwszy z oczu porannego gościa, spojrzałam przy okazji w dół przez okno na kamienie patio, jakie ułożyliśmy z mężem jesienią ubiegłego roku, żeby sprawdzić ile piasku spomiędzy kamieni wypłukał bardzo rzęsisty nocny deszcz i na jednej z jasnych, większych płyt, okalających mniejsze kamienie, zobaczyłam przycupniętego tamiasa, zamyślonego, jak to w tamiasowym zwyczaju, gdy mu ktoś zabuduje norki i musi się poważnie zastanowić nad dotychczasowym życiem i nieuchronną przeprowadzką.

Prążkowany tamias przypomniał mi o innym statystycznie mało prawdopodobnym, niemalże niewyobrażalnym wydarzeniu...


iTuiTam
16 IV 2012
stajemy się szeptem...
szeptem...
szeptem
iTuiTam@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Statystycznie rzecz biorąc

#2 Post autor: Miladora » 23 kwie 2012, 21:44

Lubie długie zdania, iTuiTamku. :)
Ale jak pierwsze sprawiło mi przyjemność, to przy drugim zaczęłam się uśmiechać dość rozbawiona, ponieważ w tej gęstwinie słów co nieco w jednym miejscu straciłaś ciąg myśli, przeskakując w zasadzie do czegoś innego.
Ale wystarczy podzielić na dwa zdania i będzie w porządku. ;)
Sprawdź "lub/albo" - bez przecinków przed nimi.
- nie zdesperowanych - niezdesperowanych

- rozglądając się po Janelli, bez widocznego - bez przecinka
- nie tylko mnie samej(,) lecz i innym,
- nie był li jedynie przywidzeniem na tle burzowego - sugeruję "li tylko". Ponieważ "li" to przestarzałe słowo znaczące "wyłącznie, jedynie" i stosowanie go "li jedynie" to powtarzanie tego samego.
- rożeńcowi zwyczajnemu lub karolince, zajmującej stanowisko obserwacyjne na drzewie (-) wynosi jeden do bardzo wielu - ponieważ to zdanie długie i złożone, dałabym myślnik, a nie przecinek.
- nie pasujących do oswojonego, olbrzyma miasta - niepasujących i bez przecinka
- podczas gdy on, krzyżówek(,) przysiadł na moment,
- na której rożeniec zwyczajny, lub karolinka - bez przecinka, a ponieważ powtarzasz ten zwrot parę razy, dałabym pierwszy normalnie, a następne tak - "rożeniec zwyczajny (lub karolinka)".
- odleciał(,) kierując się w stronę stawu sąsiada.
- żeby sprawdzić(,) ile piasku
- rzęsisty nocny deszcz(,) i na jednej z jasnych, - tu odgradzasz przecinkiem te części

Bój się Boga, kobieto - zdania masz niczym Proust. :wow:
Czułam się miejscami jak Penelopa prująca po ciemku robótkę, bo się ciągle spętlała. :D
Trochę przesadziłaś, iTumcia.
Dobrze byłoby rozdzielić jednak na nieco krótsze.

No i poproszę o zdjęcie tamiasa. :)
Zazdroszczę Ci mnogości tych doświadczeń. Ale za to na moim balkonie właśnie wylęgły się pisklaki gołębiaki i niecnie, po kryjomu, dokarmiam rodziców.
A może by tak puścić moje przygody ze szczurami? :myśli:

Miłego - za te kaczuszki to Ci wybaczę tasiemce. :) :rosa:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

Awatar użytkownika
iTuiTam
Posty: 2280
Rejestracja: 18 lut 2012, 5:35

Re: Statystycznie rzecz biorąc

#3 Post autor: iTuiTam » 28 kwie 2012, 6:46

ponieważ w tej gęstwinie słów co nieco w jednym miejscu straciłaś ciąg myśli, przeskakując w zasadzie do czegoś innego.
Taki zamysł, moja miła Miladoro :) ---- zacząć o jednym, dać się poprowadzić w stronę tego jednego i zboczyć i zapętlić, zakałapućkać, nowym wątkiem pójść, wracając na koniec jak najbliżej początku.
Bój się Boga, kobieto - zdania masz niczym Proust. :wow:
czy tylko pan Proust miał wyłączność ;) snujemy wszyscy - tak myślę - po Proustowemu, ale rzadko się nam zdarza zapisać takie snucie. Zresztą, to nie lada sztuka, żeby snuć. I nie myślę, absolutnie nie uważam, że ja ją posiadłam, że potrafię. Próbuję, szukam różnych ścieżek, bawię się słowem, formą. I cieszę się, że pochodziałaś moimi labiryntami, i dziękuję za wspólną wędrówkę :rosa:

Do wielbłądków wrócę, dziękuję za 'wyłapanie' :ok: tylko muszę mieć więcej czasu na powroty...

Wyrażenia: li jedynie, czy li tylko są jednakowym masłem maślanym, n'est pas? ;) ale... się polubiliśmy z li jedynie i się stosujemy.

Fotografie karolinki i krzyżówek i tamiasów, wszystko znajduje się w dokumentacji :) Nie chcę jednak nadużywać gościnności na 8p, wklejając ilustracje do moich opowieści prawdziwych. Chociaż... zdjęcia krzyżówek z Navy Pier robiłam na wyciągnięcie ręki, na jednym można zobaczyć kropelki wody spływające po brzuszku krzyżówki, niemalże policzyć jej piórka.

Przygody się ciągle wydarzają, jakieś. Jedne milsze inne mniej miłe, taka jest natura przygód.

Gołębiaki u Ciebie? :) U mnie wróble. Od kilku dni pstrykam Elemelka nauki życia i nie mogę się nadziwić cierpliwości jego mamy.

serdecznie
iTuiTam
stajemy się szeptem...
szeptem...
szeptem
iTuiTam@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Statystycznie rzecz biorąc

#4 Post autor: Miladora » 28 kwie 2012, 12:01

iTuiTam pisze:czy tylko pan Proust miał wyłączność
Absolutnie nie. :)
Andrzejewski napisał Bramy raju za pomocą dwóch zdań, w tym jedno było niesłychanie krótkie.
Jak mówiłam, lubię długie zdania - sprawia mi przyjemność ich konstruowanie w taki sposób, by ciąg myśli był płynny i by jedne sensownie przechodziły w drugie, zbiegając się na koniec w logiczną konkluzję.
Tępiono mnie za to już w liceum, jak pamiętam. :)
Cóż - większość dzisiejszych czytelników lubi iść na łatwiznę, a popularna literatura typu sensacyjnego jeszcze to ułatwia. Inna sprawa, że dynamika tekstu przy krótkich zdaniach jest inna, więc ma to swoje uzasadnienie.
Długie zdania są właściwe przy powolnym, spokojnym snuciu refleksyjnych opowieści. Przy pewnego rodzaju "bajaniu".
Osobiście dla mnie są to często perełki czytelnicze.

Dlatego ode mnie złego słowa nie usłyszysz, chyba że się zapętlisz na amen. :D

Dobrego - i tu, i tam. :) :rosa:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”