Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Rozdrabniacz granitu

Dłuższe utwory prozatorskie publikowane w odcinkach

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Sede Vacante
Posty: 3258
Rejestracja: 27 sty 2013, 23:52
Lokalizacja: Dębica

Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Rozdrabniacz granitu

#1 Post autor: Sede Vacante » 26 kwie 2012, 10:39

Kolejna część przygód Zenka;))

Rozdrabniacz granitu


Zenek wstał z łóżka pysznie wyspany. Znów, jak co noc, śnił o gadających bocianach, króliczkach zabawnie skaczących po autostradzie między tirami, balonikach unoszących go wysoko nad ziemią, placu zabaw dla emerytowanych dwustulatków, czarownicach na miotłach lecących w stronę tęczy i grze w chowanego z krasnalami ogrodowymi.
Tak. To zdecydowanie udana noc. Kolejna porcja słodkich snów. Cóż, pora więc rozpocząć kolejny, piękny dzień.

Akurat wczoraj wieczorem do Zenka zadzwonił szef, informując, że nie musi jutro przychodzić do fabryki. Produkcja jest utrzymana na poziomie zdecydowanej nadwyżki. Jakość nie odbiega od normy i nie powstydziłby się jej sam Archanioł Gabriel. To zasługuje na nagrodę w postaci dodatkowego urlopu, oczywiście opłaconego podwójnie. Premię tygodniową za zaangażowanie w pracy przyniesie Zenkowi do domu całkiem naga hostessa.
A w ogóle szef mówił Zenkowi przez telefon coś o tym, że życie jest piękne, każdy człowiek ma prawo realizować się tak, jak chce, i spełniać marzenia. Godność jest najważniejsza. Lepiej, by fabryka zbankrutowała, niż aby pracownicy mieli jeden dzień w życiu, z którego nie byliby zadowoleni.

Zenek wiedział, że szef wie, co mówi i nie jest to wynikiem nałogowego picia oranżady z supermarketu, w kolorze soczystej zieleni. Kiedy już zdarzyło mu się iść do pracy, a chodził tam tak często, jak każdy Euforystanin chodzi do swojej, czyli dwa razy w tygodniu, zawsze pracował na czterysta procent.
Zawsze.
Był młodym, silnym osiemdziesięciolatkiem, pełnym wigoru i pasji.
Kochał rozdrabnianie granitu za pomocą młotka, nad życie. Tak ciekawe i pochłaniające zajęcie, że mógłby to robić nawet i trzy razy w tygodniu. Gdyby była potrzeba. Jednak świat nie składa się przede wszystkim z pracy, zarobku i szefów. Świat to bajka.

Nagrodę w postaci urlopu postanowił przeznaczyć na spacer.
Może spotkanie z przyjaciółmi, kolorowe drinki w Marriottcie, albo wycieczka na Kanary hiperodrzutowcem? Nieeee.
Na Kanarach był w zeszłym miesiącu, w ramach firmowej wycieczki dla pracowników fizycznych.
Seszele?
W zeszłym tygodniu. Cykliczny wyjazd integracyjny. Zawsze w inne miejsce na Ziemi.
Po prostu spacer. Zwykły, codzienny spacer, kiedy akurat szef nie zaplanował kolejnego wypadu w atrakcyjne miejsca gdziekolwiek.

Szedł ulicą spokojnym krokiem, obserwując niespieszących donikąd, szeroko uśmiechniętych ludzi. Jakiś młodzian nucił najnowszy hit Króla Dyskoteki.
„Tylko plaża, plaża i plaża, oł jeee, bejbe”…
Za nim paradowała armia kolejnych młodych ludzi, a każdy śpiewał swoją ulubioną piosenkę. Jak to cudownie się uzupełniało. Ach, to wyrażanie uczuć poprzez muzykę.
„Hej, hej, hola, nie czytam, nie chodzę do szkoły, każda laska jest moja”… Świat jest do dupy, podnieśli cenę lakieru do paznokci. Bujaj się w rytm upcyk, upcyk, niech każdy ci zazdrości”…
Ktoś leżał na chodniku, kamienowany przez liczną grupę elegancko ubranych człowieków.

Zenek zasięgnął informacji odnośnie tego, co się dzieje. Okazało się, że odważny długowłosy wrażliwiec ośmielił się zanucić: „Cała Afryka tonie we krwi”. To było za wiele dla wyznawców „kolejnego, pięknego dnia”.
Nagle Zenka potrącił jegomość z wielkim bannerem uniesionym nad głową.
– Panie, gdzie się pchasz? Nie widzisz, że idę?
– Reklama. Reklama. Dźwignią handlu. Lekiem na całe zło.
– A czy ja wyglądam, jakbym chciał coś kupić?
– Yyy… Każdy wygląda, jakby chciał coś kupić – odparł reklamosłup i poszedł w swoją stronę, uderzając bannerem raz po raz w głowy przechodniów.

Zenek, lekko zniesmaczony zaistniałą sytuacją, odruchowo postanowił nie wszczynać niepotrzebnych polemik. Pełen chęci wyspokojenia negatywnych emocji i miłosierdzia dla całego otaczającego go świata, ruszył przed siebie.
– Jolka! Jak ja cię dawno nie widziałem! Gdzieś ty się podziewała?
– Ach, Zenek! To ty? Nic się nie zmieniłeś. Wciąż taki przystojny i młody! Wiesz, byłam na działce uporządkować grządki. Na księżycu, kosmobusem.
– Pogadajmy, nie wiadomo, kiedy znów się spotkamy.
– Jasne, co u ciebie? Nadal zarażasz optymizmem?

Zenek i Jolka nie zauważyli nawet, że minęły cztery godziny, nim skończyli rozmowę.
Przerobili całą historię życia podejrzanej Agaty z bloku obok Zenka, listę przebojów radia „Każdy utwór tylko raz w miesiącu” i ramówkę „U nas nie ma reklam”. Zahaczyli o biologię, fizykę, chemię i geografię, kończąc na socjologii, psychologii i mechanice pojazdów wszelakich.
Po tak wyczerpującej rozmowie Zenek zapragnął przestrzeni. Miła pogawędka, choć męcząca. Idealne miejsce na oddech.

Na łące pełnej kolorowych kwiatów wszyscy przyjaciele Zenka grali akurat na gitarach przy ognisku, śpiewając stare, dobre piosenki. Zimne piwko, kolejne długie, pełne emocji i radości rozmowy. Uściski, wyrazy uwielbienia, pocałunki. Kilka pierwszych miłości, dwie przebite błony dziewicze, cztery samobójstwa indywidualne i osiem zbiorowych.
Piętnaście pogrzebów ludzi sławnych, których każdy z przyjaciół Zenka znał osobiście.
Zenek również, a jakże. Akurat miał przy sobie znicze, więc na każdym z grobów umieścił po jednym, wyrażając swój żal i tęsknotę do bardzo bliskiej osoby, której już nie ma.
Zaraz potem gra w „Obroń swój zamek”, „I ty możesz zostać rolnikiem”, a na dokładkę „Zagroda” i „Wampiry atakują”.

Galeria zdjęć znanego artysty z lokalizacją na skraju łąki. Zenek nie mógł nadziwić się, jakiż to talent fotograf pokazał na zdjęciach. Nieopodal wystawa obrazów, a dalej koncert na żywo grupy „Flaki w oleju, bez zakąszania”.
Jakiż cudowny, udany dzień! I czy trzeba lecieć na jakąś egzotyczną wycieczkę, aby przypomnieć sobie istotę bytu człowieka? Rozmowy, przyjaźnie, miłości, wymiana poglądów, wzajemna pomoc i wsparcie. Kultura, nauka, opowiadanie o swoich odczuciach tym, którzy chcą słuchać, i przypadkowym gościom pięknej łąki.

Zenek zjadł jeszcze obiad w postaci porażek dostrzeżonych w oczach tych, którym się nie udało. Zwymiotował na tych, którym udało się bardziej niż jemu. W końcu każdy tak robi, to tradycja. Pora kończyć ten dzień.

Wylogował się z życia. Jego Jestem szczęśliwy. Pan świata zniknęło z rubryki NICK.
Wyłączając komputer, rzucił szybko okiem na tapetę na monitorze. Drewniany domek, z małym, zadbanym ogródkiem i kotkiem dachowcem na swoim miejscu, powoli gasł w szklanej rzeczywistości.
Tyle pięknych przeżyć. I ta pomysłowa aplikacja ze zniczami. Nawet nie trzeba wychodzić z domu. Przyjaciele z drugiego końca kraju, wspólne śpiewy, rozterki, rozstania, powroty i „Czuję, że jesteśmy braćmi". A mówią, że dzisiejszy świat pustoszeje, spłyca się.

Bunkier numer Dwa tysiące siedemset osiemdziesiąt siedem, w Strefie ludzi kategorii Siedem C, skrył się w objęciach nocy. Teraz Zenek znów będzie śnił o tym wszystkim, czego doświadczył za dnia.
Jak poprzedniej nocy.
Ostatnio zmieniony 14 maja 2012, 11:06 przez Anonymous, łącznie zmieniany 3 razy.
"Nie głaskało mnie życie po głowie,
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."


W. Broniewski - "Mannlicher"

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Rozdrabniacz gran

#2 Post autor: Miladora » 27 kwie 2012, 0:41

Do licha, Sede. Niezły przeskok. :)

Umiejętnie operujesz realiami. Są naszkicowane w sam raz, bez zbędnego przerysowania, a nutka lekkiej ironii dodaje smaku i każe się zastanawiać, co będzie dalej i czym się skończy ta sielanka.
Nie rozczarowałeś mnie. Zakończenie na tyle niedopowiedziane, że stwarza dodatkową przestrzeń dla wyobraźni. W dodatku jest tu całkiem spora dawka dość przewrotnej poetyki i dobry klimat.
Proszę o kontynuację. :)

Dzisiaj zostawiam tylko ślad, a korektę zrobię Ci prawdopodobnie jutro. ;)
Aha - na początek mógłbyś dodać spacje przy wszystkich dywizach w dialogach, tam gdzie ich brakuje.
Przykład:
-()Reklama. Reklama. Dzwignią handlu. Lekiem na całe zło! - () tzn. dodaj spację. Literówka "dzwignią".

Dobrego :vino: :rosa:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

Sede Vacante
Posty: 3258
Rejestracja: 27 sty 2013, 23:52
Lokalizacja: Dębica

Re: Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Rozdrabniacz gran

#3 Post autor: Sede Vacante » 27 kwie 2012, 6:57

Będzie kontynuacja, choć trochę bardziej "komiczna" w zamierzeniu, nie wiem, czy się uda, ale jak napisze, to się dowiem.
Najlepsze, że wiele motywów powstaje dopiero w trakcie pisania, więc sam do końca nie wiem jak potoczy się kolejna część "Rzeczpospolita piętnasta" ;))
Ale o tym za jakiś czas.
Całus za piękne słowa, jestem bardzo szczęśliwy, że tak ci się to spodobało;)
"Nie głaskało mnie życie po głowie,
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."


W. Broniewski - "Mannlicher"

SzalonaJulka
Posty: 64
Rejestracja: 13 lis 2011, 20:16

Re: Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Rozdrabniacz gran

#4 Post autor: SzalonaJulka » 27 kwie 2012, 13:06

Chciałabym zalogować się do świata Zenka i przeżyć kolejny piękny dzień. Na razie przeżyłam kilka wesołych chwil czytając o nim. Fajne opo, zaraz lecę zajrzeć do następnego.

Pozdrówki :beer:

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Rozdrabniacz gran

#5 Post autor: Miladora » 27 kwie 2012, 15:17

Rozdrabniacz granitu - bez cudzysłowu


Zenek wstał z łóżka pysznie wyspany. Znów, jak co noc, śnił o gadających bocianach, króliczkach zabawnie skaczących po autostradzie między tirami, balonikach unoszących go wysoko nad ziemią, placu zabaw dla emerytowanych dwustulatków, czarownicach na miotłach lecących w stronę tęczy i grze w chowanego z krasnalami ogrodowymi.
Tak. To zdecydowanie udana noc. Kolejna porcja słodkich snów.
Cóż, pora więc rozpocząć kolejny, piękny dzień. Akurat wczoraj wieczorem do Zenka zadzwonił szef(,) informując, że (ten - zbędne) nie musi jutro przychodzić do fabryki. Produkcja jest utrzymana na poziomie zdecydowanej nadwyżki. Jakość nie odbiega od normy i nie powstydziłby się jej sam Archanioł Gabriel. To zasługuje na nagrodę w postaci dodatkowego urlopu, oczywiście opłaconego podwójnie. Premię tygodniową za zaangażowanie (w pracę - w pracy) przyniesie Zenkowi do domu całkiem naga hostessa. - zmieniłam szyk.
A w ogóle szef mówił Zenkowi przez telefon coś o tym, że życie jest piękne, każdy człowiek ma prawo realizować się tak, jak chce, spełniać marzenia. Godność jest najważniejsza. Lepiej, by fabryka zbankrutowała, niż aby pracownicy mieli jeden dzień w życiu, z którego nie byliby zadowoleni.

Zenek wiedział, że szef wie(,) co mówi i nie jest to wynikiem nałogowego picia oranżady z supermarketu, w kolorze soczystej zieleni. Kiedy już zdarzyło mu się iść do pracy, a chodził tam tak często, jak każdy Polak chodzi do swojej, czyli dwa razy w tygodniu, zawsze pracował na czterysta procent.
Zawsze.
Był młodym, silnym osiemdziesięciolatkiem, pełnym wigoru i pasji. Kochał rozdrabnianie granitu za pomocą młotka, nad życie. Tak ciekawe i pochłaniające zajęcie, że mógłby to robić nawet i trzy razy w tygodniu. Gdyby była potrzeba. Jednak świat nie składa się przede wszystkim z pracy, zarobku i szefów.
Świat to bajka.

Nagrodę w postaci urlopu postanowił przeznaczyć na spacer.
Może spotkanie z przyjaciółmi, kolorowe drinki w Mariocie, albo wycieczka na Kanary hiperodrzutowcem? Nieeee.
Na Kanarach był w zeszłym miesiącu, na firmowej wycieczce dla pracowników fizycznych.
Seszele?
W zeszłym tygodniu. Cykliczny wyjazd integracyjny. Zawsze w inne miejsce na ziemi.
Po prostu spacer. Zwykły, codzienny spacer, kiedy akurat szef nie zaplanował kolejnego wypadu w atrakcyjne miejsca na ziemi.


Szedł ulicą spokojnym krokiem, (rozglądając się - spoglądając na/obserwując niespieszących się) donikąd, szeroko uśmiechniętych ludzi.
Jakiś młodzian nucił najnowszy hit Króla Dyskoteki(:)
„Tylko plaża, plaża i plaża, oł jeee, bejbe…”
Za nim paradowała armia kolejnych młodych ludzi, a każdy śpiewał swoją ulubiona piosenkę. Jak to cudownie się uzupełniało. Ach, to wyrażanie uczuć poprzez muzykę.
„Hej, hej, hola, nie czytam, nie chodzę do szkoły, każda laska jest moja…”(.)
„Świat jest do dupy, podnieśli cenę lakieru do paznokci. Bujaj się w rytm upcyk, upcyk, niech każdy ci zazdrości…”(.)
Ktoś (z boku - zbędne) leżał na chodniku(,) kamienowany przez liczną grupę elegancko ubranych człowieków.
Zenek zasięgnął informacji odnośnie tego(,) co się dzieje. Okazało się, że odważny (, - bez) długowłosy wrażliwiec ośmielił się zanucić(:) „Cała Afryka tonie we krwi”. To było za wiele dla wyznawców „kolejnego, pięknego dnia”.
Nagle Zenka potrącił jegomość z wielkim banerem (unoszonym - uniesionym) nad głową.
-()Panie, gdzie się pchasz? Nie widzisz, że idę?
-()Reklama. Reklama. Dźwignią handlu. Lekiem na całe zło! (poprawiłam literówkę)
-()A czy ja wyglądam, jakbym chciał coś kupić?
-()Yyy…()Każdy wygląda, jakby chciał coś kupić – odparł reklamosłup i poszedł w swoją stronę, uderzając banerem raz po raz w głowy przechodniów.

(Zenek,) lekko zniesmaczony zaistniałą sytuacją(,) odruchowo postanowił nie wszczynać niepotrzebnych polemik. Pełen chęci wyspokojenia negatywnych emocji i miłosierdzia dla całego otaczającego go świata, ruszył przed siebie.
-()Jolka! Jak ja cię dawno nie widziałem! Gdzieś ty się podziewała?
-()Ach, Zenek! To ty? Nic się nie zmieniłeś. Wciąż taki przystojny i młody! Wiesz, byłam na działce uporządkować grządki. Na księżycu, kosmobusem.
-()Pogadajmy, nie wiadomo(,) kiedy znów się spotkamy.
-()Jasne, co u ciebie? Nadal zarażasz optymizmem?

Zenek i Jolka nie zauważyli nawet, że (minęło - minęły) cztery godziny, gdy skończyli rozmowę.
Przerobili całą historię życia podejrzanej Agaty z bloku obok Zenka, listę przebojów radia „Każdy utwór tylko raz w miesiącu” i ramówkę „U nas nie ma reklam”. Zahaczyli o biologię, fizykę, chemię i geografię, kończąc na socjologii, psychologii i mechanice pojazdów wszelakich.
Po tak wyczerpującej rozmowie Zenek zapragnął przestrzeni. Miła pogawędka, choć męcząca. Idealne miejsce na oddech - łąka. - powt. łąka - dałabym - Znał jednak idealne miejsce na oddech.

Na łące pełnej kolorowych kwiatów wszyscy (kolejni - zbędne) przyjaciele Zenka (akurat grali - grali akurat) na gitarach przy ognisku, śpiewając stare, dobre piosenki. Zimne piwko, kolejne(, - bez) długie, pełne emocji i radości rozmowy. Uściski, wyrazy uwielbienia, pocałunki.
Kilka pierwszych miłości, dwie przebite błony dziewicze, cztery samobójstwa indywidualne i osiem zbiorowych.
Piętnaście pogrzebów ludzi sławnych, których każdy z przyjaciół Zenka znał osobiście.
Zenek również, a jakże. Akurat miał przy sobie znicze, więc na każdym z grobów umieścił po jednym, wyrażając swój żal i tęsknotę do bardzo bliskiej osoby, której już nie ma.
Zaraz potem gra w „Obroń swój zamek”, „I ty możesz zostać rolnikiem”, na dokładkę „Zagroda” i „Wampiry atakują”.
Galeria zdjęć znanego artysty z lokalizacją na skraju łąki. Zenek nie mógł nadziwić się(,) jakiż to talent fotograf pokazał na zdjęciach. Nieopodal (galeria - powt. wystawa) obrazów, a dalej koncert na żywo grupy „Flaki w oleju, bez zakąszania”.
Jakiż cudowny, udany dzień! I czy trzeba lecieć na jakąś egzotyczną wycieczkę, aby przypomnieć sobie istotę bytu człowieka? Rozmowy, przyjaźnie, miłości, wymiana poglądów, wzajemna pomoc i wsparcie. Kultura, nauka, opowiadanie o swoich odczuciach tym, którzy chcą słuchać(,) i przypadkowym gościom pięknej łąki.

Zenek zjadł jeszcze obiad w postaci porażek dostrzeżonych w oczach tych, którym się nie udało.
Zwymiotował na tych, którym udało się bardziej niż jemu. W końcu każdy tak robi, to tradycja.
Pora kończyć ten dzień.

Wylogował się z życia. Jego Jestem szczęśliwy. Pan świata zniknęło z rubryki NICK.
Wyłączając komputer(,) rzucił szybko okiem na tapetę na monitorze.
Drewniany domek(,) z małym, zadbanym ogródkiem i kotkiem dachowcem na swoim miejscu(,) powoli gasł w szklanej rzeczywistości.
Tyle pięknych przeżyć. I ta pomysłowa aplikacja ze zniczami. Nawet nie trzeba wychodzić z domu.
Przyjaciele z drugiego końca kraju, wspólne śpiewy, rozterki, rozstania, powroty i „Czuję, że jesteśmy braćmi(".)
A mówią, że dzisiejszy świat pustoszeje, spłyca się.

Bunkier numer Dwa tysiące siedemset osiemdziesiąt siedem, w Strefie ludzi kategorii Siedem C(,) skrył się w objęciach nocy. Teraz Zenek znów będzie śnił o tym wszystkim, czego doświadczył za dnia.
Jak poprzedniej nocy.

Nie wszystkie spacje przy myślnikach zaznaczyłam na czerwono, więc ich nie przegap. ;)
Naprawdę to niewiele potknięć.

Zdrowie, Sede :vino:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Rozdrabniacz gran

#6 Post autor: skaranie boskie » 04 maja 2012, 12:44

Fajne, zaskakujące i zabawne, choć zapewne nie pozbawione ukrytej ironii. Taka próba uwspółcześnienia Orwella.
Mam tylko jedno pytanie. Co to są owe tiry, pomiędzy którymi skaczą zabawnie króliczki po autostradzie?

:beer: :beer: :beer:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Sede Vacante
Posty: 3258
Rejestracja: 27 sty 2013, 23:52
Lokalizacja: Dębica

Re: Z cyklu "Opowieści niezdiagnozowane" - Rozdrabniacz gran

#7 Post autor: Sede Vacante » 04 maja 2012, 17:01

Jeśli chodzi o owe tiry, to kompletny absurd mający pokazać, że sny Zenka są zawsze wesołe ( obrazek króliczków skaczących po autostradzie między tirami może być zabawny) bo nawet, gdy śpi, jego życie jest totalną sielanką i w snach zdarzają się tylko pozytywne rzeczy. A co najmniej takie, które w rzeczywistości nie miałyby najmniejszego powodzenia realizacji.
Gadające bociany, króliczki zabawnie skaczące po autostradzie ( a propo tego, że w snach Zenka nawet na autostradzie pełnej Tirów jest bardzo bezpiecznie i nic nikomu nie ma prawa się stać) między tirami, baloniki unoszące Zenka nad ziemią, plac zabaw dla emerytowanych dwustulatków, czarownice, czy gra w chowanego z krasnalami ogrodowymi - to wszystko elementy bardzo spokojnego, kolorowego, optymistycznie nastrajającego snu.
Żadnych koszmarów, zarywanych nocy, wczesnego wstawania. Absolutna wolność nawet po zaśnięciu.
Coś w tym rodzaju, taki sen wiecznego dziecka nie szczutego w śnie żadnymi dziennymi zmartwieniami.

Dodano -- 14 maja 2012, 10:04 --

Korekta świeżutka naniesiona - zapraszam chętnych.
"Nie głaskało mnie życie po głowie,
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."


W. Broniewski - "Mannlicher"

ODPOWIEDZ

Wróć do „CIĄG DALSZY NASTĄPI”