Myślę, że bardzo dobrze trafiłeś, Leo.
Kultura amerykańska ma w sobie coś z oswajania horroru i wisielczego humoru. Chociażby osławione Halloween jest jednocześnie ludyczne i makabryczne. Chciałam pójść właśnie w tę konwencję, ale to chyba trzeba poczuć. Ciężko wpisać pewne klimaty w naszą mentalność, my zwykliśmy jednak oddzielać dwa światy - bezpieczny, jasny, ciepły, rodzinny (dziecko) i mroczny, tragiczny, przerażający (śmierć); może właśnie jeszcze ludowość nie boi się bezpośredniego zetknięcia z grozą,
nie oszczędza stąd wybrałam stylizację na kołysankę... Bo tak naprawdę to odwołanie do
dziecka jest odwołaniem do tym, co w człowieku pierwotne, jak choćby strach przed śmiercią...
No i przypomniała mi się "Ballada Wisielców" Villona.
Pozdrawiam i dziękuję,
Glo.