Że ten dzień mógł być jednym z najważniejszych w ich życiu, uświadomili sobie dopiero po otrzymaniu kart poboru w biurze asenterunkowym, zorganizowanym ad hoc w budynku gminy. Wezwani obligatoryjnie przed komisję poborową, od rana czekali na swoje przydziały w gronie podobnych sobie młokosów. Po południu szlachcic Kacper został skierowany do kawalerii, a Tymon, syn mieszczanina - do piechoty. Teraz, z dokumentami w rękach, stali w salonie swojego domu, coraz jaśniej widząc, że nadchodząca noc może być ostatnią, jaką spędzą pod tym dachem. Wiedzieli też, że za chwilę czeka ich trudna rozmowa.
Ten stary dwór stał się ich domem, choć nie musiał. Trafili doń zrządzeniem losu, który powalił chorobą ojca Kacpra i rozbił rodzinę Tymona. Chłopcy, liczący sobie wówczas po dziesięć i jedenaście lat, znaleźli się w nim dzięki jego właścicielce, która była ciotką pierwszego i wdową po dziadku drugiego. W jeden dzień kobieta, której prawie nie znali, zdecydowała o zabraniu ich do siebie, otoczeniu opieką, wychowaniu, wykształceniu. Przybyli tu prawie równocześnie, i teraz odjadą razem. Jak bracia, choć przecież nie krewni.
Teraz siedzieli obok siebie na kanapie, a salon powoli spowijał wczesny zmrok. Czekali, aż ciotka, osoba oschła, twarda, konsekwentna i rygorystyczna, lecz prawa do bólu, wezwie ich, by pożegnać przed wyjazdem. Nie rozmawiali; myśleli, przypominali sobie dni spędzone w tym domu, chłonęli unoszący się wokół aromat paczuli, lawendy, wosku do podłóg, kojarzący się obu ze spokojem i bezpieczeństwem. Słuchali dochodzących z zewnątrz głosów, łowili pokrzykiwania koniuszego, rżenie i kwiki koni, śmiechy dziewek. Trwali.
- Chodźcie – głos ochmistrzyni wyrwał ich z zadumy. Wstali natychmiast.
*
Odważyli się spojrzeć dopiero, gdy zamknęły się za nimi ciężkie drzwi gabinetu. Ciotka siedziała nie za biurkiem, lecz przy okrągłym stoliku, na którym stała karafka wódki, trzy kieliszki i leżała jedwabna serwetka. Ubrana w czarną spódnicę i srebrzystą bluzkę, z ciężkim węzłem ciemnych włosów lekko rozświetlonych pasmami siwizny, z gładką, jasną twarzą, wyglądała młodo i bardzo pięknie. Patrzyła na nich zza zasłony rzęs, jakby nie chciała pokazać im oczu.
- Podejdźcie – warknęła, podnosząc z blatu jedwabna serwetkę. Zbliżyli się natychmiast, spojrzeli na leżące na kawałku pluszu sygnet i obrączkę.
- To sygnet twojego ojca, a mojego brata – wyciągnęła do Kacpra otwartą lewą dłoń – a to obrączka twojego dziadka, mojego nieboszczyka męża – powiedziała do Tymona, podając mu precjozum na prawej dłoni. – To są rzeczy niezmiernie mi cenne, więc życzę sobie, żeby po tej wojnie wróciły do mnie. A waszą rzeczą jest tego dopilnować, i oddać mi je osobiście. Zrozumiano? – Zapytała. Przytaknęli skwapliwie, wiedząc doskonale, że w ten sposób ciotka mówi im, jak szalenie się o nich boi, jak mocno ich kocha i jak bardzo chce, by wrócili szczęśliwie. Zbliżyli się, przyjęli powierzone pamiątki i ucałowali podające je dłonie.
- Idziecie na wojnę – jej głos nieprzyjemnie zazgrzytał – a wojna deprawuje ludzi, szczególnie taka, w której żołnierze przeciwnika będą, jak wy, mówić po polsku. Pamiętajcie, by w obliczu wroga zachować się godnie i po ludzku! Niech was ręka Boska broni, byście mieli cofnąć się z pola walki! I niech żaden z was nie waży się postąpić wobec przeciwnika niehonorowo! I niech żaden z was nawet nie pomyśli, by swoich kolegów-żołnierzy, nie ważne, chłopów, biedotę czy innych, traktować gorzej, niż tych, co są waszego stanu! By się nad nich wywyższać, by ich postponować! To takie samo mięso armatnie, jak wy, i macie się wzajem wspierać, dzielić chlebem i, jak potrzeba, bandażami, a może uda się wrócić szczęśliwie, i wam, i im! Zrozumiano?! - Potwierdzili zgodnie pod ciężkim, kamiennym spojrzeniem, rozumiejąc powagę chwili. Ciotka wyciągnęła rękę, pewnie ujęła karafkę, zdecydowanym ruchem precyzyjnie napełniła trzy kieliszki mocną, czystą wódką. Ujęła swój, oczyma wskazała dwa pozostałe, gdy wzięli je w drżące palce zasalutowała w ich stronę, przepiła ostro, po męsku, jednym haustem, po czym cisnęła kieliszek na podłogę. Uczynili to samo w sekundę po niej.
- Teraz – warknęła – na siodła, i won, do karczmy, wasi kamraci piją, żegnając stare, byle jakie życie i witając to nowe, podłe! Stawiać im wódkę, przyjmować poczęstunki, śpiewać z nimi, gadać. Jutro – przełknęła ślinę – pod eskortą, razem z nimi, pójdziecie na stację… Jeden wam już los, niech będzie jedna kompania… - znów przełknęła. – Z Bogiem, dzieci – wychrypiała.
Wyszli, nie widząc, jak za ich plecami uczyniła znak krzyża. Odchodząc powoli korytarzykiem usłyszeli głośny brzęk tłuczonego kryształu. Wiedzieli, że ciotka, wychyliwszy duszkiem karafkę, roztrzaskała ją o piec. Wiedzieli, że za chwilę każe siodłać konia, dosiądzie go i ruszy galopem w noc. Wiedzieli, że wróci osmagana wiatrem na zmydlonym wierzchowcu, stanie na oświetlonym placu za szopami, ujmie siekierę na długim stylisku i będzie rąbać drwa dopóki, zmęczona do granic, nie padnie wśród szczap. Wiedzieli, że tylko tak potrafi pokazać, jak bardzo cierpi. I że tylko w ten sposób umie zabić palący wnętrze ból.
Pobór
- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Re: Pobór
SamoZuo pisze: kobiety niezwykłej jak na tamte czasy
wtedy czasy były o wiele trudniejsze dla kobiet wogóle, więc i takie postawy nie były - wbrew stereotypom - rzadkie. Tylko rzucano im więcej przysłowiowych "kłód" pod nogi , częsciej traktowano jak "dziwolągi" co je jeszcze bardziej hartowało...
Cieszę się, że Ci się spodobało, Zuosiu. Miło czytać dobre słowo. Dziękuje pięknie...


I pozdrawiam serdecznie...
Ewa
- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Re: Pobór
czasami - piszę...iskierka pisze: Ty też opowiadania piszesz?



Miło mi Iskierko, że Ci się spodobało, dziękuję za czas i za słowo...
Pozdrawiam...
Ewa
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: Pobór
Interesująco napisane.
Rzekłbym - po męsku, gdyby...
No właśnie.
Pomimo tych mankamentów, to dobre opowiadanie.

Rzekłbym - po męsku, gdyby...
No właśnie.
Tu jednak wyraźnie widać, że pisała kobieta, niewielkie o wojsku mająca pojęcie. Pomimo, iż w wojsku jest chujowo, ale jednakowo, nigdy tak nie było i nie będzie, żeby wszyscy "towarzysze broni" byli sobie równi i traktowali się jak najlepsi przyjaciele. Jest fala, jest szarża, jedyne, czego nie ma to równość.Ewa Włodek pisze:niech żaden z was nawet nie pomyśli, by swoich kolegów-żołnierzy, nie ważne, chłopów, biedotę czy innych, traktować gorzej, niż tych, co są waszego stanu! By się nad nich wywyższać, by ich postponować! To takie samo mięso armatnie, jak wy, i macie się wzajem wspierać, dzielić chlebem i, jak potrzeba, bandażami, a może uda się wrócić szczęśliwie, i wam, i im! Zrozumiano?! -
Pomimo tych mankamentów, to dobre opowiadanie.



Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Re: Pobór
pewnie, Skaranie, że masz rację z ta falą i szarżą w wojsku - to - cytując klasyka - oczywista oczywistość i nawet kobieta, a już szczególnie taka, w której rodzinie sporawo wojskowych różnych szarż bywało jednakowoż - nie wierzy w równość i inne takie bzdety w armii, jaka by ona nie była.skaranie boskie pisze: Tu jednak wyraźnie widać, że pisała kobieta, niewielkie o wojsku mająca pojęcie. Pomimo, iż w wojsku jest chujowo, ale jednakowo, nigdy tak nie było i nie będzie, żeby wszyscy "towarzysze broni" byli sobie równi i traktowali się jak najlepsi przyjaciele. Jest fala, jest szarża, jedyne, czego nie ma to równość.
W tej wypowiedzi bohaterki opowiadania też nie o to chodziło, lecz o zwrócenie uwagi młodemu pokoleniu, że jednak w każdych okolicznościach warto się zachować po ludzku i szanować drugiego człowieka bez względu na to, kim jest - dopóki nie da uzasadnionego powodu do braku szacunku.


Pięknie Ci dziękuję, żeś poczytał i podzielił się ze mną refleksją ogólnowojskową. I miło, że Ci się spodobało...
Uśmiechy posyłam liczne...
Ewa