Czysty biznes
- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Czysty biznes
„Ręka księżniczki lub okazała włość. Do wyboru. Zabij smoka i zyskaj. Jesteś tego wart” - napis na miejskich murach lśnił nachalną, neonową zielenią. Jerzy wgapił się w niego, usiłując otworzyć zaciętą przyłbicę. Zbroi nie zdejmował, odkąd założył ją w domu przy pomocy niemrawego młodszego brata. Teraz nosił żelastwo noc i dzień, świątek i piątek, oczywiście z braku pachołka.
Chwilę trwało, nim wreszcie odklinował podrdzewiałe zawiasy przyłbicy i przeczytał ogłoszenie jeszcze raz. Po czym skierował zakurzonego konia do miejskiej bramy.
- Kto jest kompetentny w przedmiocie smoka? – Zwrócił się do ceklarza, który zdawał się drzemać w bramie, nie dostrzegając ani dziada proszalnego, ani dwu dziewek wszetecznych, ani kilku łażących w te i we w te wyrostków. Na głos Jerzego ceklarz otworzył oczy, chwilę nimi mrugał, nim zaskoczył.
- Król przekazał kompetencje w tej sprawie swojemu sekretarzowi, który nieustannie dyżuruje w pierwszej piwnicy najbliżej bramy. Poznasz go po stosownych parafernaliach – wyjaśnił. Jerzy zasalutował zdeformowaną rękawicą do wykrzywionego naczółka i ruszył uliczką.
Schody do piwnicy były kamienne, posadzka – też, więc każdy krok zakutego w zbroję Jerzego rozlegał się pod stropem jak grzmot, i słychać go było mimo tego, że w środku wrzało jak w ulu. Jerzy rozejrzał się i od razu dostrzegł niskiego, chudego człowieczka w za dużym, karmazynowym kaftanie, siedzącego przy stole w towarzystwie większego od siebie antałka i niewiele mniejszego kufla. Podszedł z łoskotem.
- Musisz robić taki piekielny hałas? Od tego natłoku roboty łeb mi pęka… - wykrzywił się człowieczek, jak by łykał nie wyskok, a ocet, i krzywo spojrzał na zbroję Jerzego, proszącą się o pilne roboty płatnerskie.
- Muszę, bo ślubowałem nie zdejmować zbroi, dopóki nie zabiję smoka – zełgał Jerzy. – Czy to u ciebie załatwię sprawę?- Zapytał.
- U mnie, i wobec tego już niedługo będziesz mógł zdjąć to żelastwo – sekretarz bez mrugnięcia powieką udał, że wierzy w złożone śluby rycerskie. Po czym sięgnął pod stół, wydobył skórzaną teczkę, a z niej mały, kieszonkowy kałamarz i krótkie pióro oraz pergamin, który rozpostarł przed Jerzym. – Podpisz - stuknął w dokument. Jerzy zmaczał pióro w inkauście.
Jerzy przemierzył łąkę, podchodząca pod zbocze góry, w której ziała smocza pieczara. Rozejrzał się, po czym zwinął w trąbkę dłonie w pancernych rękawicach.
- Hej, smoczy synu, wyłaź i stawaj do walki !!!– Rozdarł się, nie bardzo wiedząc, czy faktycznie czeka na wyjście smoka, czy też wolałby, żeby gad go olał, co by mu pozwoliło wycofać się z dopiero co zawartego kontraktu z jakim-takim honorem.
- Idę, idę – dobiegło z głębi pieczary – tylko wstrzymaj się na chwilę z atakiem, bo zamierzam ci złożyć kontrpropozycję. Korzystną!
Po chwili w wejściu do groty pojawiła się ogromna, biała płachta i wiecheć oliwnych gałązek, po nich wychynęła pazurzasta łapa, a za nią – smok. Był średniej wielkości, w średnim wieku i sprawiał ogólnie solidne wrażenie. Spojrzał z góry na Jerzego.
- Nie przypuszczałem, że oni jednak znajdą frajera, co się da złapać na tę ich głupią reklamę! Ale patrząc na ciebie – nie dziwię się - wypuścił nozdrzami kłąb dymu.
- Ty się hamuj – zaczął Jerzy, ale smok niedbale machnął łapskiem.
- Dobra, przejdźmy do ad remu – znów kłęby dymu poszybowały w górę. – Patrząc na ciebie mam na stówę pewność, że kontrakt podpisałeś w ciemno. A tu – oferowany towar ma wady, i to nawet nie ukryte – znów pyknął dymem. – Weź, taka na przykład – księżniczka. To nie córka króla, ale jego siostra, w dodatku starsza, po wielu liftingach i kąpielach w krwi niewinnych dziatek. A w dodatku – cnotę straciła, jak ty pod stołem na stojąco chodziłeś – łypnął na Jerzego, który wgapił się w niego wytrzeszczonymi oczyma.
- Aaaa włość? – Wydukał.
- No, jest włość, ale same ugory i nieużytki, od lat obróbki nie widziały, więc chwastem jak las porosły. Zamek – kiedyś był, ale okoliczni chłopi już kończą go rozbierać na darmowy budulec. Parę razy kamień brano nawet z polecenia króla, na inwestycje – że tak powiem – strategiczne, choćby na łatanie murów miejskich i naprawę drogi…
- To co proponujesz? – Wpadł mu w słowo Jerzy.
- Czysty biznes, stary! W brzęczącej monecie. Bo widzisz – smok pochylił łeb w stronę rycerza – mam na oku pewien niebywale korzystny myk. Dwie doliny stąd mieszka piekielnie atrakcyjna smoczyca. Dostojna, nobliwa, wdowa po trzech smokach, po których odziedziczyła baaaardzo zasobne skarbce…
- Ale co ja mam… - przerwał Jerzy.
- A to, że ta ... dama postawiła kłębiącym się wokół kandydatom warunek, ze odda wdzięki temu, który w walce zabije rycerza...
- Ooo, nie!!! Ty gadzie pieprzony! – Wrzasnął Jerzy.
- Przymknij się i nie przerywaj – warknął smok – bo ja ci proponuję okrągłą, ciężką sumkę za to, że stoczymy „ustawioną” walkę, w której cię pokonam, i pozornie zabiję, a później ty sobie pójdziesz z tą kasą, gdzie zechcesz, a ja polecę do mojej narzeczonej, jeszcze pachnący twoją świeża krwią…
- Krwią? Przecież mówiłeś… - wydukał Jerzy.
- I prawdę mówiłem! Zaraz tu hałasu i rumoru narobimy, tym mnie draśniesz mieczem, ja cię skaleczę niegroźnie. No, co? Czyż to nie jest czysty biznes? – Smok uniósł brwi. – Wchodzisz? – zapytał, wyciągając łapę.
- Wchodzę – Jerzy ujął smoczą prawicę.
Tup, tup, tup – szparkie kroki biły w bruk miejski. – Rycerz padł w walce ze smokiem! Przegrał! Rycerz przegrał!!! – Darł się młody chłopak, z trudem łapiący zakręty na wąskich uliczkach. Król podszedł do zamkowego okna i zatrzasnął je z pasją.
- No, pięknie – sarknął. A już myślałem, że cię wreszcie wydam za mąż – wykrzywił się w kierunku tłustej, pomarszczonej baby, umalowanej jak barbarzyński totem i ustrojonej jak papuga. Ta wzruszyła ramionami i postukała się w czoło, wymownie patrząc w oczy monarchy.
Smok przez chwilę szybował nad malowniczą doliną, zanim zbliżył się do majestatycznej góry i gracją i wdziękiem opuścił na skalną półkę przed pieczarą. – Dostojna pani, oto jestem, zwycięski, cały na twoje usługi – zawołał głosem jak pełna orkiestra dęta.
Z jaskini pełnym godności krokiem wyszła smoczyca. Obrzuciła fatyganta uważnym spojrzeniem, poniuchała ślady krwi, by sprawdzić, czy aby nie są sztuczne, po czym powściągliwie otworzyła ramiona.
A Jerzy, na swoim utytłanym koniu, bez pośpiechu jechał bocznymi drogami. Głowę miał pełną marzeń o tym, co zrobi ze złotem, zainkasowanym od smoka. Nieśmiało świtała mu już pewna myśl i wydawała się całkiem możliwa do zrealizowania. Wystarczyło postarać się o właściwe public relations.
Chwilę trwało, nim wreszcie odklinował podrdzewiałe zawiasy przyłbicy i przeczytał ogłoszenie jeszcze raz. Po czym skierował zakurzonego konia do miejskiej bramy.
- Kto jest kompetentny w przedmiocie smoka? – Zwrócił się do ceklarza, który zdawał się drzemać w bramie, nie dostrzegając ani dziada proszalnego, ani dwu dziewek wszetecznych, ani kilku łażących w te i we w te wyrostków. Na głos Jerzego ceklarz otworzył oczy, chwilę nimi mrugał, nim zaskoczył.
- Król przekazał kompetencje w tej sprawie swojemu sekretarzowi, który nieustannie dyżuruje w pierwszej piwnicy najbliżej bramy. Poznasz go po stosownych parafernaliach – wyjaśnił. Jerzy zasalutował zdeformowaną rękawicą do wykrzywionego naczółka i ruszył uliczką.
Schody do piwnicy były kamienne, posadzka – też, więc każdy krok zakutego w zbroję Jerzego rozlegał się pod stropem jak grzmot, i słychać go było mimo tego, że w środku wrzało jak w ulu. Jerzy rozejrzał się i od razu dostrzegł niskiego, chudego człowieczka w za dużym, karmazynowym kaftanie, siedzącego przy stole w towarzystwie większego od siebie antałka i niewiele mniejszego kufla. Podszedł z łoskotem.
- Musisz robić taki piekielny hałas? Od tego natłoku roboty łeb mi pęka… - wykrzywił się człowieczek, jak by łykał nie wyskok, a ocet, i krzywo spojrzał na zbroję Jerzego, proszącą się o pilne roboty płatnerskie.
- Muszę, bo ślubowałem nie zdejmować zbroi, dopóki nie zabiję smoka – zełgał Jerzy. – Czy to u ciebie załatwię sprawę?- Zapytał.
- U mnie, i wobec tego już niedługo będziesz mógł zdjąć to żelastwo – sekretarz bez mrugnięcia powieką udał, że wierzy w złożone śluby rycerskie. Po czym sięgnął pod stół, wydobył skórzaną teczkę, a z niej mały, kieszonkowy kałamarz i krótkie pióro oraz pergamin, który rozpostarł przed Jerzym. – Podpisz - stuknął w dokument. Jerzy zmaczał pióro w inkauście.
Jerzy przemierzył łąkę, podchodząca pod zbocze góry, w której ziała smocza pieczara. Rozejrzał się, po czym zwinął w trąbkę dłonie w pancernych rękawicach.
- Hej, smoczy synu, wyłaź i stawaj do walki !!!– Rozdarł się, nie bardzo wiedząc, czy faktycznie czeka na wyjście smoka, czy też wolałby, żeby gad go olał, co by mu pozwoliło wycofać się z dopiero co zawartego kontraktu z jakim-takim honorem.
- Idę, idę – dobiegło z głębi pieczary – tylko wstrzymaj się na chwilę z atakiem, bo zamierzam ci złożyć kontrpropozycję. Korzystną!
Po chwili w wejściu do groty pojawiła się ogromna, biała płachta i wiecheć oliwnych gałązek, po nich wychynęła pazurzasta łapa, a za nią – smok. Był średniej wielkości, w średnim wieku i sprawiał ogólnie solidne wrażenie. Spojrzał z góry na Jerzego.
- Nie przypuszczałem, że oni jednak znajdą frajera, co się da złapać na tę ich głupią reklamę! Ale patrząc na ciebie – nie dziwię się - wypuścił nozdrzami kłąb dymu.
- Ty się hamuj – zaczął Jerzy, ale smok niedbale machnął łapskiem.
- Dobra, przejdźmy do ad remu – znów kłęby dymu poszybowały w górę. – Patrząc na ciebie mam na stówę pewność, że kontrakt podpisałeś w ciemno. A tu – oferowany towar ma wady, i to nawet nie ukryte – znów pyknął dymem. – Weź, taka na przykład – księżniczka. To nie córka króla, ale jego siostra, w dodatku starsza, po wielu liftingach i kąpielach w krwi niewinnych dziatek. A w dodatku – cnotę straciła, jak ty pod stołem na stojąco chodziłeś – łypnął na Jerzego, który wgapił się w niego wytrzeszczonymi oczyma.
- Aaaa włość? – Wydukał.
- No, jest włość, ale same ugory i nieużytki, od lat obróbki nie widziały, więc chwastem jak las porosły. Zamek – kiedyś był, ale okoliczni chłopi już kończą go rozbierać na darmowy budulec. Parę razy kamień brano nawet z polecenia króla, na inwestycje – że tak powiem – strategiczne, choćby na łatanie murów miejskich i naprawę drogi…
- To co proponujesz? – Wpadł mu w słowo Jerzy.
- Czysty biznes, stary! W brzęczącej monecie. Bo widzisz – smok pochylił łeb w stronę rycerza – mam na oku pewien niebywale korzystny myk. Dwie doliny stąd mieszka piekielnie atrakcyjna smoczyca. Dostojna, nobliwa, wdowa po trzech smokach, po których odziedziczyła baaaardzo zasobne skarbce…
- Ale co ja mam… - przerwał Jerzy.
- A to, że ta ... dama postawiła kłębiącym się wokół kandydatom warunek, ze odda wdzięki temu, który w walce zabije rycerza...
- Ooo, nie!!! Ty gadzie pieprzony! – Wrzasnął Jerzy.
- Przymknij się i nie przerywaj – warknął smok – bo ja ci proponuję okrągłą, ciężką sumkę za to, że stoczymy „ustawioną” walkę, w której cię pokonam, i pozornie zabiję, a później ty sobie pójdziesz z tą kasą, gdzie zechcesz, a ja polecę do mojej narzeczonej, jeszcze pachnący twoją świeża krwią…
- Krwią? Przecież mówiłeś… - wydukał Jerzy.
- I prawdę mówiłem! Zaraz tu hałasu i rumoru narobimy, tym mnie draśniesz mieczem, ja cię skaleczę niegroźnie. No, co? Czyż to nie jest czysty biznes? – Smok uniósł brwi. – Wchodzisz? – zapytał, wyciągając łapę.
- Wchodzę – Jerzy ujął smoczą prawicę.
Tup, tup, tup – szparkie kroki biły w bruk miejski. – Rycerz padł w walce ze smokiem! Przegrał! Rycerz przegrał!!! – Darł się młody chłopak, z trudem łapiący zakręty na wąskich uliczkach. Król podszedł do zamkowego okna i zatrzasnął je z pasją.
- No, pięknie – sarknął. A już myślałem, że cię wreszcie wydam za mąż – wykrzywił się w kierunku tłustej, pomarszczonej baby, umalowanej jak barbarzyński totem i ustrojonej jak papuga. Ta wzruszyła ramionami i postukała się w czoło, wymownie patrząc w oczy monarchy.
Smok przez chwilę szybował nad malowniczą doliną, zanim zbliżył się do majestatycznej góry i gracją i wdziękiem opuścił na skalną półkę przed pieczarą. – Dostojna pani, oto jestem, zwycięski, cały na twoje usługi – zawołał głosem jak pełna orkiestra dęta.
Z jaskini pełnym godności krokiem wyszła smoczyca. Obrzuciła fatyganta uważnym spojrzeniem, poniuchała ślady krwi, by sprawdzić, czy aby nie są sztuczne, po czym powściągliwie otworzyła ramiona.
A Jerzy, na swoim utytłanym koniu, bez pośpiechu jechał bocznymi drogami. Głowę miał pełną marzeń o tym, co zrobi ze złotem, zainkasowanym od smoka. Nieśmiało świtała mu już pewna myśl i wydawała się całkiem możliwa do zrealizowania. Wystarczyło postarać się o właściwe public relations.
- Malwina
- Posty: 1082
- Rejestracja: 31 paź 2011, 23:04
- Lokalizacja: gród solny
- Kontakt:
Re: Czysty biznes
Piękna bajka, najważniejsze, że dobrze się kończy.Dużo w niej akcentów współczesnych, pachnie korupcją




Nie można życia brać zbyt serio,
to grozi nudą i histerią.
Przymrużam zwykle jedno oko
i jest od razu względny spokój. /moje/
to grozi nudą i histerią.
Przymrużam zwykle jedno oko
i jest od razu względny spokój. /moje/
-
- Posty: 335
- Rejestracja: 30 paź 2011, 21:14
- Lokalizacja: Katowice/Jędrzejów/Kraków
Re: Czysty biznes
Ej, fajne to
Super się czyta, jednym tchem, zgrzytów żadnych nie zauważyłem. Właśnie cisnę "Wiedźmina", Twój język wydawał mi się miejscami podobny do Sapkowskiego.
I sporo można się doszukać w tej prostej na pozór bajeczce
Pochwała sprytu, wyśmianie naiwności, zburzenie stereotypów (zły smok, szlachetny król, piękna księżniczka).
Poprawiłaś mi humor. Mniej niechętnie wracam do nauki.

Super się czyta, jednym tchem, zgrzytów żadnych nie zauważyłem. Właśnie cisnę "Wiedźmina", Twój język wydawał mi się miejscami podobny do Sapkowskiego.
I sporo można się doszukać w tej prostej na pozór bajeczce

Poprawiłaś mi humor. Mniej niechętnie wracam do nauki.

- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Re: Czysty biznes
bo, Malwinko, w bajce przecież wszystko jest możliwe. Nawet Święty Jerzy - inaczej...Malwina pisze: Piękna bajka, najważniejsze, że dobrze się kończy.Dużo w niej akcentów współczesnych, pachnie korupcją



bo po to są bajki, Enbersie, żeby ich posłuchać, poprawić sobie humor, a później grzecznie iść do naukiEnbers pisze: Poprawiłaś mi humor. Mniej niechętnie wracam do nauki

Natomiast zaskoczyłeś mnie nieco skojarzeniem z Sapkowskim (co czytasz, tak na marginesie?). Bo moje opowiadanko - jego proza - toz to jedynym chyba podobieństwem - smok! No, i może - piwnica... Znam co-nieco jego prozy, chętnie czytam, i rozkoszuję się wyłapywaniem subtelnych nawiązań do światowej literatury, historii, historii kultury, mitoloigii i innych inności. Polecam takie ćwiczenia - super zabawa, bo Sapkowski mistrzem takich nawiązań jest...


iskierka pisze: ładnie i lekko się czyta
ooo, to się cieszę, Iskierko, bo tak miało być...



pięknie Wam, moi Drodzy Państwo, dziękuję za wizytkę, za poczytanie i Wasze zdanie na temat bajki...
moc serdeczności wysyłam...
Ewa
-
- Posty: 335
- Rejestracja: 30 paź 2011, 21:14
- Lokalizacja: Katowice/Jędrzejów/Kraków
Re: Czysty biznes
"Wiedźmina". "Czas pogardy" obecnie.
Lekki tekst (acz nie bez przekazu ważnych wartości
), i pełna humoru atmosfera rycersko - magiczno - fantastyczna. Dlatego tak mi się Twój tekst z nim skojarzył. 
Lekki tekst (acz nie bez przekazu ważnych wartości


- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Re: Czysty biznes
dobra rzecz. Lubię takie. Właśnie w sadze o Wiedźminie, jak się dobrze wczytasz, znajdziesz mnóstwo odniesień i nawiązań, o których wspomniałam. Miłej lektury...Enbers pisze: "Wiedźmina". "Czas pogardy" obecnie.
A później sobie przeczytaj trylogię o wojnach husyckich - też warto, bo facet podaje kawał prawdziwej, dobrej historii, przeplecionej fikcją, a żeby to napisać - musiał wykonać gigantyczną kwerednę


- iTuiTam
- Posty: 2280
- Rejestracja: 18 lut 2012, 5:35
Re: Czysty biznes
Niesmiało świtała mu już pewna myśl i wydawała się całkiem możliwa do zrealizowania. Wystarszyło postarać się o właściwe public relations.
troszku drobiażdżków się przyplątało, np te powyżej.
A jeśli o meritum chodzi, pozwól, że sobie frywolnie poemotikonkuję
Dobry kamuflaż, pod którym każdy znajdzie coś dla siebie, wartka akcja, zastanawiająca puenta, wymagająca chociaż podpowiedzi na pytanie: i co? i co???
serdecznie
iTuiTam
troszku drobiażdżków się przyplątało, np te powyżej.
A jeśli o meritum chodzi, pozwól, że sobie frywolnie poemotikonkuję



Dobry kamuflaż, pod którym każdy znajdzie coś dla siebie, wartka akcja, zastanawiająca puenta, wymagająca chociaż podpowiedzi na pytanie: i co? i co???
serdecznie
iTuiTam
- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Re: Czysty biznes
no, jak to - co? Smok żył sobie długo i szczęśliwie, korzystając z wdzięków smoczycy i zasobów jej skarbca, zaś Jerzy - znalazł speców od socjotechniki i został Świętym i symbolem rycerstwa...iTuiTam pisze: zastanawiająca puenta, wymagająca chociaż podpowiedzi na pytanie: i co? i co???


ślicznie Ci dziękuję za chwilkę z bajką, wychwycenie drobiażdzków i serdeczne słowo...



uśmiechy dołączam...
Ewa
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: Czysty biznes
A przy okazji odkryłaś nam kulisy wszędobylskiej reklamy.
Tak właśnie jest, za obrazkiem pięknego kurortu nad Lazurowym Wybrzeżem nierzadko kryje się kurna chata na zapleczu upadającego gospodarstwa agroturystycznego...
Dobra satyryczna baśń, Ewo.
Wypijmy za przemyślność!

Tak właśnie jest, za obrazkiem pięknego kurortu nad Lazurowym Wybrzeżem nierzadko kryje się kurna chata na zapleczu upadającego gospodarstwa agroturystycznego...
Dobra satyryczna baśń, Ewo.
Wypijmy za przemyślność!



Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl