Krwawi i wolni

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Ewa Włodek
Posty: 5107
Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59

Krwawi i wolni

#1 Post autor: Ewa Włodek » 22 lis 2011, 20:58

- Prawdą jest, Twoja Jasność, że nie unikniemy włączenia się w tę wojnę. Tamci idą z zachodu, niespiesznie, ale skutecznie. Za nimi zostają zdobyte miasta, spalona ziemia, zniszczone uprawy, ludzie pognani w niewolę. Nasi sąsiedzi szykują się do kampanii obronnej. I nie uda się nam odmówić wysłania kontyngentu. – Pierwszy minister wykonał gest, jakby chciał skryć dłonie w rękawach szaty, ale ostatecznie oparł je na blacie, gdzie wcześniej położył zwój, przywieziony przez posłów z sąsiedniego kraju. Pismo bez ogródek mówiło o zbliżających się od zachodu barbarzyńcach i konieczności dania im odporu. I jednoznacznie proponowało układ wojskowy.
Siedzący za stołem satrapa opuścił głowę nad dłonie, złączone czubkami palców w medytacyjnym geście. Nawet nie musiał prosić pierwszego ministra ani marszałka swojej armii o szczegółowy raport. Wiedział doskonale, że po ostatniej wojnie domowej, po potyczkach z koczownikami naruszającymi granice jego państwa, po licznych dezercjach, jej stan nie pozwala na nawet na minimalne uszczuplenie. Miał pełną świadomość, że posłanie bodaj symbolicznego oddziału jako wsparcia dla sił zbrojnych sąsiadów-koalicjantów odsłoniłoby którąś z gorących granic lub doprowadziłoby do destabilizacji wewnętrznej. Tak ryzykować nie mógł. Nie teraz…
- Zorientuj się co do ewentualności pozyskania najemników. Oczywiście, w rozsądnym czasie i na możliwych do przyjęcia warunkach – skinął głową w stronę pierwszego ministra, ten uczynił ruch, jakby chciał odejść, lecz wstrzymał się.
- Twoja Jasność – powiedział cicho i jakby niepewnie – egzekucję twojej bratanicy przygotowano, i może zostać wykonana bezzwłocznie. Ale prosiła, by Twoja Jasność zechciał z nią wcześniej porozmawiać. Mówiła, że to ważne, również dla Twojej Jasności … - zawiesił głos. Autarcha na moment zamknął oczy, nim dał znak przyzwolenia.

*

Szła wolno w jego stronę i zatrzymała się w połowie odległości między drzwiami a stołem, za którym zasiadał. Wysoka, smukła, odziana w czarną, przepasaną skórzanym pasem tunikę, opadającą ku bosym stopom w prostych sandałach. W bladej twarzy, okolonej krótko przyciętym ciemnymi włosami, płonęły czarne oczy.
- Twoja Jasność – przemówiła pierwsza, głosem bez buty, ale i bez uniżoności. – Sznur, upleciony dla mojej szyi, pozwala mi nie stosować się do ceremoniału. Wiem o wszystkim i znam sposób wyjścia z impasu. Potrzeba tylko twojej decyzji…
Skinął głową.
– Oddział, zdolny wesprzeć obronę, można sformować prosto – podjęła. – Masz licznych niewolników, a w wojskowych cytadelach czeka jeszcze na egzekucje wielu żołnierzy i oficerów, którzy wtedy wystąpili przeciwko tobie. Daj gwarancję wolności uczestnikom tej wojny, daj minimum czasu na ich przeszkolenie i sfinansuj wyposażenie, a uratujesz twarz. I może swój tron. I może swoje życie…
Milczał, zdumiony oczywistością tego rozwiązania. Ich spojrzenia skrzyżowały się.
– Myślisz, że za ten pomysł daruję ci życie? – zapytał.
- Nie – nie spuściła wzroku. – Za ten pomysł każesz mnie napiętnować jak niewolnicę, a później wydelegujesz jednego z generałów, wystawisz rozkazy i dokumenty z gwarancjami, i pozwolisz nam odjechać. A ja tych, co zechcą iść ze mną, poprowadzę nad zachodnie granice. Będziesz mieć swoje mięso bitewne. A my, którzy przeżyjemy - wolność!
Długo mierzyli się wzrokiem, nim ustąpił.

*

Od wielu dni przybywali do tego obozu ze wszystkich stron kraju, z kopalń, pól, kamieniołomów, budów i wszelkich miejsc, w jakie rzucił ich los, naznaczywszy przedtem symbolem skrzyżowanych belek na znak, że należą do majątku państwa. Teraz stali ramię przy ramieniu na placu między zabudowaniami koszar. Czekali.
Z niewielkiego budynku dowództwa wyszedł znany im już generał w towarzystwie kobiety odzianej jak prosty żołnierz. Oboje dosiedli stojących przy wejściu koni, wjechali w tłum.
Ludzie! – Kobieta opuściła lewą dłoń, pokazując najbliżej stojącym niewolnicze piętno na jej wierzchu. – Jestem córką zabitego brata waszego władcy. Jak wy, stałam u wrót śmierci. Jak wy, stoję teraz tu, u progu wolności. Do znaków na naszych rękach dodany zostanie okrąg, co będzie oznaczać, że dokonaliśmy wyboru! Tak naznaczeni, z bronią, ruszymy na zachód! Tam staniemy do boju, nie z barbarzyńcami, lecz o siebie! O naszą wolność! Ci, którzy padną w bitwie, będą wolni przed tymi, co przeżyją!
Podniosła w górę zaciśniętą pięść. Za nią ten gest powtórzył generał, oficerowie i żołnierze, których, za lojalność wobec obalonego władcy, nie zdążono stracić w garnizonowych cytadelach. I tłum na placu.

*

Wodzowie siedzieli w otwartym namiocie, przy stołach zarzuconych mapami i przyborami piśmiennymi. Wkoło trwał obozowy rozgardiasz, żołnierskie krzyki mieszały się z rżeniem i tętentem koni, brzękiem uzbrojenia. Snuł się smród stajen zmieszany z zapachem kuchni polowych. W momencie harmider wzmógł się, żołnierze zaczęli biegać spiesznie, do uszu dowództwa w namiocie dobiegły odgłosy awantury. - Co tam… - Marszałek odwrócił się, by wydać przybocznemu odpowiednie rozkazy.
Do namiotu wchodziła dwójka nowo przybyłych, odzianych w jednakowe pancerze z drobnych płytek z brązu, założone na skórzane tuniki. Ich przedramiona, od nadgarstków do łokci, chroniły szerokie, ćwiekowane mankiety, nogi do kolan - jeździeckie buty, zaś lekkie miecze nosili w pochwach na plecach. Pierwsza szła młoda jeszcze, postawna ciemnowłosa kobieta, za nią postępował wysoki mężczyzna, którego pięknej twarzy nie zdołała oszpecić blizna, biegnąca skosem od czoła przez oczodół, kość jarzmową, policzek, żuchwę i ginąca w krótko przystrzyżonej, kasztanowej brodzie.
- Powitanie od hegemona Arymandre przynosi Arna Harnage, dowodząca wraz z generałem Bazylem Adryge trzema setkami lekkich jeźdźców – odezwała się kobieta – których rozlokowaliśmy nad rzeką, co waszym niezbyt się podoba. Zechciejcie im wyperswadować niezadowolenie, gdyż nasi muszą mieć dostęp do czystej wody…
- Witamy kontyngent i jego wodzów – powiedział marszałek. – Dyspozycje co do rozlokowania wydam zaraz, polecę też naszym żołnierzom, by podzielili się z waszymi jedzeniem, dopóki nie przygotują sobie własnej strawy. A was zapraszamy do naszych stołów, na naradę i posiłek.
- Dziękujemy – lekko skłoniła głowę – ale my i nasi żołnierze będziemy jeść po bitwie. Wszak próżne jelita dają szansę przeżyć rany brzucha…
Wodzowie popatrzyli po sobie.

*

- Mów. – Marszałek spojrzał na adiutanta znad kielicha z winem.
- Są niesamowici – zaczął przyboczny. – Trzystu jeźdźców, mężczyzn i kobiet, z mieczami i toporami, na doskonałych koniach, nie zmęczonych, bo nie szli forsownym marszem. Piją tylko wodę, odpoczywają, opatrują broń…
- Ich morale? Gotowość bojowa?
- Będą się bić jak demony, bo nie mają wyboru innego, niż śmierć lub wolność…
- A nasze szeregi to nieco idealistów i patriotów, reszta - to najemnicy, awanturnicy i niewolnicy, którzy nie walczą o wolność własną, lecz o dobra swoich panów. Nie byłoby wskazane, by dowiedzieli się, że bitwa może czynić wolnym, nie byłoby…

*

Bój rozpoczęto o świcie, gdy niskie słońce zaczynało oświetlać równinę. W miarę, jak jego tarcza wznosiła się ku południowi, zieleń trawy pokrywała wydarta spod niej, stratowana kopytami i zdeptana stopami ziemia, zmieszana z krwią, moczem, łajnem, strzaskanymi kośćmi, wyprutymi trzewiami oraz fragmentami zgruchotanej broni i żołnierskiego rynsztunku. Ku zachodowi walna rozprawa przycichła, trwały tylko gdzieniegdzie ostatnie potyczki. Pod wieczór pierzchły niedobitki barbarzyńców, a na skrwawionym polu zostali tylko zwycięzcy, ranni i martwi.
Marszałek i dowódcy sprzymierzonych stron zebrali się w głównym namiocie, by przygotować raporty i pchnąć do swych władców kurierów z wiadomością, że na tę chwilę zażegnano groźbę najazdu.
Noc już była głęboka, gdy marszałek wyszedł przed namiot. Starając się oddychać jak najpłycej, by nie czuć odoru pobojowiska, spojrzał w stronę rzeki, na łunę, barwiącą purpurowo granatowe niebo. Zdziwiony, wezwał adiutanta z końmi, i ruszył w jej kierunku. Już po chwili dostrzegł szpaler konnych, otaczający ogromny stos całopalny, bijący w firmament jęzorami płomieni i słupami dymu. Stanął wraz z nimi, i pozostał w milczeniu, aż przez zasłonę nisko pełznącego dymu zaczęła się powoli przebijać perłowa jasność świtu. Wtedy jeźdźcy zsiedli z koni, przywleczonymi z pobojowiska włóczniami wyrównali zgliszcza i jęli je pokrywać płatami wyciętej wcześniej darni, po czym wbili rzędy mieczy w ten osobliwy, płaski kurhan. Gdy nowe słońce wznosiło się nad horyzont, dosiedli koni i ruszyli na wschód.
Wolni.

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Krwawi i wolni

#2 Post autor: Miladora » 28 lis 2011, 9:16

Dobrze i sprawnie poprowadzona narracja, Ewuś. :)
Klimat też potrafiłaś stworzyć odpowiedni. Masz łatwość pisania i chociaż to niekoniecznie moja bajka, to przeczytałam z zainteresowaniem.
W zasadzie nie widzę jakichś większych potknięć, drobne powtórzenia, parę zaimków do ścinki, czasem przecinek nie tak, no i tyle.
Z treści wnioskuję, że to fragment książki. Masz ją już gotową? :)

Dobrego dnia :kofe: :rosa:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

Awatar użytkownika
Ewa Włodek
Posty: 5107
Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59

Re: Krwawi i wolni

#3 Post autor: Ewa Włodek » 28 lis 2011, 22:18

nie, Mila, to nie jest fragment książki, tylko takie sobie opowiadanie...
Zainspirowane skromną wiedzą o udziale kobiet w tak zwanych "siłach zbrojnych" niektórych starożytnych formacji państwowych: Celtów, Sarmatów, Piktów, Normanów, Armenów, a nawet w legionach rzymskich operujących na północy Europy (jakiś czas temu archeologowie odkryli w okolicach Muru Hadriana kurchan ze szczatkami kilkudziesieciu wojowników płci obojga, z parafernaliami, np. pancerze, miecze) charakterystycznymo dla rzymskich legionów)... A że lubię tematykę związana z walką, to puściłam wodze fantazji...
:) :) :)
Ale jest mi bardzo miło, że poczytałaś do końca, choć - jak piszesz - nie przepadasz za tego typu tematyką... Dziękuję pięknie za to, i za konstruktywne, mądre uwagi o opowiadaniu...
:rosa: :rosa: :rosa:
:vino: :vino: :vino:
Moc serdeczności z uśmiechami posyłam...
ewa

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Krwawi i wolni

#4 Post autor: Miladora » 28 lis 2011, 22:30

Lubię tematykę związaną z historią, a jeżeli napisałam, że niekoniecznie "moja bajka", to z tego względu, że to raczej na fantasy wygląda. Przede wszystkim dlatego, że używasz zwrotu "Twoja Jasność", co brzmi jednak dość niezręcznie.
Myślę, że mogłabyś osadzić to opowiadanie w bardziej konkretnych ramach, myślę tu o historii, dać odpowiednie nazewnictwo i
zrobić z tego dłuższe opowiadanie.
A może nawet mini powieść. ;)
Bo czyta się dobrze.

Buźka, Ewuś :vino:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

Awatar użytkownika
Ewa Włodek
Posty: 5107
Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59

Re: Krwawi i wolni

#5 Post autor: Ewa Włodek » 30 lis 2011, 18:07

no, bo tak, jak jest, Miladoro - tu masz rację, jest to fantasy, gdyż na prawdę historyczne są tu tylko inspiracje...Ale może kiedyś uzbieram na tyle rzetelnego materialu, że napiszę coś na prawdę osadzonego w historycznych realiach - czyli "rzecz" o prawdziwych kobietach-wojowniczkach: Piktyjkach, gladiatorkach występujących na arenach w granicach Cesarstwa Rzymskiego, legionistkach, może o tym konungu wikińskim opłci żeńskiej, którego (której) grób-drakkar odkryto w szelfier Bałtyku, może o tej Scytyjce-wodzu, której kurchan spenetrowali Rosjanie na swoim terenie, a może o tej Armence, której skalną komorę grobową znaleziono w górach? Może, może...
:rosa: :rosa: :rosa:

Dzięki, Miladoro, za dobre słowo, moc ciepłych serdeczności posyłam..
Ewa

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”