Droga do Barras
- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Droga do Barras
...nie hańbi nas to, co nam uczynią,
lecz to, co uczynimy innym...
Droga wiła się łagodnie wśród poletek i zagajników, od których oddzielał ją niski, kamienny murek. Była pusta, co go zdziwiło, gdyż tym wczesnym popołudniem powinien być na niej większy ruch. Choć z drugiej strony, w takich czasach podróżował tylko ten, kto musiał…
Jechał bez pośpiechu, bo i nie miał się do czego kwapić. Jego cele – łup i najemnicza lafa - były wszędzie tam, gdzie armie. Nieważne, której strony, byle potrzebowały rąk, umiejących obracać żelazem.
Minął łuk drogi i zobaczył, co wstrzymało ruch. Całą szerokość między obmurowaniami zajmowało pobojowisko, a właściwie – miejsce, gdzie dokonano rzezi. W poprzek drogi stały dwa wozy i leżał przewrócony niewielki furgon, a paru mężczyzn, wyglądających na maruderów z którejś z armii, wyprzęgało z nich konie. Trzy wierzchowce, w tym jeden pod kobiecym siodłem, stały uwiązane do koła furgonu. Między pojazdami zobaczył ciała kilku mężczyzn wyglądających na handlarzy, oraz dwa w strojach do jazdy wierzchem. Wprawnym okiem zabijaki poznał, że ci nie zostali zaszlachtowani, lecz zginęli w walce, i że nie tanio sprzedali życie, bo wśród walających się po ziemi skrzyń, tobołków i koszy, roniących na drogę zawartość, leżeli i tacy, którzy padli od broni.
Ogarnął ten widok jednym rzutem oka i właśnie chciał zawrócić, by nie podzielić losu martwych, gdy jeden z maruderów spojrzał na niego. Nie było sensu uciekać teraz, więc tylko zmacał rękojeść miecza i podjechał jeszcze kilka kroków.
- Stój, gdzie stoisz – przestrzegł chrapliwym głosem ten, który go dojrzał pierwszy. – Skończymy – przejedziesz.
Usłuchał. Stał, wciąż z dłonią na rękojeści miecza, i rozglądał się bacznie. Prócz tych, którzy zajmowali się końmi, zobaczył innych, przetrząsających wyrzucone z wozów mienie. Na poboczu dostrzegł kolejną grupkę, posłyszał rechot i już wiedział. Tym bardziej, że jeden z grupki odsuną się, odsłaniając kamrata z wypiętym gołym zadem w charakterystycznych podrygach. Rechot nie milkł, ale i nie zagłuszał jęków i posapywania leżącego, który charknął paskudnie, wrzasnął gardłowo, po czym podniósł się, podciągając spodnie.
Naprawdę zobaczył ją, gdy wstała. A właściwi może dlatego ją zobaczył, bo wstała tak, jak nigdy żadna z widzianych przez niego zgwałconych kobiet. Dźwignęła się z ziemi wyprostowana, z uniesioną głową i twarzą, na której nie było śladów łez. Nie była młoda, z jej okrytego poszarpaną odzieżą ciała wiek starł już motyli pył, ale jego piękno, smukłość łydek, obłość ud, krągłość bioder i wiotkość talii nadal rozpalała pożądanie. Gdy tak stała, wysoka i mocna, nie miała w sobie nic z ofiary, przeciwnie, z jej postawy emanowała godność.
Niespiesznie sięgnęła po strzępy koszuli, i nie zauważył, by jej dłonie drżały. Owinęła się podartym materiałem, omotała biodra tym, co zostało z sukni, po czym równym, zdecydowanym krokiem podeszła do najbliżej stojącego marudera i zdarła mu z ramienia krótki płaszcz, którym się szczelnie okryła. A później splunęła pod nogi stojących mężczyzn gęstą śliną, zmieszaną z krwią z rozciętej wargi. I wśród kompletnego milczenia jeszcze przed chwilą głośnej hałastry ruszyła drogą przed siebie, wystawiając wyprostowane plecy na bełt lub ostrze miotniętego noża czy czekanu. Szła bez pośpiechu, i wydawało się – bez końca, nim zniknęła za zakrętem drogi.
lecz to, co uczynimy innym...
Droga wiła się łagodnie wśród poletek i zagajników, od których oddzielał ją niski, kamienny murek. Była pusta, co go zdziwiło, gdyż tym wczesnym popołudniem powinien być na niej większy ruch. Choć z drugiej strony, w takich czasach podróżował tylko ten, kto musiał…
Jechał bez pośpiechu, bo i nie miał się do czego kwapić. Jego cele – łup i najemnicza lafa - były wszędzie tam, gdzie armie. Nieważne, której strony, byle potrzebowały rąk, umiejących obracać żelazem.
Minął łuk drogi i zobaczył, co wstrzymało ruch. Całą szerokość między obmurowaniami zajmowało pobojowisko, a właściwie – miejsce, gdzie dokonano rzezi. W poprzek drogi stały dwa wozy i leżał przewrócony niewielki furgon, a paru mężczyzn, wyglądających na maruderów z którejś z armii, wyprzęgało z nich konie. Trzy wierzchowce, w tym jeden pod kobiecym siodłem, stały uwiązane do koła furgonu. Między pojazdami zobaczył ciała kilku mężczyzn wyglądających na handlarzy, oraz dwa w strojach do jazdy wierzchem. Wprawnym okiem zabijaki poznał, że ci nie zostali zaszlachtowani, lecz zginęli w walce, i że nie tanio sprzedali życie, bo wśród walających się po ziemi skrzyń, tobołków i koszy, roniących na drogę zawartość, leżeli i tacy, którzy padli od broni.
Ogarnął ten widok jednym rzutem oka i właśnie chciał zawrócić, by nie podzielić losu martwych, gdy jeden z maruderów spojrzał na niego. Nie było sensu uciekać teraz, więc tylko zmacał rękojeść miecza i podjechał jeszcze kilka kroków.
- Stój, gdzie stoisz – przestrzegł chrapliwym głosem ten, który go dojrzał pierwszy. – Skończymy – przejedziesz.
Usłuchał. Stał, wciąż z dłonią na rękojeści miecza, i rozglądał się bacznie. Prócz tych, którzy zajmowali się końmi, zobaczył innych, przetrząsających wyrzucone z wozów mienie. Na poboczu dostrzegł kolejną grupkę, posłyszał rechot i już wiedział. Tym bardziej, że jeden z grupki odsuną się, odsłaniając kamrata z wypiętym gołym zadem w charakterystycznych podrygach. Rechot nie milkł, ale i nie zagłuszał jęków i posapywania leżącego, który charknął paskudnie, wrzasnął gardłowo, po czym podniósł się, podciągając spodnie.
Naprawdę zobaczył ją, gdy wstała. A właściwi może dlatego ją zobaczył, bo wstała tak, jak nigdy żadna z widzianych przez niego zgwałconych kobiet. Dźwignęła się z ziemi wyprostowana, z uniesioną głową i twarzą, na której nie było śladów łez. Nie była młoda, z jej okrytego poszarpaną odzieżą ciała wiek starł już motyli pył, ale jego piękno, smukłość łydek, obłość ud, krągłość bioder i wiotkość talii nadal rozpalała pożądanie. Gdy tak stała, wysoka i mocna, nie miała w sobie nic z ofiary, przeciwnie, z jej postawy emanowała godność.
Niespiesznie sięgnęła po strzępy koszuli, i nie zauważył, by jej dłonie drżały. Owinęła się podartym materiałem, omotała biodra tym, co zostało z sukni, po czym równym, zdecydowanym krokiem podeszła do najbliżej stojącego marudera i zdarła mu z ramienia krótki płaszcz, którym się szczelnie okryła. A później splunęła pod nogi stojących mężczyzn gęstą śliną, zmieszaną z krwią z rozciętej wargi. I wśród kompletnego milczenia jeszcze przed chwilą głośnej hałastry ruszyła drogą przed siebie, wystawiając wyprostowane plecy na bełt lub ostrze miotniętego noża czy czekanu. Szła bez pośpiechu, i wydawało się – bez końca, nim zniknęła za zakrętem drogi.
- 411
- Posty: 1778
- Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
- Lokalizacja: .de
Re: Droga do Barras
To pewnie fragment jakiejs duuuzej calosci, prawda?
Witaj Ewo.
Przeczytalam, hm, szybko, chciwie. Nie pasuje mi tu "z przyjemnoscia", bo nie o takie przyjemnosci chodzi. Ale opisujesz barwnie, wiarygodnie - trzeba Ci przyznac.
Poczepiam sie jednak odrobinke.
I jeszcze - w jednym miejscu jest "kilka" cial, w drugim dokladnie dwa trupy. Wzrok wybiórczy?
Po drugie - czy przedmioty martwe moga cokolwiek ronic? Ronienie kojarzy sie natychmiastowo ze lzami, a wiklina placze chyba tylko przy scinaniu...
Po trzecie - duzo tych trupów. Nawet jak dla mnie.
2. Hm... Pozazdroscic przyrodzenia.
3. Zamienilabym na "podciagal", w koncu znajdowal sie w pozycji pionowej, a galoty pewnie paletaly mu sie wokól kostek.
2. Przepiekne okreslenie! Brawo.
3. A tu akurat wyszlo nieco komicznie - wiotka talia to, jak dla mnie, grzech obzarstwa i lenistwa... Czy nie chodzilo czasem o gibkosc?
Ostatni fragment ok, chodz zamienilabym "ostrze" na "stal", czy tez "zelazo" (bo trudno powiedziec, w jakiej epoce sie to dzieje).
Poza tym kochasz przecinki nieco zbyt mocno, a i pare literówek sie wkradlo.
Mam wrazenie, ze pisane bylo na szybko, tak, by pomysl nie uciekl.
Napisane jednak niezle, ot, a ja sie zawsze czepiam, normalka.
Bedzie ciag dalszy? Brakuje mi tez osób, jakiegos odniesienia. Czemu glówny bohater nie ma imienia? Od razu bylby bardziej sympatyczny, ludzki.
Klaniam sie nisko, serdecznie pozdrawiajac,
J.

Witaj Ewo.
Przeczytalam, hm, szybko, chciwie. Nie pasuje mi tu "z przyjemnoscia", bo nie o takie przyjemnosci chodzi. Ale opisujesz barwnie, wiarygodnie - trzeba Ci przyznac.
Poczepiam sie jednak odrobinke.
Brzmi to tak, jakby ten murek, byl "niekonczacym sie" murkiem. Naprawde ciagnal sie bez przerwy i byl jednolitej "masy" przez wszystkie te pola i lasy (ze zarymuje)?Ewa Włodek pisze:Droga wiła się łagodnie wśród poletek i zagajników, od których oddzielał ją niski, kamienny murek.
Jak dla mnie blad. No i "której strony". Mysle, ze zgrabniejsze byloby: której ze stron.Ewa Włodek pisze:Nie ważne, której strony, byle potrzebowały rąk, umiejących obracać żelazem.
W pierwszej chwili odnioslam wrazenie, ze uwiazani do furgonu sa trzej mezczyzni... No i trójek sporo, ale to akurat moglo(by) sie wydarzyc. Natomiast cos nie teges ze skladnia.Ewa Włodek pisze:W poprzek drogi stały dwa wozy i leżał przewrócony niewielki furgon, a trzech mężczyzn, wyglądających na maruderów z którejś z armii, wyprzęgało z nich konie. Trzy inne, wierzchowce pod siodłami, stały z boku, uwiązane do koła furgonu.
Jaka jest róznica miedzy "cialami", a "trupami"? Czy ciala wygladaja jakos inaczej? Moim zdaniem i jedne i drugie sa generalnie malo zywotne... Chyba osobiscie skupilabym sie na obszerniejszym opisie, bo wydaje mi sie, ze chcialas je jakos rozgraniczyc. Ciala - oj, trupy - a fe.Ewa Włodek pisze:Między pojazdami zobaczył ciała kilku mężczyzn wyglądających na handlarzy, oraz dwa trupy w strojach do jazdy wierzchem.
I jeszcze - w jednym miejscu jest "kilka" cial, w drugim dokladnie dwa trupy. Wzrok wybiórczy?
Po pierwsze - nie gra mi to zdanie. Moze: nie sprzedali tanio zycia/nie oddali latwo zycia?Ewa Włodek pisze:Wprawnym okiem zabijaki poznał, że ci nie zostali zaszlachtowani, lecz zginęli w walce, i że nie tanio sprzedali życie, bo wśród walających się po ziemi skrzyń, tobołków i koszy, roniących na drogę zawartość, leżały i trupy tych, którzy padli od broni.
Po drugie - czy przedmioty martwe moga cokolwiek ronic? Ronienie kojarzy sie natychmiastowo ze lzami, a wiklina placze chyba tylko przy scinaniu...
Po trzecie - duzo tych trupów. Nawet jak dla mnie.
Wyrzucilabym oba przecinki.Ewa Włodek pisze:Stał, wciąż z dłonią na rękojeści miecza, i rozglądał się bacznie.
To drugie pobocze mi nie pasuje. Przeciwlegle? Nie mam pomyslu, ale cos mi nie gra. No i pierwszy przecinek przerzucilabym przed drugie i.Ewa Włodek pisze:Spojrzał na drugie pobocze, i dostrzegł kolejną grupkę, posłyszał rechot i już wiedział.
1. Wiadomo.Ewa Włodek pisze:Tym bardziej, że jeden z grupki /1/odsuną się, odsłaniając kamrata z wypiętym gołym zadem w charakterystycznych podrygach /2/między kobiecymi łydkami. Rechot nie milkł, ale i nie zagłuszał jęków i posapywania leżącego, który charknął paskudnie, wrzasnął gardłowo, po czym podniósł się, /3/naciągając spodnie.
2. Hm... Pozazdroscic przyrodzenia.

3. Zamienilabym na "podciagal", w koncu znajdowal sie w pozycji pionowej, a galoty pewnie paletaly mu sie wokól kostek.
Pierwsze wiadomo, a i proponowalabym: gdy.Ewa Włodek pisze:Na prawdę zobaczył ją, jak wstała.
1. To dzwigniecie kojarzy sie ze zmeczeniem, brakiem sil, a przeciez piszesz, ze bylo inaczej.Ewa Włodek pisze:/1/Dźwignęła się z ziemi wyprostowana, z uniesioną głową i twarzą, na której nie było śladów łez. Nie była młoda, z jej okrytego poszarpaną odzieżą ciała wiek starł już /2/motyli pył, ale jego piękno, smukłość łydek, obłość ud, krągłość bioder i /3/wiotkość talii nadal rozpalała pożądanie.
2. Przepiekne okreslenie! Brawo.
3. A tu akurat wyszlo nieco komicznie - wiotka talia to, jak dla mnie, grzech obzarstwa i lenistwa... Czy nie chodzilo czasem o gibkosc?
Ostatni fragment ok, chodz zamienilabym "ostrze" na "stal", czy tez "zelazo" (bo trudno powiedziec, w jakiej epoce sie to dzieje).
Poza tym kochasz przecinki nieco zbyt mocno, a i pare literówek sie wkradlo.
Mam wrazenie, ze pisane bylo na szybko, tak, by pomysl nie uciekl.
Napisane jednak niezle, ot, a ja sie zawsze czepiam, normalka.

Bedzie ciag dalszy? Brakuje mi tez osób, jakiegos odniesienia. Czemu glówny bohater nie ma imienia? Od razu bylby bardziej sympatyczny, ludzki.
Klaniam sie nisko, serdecznie pozdrawiajac,
J.

Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.
- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Re: Droga do Barras
Witaj pięknie
dziekuję najpiękniej za poczytanie mojego opowiadanka i za ogrom pracy, jaką włożyłaś w wypunktowanie tego, co uważałaś za wymagające wypunktowania. Doceniam, jak najbardziej...
W jakims sensie - tak, w każdym razie na odcinku drogi, widzianym przez najemnika...
[quote="Ewa Włodek]
Nie ważne, której strony, byle potrzebowały rąk, umiejących obracać żelazem.
[/quote]
Jak dla mnie blad. No i "której strony". Mysle, ze zgrabniejsze byloby: której ze stron.
której strony - konfliktu, której ze stron konfliktu - jednakowo uprawnione...
"trzy" a nie "trzej" - więc - nieosobowe...
A nad składnią - zawsze można popracować, ku pozytkowi...
I jeszcze - w jednym miejscu jest "kilka" cial, w drugim dokladnie dwa trupy. Wzrok wybiórczy?
Chciałam rozgraniczyć ciała handlarzy zabitych bez walki i tych, którzy zgineli w walce...
A co do "wzroku wybiórczego" - ano, istnieje takie zjawisko, a jakże - i tutaj sie do niego odniosłam, żeby pokazać, że dwu gości, nawet umiejących niezle walczyć, nie ma większych szans z watahą. Nec Hercules...
Po drugie - czy przedmioty martwe moga cokolwiek ronic? Ronienie kojarzy sie natychmiastowo ze lzami, a wiklina placze chyba tylko przy scinaniu...
Po trzecie - duzo tych trupów. Nawet jak dla mnie.
1. w zdaniu, jakie ułożyłam, czasownik "sprzedali" wymusza biernikowa formę rzeczownika. W Twoich propozycjach - Ty masz rację...
2. ronić - tracić, upuszczać, gubić - Słownik języka polskiego PWN, t. III, str. 73...
3. trupy - wiem, co sugerujesz, i zmniejszę ich liczbę, choć trwa wojna...
tak zrobię...
jedne drzwi, drugie drzwi; jedno pobocze, drugie pobocze - kolokwializm...
2. Hm... Pozazdroscic przyrodzenia.
3. Zamienilabym na "podciagal", w koncu znajdowal sie w pozycji pionowej, a galoty pewnie paletaly mu sie wokól kostek.
1. jasne...
2. pozbedę się tych łydek i zaraz przyrodzenie skurczy się do mniej szokujących gabarytów...
3. galoty mogły się pałętać i w połowwie ud - ale "podciągał" - jak najbardziej...
rację masz w obu przypadkach...
2. Przepiekne okreslenie! Brawo.
3. A tu akurat wyszlo nieco komicznie - wiotka talia to, jak dla mnie, grzech obzarstwa i lenistwa... Czy nie chodzilo czasem o gibkosc?
1. i prawidłowo Ci się kojarzy - w końcu po takim traktamencie jak gwałt - trudno o rześkość. Ja też i nie sugerowałam, że po bohaterce spłynęło to jak po kaczce i poczuła się świetnie, tylko - że starała się trzymać fason, zachowac twarz i pokazać, że to nie ona jest splugawiona i winna, tylko ci, którzy ją zgwałcili...
2. cieszę sie, ze Ci sie spodobało...
3. wiotki - szczupły, smukły, gibki (wiotka kibić, wiotki jak trzcina) - Słownik jęsyka polskiego PWN, t. III, str. 724...
ufff
a tośmy się uharowały przy takim krótkim tekściku!!! Nalezy sie nam coś na wzmocnienie, i to duuuuużo...
jeszcze raz najpiękniej Ci dziękuję za ogrom pracy i wszystkie konstruktywne uwagi. cenię sobie takie komentarze, bo zawsze są z pożytkiem dla tekstu. I skorzystam, wykorzystam, poprawię...
Solidny bukiet posyłam w podziękowaniu
i mnóstwo uśmiechów...
Ewa
dziekuję najpiękniej za poczytanie mojego opowiadanka i za ogrom pracy, jaką włożyłaś w wypunktowanie tego, co uważałaś za wymagające wypunktowania. Doceniam, jak najbardziej...
nie, to jest całość...411 pisze: To pewnie fragment jakiejs duuuzej calosci, prawda
Brzmi to tak, jakby ten murek, byl "niekonczacym sie" murkiem. Naprawde ciagnal sie bez przerwy i byl jednolitej "masy" przez wszystkie te pola i lasy (ze zarymuje)?Ewa Włodek pisze: Droga wiła się łagodnie wśród poletek i zagajników, od których oddzielał ją niski, kamienny murek.
W jakims sensie - tak, w każdym razie na odcinku drogi, widzianym przez najemnika...
[quote="Ewa Włodek]
Nie ważne, której strony, byle potrzebowały rąk, umiejących obracać żelazem.
[/quote]
Jak dla mnie blad. No i "której strony". Mysle, ze zgrabniejsze byloby: której ze stron.
której strony - konfliktu, której ze stron konfliktu - jednakowo uprawnione...
W pierwszej chwili odnioslam wrazenie, ze uwiazani do furgonu sa trzej mezczyzni... No i trójek sporo, ale to akurat moglo(by) sie wydarzyc. Natomiast cos nie teges ze skladnia.Ewa Włodek pisze: W poprzek drogi stały dwa wozy i leżał przewrócony niewielki furgon, a trzech mężczyzn, wyglądających na maruderów z którejś z armii, wyprzęgało z nich konie. Trzy inne, wierzchowce pod siodłami, stały z boku, uwiązane do koła furgonu.
"trzy" a nie "trzej" - więc - nieosobowe...
A nad składnią - zawsze można popracować, ku pozytkowi...
Jaka jest róznica miedzy "cialami", a "trupami"? Czy ciala wygladaja jakos inaczej? Moim zdaniem i jedne i drugie sa generalnie malo zywotne... Chyba osobiscie skupilabym sie na obszerniejszym opisie, bo wydaje mi sie, ze chcialas je jakos rozgraniczyc. Ciala - oj, trupy - a fe.Ewa Włodek pisze: Między pojazdami zobaczył ciała kilku mężczyzn wyglądających na handlarzy, oraz dwa trupy w strojach do jazdy wierzchem.
I jeszcze - w jednym miejscu jest "kilka" cial, w drugim dokladnie dwa trupy. Wzrok wybiórczy?
Chciałam rozgraniczyć ciała handlarzy zabitych bez walki i tych, którzy zgineli w walce...
A co do "wzroku wybiórczego" - ano, istnieje takie zjawisko, a jakże - i tutaj sie do niego odniosłam, żeby pokazać, że dwu gości, nawet umiejących niezle walczyć, nie ma większych szans z watahą. Nec Hercules...
Po pierwsze - nie gra mi to zdanie. Moze: nie sprzedali tanio zycia/nie oddali latwo zycia?Ewa Włodek pisze: Wprawnym okiem zabijaki poznał, że ci nie zostali zaszlachtowani, lecz zginęli w walce, i że nie tanio sprzedali życie, bo wśród walających się po ziemi skrzyń, tobołków i koszy, roniących na drogę zawartość, leżały i trupy tych, którzy padli od broni.
Po drugie - czy przedmioty martwe moga cokolwiek ronic? Ronienie kojarzy sie natychmiastowo ze lzami, a wiklina placze chyba tylko przy scinaniu...
Po trzecie - duzo tych trupów. Nawet jak dla mnie.
1. w zdaniu, jakie ułożyłam, czasownik "sprzedali" wymusza biernikowa formę rzeczownika. W Twoich propozycjach - Ty masz rację...
2. ronić - tracić, upuszczać, gubić - Słownik języka polskiego PWN, t. III, str. 73...
3. trupy - wiem, co sugerujesz, i zmniejszę ich liczbę, choć trwa wojna...
Wyrzucilabym oba przecinki.Ewa Włodek pisze: Stał, wciąż z dłonią na rękojeści miecza, i rozglądał się bacznie.
tak zrobię...
To drugie pobocze mi nie pasuje. Przeciwlegle? Nie mam pomyslu, ale cos mi nie gra. No i pierwszy przecinek przerzucilabym przed drugie i.Ewa Włodek pisze: Spojrzał na drugie pobocze, i dostrzegł kolejną grupkę, posłyszał rechot i już wiedział.
jedne drzwi, drugie drzwi; jedno pobocze, drugie pobocze - kolokwializm...
1. Wiadomo.Ewa Włodek pisze: Tym bardziej, że jeden z grupki /1/odsuną się, odsłaniając kamrata z wypiętym gołym zadem w charakterystycznych podrygach /2/między kobiecymi łydkami. Rechot nie milkł, ale i nie zagłuszał jęków i posapywania leżącego, który charknął paskudnie, wrzasnął gardłowo, po czym podniósł się, /3/naciągając spodnie.
2. Hm... Pozazdroscic przyrodzenia.

3. Zamienilabym na "podciagal", w koncu znajdowal sie w pozycji pionowej, a galoty pewnie paletaly mu sie wokól kostek.
1. jasne...
2. pozbedę się tych łydek i zaraz przyrodzenie skurczy się do mniej szokujących gabarytów...
3. galoty mogły się pałętać i w połowwie ud - ale "podciągał" - jak najbardziej...
Pierwsze wiadomo, a i proponowalabym: gdy.Ewa Włodek pisze: Na prawdę zobaczył ją, jak wstała.
rację masz w obu przypadkach...
1. To dzwigniecie kojarzy sie ze zmeczeniem, brakiem sil, a przeciez piszesz, ze bylo inaczej.Ewa Włodek pisze: /1/Dźwignęła się z ziemi wyprostowana, z uniesioną głową i twarzą, na której nie było śladów łez. Nie była młoda, z jej okrytego poszarpaną odzieżą ciała wiek starł już /2/motyli pył, ale jego piękno, smukłość łydek, obłość ud, krągłość bioder i /3/wiotkość talii nadal rozpalała pożądanie.
2. Przepiekne okreslenie! Brawo.
3. A tu akurat wyszlo nieco komicznie - wiotka talia to, jak dla mnie, grzech obzarstwa i lenistwa... Czy nie chodzilo czasem o gibkosc?
1. i prawidłowo Ci się kojarzy - w końcu po takim traktamencie jak gwałt - trudno o rześkość. Ja też i nie sugerowałam, że po bohaterce spłynęło to jak po kaczce i poczuła się świetnie, tylko - że starała się trzymać fason, zachowac twarz i pokazać, że to nie ona jest splugawiona i winna, tylko ci, którzy ją zgwałcili...
2. cieszę sie, ze Ci sie spodobało...
3. wiotki - szczupły, smukły, gibki (wiotka kibić, wiotki jak trzcina) - Słownik jęsyka polskiego PWN, t. III, str. 724...
ufff
a tośmy się uharowały przy takim krótkim tekściku!!! Nalezy sie nam coś na wzmocnienie, i to duuuuużo...




jeszcze raz najpiękniej Ci dziękuję za ogrom pracy i wszystkie konstruktywne uwagi. cenię sobie takie komentarze, bo zawsze są z pożytkiem dla tekstu. I skorzystam, wykorzystam, poprawię...
Solidny bukiet posyłam w podziękowaniu




i mnóstwo uśmiechów...
Ewa
- 411
- Posty: 1778
- Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
- Lokalizacja: .de
Re: Droga do Barras
Hej Ewcia!
Milo, zes sie nie poobrazala (zdarzalo mi sie juz), tylko jeszczes z kwiatami przybyla...
Powiem tylko jeszcze, ze ten Twój Slownik Jezyka Polskiego nieco mnie przestraszyl. Jasne, to wyrocznia. Ale ja tam nieuczona, ot, na "smaka" biore zycie. I pisanie. Ale wolnoc Tomku.
No to Proust!


Milo, zes sie nie poobrazala (zdarzalo mi sie juz), tylko jeszczes z kwiatami przybyla...
No to przenies sobie to uroczysko do miniatur. Tam jego miejsce.Ewa Włodek pisze:nie, to jest całość...
A tam zaraz... Sama przyjemnosc. Slowo Józefiny.Ewa Włodek pisze:a tośmy się uharowały przy takim krótkim tekściku!!!
Powiem tylko jeszcze, ze ten Twój Slownik Jezyka Polskiego nieco mnie przestraszyl. Jasne, to wyrocznia. Ale ja tam nieuczona, ot, na "smaka" biore zycie. I pisanie. Ale wolnoc Tomku.
No to Proust!

Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.
- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Re: Droga do Barras
hej, Józefino
i Bach!!!

no, coś Ty! A kto by się obrażał na życzliwe rady! A w ogóle to ja jakaś szczególna "Obrazińska" nie jestem...Ewa Włodek pisze: Milo, zes sie nie poobrazala (zdarzalo mi sie juz), tylko jeszczes z kwiatami przybyla...
eee, tam Słownik nie taki straszny...To tylko taki sygnał, że Włodkowa się nie upiera na zasadzie "nie - bo nie", tylko jak wierzy, że ma recht, to broni swoich Okopów św. Trójcy, a ja się okaże, że błądzi - to "moja cupla"...411 pisze: Powiem tylko jeszcze, ze ten Twój Slownik Jezyka Polskiego nieco mnie przestraszyl.



i Bach!!!


- coobus
- Posty: 3982
- Rejestracja: 14 kwie 2012, 21:21
Re: Droga do Barras
Opowiadanie zmusza do głębszego wniknięcia w mentalnośc istot z tamtego świata. W czasach zbrojnych rycerzy i ich wojen gwałt był chlebem powszednim, by może bardziej prostym, niekoniecznie prymitywnym istotom, wystarczyło otrzepac się potem z niego jak z kurzu. Jest coś z takiego klimatu w tym ciekawym opowiadaniu. By może temat i znajomośc ogólna historii, nie są Ci obce. Zaciekawiłaś... Kwiatuszek 

” Intuicyjny umysł jest świętym darem, a racjonalny umysł - jego wiernym sługą." - Albert Einstein
- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Re: Droga do Barras
nie, Coob, nie masz racji, w tamtych czasach - średniowiecze, renesans - ludzie nie byli prymitywni, a w każdym razie na pewno nie byli bardziej prymitywni, niż my teraz, a smiem sadzić, że byali o wiele bardziej subtelni w pewnych sektorach. I czuli tak samo, jak my. Ból bolał, a krzywda - doskwierała. Niech przykładem wrażliwości ówczesnych ludzi będzie to, jak po śmierci Jadwigo Śląskiej (św. Jadwiga), żony Henryka Brodatego, dziewczyna, która pielgrzymowła do jej grobu, bo chciała złożyć na nim swój dziewiczy wianek - i zdjęła go z głowy z włosami! Jakaż była siła jej przeżycia - czy tak przezywa prymitywna istota, co się po gwałcie otrzepie i pójdzie dalej?coobus pisze: W czasach zbrojnych rycerzy i ich wojen gwałt był chlebem powszednim, by może bardziej prostym, niekoniecznie prymitywnym istotom, wystarczyło otrzepac się potem z niego jak z kurzu.
Ale to, co napisaleś, skłoniła mnie do "poszerzenia" przesłania opowiadanka o motto, może wtedy będzie owoż przesłanie bardziej klarowne: to wszystko złe i paskudne, co nam czynią tak zwani bliźni, nie dperecjonuje, nie poniża nas, tylko - ich. Jakże często tracimy to z pola widzenia, czując się winnymi, że nas skrzywdzono...


dziękuję Ci ślicznie za czas, za chwilkę dla słowa i za komentarz -pozwolił mi znów coś poprawić...
moc serdeczności wysyłam...
Ewa
-
- Posty: 633
- Rejestracja: 01 maja 2012, 2:03
Re: Droga do Barras
Ewo poczytałam , rozkręcasz się. to dobrze.
pozdrawiam.

- Ewa Włodek
- Posty: 5107
- Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59
Re: Droga do Barras
obawiam się Marylo, że jednakowoż przystopowałam z prozą...Maryla Stelmach pisze:
rozkręcasz się.



dziekuję Ci, że wstąpiłaś, poczytałaś i podzieliłaś sie ze mną Swiom wrażeniem.Cieszy mnie ono...
moc serdeczności wysyłam...
Ewa
- coobus
- Posty: 3982
- Rejestracja: 14 kwie 2012, 21:21
Re: Droga do Barras
Nie mogę odmówic Ci racji, gwałt jest gwałtem, dla zgwałconego tym bardziej. Uważam jednak, że mentalnośc ludzi z tych środowisk, gdzie gwałt jest codziennością, jest inna. Takie środowiska kiedyś były nagminne, dziś niestety jest ich jeszcze wiele.
Spędziłem kilka lat w Korei, w tamtej części świata do dziś ciągnie się trauma lat wojny, gwałt przybierał niespotykaną skalę. Japończycy w czasie wojny wywieźli z Korei 200 tysięcy kobiet, chyba wszystkie jakie znaleźli, do burdeli dla swoich żołnierzy, wiele tych kobiet żyje do dziś, temat wraca swoim ciężarem.
Wiele lat temu oglądałem film dokumentalny, dawni japońscy żołnierze opowiadali o swojej walce, dziś już starcy stojący nad grobem, dlatego szczerzy do bólu. Wielu mówiło, jak ciężko znosili gwałcenie kobiet na trasie przemarszu, ale robili to, bo wszyscy musieli to robi. Kto był zbyt delikatny i się wychylał ze skrupułami, był gnębiony przez kolegów. Starzec płakał do kamery: gwałciłem, musiałem, nie potrafiłem przeciwstawic się kolegom...
Ruszyłaś trudny temat, dla nas akurat w swej prostocie klarowny, ale ludzka mentalnośc niejedno ma imię. Temat porusza, tak jak Twoje opowiadanie. I chwała Ci za poruszenie mojej wrażliwości.
Spędziłem kilka lat w Korei, w tamtej części świata do dziś ciągnie się trauma lat wojny, gwałt przybierał niespotykaną skalę. Japończycy w czasie wojny wywieźli z Korei 200 tysięcy kobiet, chyba wszystkie jakie znaleźli, do burdeli dla swoich żołnierzy, wiele tych kobiet żyje do dziś, temat wraca swoim ciężarem.
Wiele lat temu oglądałem film dokumentalny, dawni japońscy żołnierze opowiadali o swojej walce, dziś już starcy stojący nad grobem, dlatego szczerzy do bólu. Wielu mówiło, jak ciężko znosili gwałcenie kobiet na trasie przemarszu, ale robili to, bo wszyscy musieli to robi. Kto był zbyt delikatny i się wychylał ze skrupułami, był gnębiony przez kolegów. Starzec płakał do kamery: gwałciłem, musiałem, nie potrafiłem przeciwstawic się kolegom...
Ruszyłaś trudny temat, dla nas akurat w swej prostocie klarowny, ale ludzka mentalnośc niejedno ma imię. Temat porusza, tak jak Twoje opowiadanie. I chwała Ci za poruszenie mojej wrażliwości.
” Intuicyjny umysł jest świętym darem, a racjonalny umysł - jego wiernym sługą." - Albert Einstein