Nari

Moderatorzy: Gloinnen, eka

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Gajka
Posty: 1917
Rejestracja: 21 gru 2011, 16:10

Nari

#1 Post autor: Gajka » 02 mar 2013, 21:44

żartowałam
księżyc nie jest ziemiożercą
śmieje się do rozpuku
a malwy sudańskie
kwitną tylko jedną noc

jestem przekorna
nigdy nie powiem tak
nie chcę kwiatów
one zeschną na pył
zanim je przytulę

dromaderom daj wolność
niech chamsin
w duszach gra
niech topią szczęśliwe
oczy w obłędnej pustyni

&

pamiętasz Fajum
drogę przebiegł skarabeusz
na wielbłądzich nogach
mówiłeś trzeba wracać

tęsknię do egipskich ciemności
piaskowych rzeźb
i migoczących cieni
karkade nadal zachwyca
a ja zaklęłam w hieroglify
wszystkie
skradzione spojrzenia

&

złodziejka cudzych westchnień
przenikliwym wzrokiem
maluję portrety bogów
błądząc źrenicami
po pustkowiu

wyobraźnia szara jak noc
wciąż ulega złudzeniom
dzisiaj podzielę klejnoty
i dotknę horyzontu

nie jestem sama
ciągle spotykam
bursztynowe ziarenka piasku
zaskorupione
w szorstkiej tafli
o zmierzchu płonie świat

&

w koronach akacji
noc zabija
przekrwione słońce
kolczaste gałęzie drżą
rażone płomieniami

baraszkuje w złoceniach
w sepii dotykam łuny
wzbijam się do lotu jak sęp
zatapiając źrenice
w ognistym show

grafitowa otchłań
skażona resztkami żaru
chłonie feerię
w jaskrawej poświacie
zasypia zmierzch
w panteonie bogów

&

skwar dyktuje warunki
skacze jak sól na rozgrzanej tarczy
chropowata ziemia
zdradziecko rozszerza źrenice
skorupa zdziera stopy
przetrwają nieliczni

dla mniejszych koniec
rozpadlina wchłonie bezlitośnie
wiatr szyderca
unosi kryształowe opiłki
w oczach
dwoi się pustynia
jutro zasieję piach

&

chamsin zawirował
synajską pustynię
rozbija ziarenka
o kamienie egipskich piramid
piaskowe szaleństwo
niweczy wielbłądom drogi

czy lekceważyć szary pył
gdy szatańskim podmuchem
wciska się bezczelnie pod powieki
i chrzęści miedzy zębami

porozrywał rzeźbione wydmy
bezwzględny egoista
oplata ciała
przesypując trwogę
nagle cisza
zamiera
w dolinie Wadi el-Muluk

&

stąpam ostrożnie
wszechobecna susza
ociera się o dłonie
rozsiałam piach
leciutko by nie zniszczyć
jerychońskich róż

wciskam piaskową woń pomiędzy
dziurawe westchnienia
jedno żebro tylko jedno
chyba wytropiłam człowieka

liczę dwa trzy pięć
prawie błyszczą
wygładzone przez smutek
przesiewam dokładnie
każde słowo
brzmi jak modlitwa

już nic i nigdy nic
odlatuje wymyślona baśń
czas dzielę na dwoje
dziki jestes ty
a ja
mnie już nie ma

&

słowem spustoszyłam świat
a miało być jak w neolicie
gorejący krzew
namiot z podłogą z szafirowych kamieni
i sufit w gwiazdozbiorze Vega

zburzyłam jedną iskrą
co mimochodem wymknęła się
z rozpalonych warg
gdy o zmierzchu
kaleczyłam rzeczywistość

postrzępione świetliki
wracają pod dach
tak zostanie na zawsze
a jednak zatrzymałam spojrzenie
teraz wiem
gdyby nie raj
nie byłoby piekła

&

żyję w innym świecie
dumna
już nie kłaniam się wydmom
w nocnej szarości
dostrzegam życie
nawet zapłakana ulica
pobudza wyobraźnię

zmieniłam kolor oczu
pasjonował mnie malachit
przepastny jak głębia
szmaragdowej oazy
i koralowych raf

zatrzymałam w pamięci czas
i ludzi odzianych w słońce
tam świtem
otwiera się niebo
a Horus spija
krople ostatniej nadziei

czas koroduje rany
rdza zostaje na zawsze
powrócę na pustynię
to instynkt
pierwotnej dzikości

&

wróciłam
wiedziona intuicją
do spalonej żarem ziemi
bursztynowe okruchy
pierzchają spod stóp

łaskotana kryształkami
pustynnego przesytu
z nadzieją tkam myśli

piaskowe zamki
przesypał niesforny sirocco
i wszystko odfrunęło
nawet tęsknota
zakotwiczona w obłokach

tam na śniadanie
słońce smagane pustynią
jednych haustem
wypija czternaście rzek

a potem dzień
spieczony na węgiel
szuka o zmierzchu
chłodnego snu
w objęciach Besa

dzisiaj jest inaczej
oaza nie kusi malachitem
w papirusowej ciszy
czas skurczył się jak starzec
szeleszczą
poszarpane zwoje

a ja wciąż biegnę
za fatamorganą
co umyka bezpowrotnie
z wiatrem pod wiatr
w dal

&

wiem to koniec
nie schwytam przeszłości
nikt nie zobaczy myśli
tylko czasem
w chwilach tęsknoty
sięgam wzrokiem za horyzont

Ozyrysie sny miewam
jak nikt inny na świecie
zapatrzona w przestrzeń
szczerozłotym dyskiem
ujarzmiam słońce

w dolinie królów
zostawiłam na wiecznosć
enigmatyczny czas
a sny
sny
ciągle wracają
Ostatnio zmieniony 09 lut 2016, 9:19 przez Gajka, łącznie zmieniany 1 raz.

Bonsai(Tomasz Socha)
Posty: 492
Rejestracja: 06 sty 2013, 10:12
Lokalizacja: Rudnik nad Sanem
Kontakt:

Re: Nari (całość)

#2 Post autor: Bonsai(Tomasz Socha) » 02 mar 2013, 22:37

Najpierw chcę pochwalić Twój nick. Przyjemy :rosa: .

Dłuuugi poemat :). Ale to fajnie.
Gajka pisze:niech topią szczęśliwe
oczy
"oczy" cofnąłbym do wersu powyżej.
Gajka pisze:drogę przebiegł skarabeusz
na wielbłądzich nogach
O! To jest super :bravo:
Gajka pisze:wszystkie
skradzione spojrzenia
Zrobiłbym jeden wers z tego.
Gajka pisze:wyobraźnia szara jak noc
A to jest proste. Proste i fajne :).
Gajka pisze:zatrzymałam w pamięci czas
i ludzi odzianych w słońce
To też jest świetne :).
Gajka pisze:a sny
sny
Po pierwszym "sny" dałbym trzy kropeczki :). A ostatnie 2 wersy złączyłbym w jeden.

Pięknie opowiadasz. Uwielbiam starożytny Egipt, utwór jest w tym klimacie, także Lubię to :).
Chamsin to, o ile wiem, po prostu burza piaskowa. Spersonifikowałaś ją trochę. To Ci się udało :). Masz Świetną technikę pisania.
Co mogę jeszcze dodać... chyba tyle:
:bravo: :rosa: :vino:

Alek Osiński
Posty: 5630
Rejestracja: 01 lis 2011, 23:09

Re: Nari (całość)

#3 Post autor: Alek Osiński » 03 mar 2013, 0:17

hoho...wciągająca ta historia, napiszę tylko, że z przyjemnością się czytało,
bardzo ładna "zmysłowa mitologizacja "

:vino:

Awatar użytkownika
em_
Posty: 2347
Rejestracja: 22 cze 2012, 15:59
Lokalizacja: nigdy nigdy

Re: Nari (całość)

#4 Post autor: em_ » 03 mar 2013, 10:29

Tekst bardzo dobry, dość długi, ale na szczęście podzielony na części, więc można trochę odpocząć między jednym, a drugim :-)
pozdrawiam
you weren't much of a muse
but then I weren't much of a poet
— N. Cave

ODPOWIEDZ

Wróć do „WIERSZE BIAŁE I WOLNE”