Zbieg okoliczności

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
kocimiętka
Posty: 60
Rejestracja: 04 lis 2011, 21:04

Zbieg okoliczności

#1 Post autor: kocimiętka » 26 lis 2011, 1:17

Kiedyś była całkiem fajna i nawet przyjaźniłyśmy się. W domu nie miała najlepiej. Matka alkoholiczka wciąż się awanturowała, a ojciec po wylewie miał mało do powiedzenia. Wiem coś o tym, bo mieszkałam naprzeciwko. Często przychodziła do nas, bo mogła spokojnie pouczyć się i zjeść coś więcej niż makaron ze skwarkami. Jej ojciec powiesił się którejś nocy, a wtedy matce zupełnie odbiło. Wciąż miała o coś pretensje. Przepijała całą rentę po mężu i tylko dzięki pomocy babki, jakoś udawało im się przeżyć.
Gdy miałyśmy po piętnaście lat, zakochała się bezgranicznie w starszym bracie kolegi. Rok później sama została mamą. Na szczęście ojciec dziecka nie zostawił jej. Sąd zezwolił nieletnim na ślub i zamieszkali razem z jej matką.

Świeżo upieczona babka zupełnie nie interesowała się wnuczką, tak jak i córką. Wciąż wszczynała burdy, a raz nawet o mało nie podpaliła po pijanemu mieszkania. Kilka razy w stanie upojenia, próbowała wyrywać wnuczkę z rąk matki drąc się, że gówniara nie ma pojęcia o opiece nad niemowlęciem. A skąd niby miała to wiedzieć i od kogo nauczyć? Ogólnie okazała się troskliwą mamą, czego byłam świadkiem wiele razy. Gdy szłyśmy do szkoły, podrzucała po drodze małą do swojej babci. Poza tym często prosiła mnie lub moją mamę, byśmy popilnowały jej córeczki, gdy na przykład chciała zejść po zakupy do osiedlowego sklepu lub wyrzucić śmieci. Bała się zostawiać dziecko choćby na chwilę w towarzystwie nieobliczalnej matki. Młody ojciec, pracował do późna na budowie u znajomego by trochę dorobić do niewielkiego budżetu, a w weekendy uczył się zaocznie.
W tym czasie oddaliłyśmy się nieco od siebie. Ona miała obowiązki i kłopoty z matką, ja wciąż mogłam być i byłam beztroską nastolatką. Chodziłam na randki, dyskoteki, do kina i ogólnie robiłam to co robią nastolatki. W owym czasie komputery nie były jeszcze zbyt rozpowszechnione w Polsce, nie mówiąc już o czymś takim jak Internet czy mobilna telefonia. Żeby być w kontakcie z ludźmi, trzeba było spotykać się z nimi osobiście. To były dobre czasy. Miałam dużo czasu dla znajomych, czytanie i słuchanie muzyki. Uczyłam się nieźle, więc w domu nie miałam większych kwasów.
Za nic nie chciałbym znaleźć się na jej miejscu.

Gdy córeczka skończyła pół roku, wraz z mężem zaprosili kilka osób na prywatkę. Wcześniej, znając ich sytuację finansową ustaliliśmy, że będzie to prywatka składkowa. Nawet nie chodziło o kasę ale o to, żeby każdy przyniósł coś do jedzenia i picia.
Na pytanie, czy jej matka nie zrobi awantury usłyszałam, że jest tak spita, iż nie wstanie do rana. Wpakowali ją do swojego łóżka w drugim pokoju.
- Będzie trochę spokoju – dodała.
Goście dopisali w komplecie.
Wieczorem, mimo że otwarte były wszystkie okna, lipcowe upały dawały się okropnie we znaki. Nawet wywołany przeciąg tylko mielił nagrzane powietrze.
Była muzyka i tańce. Było tez piwo i wino, choć miało nie być. Zawsze ktoś przynosi na prywatkę alkohol ze sobą. Ja nie piłam nigdy wcześniej alkoholu, nie miałam zamiaru i wtedy. Ona tez nie piła. Przynajmniej odkąd urodziła, bo mówiła, że karmi małą.
Było około dwudziestej, kiedy poprosiła mnie o pomoc przy kąpieli córeczki.
Do tej pory leżała ona w wózeczku, w pokoju gdzie wszyscy się bawiliśmy.
Poszłyśmy do łazienki, a ona rozebrała dziecko do naga kładąc na materacyku ułożonym na pralce.
Po chwili wcisnęła mi niemowlę w ramiona ze słowami:
- Tylko nie wychodź z łazienki. Jest gorąco, ale przeciąg to przeciąg. Ja pójdę po czyste rzeczy dla małej.
Wyszła z łazienki zostawiając mnie ze słodką kruszynką na ręku. Przyglądałam się dziecku a ono patrzyło na mnie i uśmiechało się. Minęło jakieś pięć minut i zaczęłam się już niecierpliwić. W końcu drzwi otworzyły się. Weszła do łazienki z czystą pieluszką i śpioszkami. Wyglądała jakby się lekko zmęczyła. Spojrzała na mnie.
- Nie mogłam znaleźć pampersów. Przewaliłam wszystkie szafki zanim znalazłam.
Zaczęła nalewać wody do wanienki.
- Pewnie babka je tam wsadziła – Odkąd urodziła się jej córka, nie powiedziała o swojej matce inaczej niż „babka”.
Jej mieszkanie miało dwa pokoje. My bawiliśmy się w tym dużym, które na co dzień zajmowała babka, a dziecko miało iść spać do łóżeczka w mniejszym, w którym mieszkało z rodzicami.
Prywatka odbywała się nader spokojnie i nawet muzyki nie włączyliśmy zbyt głośno, ze wglądu na maluszka. I na sąsiadów zresztą też, bo ona nie chciała już żadnych pretensji.
Po kąpieli, wzięła dziecko na ręce i wyszłyśmy z łazienki. Chciałam iść z nią popatrzeć jak położy małą i wyjść, żeby dziecko mogło spokojnie zasnąć.
- Nie, nie. – zasłoniła sobą drzwi – Proszę cię, mam tam okropny bajzel. I matka tam dogorywa. Dzięki za pomoc.
Uśmiechnęłam się ze zrozumieniem, a ona poczekała aż wrócę do pozostałych imprezowiczów.
Przyszła po około piętnastu minutach.
- Zasnęła? – zapytałam.
Kiwnęła tylko głową.
Spokojna zabawa trwałą nadal i okazało się, że goście stanęli na wysokości zadania. Nikt się nie schlał i nie urządził zadymy. Ja musiałam być w domu o dwudziestej trzeciej, a to i tak było w drodze wyjątku ze względu na to, że impreza była po sąsiedzku. Zazwyczaj rodzice kazali mi wracać do domu najpóźniej o dwudziestej pierwszej. Wróciłam więc punktualnie i po wzięciu chłodnego prysznica położyłam się spać.

Tadzio Klimek, miał na oko jakieś pięćdziesiąt lat. Ten to dopiero był menel. Od kilku lat nikt nie widział go trzeźwego. Jego żona często nie wpuszczała go do domu, więc skombinował sobie jakiś stary materac i wcisnął go do jedynej wolnej w bloku piwnicy. Ktoś wyłamał do niej kłódkę i mieszkańcy zrobili sobie dodatkowy składzik na rupiecie. Takie co to niby niepotrzebne ale wyrzucić żal. Tadzio zaś, kiedy miał szlaban na własne cztery kąty, szedł tam spać.
Tamtego lipcowego ranka obudziło go straszne pragnienie i bynajmniej nie chodziło o wodę. Leżąc na boku otworzył oczy. Kiedy już dotarło do niego co zobaczył, otworzył oczy jeszcze szerzej i wrzasnął przerażony.
Tuż przy jego twarzy, z przyrzuconego klamotami dywanu zwiniętego w luźny rulon, wystawały ludzkie stopy.

Nie mogła jej już znieść. Ciągłych z nią sprzeczek, pijackiego bełkotu i odoru. Sprzątania jej odchodów i wymiocin. Ale najbardziej bała się o swoją maleńką córeczkę. Sama była jeszcze dzieckiem, ale pokochała małą nad życie i chciała być dobrą mamą. Nie taką jak jej własna, która gdy piła, a piła prawie codziennie, stać ją było na każde szaleństwo. Kilka razy o mało nie upuściła dziecka z balkonu, gdy nikt nie zauważył jak wyjmuje je z łóżeczka. Zasypiała z papierosem albo w wannie z odkręconą wodą.
Dobrze, że jej chłopak nie podwinął ogona kiedy się okazało, że wpadli i nie zwiał. Sama naprawdę nie dałaby rady z tym wszystkim. Ale on wracał późno do domu i kładł się zmęczony spać. W końcu też miał niespełna osiemnaście lat i nagle jego świat stanął do góry nogami.
Kiedy weszła do pokoju po pieluchę i rzeczy dla małej, w nozdrza uderzył ją smród uryny. Zobaczyła swoją nieprzytomnie pijaną matkę. Leżała rozwalona na pościeli, a kołdrę zrzuciła na podłogę. Na prześcieradle i koszuli pijanej widać było mokre ślady moczu. Widziała to już wiele razy ale tamtego wieczoru stało się z nią coś czego nie umiała opisać. Na oczy spłynęła jakaś mroczna mgła. Nie, to nie były łzy. Coś w nią wstąpiło. Podeszła do leżącej i przez moment patrzyła na spoconą, nabrzmiałą od wódki twarz. Wzięła leżącą obok poduszkę i po chwili wcisnęła ją w tę znienawidzoną gębę. W alkoholiczce odezwał się instynkt samozachowawczy, który kazał jej walczyć przez jakąś minutę ale była zbyt pijana aby odniosło to wymierny skutek.


Kiedy dotarło do niej co zrobiła, nie czuła żalu. Jak gdyby nic się nie stało wróciła do gości i nikt niczego nie zauważył.
Gdy już wszyscy poszli, powiedziała swojemu mężowi co zrobiła. Początkowy szok ustąpił główkowaniu, jak ukryć zbrodnię. Na balkonie leżał stary, niepotrzebny dywan, który miał być wyrzucony, ale jakoś nikt nie kwapił się z tym. Późną nocą znieśli zawinięte w owy dywan ciało do piwnicy, zarzucając je kartonami i innymi rupieciami.
Sto metrów od blokowiska stał garaż po jej ojcu. Był to od dawna nie używany, zwykły blaszak ustawiony przy ulicy wprost na gołej ziemi. Wymyślili, że on nazajutrz zamknie się od środka i wykopie tam głęboki dół.
Mogłoby się udać, gdyby cholerna Klimkowa wpuściła męża do domu.
Ostatnio zmieniony 29 lis 2011, 22:22 przez kocimiętka, łącznie zmieniany 2 razy.
"W życiu chodzi o to, by być trochę niemożliwym."
Oscar Wilde

SamoZuo

Re: Zbieg okoliczności

#2 Post autor: SamoZuo » 26 lis 2011, 22:30

Przeczytalam z zaciekawieniem, bardzo dobrze napisane :ok:

Pozdrawiam

Awatar użytkownika
Ewa Włodek
Posty: 5107
Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59

Re: Zbieg okoliczności

#3 Post autor: Ewa Włodek » 27 lis 2011, 12:42

autentyczne? W każdym razie - bardzo realistyczne (wiele razy w swoim życiu zawodowym i okołozawodowym słuchałam historii zpodobnej kategorii zjawisk)...I dobrze napisane...
:ok: :ok:

Moc pozdrowień dla Autorki
:rosa: :rosa: :rosa:
I dla Esme od Fila...
Ewa

kocimiętka
Posty: 60
Rejestracja: 04 lis 2011, 21:04

Re: Zbieg okoliczności

#4 Post autor: kocimiętka » 27 lis 2011, 23:19

SamoZuo pisze:Przeczytalam z zaciekawieniem, bardzo dobrze napisane :ok:
Cieszę się :)

Tak Ewo, ta sytuacja miała miejsce w rzeczywistości, choć nie ja byłam przyjaciółką nieszczęsnej matkobójczyni. Ale znałam sprawę z pierwszej ręki.
Miło mi, że zajrzałyście i dziękuję za budujące komentarze. :rosa: :rosa:
Pozdrawiam.
Kocimięt :)
"W życiu chodzi o to, by być trochę niemożliwym."
Oscar Wilde

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Zbieg okoliczności

#5 Post autor: Miladora » 28 lis 2011, 9:34

Przejmująca historia. I wierzę, że prawdziwa.
Co do wykonania - całkiem dobrze napisana. Trochę literówek (przejrzyj tekst pod tym kątem), kilka drobnych błędów (np. "nie potrzebne" - niepotrzebne), nieco powtórzeń i braków w przecinkach.
No i dialogi:
- Będzie trochę spokoju. – dodała. - w tego rodzaju kwestiach nie daje się kropki po wypowiedzi:
- Będzie trochę spokoju – dodała.

- Pewnie babka je tam wsadziła. – odkąd urodziła się jej córka - tu natomiast, ponieważ nie jest to kwestia "mówiona", jest kropka, a po niej należy zacząć wielką literą:
- Pewnie babka je tam wsadziła. – Odkąd urodziła się jej córka...

Dobrego :) :rosa:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

kocimiętka
Posty: 60
Rejestracja: 04 lis 2011, 21:04

Re: Zbieg okoliczności

#6 Post autor: kocimiętka » 29 lis 2011, 22:26

Miladora pisze: Będzie trochę spokoju. – dodała. - w tego rodzaju kwestiach nie daje się kropki po wypowiedzi:
- Będzie trochę spokoju – dodała.

- Pewnie babka je tam wsadziła. – odkąd urodziła się jej córka - tu natomiast, ponieważ nie jest to kwestia "mówiona", jest kropka, a po niej należy zacząć wielką literą:
- Pewnie babka je tam wsadziła. – Odkąd urodziła się jej córka...
Poprawiłam. Literówek już nie znalazłam (poprawiałam już wcześniej ale może jeszcze czegoś nie wyłapałam). Z przecinkami to już mi pewnie tak zostanie.
Dzięki za rzucenie oczkiem. :)
"W życiu chodzi o to, by być trochę niemożliwym."
Oscar Wilde

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”