codzienne troski powszednie jak chleb
tyle zakrętów w dodatku a przy tym
jakby się stale zbierało
na deszcz
gdy każdy ranek jest puszką pandory
dni otwieranych w następne to wiesz
jak szybko może wypełznąć koloryt
i choć się starasz
najczęściej tak jest
wieczór nadchodzi z rachunkiem sumienia
snów niespokojnych przynosząc znów szept
i nic nowego choć kręci się ziemia
wciąż po staremu
raz dobrze – raz źle
zwyczajne sprawy prowadzą za rękę
tak chciałbyś uciec lub zmienić ich bieg
na coś do czego wyrywa się serce
a życie mówi – niestety
twój pech
Łagodniejsza wersja chili dla Leonka.
