Czerwone policzki
-
- Posty: 1039
- Rejestracja: 22 mar 2013, 18:11
Czerwone policzki
Oszronionego poranka, w przednówku nowego życia, gdy dziewczyna zapatrzona w odblaski wschodzącego, kolorami słońca, mijanych przestrzeni pędzącego pociągu. Widziała jedno, ulotne spojrzenie jego duszy, zastygłe w fotografii. Chęć dorównania swojemu instynktowi, wybiegała myślami naprzeciw ich spotkania. Już od pierwszej rozmowy, uszlachetniona mężczyzny głosem, wciąż nieustanie prowokowała, tę ważną dla nich chwilę. Wierząc niezłomnie, że wszystko może się zdarzyć, jeżeli odnaleźli siebie w natłoku mejlowych pragnień i nieoczekiwanych wyznań. Chociaż czas biegł szybko, od ich pierwszych rozmów, wydających się zaprzeczeniem wszelkich konwenansów i reguł, oboje z niecierpliwością wyglądali, na obalenie wszelkich stereotypów. Tak zwana różnica wieku i ich poglądy na świat, mogły zburzyć poukładany świat obojga. Jednak fascynacja tym co nieznane, poruszyła zwłaszcza młodą kobietę, jak zwykle, gdy chodzi o nieznany wciąż pogląd, co do starszych mężczyzn. Wiedziona jednak swą niecodzienną pasją, tworzenia obrazów słowami, zaprzęgła i jego w swój duchowy pęd ku nowemu. Uwaga z jaką poznawała wciąż niezgłębione do końca rejony mężczyzny, aktem jednoczenia, oddawała wielość znaczeń w zarodku tłumiąc zwątpienie, co do ich prawdy o sobie samym...
Czerwone policzki, dziewczyny świadczyły o jej utrwalonej przez matkę wstydliwości, bała się przecież tego spotkania. Nawet miłość własna do siebie, tak wybujała przez nocne ich rozmowy, nie mogła powstrzymać dziewiczego strachu pierwszych doznań zmysłów, tak wytęsknionych przez obojga. Jednocześnie pełna obaw, co do swojej osoby, (przecież nie do niego), dała siłę do przezwyciężenie samej siebie w domysłach zaszłości, jaki mogą zburzyć jej obraz fascynacji, właśnie tym mężczyzną. Dominująca jego rola w układance życia, zdumiewała ją wciąż nieoczekiwanym, tym bardziej dawała poczucie właściwości kierunku i dążeń. Mała, dojrzała dziewczynka, odnajdująca swoje alter ego, duszy i ciała, wiedziała wreszcie, że odzyskała swoją świadomość i intuicję. Zanim spostrzegła się, pokochała go po prostu, tak jak siebie, wrodzoną cechą i darem jej dziecinności. I choć dorosła już kobieta, powróciła do swej nieskażonej niczym pierwotności, instynktów i pragnień. Potrzebowała tylko jednego, wreszcie spojrzeć mu w oczy i dotknąć, by dać się poprowadzić w jego krainę doświadczeń i samoświadomości, tak silnej, jeżeli chodzi o mężczyznę.
Nie ma nic bez przyczyny i bez skutków, jeżeli w tym ich spotkaniu, nadała ona sens i cel swojemu życiu, przewartościowując je kompletnie, począwszy od roli jaką pełniła jako kobieta. Zastrzegła sobie też prawo, do głoszenia odważnie prawdy, jaką zdecydowanie niesie siła uczucia. Porywające słowa mężczyzny, uświadomiły jej swoją doskonałość w spotkaniu właśnie z nim, a fakt ich natychmiastowego porozumienia, tylko odbiło się echem jednego w drugim. Właściwie historia zatacza swoje koło, w każdym akcie spełnienia, kobiety i mężczyzny, to jednak ranga jej wyjątkowości, określa największy dar...z samych siebie.
Gdyby wiedziała, że mężczyzna ujmie ją swoją charyzmą, pewnie dziękowała by niebu. Jednak nie wzruszona wybiegła na spotkanie i zaskoczenie, który mężczyzna przynosi w środku zimy, pęk tulipanów? Zastanawiające jak zapłonęła w środku wzruszeniem. To przecież wola istnienia, podpowiadała szczególne współgranie od początku. Jeden krok do siebie i już jedno w drugim staje się..Mężczyzna wpatrując się w oczy, zawołał po imieniu, przygarnął jak swoją własność i powiódł w takt jednego rytmu. Jeżeli miłość rodzi się prawem pierwszych połączeń, to ich uczucie rozbłyskało wiosennym prześwitem, w tym zimowym krajobrazie. Rozmowa natchniona nadzieją, od początku dawała świadomość dezyderaty tak bliskiej poznaniu prawdy o sobie. Jedno wielkie wrażenie, że znamy się od lat i od powstania świata, kobieta i mężczyzna w akcie stwarzania siebie. Niedoścignione wyroki boskie przełamały okrutny los, niewiedzy o swoim istnieniu, biegiem praw rządzących przyrodą. Gdy jedno w drugie wpatrzone w siebie, uśmiechało się jak do lustra aprobatą ugruntowaną, niesamowitym spotkaniem. Chociaż słowa biegły strumieniem, wsłuchiwanie się w siebie przybliżało szczególne spotkanie, w domu dusz, tylko im znane zakamarkami. W związku z tym, dziewczyna targana emocjami, z tą jedna myślą, wiedziała już czego chce... A czego może chcieć młoda dziewczyna, od mężczyzny, dojrzałego i świadomego... zatrzymania czasu, ulotnych chwil życia, jednego spojrzenia w oczy, w akcie jednoczenia, porozumienia dusz i ciał, tworząc kobierzec doznań... wolą dawania... ciągłego dawania... wędrówkę w ich przeszłość przeżywania, cała prawdę o nich samych. Tak jakby chcieli opowiedzieć sobie o wszystkim, jednym słowem, w antrakcie ich przekonań i przeobrażeń. Jednak miłość, a to uczucie obezwładniło ich jednakowo, przyparła ich do muru nie do przebicia. Wiążące słowa i gesty, zapadały głęboko w ich świadomość i trawiły uczuciami niespotykanymi w ich doświadczaniu. Szczególna radość i spokój napływały do nich falami, tchnąc w nich novum. Jednoznaczna sytuacja pożądanej przez obojga bliskości, grała poezją i muzyką grającą w nich atrium szczególnej symboliki. Jej możliwości stały się dla niej nie przewidywalne, windowane sprężyną doznań mężczyzny. Jak woda przepływając przez nią strumieniami, uspokojenie znalazła, jego winą najlepszą . Wędrówka ciał, tak odkrywcza w swoich poszukiwaniach, skrystalizowała się zaledwie, domysłami cudu, jaki ich spotkał. Jedno wiedzione przez drugie, uzmysłowiło sobie prawdę bezbrzeżną, że odkąd się spotkali, potrafią się tylko zatracać w sobie symbiozą ciał i dusz, wiedzionych na pokuszenie. Jeżeli miłość, to odpowiedź na wołanie i tęsknoty obojga, to oni słuchając siebie na wzajem, oderwali rzeczywistość od faktów...spełnieniem. Czyż wiara człowieka i rozwój duchowy oddaje trud poniesiony, odrodzeniem po grzechu krzywd poniesionych? Jedna wielka, przeogromna idylla na samotności w sobie budowana pragnieniami, nadała im piętno spotkania szlachetnością odrodzenia, sięgania z głębin egzystencji prymitywnych potrzeb. Dotykiem znacząc teren ich jaźni w wybujałym ego drugiego, wciąż niedościgłym w oczekiwaniach, bo zamykających się w kokonie ich praw kobiecości męskością i na odwrót. Stojąc u wrót spełnienia dostrzegli jedno i to samo światło, biegnące falami ekstazy, tak porywającej, że dało im szczególną wolność, patrzenia na siebie z miłością ziemską, przyprawioną doznaniem tej duchowej. Fenomen spotkania ich dwojga, wciąż dziwił ich samych, naturalną siłą oddając swą władzę mężczyźnie, z pełnym obdarowaniem kobiety. Przyglądaniem się całej indywidualności ich potrzeb, nadało szczególną charyzmę, postępowi dawania siebie, w zanadrzu wysokich podniebnych lotów, nieoczekiwanych widzeń siebie mądrością wieczną. Jak możliwe, że to co skomplikowane w konfiguracji nabiera znaczenia i przywodzi nas wyobraźnią, niewyczerpalnych, zdaje się mocy. Czy miłość dzieli się na wielką i unikatową, ale i tą prymitywną obdartą z wszelkich iluzji cielesnością? Bo czy sam akt im bardziej zwierzęcy, sprzyja bardziej naturalnym instynktom, władzy i podporządkowania silniejszemu... Jak mężczyzna może zawładnąć kobietą w prostym akcie zdobywcy, ujarzmionych pragnień kobiety... Wystarczy jeden dotyk, jedno spojrzenie i już błaga o więcej spragniona tęsknotami bliskości, nigdy wcześniej nie odwzajemnionej miłością. Przecież ta konfiguracja przepoczwarza się latami, by udoskonalać się odwzajemnionym uczuciem, patrzenia na siebie wprost bez ogródek i zawoalowań pragnień, spotkania w domu duszy. Chociażby w tym, że mogą dać sobie siebie, takim pocałunkiem, który daje radość poznania ciągle nowego, bo zatrzymanego tu i teraz niepowtarzalnego gestu. Jednak nie wystarczy sam akt woli, bez obezwładniającej prawdy wsłuchiwania się jednego w drugim. Proste gesty i pragnienia budzą życie jakby z uśpienia, z niewiedzy o sobie samym, dopiero ktoś, kto potrafi dotknąć wrażliwych miejsc, budzi instynkty przeżycia, firmamentu doskonałości, aktu spełnienia.
Czerwone policzki, dziewczyny świadczyły o jej utrwalonej przez matkę wstydliwości, bała się przecież tego spotkania. Nawet miłość własna do siebie, tak wybujała przez nocne ich rozmowy, nie mogła powstrzymać dziewiczego strachu pierwszych doznań zmysłów, tak wytęsknionych przez obojga. Jednocześnie pełna obaw, co do swojej osoby, (przecież nie do niego), dała siłę do przezwyciężenie samej siebie w domysłach zaszłości, jaki mogą zburzyć jej obraz fascynacji, właśnie tym mężczyzną. Dominująca jego rola w układance życia, zdumiewała ją wciąż nieoczekiwanym, tym bardziej dawała poczucie właściwości kierunku i dążeń. Mała, dojrzała dziewczynka, odnajdująca swoje alter ego, duszy i ciała, wiedziała wreszcie, że odzyskała swoją świadomość i intuicję. Zanim spostrzegła się, pokochała go po prostu, tak jak siebie, wrodzoną cechą i darem jej dziecinności. I choć dorosła już kobieta, powróciła do swej nieskażonej niczym pierwotności, instynktów i pragnień. Potrzebowała tylko jednego, wreszcie spojrzeć mu w oczy i dotknąć, by dać się poprowadzić w jego krainę doświadczeń i samoświadomości, tak silnej, jeżeli chodzi o mężczyznę.
Nie ma nic bez przyczyny i bez skutków, jeżeli w tym ich spotkaniu, nadała ona sens i cel swojemu życiu, przewartościowując je kompletnie, począwszy od roli jaką pełniła jako kobieta. Zastrzegła sobie też prawo, do głoszenia odważnie prawdy, jaką zdecydowanie niesie siła uczucia. Porywające słowa mężczyzny, uświadomiły jej swoją doskonałość w spotkaniu właśnie z nim, a fakt ich natychmiastowego porozumienia, tylko odbiło się echem jednego w drugim. Właściwie historia zatacza swoje koło, w każdym akcie spełnienia, kobiety i mężczyzny, to jednak ranga jej wyjątkowości, określa największy dar...z samych siebie.
Gdyby wiedziała, że mężczyzna ujmie ją swoją charyzmą, pewnie dziękowała by niebu. Jednak nie wzruszona wybiegła na spotkanie i zaskoczenie, który mężczyzna przynosi w środku zimy, pęk tulipanów? Zastanawiające jak zapłonęła w środku wzruszeniem. To przecież wola istnienia, podpowiadała szczególne współgranie od początku. Jeden krok do siebie i już jedno w drugim staje się..Mężczyzna wpatrując się w oczy, zawołał po imieniu, przygarnął jak swoją własność i powiódł w takt jednego rytmu. Jeżeli miłość rodzi się prawem pierwszych połączeń, to ich uczucie rozbłyskało wiosennym prześwitem, w tym zimowym krajobrazie. Rozmowa natchniona nadzieją, od początku dawała świadomość dezyderaty tak bliskiej poznaniu prawdy o sobie. Jedno wielkie wrażenie, że znamy się od lat i od powstania świata, kobieta i mężczyzna w akcie stwarzania siebie. Niedoścignione wyroki boskie przełamały okrutny los, niewiedzy o swoim istnieniu, biegiem praw rządzących przyrodą. Gdy jedno w drugie wpatrzone w siebie, uśmiechało się jak do lustra aprobatą ugruntowaną, niesamowitym spotkaniem. Chociaż słowa biegły strumieniem, wsłuchiwanie się w siebie przybliżało szczególne spotkanie, w domu dusz, tylko im znane zakamarkami. W związku z tym, dziewczyna targana emocjami, z tą jedna myślą, wiedziała już czego chce... A czego może chcieć młoda dziewczyna, od mężczyzny, dojrzałego i świadomego... zatrzymania czasu, ulotnych chwil życia, jednego spojrzenia w oczy, w akcie jednoczenia, porozumienia dusz i ciał, tworząc kobierzec doznań... wolą dawania... ciągłego dawania... wędrówkę w ich przeszłość przeżywania, cała prawdę o nich samych. Tak jakby chcieli opowiedzieć sobie o wszystkim, jednym słowem, w antrakcie ich przekonań i przeobrażeń. Jednak miłość, a to uczucie obezwładniło ich jednakowo, przyparła ich do muru nie do przebicia. Wiążące słowa i gesty, zapadały głęboko w ich świadomość i trawiły uczuciami niespotykanymi w ich doświadczaniu. Szczególna radość i spokój napływały do nich falami, tchnąc w nich novum. Jednoznaczna sytuacja pożądanej przez obojga bliskości, grała poezją i muzyką grającą w nich atrium szczególnej symboliki. Jej możliwości stały się dla niej nie przewidywalne, windowane sprężyną doznań mężczyzny. Jak woda przepływając przez nią strumieniami, uspokojenie znalazła, jego winą najlepszą . Wędrówka ciał, tak odkrywcza w swoich poszukiwaniach, skrystalizowała się zaledwie, domysłami cudu, jaki ich spotkał. Jedno wiedzione przez drugie, uzmysłowiło sobie prawdę bezbrzeżną, że odkąd się spotkali, potrafią się tylko zatracać w sobie symbiozą ciał i dusz, wiedzionych na pokuszenie. Jeżeli miłość, to odpowiedź na wołanie i tęsknoty obojga, to oni słuchając siebie na wzajem, oderwali rzeczywistość od faktów...spełnieniem. Czyż wiara człowieka i rozwój duchowy oddaje trud poniesiony, odrodzeniem po grzechu krzywd poniesionych? Jedna wielka, przeogromna idylla na samotności w sobie budowana pragnieniami, nadała im piętno spotkania szlachetnością odrodzenia, sięgania z głębin egzystencji prymitywnych potrzeb. Dotykiem znacząc teren ich jaźni w wybujałym ego drugiego, wciąż niedościgłym w oczekiwaniach, bo zamykających się w kokonie ich praw kobiecości męskością i na odwrót. Stojąc u wrót spełnienia dostrzegli jedno i to samo światło, biegnące falami ekstazy, tak porywającej, że dało im szczególną wolność, patrzenia na siebie z miłością ziemską, przyprawioną doznaniem tej duchowej. Fenomen spotkania ich dwojga, wciąż dziwił ich samych, naturalną siłą oddając swą władzę mężczyźnie, z pełnym obdarowaniem kobiety. Przyglądaniem się całej indywidualności ich potrzeb, nadało szczególną charyzmę, postępowi dawania siebie, w zanadrzu wysokich podniebnych lotów, nieoczekiwanych widzeń siebie mądrością wieczną. Jak możliwe, że to co skomplikowane w konfiguracji nabiera znaczenia i przywodzi nas wyobraźnią, niewyczerpalnych, zdaje się mocy. Czy miłość dzieli się na wielką i unikatową, ale i tą prymitywną obdartą z wszelkich iluzji cielesnością? Bo czy sam akt im bardziej zwierzęcy, sprzyja bardziej naturalnym instynktom, władzy i podporządkowania silniejszemu... Jak mężczyzna może zawładnąć kobietą w prostym akcie zdobywcy, ujarzmionych pragnień kobiety... Wystarczy jeden dotyk, jedno spojrzenie i już błaga o więcej spragniona tęsknotami bliskości, nigdy wcześniej nie odwzajemnionej miłością. Przecież ta konfiguracja przepoczwarza się latami, by udoskonalać się odwzajemnionym uczuciem, patrzenia na siebie wprost bez ogródek i zawoalowań pragnień, spotkania w domu duszy. Chociażby w tym, że mogą dać sobie siebie, takim pocałunkiem, który daje radość poznania ciągle nowego, bo zatrzymanego tu i teraz niepowtarzalnego gestu. Jednak nie wystarczy sam akt woli, bez obezwładniającej prawdy wsłuchiwania się jednego w drugim. Proste gesty i pragnienia budzą życie jakby z uśpienia, z niewiedzy o sobie samym, dopiero ktoś, kto potrafi dotknąć wrażliwych miejsc, budzi instynkty przeżycia, firmamentu doskonałości, aktu spełnienia.
Nagle przyszło mi do głowy, że nie mam apetytu, bo brak we mnie literackiego realizmu.
Wydało mi się, że sam stałem się częścią jakiejś żle napisanej powieści.
Kroniki ptaka nakręcacza- Haruki Murakami
Wydało mi się, że sam stałem się częścią jakiejś żle napisanej powieści.
Kroniki ptaka nakręcacza- Haruki Murakami
- 411
- Posty: 1778
- Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
- Lokalizacja: .de
Re: Czerwone policzki
Witaj Marto. 
Uprzedzam, bede okrutna. I okrucienstwo zaczne juz od pierwszego pytania: co to jest?
*
Przeczytalam tekst dwa razy. Dwa razy, bo za pierwszym nie wiedzialam, co czytam, a za drugim...
Cóz, zdaniem moim skromnym tekst ten znalezc sie powinien byl w dziale, który nieszczesliwym juz trafem zrzadzen zyciowych i innych niezaleznych nam czynników, skasowan zostal... (jeny, to jest zarazliwe). Mianowicie: Fan Fiction.
Moim (nadal) skromnym zdaniem równiez tytul tego dziela powinien brzmiec nieco inaczej niz "Czerwone Policzki" (choc i ja rumienców dostalam czytajac). Co powiesz na: "Fascynacje"?
Bo fascynujacy temat, fascynujaco napisany i fascynujaco niezrozumialy. Skojarzenie mam natychmiastowe z cudownymi, gigantycznie dopracowanymi mowami przedwyborczymi, badz tez paramodlitewnymi wypowiedziami redaktorów z Jedynej Slusznej Rozglosni Radiowej. (Nie, mam jeszcze jedno skojarzenie, ale Imie Swietego tego z otchlani przestrzeni pamieci mojej umknelo, co jednak nie zmienia faktów jakze dla mnie oczywistych, ze skladni i pomyslu pozyczyl oraz korekty dokonal...).
Trzeba Ci przyznac, ze masz talent. Osobiscie nie wyobrazam sobie, ze ja sama potrafilabym znalezc tyle przepieknych okreslen i metafor na cos, co najpelniej wyraza milczenie. Jestem i pozostane pod glebokim wrazeniem, powaznie.
Co do warsztatowej strony: nie ma bledów, poza kilkoma niepotrzebnymi enterami, lekkim nadmiarem przecinków, pomieszanymi tu i ówdzie czasami, i bodajze dwoma ortografami; czyta sie lekko, tekst plynie i czaruje.
*
Tyle moich uwag. Dodam tylko, ze chetnie przeczytam cos innego Twojego pióra.
Pozdrawiam wiosennie,
J.

Uprzedzam, bede okrutna. I okrucienstwo zaczne juz od pierwszego pytania: co to jest?
*
Przeczytalam tekst dwa razy. Dwa razy, bo za pierwszym nie wiedzialam, co czytam, a za drugim...
Cóz, zdaniem moim skromnym tekst ten znalezc sie powinien byl w dziale, który nieszczesliwym juz trafem zrzadzen zyciowych i innych niezaleznych nam czynników, skasowan zostal... (jeny, to jest zarazliwe). Mianowicie: Fan Fiction.
Moim (nadal) skromnym zdaniem równiez tytul tego dziela powinien brzmiec nieco inaczej niz "Czerwone Policzki" (choc i ja rumienców dostalam czytajac). Co powiesz na: "Fascynacje"?
Bo fascynujacy temat, fascynujaco napisany i fascynujaco niezrozumialy. Skojarzenie mam natychmiastowe z cudownymi, gigantycznie dopracowanymi mowami przedwyborczymi, badz tez paramodlitewnymi wypowiedziami redaktorów z Jedynej Slusznej Rozglosni Radiowej. (Nie, mam jeszcze jedno skojarzenie, ale Imie Swietego tego z otchlani przestrzeni pamieci mojej umknelo, co jednak nie zmienia faktów jakze dla mnie oczywistych, ze skladni i pomyslu pozyczyl oraz korekty dokonal...).
Trzeba Ci przyznac, ze masz talent. Osobiscie nie wyobrazam sobie, ze ja sama potrafilabym znalezc tyle przepieknych okreslen i metafor na cos, co najpelniej wyraza milczenie. Jestem i pozostane pod glebokim wrazeniem, powaznie.
Co do warsztatowej strony: nie ma bledów, poza kilkoma niepotrzebnymi enterami, lekkim nadmiarem przecinków, pomieszanymi tu i ówdzie czasami, i bodajze dwoma ortografami; czyta sie lekko, tekst plynie i czaruje.
*
Tyle moich uwag. Dodam tylko, ze chetnie przeczytam cos innego Twojego pióra.
Pozdrawiam wiosennie,
J.
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.
-
- Posty: 1039
- Rejestracja: 22 mar 2013, 18:11
Re: Czerwone policzki
Dzięki za otrzeźwienie, zrozumiała to tylko osoba, o której piszę. Dopiero się uczę i cieszę się z krytyk. Fajnie, że ktoś w ogóle czyta, nawet coś z innej bajki. Potrzebuje czasu by dojrzeć?! Pozdrawiam mz
Nagle przyszło mi do głowy, że nie mam apetytu, bo brak we mnie literackiego realizmu.
Wydało mi się, że sam stałem się częścią jakiejś żle napisanej powieści.
Kroniki ptaka nakręcacza- Haruki Murakami
Wydało mi się, że sam stałem się częścią jakiejś żle napisanej powieści.
Kroniki ptaka nakręcacza- Haruki Murakami
- 411
- Posty: 1778
- Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
- Lokalizacja: .de
Re: Czerwone policzki
Martus! 
Ciesze sie niezmiernie, zes sie nie nabzdyczyla, nie zlapala focha, nie nadela, czy tez w ostatecznosci - nie obrazila (niepotrzebne skreslic, potrzebne dopisac).
Generalnie powinnam byla delikatnie (na pewno delikatniej niz to zrobilam) podac kilka wskazówek, wytknac to i owo, a nie walic tak z grubej rury. Ja po prostu nie umiem trzymac klapy... Wybacz.
Potrzebujez czasu, jak kazdy z nas.
I ja sie ciesze, ze wstawiasz, bo to znaczy, ze chcesz sie rozwijac.
Znajdujesz sie w zdecydowanej mniejszosci. Generalnie ludziska nie lubia, by im wytykac babole.
Uf. Fajnie-fajnie, ze podchodzisz do siebie z dystansem.
Przyznam Ci sie teraz, ze obserwuje Twoje wiersze, od poczatku wlasciwie. I dodam: to dobra droga, widac progres. Mam nadzieje, ze i w prozie sie "dogadamy".

Milego wszystkiego, J.

Ciesze sie niezmiernie, zes sie nie nabzdyczyla, nie zlapala focha, nie nadela, czy tez w ostatecznosci - nie obrazila (niepotrzebne skreslic, potrzebne dopisac).
Generalnie powinnam byla delikatnie (na pewno delikatniej niz to zrobilam) podac kilka wskazówek, wytknac to i owo, a nie walic tak z grubej rury. Ja po prostu nie umiem trzymac klapy... Wybacz.
Od tylu.marta zoja pisze:Dopiero się uczę i cieszę się z krytyk. Fajnie, że ktoś w ogóle czyta, nawet coś z innej bajki. Potrzebuje czasu by dojrzeć?!
Potrzebujez czasu, jak kazdy z nas.
I ja sie ciesze, ze wstawiasz, bo to znaczy, ze chcesz sie rozwijac.
Znajdujesz sie w zdecydowanej mniejszosci. Generalnie ludziska nie lubia, by im wytykac babole.
Uf. Fajnie-fajnie, ze podchodzisz do siebie z dystansem.
Przyznam Ci sie teraz, ze obserwuje Twoje wiersze, od poczatku wlasciwie. I dodam: to dobra droga, widac progres. Mam nadzieje, ze i w prozie sie "dogadamy".

Milego wszystkiego, J.
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: Czerwone policzki
A ja miałem napisać długi komentarz.
Niemal tak długi jak tekst. Każda linijka bowiem wymaga tu poprawy.
Naszpikowałaś tekst błędami składniowymi, jak dobrą kaszę skwarkami.
Przecinków nastawiałaś mocno na wyrost, dodatkowo bez jakiejś ogólnej koncepcji interpunkcyjnej.
O wartości literackiej, lepiej, żebym się nie wypowiadał. Jedno jest w niej pewne.
Pisałaś to będąc w takim zachwycie, że chyba się udzielił.
Jednak zachwyt też można opisać poprawnie, nie ujmując, a wręcz dodając mu zrozumiałości i artystycznego powabu. Ale do tego trzeba dojrzeć, czego Ci niezmiennie życzę.

Niemal tak długi jak tekst. Każda linijka bowiem wymaga tu poprawy.
Naszpikowałaś tekst błędami składniowymi, jak dobrą kaszę skwarkami.
Przecinków nastawiałaś mocno na wyrost, dodatkowo bez jakiejś ogólnej koncepcji interpunkcyjnej.
O wartości literackiej, lepiej, żebym się nie wypowiadał. Jedno jest w niej pewne.
Nie miała prawa nie zrozumieć.marta zoja pisze:zrozumiała to tylko osoba, o której piszę
Pisałaś to będąc w takim zachwycie, że chyba się udzielił.
Jednak zachwyt też można opisać poprawnie, nie ujmując, a wręcz dodając mu zrozumiałości i artystycznego powabu. Ale do tego trzeba dojrzeć, czego Ci niezmiennie życzę.

Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
-
- Posty: 1039
- Rejestracja: 22 mar 2013, 18:11
Re: Czerwone policzki
Dzięki bardzo, chylę głowę wobec mistrzów 

Nagle przyszło mi do głowy, że nie mam apetytu, bo brak we mnie literackiego realizmu.
Wydało mi się, że sam stałem się częścią jakiejś żle napisanej powieści.
Kroniki ptaka nakręcacza- Haruki Murakami
Wydało mi się, że sam stałem się częścią jakiejś żle napisanej powieści.
Kroniki ptaka nakręcacza- Haruki Murakami
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: Czerwone policzki
Nie wyolbrzymiaj.marta zoja pisze:Dzięki bardzo, chylę głowę wobec mistrzów
Prawdopodobnie masz (choćby w tym tekście) większy dorobek prozatorski, niż ja.
Swoją krytykę opieram bardziej na porównaniu z innymi Autorami, niż na własnych doświadczeniach.

Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
Re: Czerwone policzki
Przepraszam, ale to jest okropne. Słowotok, egzaltowany wylew. Nie do przebrnięcia. Trzeba tak pisać żeby było jakieś miejsce na wyobraźnię - tu nie ma za cholerę, tu jest wszystko , tu jest ciaaaasno, uff...
Zanim nazwiesz mnie starą zrzędliwą jędzą, wiedz, że się pomylisz.
Pozdrawiam
Zanim nazwiesz mnie starą zrzędliwą jędzą, wiedz, że się pomylisz.
Pozdrawiam