Podoba mi się puenta z cyprysami i niebem. W moim odczuciu nieco za długo do niej podążasz - bo wcale nie chcę odbierać tego parkingu jak zakończenia jednej z ponoć stu miliardów historii.
A z drugiej strony schyłkowość akcentują mocno cienie przetaczane przez słońce (przetaczane ciekawie sformułowane), bliski księżyc i spękanie asfaltu.
Można kres wspinaczki potraktować jak zakończenie jakiegoś etapu w życiu, kiedy pewne rzeczy się po prostu wytarły, spękały jak asfalt, wystygły jak chylące się słońce, nabrały właściwych proporcji. A to na co peel czeka może być owocem tej drogi - efektem przemyśleń, doświadczeń, skrystalizowaniem się świata wartości wyniesionego , a może i przeciwstawionego dotychczasowym doświadczeniom.
A i tę młodą zieleń także można potraktować dualnie - jako refleksję gasnącego peela nad światem 0n nadal będzie bujnie rozkwitał nie bacząc na pył nas pokrywający, kruchość i chłód.
Albo jako nieustanną
szumność młodego życia - pewne stany, etapy powtarzają się co pokolenie. Możemy śmiało zostawić w spadku następnym pokoleniom samochód na wodę ale nie przeświadczenie, że pewnych rzeczy nie warto wyolbrzymiać.
Konkludując - może być to utwór o zmierzchu jednostki, albo o osiągnięciu przez nią dojrzałości, nabrania właściwego dystansu do świata. Pozdro.
