Dobranoc, panie Freud. Dobranoc, panie Jung
-
- Posty: 79
- Rejestracja: 31 lip 2013, 10:15
Dobranoc, panie Freud. Dobranoc, panie Jung
Budzę się w ciemnym pokoju, obok faceta, który już dawno nie jest moim facetem, tylko zwykłym dupkiem. Teraz leży koło mnie i szlocha.
- Co się stało? - pytam troskliwie, bo nic, że dupek, ale strasznie żałośnie pociąga nosem.
- Ja cię przepraszam… - łka. - Wiesz, ja czasem muszę sobie popłakać, tak przez całą noc…
Wiem, że musi, skądś to wiem. Po prostu musi.
- Płacz sobie, płacz - mówię łagodnie. - Mnie to nie przeszkadza. Ale właściwie, czemu beczysz?
Nie odpowiada. Znika.
Otwiera się szeroka perspektywa, jaśnieje wokół błękitem i zielenią.
Pod lazurowym niebem,
wśród soczystozielonych traw,
zapieprza, ile sił w nogach,
różowy indyk.
Przebiera krogulczymi łapami. Gulgocze wniebogłosy. Trzepie skrzydłami. Podskakują karmazynowe korale.
Za nim, machając rękoma biegnie Sir Thomas Firth, na pewno Sir Thomas Firth, w surducie i cylindrze. Przysadzisty, krótkimi nogami przeskakuje kępy traw, pędzi w ślad za indorem. Monokl wypadł z kieszeni kamizelki i buja się na łańcuszku w takt ruchów.
Przybiega Dorothy, kucharka, o okrągłej twarzy i kartoflanym nosie. Ma rozwiązany czepek, długą kieckę podkasaną niemal na brzuchu. Błyska pantalonami, sadzi przez zieloność i krzyczy:
- Na Święto Dziękczynieeeniaaa! Na Świętoo!
Indyk wzbija się do lotu, Sir Thomas Firth już go dosięga, rzuca się naprzód, w ostatniej chwili chwyta nogi ptaka i frrr … ulatuje ku bezkresnemu błękitowi.
Coraz wyżej,
wyżej…
I wyżej.
Stoję pośród traw, zadzieram głowę, patrzę na Sir Thomasa uczepionego łap różowego indora.
- Ach, jakież to dickensowskie! - wzdycham z zachwytem.
A to makabryczna wersja Dorothy z głową i kartoflanym nosem w rękach. Można chichotać, niekoniecznie z Dorotki.
Budzę się w ciemnym pokoju, koło faceta, który już dawno nie jest moim facetem, tylko zwykłym dupkiem. Teraz leży koło mnie i szlocha.
- Co się stało? - pytam troskliwie, bo nic, że dupek, ale strasznie żałośnie pociąga nosem.
- Ja cię przepraszam… - łka. - Wiesz, ja czasem muszę sobie popłakać, tak przez całą noc…
Wiem, że musi, skądś to wiem. Po prostu musi.
- Płacz sobie, płacz - mówię łagodnie. - Mnie to nie przeszkadza. Ale właściwie, czemu beczysz?
Nie odpowiada. Znika.
Otwiera się szeroka perspektywa, jaśnieje wokół błękitem i zielenią.
Pod lazurowym niebem,
wśród soczystozielonych traw,
zapieprza, ile sił w nogach,
różowy indyk.
Przebiera krogulczymi łapami. Gulgocze wniebogłosy. Trzepie skrzydłami. Podskakują karmazynowe korale.
Za nim, machając rękoma biegnie Sir Thomas Firth, na pewno Sir Thomas Firth, w surducie i cylindrze. Przysadzisty, krótkimi nogami przeskakuje kępy traw, pędzi w ślad za indorem. Monokl wypadł z kieszeni kamizelki i buja się na łańcuszku w takt ruchów.
Przybiega kucharka Dorothy z okrągłą twarzą i kartoflanym nosem. Ma rozwiązany czepek, długą kieckę podkasaną niemal na brzuchu. Błyska pantalonami, sadzi przez zieloność i krzyczy:
- Na Święto Dziękczynieeeniaaa! Na Świętoo!
Indyk wzbija się do lotu, Sir Thomas Firth już go dosięga, rzuca się naprzód, w ostatniej chwili chwyta nogi ptaka i frrr … ulatuje ku bezkresnemu błękitowi.
Coraz wyżej,
wyżej…
I wyżej.
Stoję pośród traw, zadzieram głowę, patrzę na Sir Thomasa uczepionego łap różowego indora.
- Ach, jakież to dickensowskie! - wzdycham z zachwytem.
- Co się stało? - pytam troskliwie, bo nic, że dupek, ale strasznie żałośnie pociąga nosem.
- Ja cię przepraszam… - łka. - Wiesz, ja czasem muszę sobie popłakać, tak przez całą noc…
Wiem, że musi, skądś to wiem. Po prostu musi.
- Płacz sobie, płacz - mówię łagodnie. - Mnie to nie przeszkadza. Ale właściwie, czemu beczysz?
Nie odpowiada. Znika.
Otwiera się szeroka perspektywa, jaśnieje wokół błękitem i zielenią.
Pod lazurowym niebem,
wśród soczystozielonych traw,
zapieprza, ile sił w nogach,
różowy indyk.
Przebiera krogulczymi łapami. Gulgocze wniebogłosy. Trzepie skrzydłami. Podskakują karmazynowe korale.
Za nim, machając rękoma biegnie Sir Thomas Firth, na pewno Sir Thomas Firth, w surducie i cylindrze. Przysadzisty, krótkimi nogami przeskakuje kępy traw, pędzi w ślad za indorem. Monokl wypadł z kieszeni kamizelki i buja się na łańcuszku w takt ruchów.
Przybiega Dorothy, kucharka, o okrągłej twarzy i kartoflanym nosie. Ma rozwiązany czepek, długą kieckę podkasaną niemal na brzuchu. Błyska pantalonami, sadzi przez zieloność i krzyczy:
- Na Święto Dziękczynieeeniaaa! Na Świętoo!
Indyk wzbija się do lotu, Sir Thomas Firth już go dosięga, rzuca się naprzód, w ostatniej chwili chwyta nogi ptaka i frrr … ulatuje ku bezkresnemu błękitowi.
Coraz wyżej,
wyżej…
I wyżej.
Stoję pośród traw, zadzieram głowę, patrzę na Sir Thomasa uczepionego łap różowego indora.
- Ach, jakież to dickensowskie! - wzdycham z zachwytem.
A to makabryczna wersja Dorothy z głową i kartoflanym nosem w rękach. Można chichotać, niekoniecznie z Dorotki.
Budzę się w ciemnym pokoju, koło faceta, który już dawno nie jest moim facetem, tylko zwykłym dupkiem. Teraz leży koło mnie i szlocha.
- Co się stało? - pytam troskliwie, bo nic, że dupek, ale strasznie żałośnie pociąga nosem.
- Ja cię przepraszam… - łka. - Wiesz, ja czasem muszę sobie popłakać, tak przez całą noc…
Wiem, że musi, skądś to wiem. Po prostu musi.
- Płacz sobie, płacz - mówię łagodnie. - Mnie to nie przeszkadza. Ale właściwie, czemu beczysz?
Nie odpowiada. Znika.
Otwiera się szeroka perspektywa, jaśnieje wokół błękitem i zielenią.
Pod lazurowym niebem,
wśród soczystozielonych traw,
zapieprza, ile sił w nogach,
różowy indyk.
Przebiera krogulczymi łapami. Gulgocze wniebogłosy. Trzepie skrzydłami. Podskakują karmazynowe korale.
Za nim, machając rękoma biegnie Sir Thomas Firth, na pewno Sir Thomas Firth, w surducie i cylindrze. Przysadzisty, krótkimi nogami przeskakuje kępy traw, pędzi w ślad za indorem. Monokl wypadł z kieszeni kamizelki i buja się na łańcuszku w takt ruchów.
Przybiega kucharka Dorothy z okrągłą twarzą i kartoflanym nosem. Ma rozwiązany czepek, długą kieckę podkasaną niemal na brzuchu. Błyska pantalonami, sadzi przez zieloność i krzyczy:
- Na Święto Dziękczynieeeniaaa! Na Świętoo!
Indyk wzbija się do lotu, Sir Thomas Firth już go dosięga, rzuca się naprzód, w ostatniej chwili chwyta nogi ptaka i frrr … ulatuje ku bezkresnemu błękitowi.
Coraz wyżej,
wyżej…
I wyżej.
Stoję pośród traw, zadzieram głowę, patrzę na Sir Thomasa uczepionego łap różowego indora.
- Ach, jakież to dickensowskie! - wzdycham z zachwytem.
Ostatnio zmieniony 03 wrz 2013, 18:31 przez smak imbiru, łącznie zmieniany 3 razy.
- zdzichu
- Posty: 565
- Rejestracja: 06 lip 2013, 0:06
- Lokalizacja: parking pod supermarketem
Re: Dobranoc, panie Freud. Dobranoc, panie Jung
I to wszystko?
Oj wiem, że to okruch, ale on aż prosi o dalszy ciąg. Może dopisz, z przyjemnością poczytam.
Oj wiem, że to okruch, ale on aż prosi o dalszy ciąg. Może dopisz, z przyjemnością poczytam.
kurna po piersze
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: Dobranoc, panie Freud. Dobranoc, panie Jung
Ma rację Zdzichu, pisząc, że poczytałoby się dalej.
Może na specjalne życzenie (już dwóch) czytelników, dopiszesz nam (mój ulubiony) ciąg dalszy?

Może na specjalne życzenie (już dwóch) czytelników, dopiszesz nam (mój ulubiony) ciąg dalszy?



Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
-
- Posty: 79
- Rejestracja: 31 lip 2013, 10:15
Re: Dobranoc, panie Freud. Dobranoc, panie Jung
Mili Panowie Zdzichu i Skaranie,
rada bym spełnić Waszą prośbę, ale to hmm... nie ode mnie zależne, tylko od Panny Podświadomości, a nie chciałabym jej w twórczości mieszać. Tylko tyle, mi diablica dała:)
Tekst jest zapisem migawki sennej, zaś sam tytuł mrugnięciem okiem do twórców teorii snu.
Natomiast przyznaję, że próbując toto zapisać bawiłam się przednio.
Pozdrawiam
rada bym spełnić Waszą prośbę, ale to hmm... nie ode mnie zależne, tylko od Panny Podświadomości, a nie chciałabym jej w twórczości mieszać. Tylko tyle, mi diablica dała:)
Tekst jest zapisem migawki sennej, zaś sam tytuł mrugnięciem okiem do twórców teorii snu.
Natomiast przyznaję, że próbując toto zapisać bawiłam się przednio.
Pozdrawiam
- 411
- Posty: 1778
- Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
- Lokalizacja: .de
Re: Dobranoc, panie Freud. Dobranoc, panie Jung
To zdanie powala.smak imbiru pisze:Przybiega kucharka Dorothy z okrągłą twarzą i kartoflanym nosem.
Widze Dorotke, jak pedzi swinskim kurcgalopkiem, a w dloniach dzierzy... czyjas okragla twarz i jeszcze czyjs kartoflany nos.

A poza tym - wierze, ze sie swietnie bawilas zapisujac sen (sny?). Pewnie nalezysz do rzadkiego "gatunku" osób, które pamietaja sny po przebudzeniu, albo - jak dzieje sie u mnie - sny "przychodza" po wielu godzinach od ich snienia.
Dzieki za kilka sympatycznych minut,
klaniam sie,
J.
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.
-
- Posty: 79
- Rejestracja: 31 lip 2013, 10:15
Re: Dobranoc, panie Freud. Dobranoc, panie Jung
Ło Jezu! Ale babol!
411, dzięki
Zaraz coś z tym zrobię.
A sny są super, taki chichot podświadomości. Czasem bywają zabawne.
Pozdrawiam z chichotem, idę Dorotce atrybuty odebrać:)
411, dzięki

Zaraz coś z tym zrobię.
A sny są super, taki chichot podświadomości. Czasem bywają zabawne.
Pozdrawiam z chichotem, idę Dorotce atrybuty odebrać:)
-
- Posty: 15
- Rejestracja: 03 wrz 2013, 10:04
Re: Dobranoc, panie Freud. Dobranoc, panie Jung
Budzę się w ciemnym pokoju, koło faceta, który już dawno nie jest moim facetem, tylko zwykłym dupkiem. Teraz leży koło mnie i szlocha.
nie za zgrabne to- Co się stało? - pytam troskliwie, bo nic, że dupek, ale strasznie żałośnie pociąga nosem.
fajne jest nie tylko spisywanie snów, ale także pisanie automatyczne. ciekawe rzeczy z tego mogą powstać.
scenka z indykiem fajna

-
- Posty: 79
- Rejestracja: 31 lip 2013, 10:15
Re: Dobranoc, panie Freud. Dobranoc, panie Jung
Witaj:)
Co do pierwszego jasne, słuszna uwaga. Nie wiem gdzie te "powtórki" wpadają przy korektach, że czyta się trzynaście razy w różnym czasie i nie widać. Moim zdaniem czwarty wymiar. Lecę poprawiać.
Natomiast na czym polega niezgrabność w tym:
Może i fajne jest spisywanie odlotów, ale zostawiam to chłopakom z Monty Pythona. Robią to doskonale, a mnie po prostu rozbawił sen z różowym indykiem i tym przejmującym zachwytem w kwestii dickensowskiego(?) wymiaru. Powtórki raczej nie będzie.
Dzięki za lekturę,
pozdrawiam:)
Co do pierwszego jasne, słuszna uwaga. Nie wiem gdzie te "powtórki" wpadają przy korektach, że czyta się trzynaście razy w różnym czasie i nie widać. Moim zdaniem czwarty wymiar. Lecę poprawiać.
Natomiast na czym polega niezgrabność w tym:
to po prostu nie wiem. Może coś bliżej i najlepiej łopatologicznie?pytam troskliwie, bo nic, że dupek, ale strasznie żałośnie pociąga nosem.
Może i fajne jest spisywanie odlotów, ale zostawiam to chłopakom z Monty Pythona. Robią to doskonale, a mnie po prostu rozbawił sen z różowym indykiem i tym przejmującym zachwytem w kwestii dickensowskiego(?) wymiaru. Powtórki raczej nie będzie.
Dzięki za lekturę,
pozdrawiam:)
-
- Posty: 15
- Rejestracja: 03 wrz 2013, 10:04
Re: Dobranoc, panie Freud. Dobranoc, panie Jung
tak mi się rzuciło w oczy, i zdaje mi się, że dziwnie/nietypowo to zdanie brzmi.Natomiast na czym polega niezgrabność w tym:
Cytuj:
pytam troskliwie, bo nic, że dupek, ale strasznie żałośnie pociąga nosem.
to po prostu nie wiem. Może coś bliżej i najlepiej łopatologicznie?
słowo ale moża by zastąpić słowem to - ale to twój tekst, ty decydujesz.
-
- Posty: 79
- Rejestracja: 31 lip 2013, 10:15
Re: Dobranoc, panie Freud. Dobranoc, panie Jung
Zobacz zastąpione, wychodzi tak:
...pytam troskliwie, bo nic, że dupek, to strasznie żałośnie pociąga nosem.
dziwnie brzmi, prawda.
Zmieniam:
...pytam troskliwie, bo mimo że dupek, to strasznie żałośnie pociąga nosem.
traci lekkość, brzmi ciężko.
Zostaje jak jest, upieram się, że nie brzmi niezgrabnie:)
Pozdrawiam:)
...pytam troskliwie, bo nic, że dupek, to strasznie żałośnie pociąga nosem.
dziwnie brzmi, prawda.
Zmieniam:
...pytam troskliwie, bo mimo że dupek, to strasznie żałośnie pociąga nosem.
traci lekkość, brzmi ciężko.
Zostaje jak jest, upieram się, że nie brzmi niezgrabnie:)
Pozdrawiam:)