Jakim /4.
Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz
- 411
- Posty: 1778
- Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
- Lokalizacja: .de
Jakim /4.
od początku
w poprzednim odcinku
Rozdział czwarty. Sigi.
Koło domu zamieszanie! Sigi dokładnie wie, co się dzieje, ale patrzy z zainteresowaniem, plącze się pod nogami jak podwórkowy pies, można by odnieść wrażenie, że nie tylko on jeden, ale wręcz całe stado kotów tu mieszka i w tym jednym momencie wszystkie postanowiły pokazać się światu w pełnej krasie. Henry wrócił właśnie z miasteczka – ze świeżo ostrzyżonymi włosami i całą masą "najpotrzebniejszych" zakupów. Połowę z nich stanowią słodycze i żywność, ale na pace pick-upa znajdują się też torby z logo najlepszego w okolicy salonu mody, paczki ze sklepu Thomsona z artykułami dla majsterkowiczów oraz zapakowany w folię, solidnie przymocowany linami – rower. Henry, strasznie dumny z zakupów, ale i trochę zmęczony, jako pierwszy postanawia "uwolnić" rower. Piękny biały steppenwolf: dwadzieścia dwie przerzutki, czerwono-czarne silikonowe siodełko i rama z włókna węglowego... Lepiej, by Anne nie przyszło do głowy pytać o cenę, bo udusi go gołymi rękami! Ich budżet został nieźle nadszarpnięty, ale radość mężczyzny jest tak wielka, że nawet ewentualne wymówki żony jej nie zgaszą. Powoli i ostrożnie stawia jednoślad na ziemi, spokojnie odwija go z zabezpieczającej folii, uważa, by nie został na nim żaden, najmniejszy choćby skrawek taśmy samoprzylepnej.
Sigi, przyglądając się całej tej ceremonii, dochodzi do wniosku, że Henry nieco się zagalopował i zapomniał o wieku przyszłego obdarowanego. Obdarowanej. Rower jest duży, "dorosły", a dziewczynka, choć wysoka jak na swoje jedenaście lat, wciąż jednak jest jeszcze dzieckiem.
- Jak myślisz, będzie jej się podobał? - mężczyzna niby pyta kota, ale wcale nie oczekuje odpowiedzi.
- O, będzie na pewno! Pod warunkiem, że maksymalnie obniżysz siodełko i dokupisz jeszcze kask. Inaczej mowy nie ma, w żadnym razie nie pozwolę dziecku na samobójstwo – Anne, która oglądała z kuchennego okna całą scenę pieszczenia nabytku, podchodzi do męża i żartobliwie wymierza mu siarczystego klapsa.
- A kto powiedział, że nie mam kasku? - Henry świetnie udaje zdziwienie i zarazem oburzenie. - Oczywiście, że mam, był w zestawie. Też biały.
- A zestaw, oczywiście, kupiłeś okazyjnie, za mniej niż połowę ceny, bo ktoś, kto go zamówił, rozmyślił się w ostatniej chwili? - Anne doskonale wie, że Henry za nic w świecie nie przyzna się, ile wydał. Jasne, wyciągi bankowe zdradzą część tajemnicy, ale pewnie drugie tyle dorzucił z zaskórniaków.
- Oczywiście!
Sigi chichocze. Mruży oczy, patrząc to na jedno, to na drugie i chichocze. Tak, Sigi to potrafi.
Po dwóch godzinach sprawunki zostają wypakowane, podzielone i rozlokowane w szafkach. Anne nakrywa do stołu i dogląda pieczeni, a Henry mocuje półki na książki w pokoju Małej na piętrze. Słyszy, jak mamrocze do siebie, upewnia o wysokości, na jakiej mają być zawieszone, narzeka, gdy kolejny kołek złośliwie ląduje na podłodze, zamiast grzecznie dać się wepchnąć w przeznaczoną do tego dziurę w ścianie. Po obiedzie razem zapełnią te półki książkami i bibelotami, nakryją nową narzutą łóżko i zawieszą świeże firanki.
Wieczorem, w kuchni, Anne stawia na stole dwa kieliszki i butelkę czerwonego wina.
- A co to za okazja? - droczy się Henry. - A może nabroiłaś i chcesz mnie teraz przebłagać?
- Ty mi lepiej nie wspominaj o brojeniu – śmieje się kobieta. - Henry, obiecuję, że nie będę pytać o cenę twojego prezentu, ale ty też mi obiecaj, że nie zapytasz o cenę mojego...
- Wiedziałem! No to chwal się, co tam wymyśliłaś!
Anne znika w przedpokoju i wraca ze sporym, płaskim kartonem. Uroczyście kładzie go na stole, czeka na reakcję męża.
- Co to?
- Zgadnij.
- No proszę cię...
- Rozpakujmy go razem, przyszedł dziś rano. Też jestem ciekawa.
Nożykiem do jarzyn ostrożnie przecinają taśmy i otwierają pudło. W środku znajduje się drugie, nieco mniejsze, a na nim leży rachunek. Henry łapie go z wyjątkową, jak na niego, szybkością:
- Mam cię!
- Obiecałeś...
- Nieprawda, niczego nie obiecywałem!
- Henry...
- Pożartować już nie można? Kobieto, starzejesz się - tracisz poczucie humoru!
W pudełku znajduje się mały laptop, właściwie notebook.
- Też biały! Popatrz, jakbyśmy się umówili!
- Tak, tylko mój kosztował stosunkowo niewiele, wyszukałam używany.
- Mieliśmy nie rozmawiać o cenach. - Henry nieśmiało dotyka urządzenia, ogląda z każdej strony. - Myślisz, że ona potrafi tego używać?
- Myślę, że tak. W końcu wiele godzin spędziła w moim biurze, trwoniąc czas właśnie na gry i bobrowanie w internecie.
- Manu?
- A co w tym dziwnego? Jest całkiem normalną, zdrową nastolatką. Ok, nie mówi. Ale nie wiemy, czy od zawsze, czy jest to wynikiem jakiegoś wydarzenia, traumy. Może dzięki komputerowi się z tym szybciej uporamy?
- Niby jak?
- Henry, to, że dla ciebie technika jest wymysłem diabła, wiedzą wszyscy, ale nie znaczy to jeszcze, że jest ona naszym wrogiem...
Mężczyzna zapatrzył się w kieliszek, zamyślił.
Anne ma rację. Co ja tam wiem? Jestem tylko ogrodnikiem. Jedyne, na czym musiałem się znać, to przyciskanie "guzików"...
Sigi patrzy. Tym razem sam nie wie, co powinien.
CDN
w poprzednim odcinku
Rozdział czwarty. Sigi.
Koło domu zamieszanie! Sigi dokładnie wie, co się dzieje, ale patrzy z zainteresowaniem, plącze się pod nogami jak podwórkowy pies, można by odnieść wrażenie, że nie tylko on jeden, ale wręcz całe stado kotów tu mieszka i w tym jednym momencie wszystkie postanowiły pokazać się światu w pełnej krasie. Henry wrócił właśnie z miasteczka – ze świeżo ostrzyżonymi włosami i całą masą "najpotrzebniejszych" zakupów. Połowę z nich stanowią słodycze i żywność, ale na pace pick-upa znajdują się też torby z logo najlepszego w okolicy salonu mody, paczki ze sklepu Thomsona z artykułami dla majsterkowiczów oraz zapakowany w folię, solidnie przymocowany linami – rower. Henry, strasznie dumny z zakupów, ale i trochę zmęczony, jako pierwszy postanawia "uwolnić" rower. Piękny biały steppenwolf: dwadzieścia dwie przerzutki, czerwono-czarne silikonowe siodełko i rama z włókna węglowego... Lepiej, by Anne nie przyszło do głowy pytać o cenę, bo udusi go gołymi rękami! Ich budżet został nieźle nadszarpnięty, ale radość mężczyzny jest tak wielka, że nawet ewentualne wymówki żony jej nie zgaszą. Powoli i ostrożnie stawia jednoślad na ziemi, spokojnie odwija go z zabezpieczającej folii, uważa, by nie został na nim żaden, najmniejszy choćby skrawek taśmy samoprzylepnej.
Sigi, przyglądając się całej tej ceremonii, dochodzi do wniosku, że Henry nieco się zagalopował i zapomniał o wieku przyszłego obdarowanego. Obdarowanej. Rower jest duży, "dorosły", a dziewczynka, choć wysoka jak na swoje jedenaście lat, wciąż jednak jest jeszcze dzieckiem.
- Jak myślisz, będzie jej się podobał? - mężczyzna niby pyta kota, ale wcale nie oczekuje odpowiedzi.
- O, będzie na pewno! Pod warunkiem, że maksymalnie obniżysz siodełko i dokupisz jeszcze kask. Inaczej mowy nie ma, w żadnym razie nie pozwolę dziecku na samobójstwo – Anne, która oglądała z kuchennego okna całą scenę pieszczenia nabytku, podchodzi do męża i żartobliwie wymierza mu siarczystego klapsa.
- A kto powiedział, że nie mam kasku? - Henry świetnie udaje zdziwienie i zarazem oburzenie. - Oczywiście, że mam, był w zestawie. Też biały.
- A zestaw, oczywiście, kupiłeś okazyjnie, za mniej niż połowę ceny, bo ktoś, kto go zamówił, rozmyślił się w ostatniej chwili? - Anne doskonale wie, że Henry za nic w świecie nie przyzna się, ile wydał. Jasne, wyciągi bankowe zdradzą część tajemnicy, ale pewnie drugie tyle dorzucił z zaskórniaków.
- Oczywiście!
Sigi chichocze. Mruży oczy, patrząc to na jedno, to na drugie i chichocze. Tak, Sigi to potrafi.
Po dwóch godzinach sprawunki zostają wypakowane, podzielone i rozlokowane w szafkach. Anne nakrywa do stołu i dogląda pieczeni, a Henry mocuje półki na książki w pokoju Małej na piętrze. Słyszy, jak mamrocze do siebie, upewnia o wysokości, na jakiej mają być zawieszone, narzeka, gdy kolejny kołek złośliwie ląduje na podłodze, zamiast grzecznie dać się wepchnąć w przeznaczoną do tego dziurę w ścianie. Po obiedzie razem zapełnią te półki książkami i bibelotami, nakryją nową narzutą łóżko i zawieszą świeże firanki.
Wieczorem, w kuchni, Anne stawia na stole dwa kieliszki i butelkę czerwonego wina.
- A co to za okazja? - droczy się Henry. - A może nabroiłaś i chcesz mnie teraz przebłagać?
- Ty mi lepiej nie wspominaj o brojeniu – śmieje się kobieta. - Henry, obiecuję, że nie będę pytać o cenę twojego prezentu, ale ty też mi obiecaj, że nie zapytasz o cenę mojego...
- Wiedziałem! No to chwal się, co tam wymyśliłaś!
Anne znika w przedpokoju i wraca ze sporym, płaskim kartonem. Uroczyście kładzie go na stole, czeka na reakcję męża.
- Co to?
- Zgadnij.
- No proszę cię...
- Rozpakujmy go razem, przyszedł dziś rano. Też jestem ciekawa.
Nożykiem do jarzyn ostrożnie przecinają taśmy i otwierają pudło. W środku znajduje się drugie, nieco mniejsze, a na nim leży rachunek. Henry łapie go z wyjątkową, jak na niego, szybkością:
- Mam cię!
- Obiecałeś...
- Nieprawda, niczego nie obiecywałem!
- Henry...
- Pożartować już nie można? Kobieto, starzejesz się - tracisz poczucie humoru!
W pudełku znajduje się mały laptop, właściwie notebook.
- Też biały! Popatrz, jakbyśmy się umówili!
- Tak, tylko mój kosztował stosunkowo niewiele, wyszukałam używany.
- Mieliśmy nie rozmawiać o cenach. - Henry nieśmiało dotyka urządzenia, ogląda z każdej strony. - Myślisz, że ona potrafi tego używać?
- Myślę, że tak. W końcu wiele godzin spędziła w moim biurze, trwoniąc czas właśnie na gry i bobrowanie w internecie.
- Manu?
- A co w tym dziwnego? Jest całkiem normalną, zdrową nastolatką. Ok, nie mówi. Ale nie wiemy, czy od zawsze, czy jest to wynikiem jakiegoś wydarzenia, traumy. Może dzięki komputerowi się z tym szybciej uporamy?
- Niby jak?
- Henry, to, że dla ciebie technika jest wymysłem diabła, wiedzą wszyscy, ale nie znaczy to jeszcze, że jest ona naszym wrogiem...
Mężczyzna zapatrzył się w kieliszek, zamyślił.
Anne ma rację. Co ja tam wiem? Jestem tylko ogrodnikiem. Jedyne, na czym musiałem się znać, to przyciskanie "guzików"...
Sigi patrzy. Tym razem sam nie wie, co powinien.
CDN
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.
-
- Posty: 79
- Rejestracja: 31 lip 2013, 10:15
Re: Jakim /4.
Witaj, intryguje mnie Sigi jak diabli. Łączy wszystkich bohaterów, ale nie ujawnia swojej roli. Wątki zaczynają powoli łączyć się i zazębiać, ciekawość mnie zżera.
411, zmusiłaś mnie do złamania zasady, że nie czytam fragmentów, tak jak nie oglądam seriali i filmów odcinkowych, bo nie lubię jak mi kto bohaterów sprzed nosa zabiera. A tu lecę jak ćma do ognia. Konsekwencjo, jesteś cnotą , ale rozgrzeszam się, bo to przez Ciebie.
Czekam na ciąg dalszy, niecierpliwie.
Pozdrawiam
411, zmusiłaś mnie do złamania zasady, że nie czytam fragmentów, tak jak nie oglądam seriali i filmów odcinkowych, bo nie lubię jak mi kto bohaterów sprzed nosa zabiera. A tu lecę jak ćma do ognia. Konsekwencjo, jesteś cnotą , ale rozgrzeszam się, bo to przez Ciebie.
Czekam na ciąg dalszy, niecierpliwie.
Pozdrawiam
- 411
- Posty: 1778
- Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
- Lokalizacja: .de
Re: Jakim /4.
Taaak, konsekwencja...
(Wybacz, ze tak skromnie odp., ale pisze z takiego ustrojstwa, ktory robi co chce, wrrr. Obszerniej i ladniej - tak komentarze, jak i podziekowania za jakies dwa tygodnie...)
Niemniej slicznie dziekuje i po powrocie obiecuje nastepny rozdzial.
J.
(Wybacz, ze tak skromnie odp., ale pisze z takiego ustrojstwa, ktory robi co chce, wrrr. Obszerniej i ladniej - tak komentarze, jak i podziekowania za jakies dwa tygodnie...)
Niemniej slicznie dziekuje i po powrocie obiecuje nastepny rozdzial.
J.
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.
-
- Posty: 335
- Rejestracja: 30 paź 2011, 21:14
- Lokalizacja: Katowice/Jędrzejów/Kraków
Re: Jakim /4.
Po raz kolejny doświadczam "mindfucka" na sam koniec.
"Co ja tam wiem", "naciskanie guzików" - od razu mi się skojarzyło ze zbrodniarzami hitlerowskimi. Pewnie ma się to jak pięść do oka do Twojego opowiadania, ale w momencie oczami wyobraźni zbudowałem wizerunek Henry'ego, jako człowieka który ma wiele za uszami, a teraz jest przykładnym mężem i ojcem.
I cieszę się, że wątki zaczynają pomału się łączyć.
A co do chichotania Sigi, nie tylko ona to potrafi Psy, na przykład, potrafią się uśmiechać. Tylko trzeba chcieć to zauważyć.
"Co ja tam wiem", "naciskanie guzików" - od razu mi się skojarzyło ze zbrodniarzami hitlerowskimi. Pewnie ma się to jak pięść do oka do Twojego opowiadania, ale w momencie oczami wyobraźni zbudowałem wizerunek Henry'ego, jako człowieka który ma wiele za uszami, a teraz jest przykładnym mężem i ojcem.
I cieszę się, że wątki zaczynają pomału się łączyć.
A co do chichotania Sigi, nie tylko ona to potrafi Psy, na przykład, potrafią się uśmiechać. Tylko trzeba chcieć to zauważyć.
-
- Posty: 833
- Rejestracja: 11 mar 2012, 12:41
Re: Jakim /4.
Sigi zaciekawia. Tylko zastanawiam się, jak te 4 fragmenty opowiadania mają się do siebie. Przepraszam, może to już wieczorne zmęczenie przemawia za mnie, że nie rozumiem:)
Pozdrawiam,
A.
Pozdrawiam,
A.
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: Jakim /4.
No i jak nie chwalić?
Wyłapałem tam jedną niekonsekwencję w zapisie dialogu.
Jak wiemy jednak, jedna jaskółka to jeszcze nie wiosna.
Utwór rozwija się coraz lepiej i coraz bardziej chce się do niego wracać.
Wyłapałem tam jedną niekonsekwencję w zapisie dialogu.
Moim zdaniem powinna być kropka po samobójstwie. Czynność Anne nie wiąże się bezpośrednio z wypowiadaną kwestią.411 pisze:nie pozwolę dziecku na samobójstwo – Anne, która oglądała z kuchennego okna całą scenę pieszczenia nabytku, podchodzi do męża
Jak wiemy jednak, jedna jaskółka to jeszcze nie wiosna.
Utwór rozwija się coraz lepiej i coraz bardziej chce się do niego wracać.
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
- zdzichu
- Posty: 565
- Rejestracja: 06 lip 2013, 0:06
- Lokalizacja: parking pod supermarketem
Re: Jakim /4.
No, droga pani 411!
Jest jeszcze lepiej, niż było dotąd.
Mów, pani, co chcesz, posądzaj mnie o ciągotki do adoracji... Co mi tam! Mnie się twój Jakim coraz bardziej podoba. Może to rzecz mojego gustu. Ale czy zechcesz, pani, z nim dyskutować?
Jest jeszcze lepiej, niż było dotąd.
Mów, pani, co chcesz, posądzaj mnie o ciągotki do adoracji... Co mi tam! Mnie się twój Jakim coraz bardziej podoba. Może to rzecz mojego gustu. Ale czy zechcesz, pani, z nim dyskutować?
kurna po piersze
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie
- 411
- Posty: 1778
- Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
- Lokalizacja: .de
Re: Jakim /4.
Adelko, Enbersie, skaranku, Panie Zdzichu - dziekowac pieknie za wizyte w moim skromnym pisadelku.
Nie zamierzam z nikim polemizowac, ani nawracac. Ciesze sie, gdy sie podoba, boleje, gdy cos niejasne, ale wnioski wyciagam i staram sie nie powtarzac bledów.
Klaniam sie bardzo nisko, J.
Nie zamierzam z nikim polemizowac, ani nawracac. Ciesze sie, gdy sie podoba, boleje, gdy cos niejasne, ale wnioski wyciagam i staram sie nie powtarzac bledów.
Klaniam sie bardzo nisko, J.
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.
- anastazja
- Posty: 6176
- Rejestracja: 02 lis 2011, 16:37
- Lokalizacja: Bieszczady
- Płeć:
Re: Jakim /4.
To i dobiegłam na czwarte. Sigi chyba gra pierwsze skrzypce, zobaczymy. Dobrze sie czyta, nie 'przetasiemcowałaś' Józefinko.
Ukłon dla Twojej wyobraźni, wspaniale.
Ukłon dla Twojej wyobraźni, wspaniale.
A ludzie tłoczą się wokół poety i mówią mu: zaśpiewaj znowu, a to znaczy: niech nowe cierpienia umęczą twą duszę."
(S. Kierkegaard, "Albo,albo"
(S. Kierkegaard, "Albo,albo"
- 411
- Posty: 1778
- Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
- Lokalizacja: .de
Re: Jakim /4.
Ciesze sie, ze sie podoba.
Najwieksza pochwala dla pismaka jest to, ze czytelnikowi jest "malo", ze chce wiecej.
To ogromnie mile i pozwala zarazem wierzyc, ze swiat, który pojawil sie w mej glowie spodoba sie tez innym.
Klaniam sie,
J.
Najwieksza pochwala dla pismaka jest to, ze czytelnikowi jest "malo", ze chce wiecej.
To ogromnie mile i pozwala zarazem wierzyc, ze swiat, który pojawil sie w mej glowie spodoba sie tez innym.
Klaniam sie,
J.
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.