Dorosłość

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Ryszard Sziler
Posty: 168
Rejestracja: 04 cze 2013, 9:00

Dorosłość

#1 Post autor: Ryszard Sziler » 24 wrz 2013, 6:14

Kiedy nikt do nas nie przychodził i nie snuto przędzy opowieści, w długie wieczory czytało się książki. Czasami głośno.
Tak było i tym razem. Dziadek przyniósł ze swojej kancelarii książkę, przysunął sobie stołeczek do pieca, otworzył drzwiczki, dołożył drew i przy tym świetle zaczął czytać - wiersze. Całkiem inne niż te, których uczyła mnie szkoła , inne także niż drukowano w gazetach.

- Przyśniła się dzieciom Polska... – zaczął Dziadek.

Babka zatrzymała się nagle w swoim krzątaniu przy kolacji, westchnęła , wyszła do sieni i czego nigdy przedtem nie czyniła o tej porze, zamknęła na klucz drzwi wejściowe.
Potem wróciła i przysiadła na krześle ,powtarzając niekiedy bezgłośnie , samymi ustami tylko, słowa które czytał Dziadek :

Przyśniła się dzieciom Polska,
Czekana przez tyle lat,
Do której modlił się ojciec,
Za którą umierał dziad.

Przyśniła się dzieciom Polska,
W purpurze żołnierskiej krwi,
Szła z pola bitwy gościńcem,
Szła i pukała do drzwi.

Wybiegły dzieci z komory,
Przypadły Polsce do nóg
I patrzą – w mrokach przyziemnych
Posępny czai się wróg.

Dobywa ostre żelazo
Zbójecką podnosi dłoń...
Więc obudziły się dzieci
I pochwyciły za broń.

Podniosły w groźny wir bitwy
Zwycięski parol swych snów
I osłoniły przed wrogiem
Własnymi piersiami Lwów.

W ciszy, która zapadła, kiedy skończył czytać, słyszałem skapujące iskry, szelest kartkowanych stronic i babcine pociąganie nosem .
I naraz Dziadek wypowiedział słowa, które ją przeraziły :

-O mamo otrzyj oczy, z uśmiechem do mnie mów...

- Ależ Pieciu...! - szepnęła trwożliwie, rozglądając się wkoło jak spłoszony ptak.

Dziadek nawet nie podniósł głowy, zmarszczył tylko brwi ,wzruszył ramionami i nie przerwał czytania.

Ta krew co z piersi broczy,
Ta krew - to za nasz Lwów...
Ja biłem się tak samo
Jak starsi – mamo chwal...

I tylko mi ciebie, mamo ,
Tylko mi Polski żal...”

Z prawdziwym karabinem
U pierwszych stałem czat
O ,nie płacz za swym synem/
Co za Ojczyznę padł...
Z krwawą na kurtce plamą
Odchodzę dumny w dal...

Tylko mi ciebie , mamo...

I wtedy Babka zaśpiewała. Najpierw bardzo nieśmiało, potem coraz głośniej i już bez dławiącej chrypki.
Dziadek zamknął książkę ,i oczy, dołączając się do jej śpiewu.

- Czasem tak trzeba Kasiu, żeby całkiem nie zwariować - powiedział potem Dziadek przytulając ją delikatnie do siebie.

A potem zaraz zanucili „ Za Niemen” i „Orle powstań z więzów ran, orle wzleć nad polski łan...”.

W miarę śpiewania głosy im potężniały i młodnały, przestali także zwracać uwagę na niedosłoniętą firankę, na którą wcześniej spoglądali czasem z niepokojem.

Słuchałem z zachwytem, ale patrzyłem na nich z pewnego rodzaju rozbawieniem, bo to ja byłem sprawcą tego co się właśnie wydarzało.
Właściwie nie tyle ja , co deszcz. Wakacyjna szaruga. Do dzisiaj ją pamiętam .

Deszcz bez końca, obijający się o rynny, spływający ze wszystkich ogrodowych liści dokładnie za mój kołnierz. Męczący jednostajnością dźwięku i koloru. Co było szczególnie przykre latem, w którego gorącą słoneczność wierzyło się zimą. Każdy dzień pluchy był więc wielkim zawodem.

Snułem się wtedy po całym domu. Łaziłem także po strychu. Przejrzałem nie do końca wypakowane po przeprowadzce z Tryńczy skrzynie.
Nadtłukłem nawet pokrywkę porcelanowej wazy na zupę, tę z kobaltowym wzorem, który Babka tak bardzo lubiła.
Drażniłem nietoperze zwisające z belek, delikatnym pocieraniem im nosów. Pokazywały się wtedy natychmiast oczka. Rozbłyskiwały w futrze, a pod marszczącym się dziwacznie noskiem otwierała się nagle w niby uśmiechu miniaturowa paszcza pełna niezwykle szpiczastych ząbków i zastygała - w oczekiwaniu. Raz jeden doczekała się mojego palca, co pamiętałem długo...

Wśliznąłem się potem do kancelarii Dziadka, do jego- „przybytku” jak sarkastycznie mawiała Babka. Co było mi oczywiście najsurowiej zakazane. Przeglądnąłem najpierw dzienniki klasowe , a później dokładnie, pod lupą, motyla zmumifikowanego między oknami.

Wtedy to przypadkiem, za regałem znalazłem wielką paczkę z książkami. Oczywiście zainteresowałem się nią, bo takie miejsce przechowywania książek było co najmniej niezwykłe, jeśli się znało moich Dziadków i ich szacunek dla książek.

Czytałem tam słowa niewyobrażalne, jak ta deklaracja wyartykułowana przez sekretarza senatu - Juliana Ursyna Niemcewicza , a podpisana przez wszystkich posłów obecnych wówczas na sali sejmowej, na mocy której 25 stycznia 1831 roku o godzinie 3 minut 15 car połowy świata , Mikołaj I, został pozbawiony polskiego tronu (sic!).:

„Długie cierpienia nasze, znane całemu światu; przysięgą zaręczone przez dwóch panujących a pogwałcone tylekroć swobody (...) Naród Polski od wierności dziś panującemu uwalniają (...)Naród zatem Polski , na Sejm zebrany, oświadcza : iż jest niepodległym ludem i że ma prawo Koronę Polską oddać , którego godnym jej uzna (...)”

Takich słów nie spotkałem jeszcze dotąd nigdy...,ale potem odkryłem „Konia na wzgórzu”, tego obdartego ze skóry przez sowiecki oddział i pozostawionego żywym na zatracenie , ( który dziś powinien być na ekologicznej liście dzieł zakazanych ), i jeszcze bardziej się zdumiałem.

Znalazłem także i inne książki, w których były rzeczy ciepłe i rzewne, a wtedy, jak i teraz zresztą, raczej wstydzono się rzewności.

Pamiętam do dzisiaj leśną, huculską opowieść zatytułowaną „W puszczy nad Salatrukiem”, a także początek niewymyślnej wierszowanki z czasów mego Pradziada, zachowanej w najzwyklejszej wówczas czytance:

Stary dworek śnieg otula.
Wkoło smutne, nagie drzewa;
Mróz na dworze – wicher hula
I z komina dym rozwiewa.

Gość z sąsiedztwa minął wrota,
Na ganeczek prosto zmierza.
Już ujada pies niecnota,
Wyjrzał tedy pan z alkierza.

„Niechaj będzie pochwalony”
-Wita gościa w progu sieni-
Pozdrowienia i ukłony...
Proszą państwo ucieszeni.

Sień obszerna, białe ściany,
Wkoło wiszą przodków zbroje,
Pułap niski, belkowany,
Siestrzan z herbem...

Każda z tych książek opieczętowana była Orłem w Koronie, jakiego się nie widywało.
Wokół Niego wycięto napis: „Zarząd Szkoły Powszechnej w Jagielle”. Wsi , w której właśnie mieszkałem.
Niezwykłej wsi , jak po latach odkrywam, bo nie znalazłby tu wtedy nikt ani awanturników, ani złodziei, ani pijaków, czy tym bardziej ludzi pozbawionych serca.

- Czemu ty tak Dziadziu, te książki rzuciłeś? – spytałem wtedy wieczorem, przyznając się tym samym do pobytu w kancelarii. Nad obawę kary silniejsze było jednak zaspokojenie ciekawości.

- Schowałeś – poprawił –Schowałeś – powtórzył ciężko.

-To są książki wycofane z biblioteki szkolnej – dodał .

- Wycofane?! A to czemu? Takie mądre i piękne – drążyłem bezrozumnie.

Dziadek posmutniał jeszcze bardziej

- Ach dziecko, to nie jest dobry czas dla pięknych książek – powiedział -Tym bardziej dla mądrych.

- Ale dlaczego Dziadziu? No dlaczego?

Dziadek skupił uwagę na wyjątkowo dokładnym mieszaniu pitej właśnie herbaty i zbył to pytanie całkowitym milczeniem.

Odtąd , w każdym razie, stałem się posiadaczem Piękna odebranego Jagiellanom, bo dziadek paczki nie przeniósł, i nie zabraniał mi także więcej zachodzić do swojej kancelarii.
To znaczy- więcej nic na ten temat nie mówił, co uznałem za zgodę.
Potem, w tym maleńkim pokoiku o oknie przesłanianym gałęziami wiśni przeczytałem któregoś razu słowa, których nie potrafiłem już nigdy potem zapomnieć. Choć zdarzało się, że bardzo tego zapomnienia pragnąłem .:

Krzyż – tylko pod tym znakiem,
Polska jest Polską, a Polak – Polakiem.

Dziadkowie przestali śpiewać i zapatrzyli się jednocześnie w buzujący pod blachą ogień.
Nie rozmawialiśmy już tego wieczoru o sprawach ważnych, właściwie o niczym szczególnym nie rozmawialiśmy; zauważyłem jednak, że od tego czasu jakby zaakceptowano moją "dorosłość" , bo nie kwitowano już nigdy więcej moich pytań milczeniem.

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Dorosłość

#2 Post autor: skaranie boskie » 03 paź 2013, 18:38

Z powodów, które znajdziesz klikając tutaj, odstępuję od komentarza.
Napiszę tylko, że już rozmawialiśmy o tym przy okazji korekty utworów do antologii, ty zaś - z uporem godnym lepszej sprawy - nadal nagminnie popełniasz ten sam błąd w interpunkcji.
Wrócę do utworu, gdy go poprawisz.
:beer: :beer: :beer:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”