Prawdziwa historia Kaina i Abla

Apelujemy o umiar, jeśli chodzi o długość publikowanych tekstów.

Moderatorzy: Gorgiasz, Lucile

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Prawdziwa historia Kaina i Abla

#1 Post autor: Miladora » 01 gru 2011, 3:29

Całe szczęście, że świadomość jest cechą wrodzoną
i jako taka podlega dziedziczeniu.


Prawdziwa historia Kaina i Abla,
czyli rzecz o mistyfikacji


I Ewa porodziła Adamowi synów – Kaina i Abla.
– Który jest który? – zapytał Adam, przyglądając się noworodkom.
– Nie wiem – odparła Ewa szczerze. – Niech sami sobie ustalą, kiedy dorosną.
I dorośli.

Nawet nie kłócili się specjalnie przy tym ustalaniu. Właściwie było im wszystko jedno. Jasne, wtedy nie wiedzieli jeszcze, co ich czeka, choć, jak się okazało, nie miało to i tak większego znaczenia. Obowiązkami dzielili się sprawiedliwie. Kain uprawiał pole i ogród, a Abel hodował owce. W ten sposób zawsze mieli chleb, mięso, jarzyny i nawet owoce na deser.

Nadeszła pora corocznego złożenia ofiary Bogu-Ojcu.
– Co zrobimy? – zatroskał się Abel. – Wiesz, że Stary nie znosi zielska. Będzie wściekły za tego snopka, którego masz mu zamiar ofiarować.
– On lubi być wściekły – stwierdził ponuro Kain. – Inaczej pozwoliłby nam razem spłacać daninę.
– Divide et impera – skonstatował Abel. – O to mu chodzi. Razem jesteśmy za dobrzy... A poza tym myślę, że nas nie odróżnia i to go wnerwia dodatkowo.
– No to co robimy? – spytał bezradnie Kain i spojrzał na Abla. – Tym razem nie pozwoli już nam wyłgać się nieurodzajem.
– Cóż, złożymy ofiarę, a potem się zobaczy – uspokoił go Abel.
I złożyli.

Bóg-Ojciec przyjął jagnię, a na widok zboża parsknął lekceważąco i zniknął.
Abel dostał pochwałę, a Kain opieprz.

I tak działo się co roku. Bóg-Ojciec zaczynał być coraz bardziej wkurzony, a Kain dostał nerwicy.
– Nic go nie zadowala – żalił się Ablowi. – Wymyślam już bógwieco, a jemu ciągle mało. Ani jarzyn, ani owoców, ani chleba nie chce żreć. I co ja mam robić? Wyhodowałem takiego pięknego melona, podałem mu z likierem, a on splunął i poszedł.
– Jeszcze ma uraz po tych jabłkach – stwierdził Abel w zamyśleniu. – Nie ma co, nasi starzy nieźle nam się przysłużyli.
– Widzisz jakieś wyjście? – spytał żałośnie Kain i pochylił się nad grządką z kwiatami, troskliwie wyrywając jakiś chwast.
– Musi być – powiedział powoli Abel. – Inaczej nas skasuje, a przynajmniej ciebie, i co ja wtedy zrobię.

Nadeszła pora corocznego złożenia ofiary Bogu-Ojcu.
Abel znowu dostał pochwałę, a Kain opieprz. Tym razem ziemia aż się trzęsła od gromów.
– Nie ma rady – powiedział Abel do Kaina. – Chyba będę musiał cię zabić, wtedy to się skończy. Na niby, oczywiście. Stary mnie lubi, więc jakoś ujdzie mi na sucho.
– To nie jest wyjście – odparł Kain. – Będzie tak wściekły, że pozbawiłeś go tej przyjemności, że ciebie też skasuje. Zrobimy inaczej...
I zrobili.

– Gdzie jest twój brat?! – zagrzmiał gniewnie Bóg-Ojciec, patrząc na Kaina z odrazą.
– Nie jestem stróżem brata mego! – odparł zuchwale Kain, chociaż wiele go to kosztowało.
Bóg poleciał na obchód i znalazł Abla leżącego malowniczo w kałuży krwi.
– Wynocha!!! – wrzasnął na Kaina. – Zejdź mi z oczu, ty draniu!... Nie, nie skasuję cię – dodał ponuro po chwili namysłu. – To byłoby zbyt proste. Będziesz żył dożywotnio. A żeby nie upiekło ci się przed czasem, nikt nie będzie miał prawa tego uczynić. To twoja kara!
I Bóg-Ojciec obłożył Kaina anatemą, po czym zniknął rozwścieczony.

– Już poszedł – powiedział cicho Kain.
– Chwała Bogu… – westchnął z ulgą Abel, podnosząc się z kałuży krwi. – A teraz, braciszku, w nogi i jak długo tylko nie zobaczy nas razem, to nic nam nie grozi.

I tak Kain i Abel spakowali manatki, pożegnali Rodziców, i wywędrowali w szeroki świat.
Dobrze im się wiodło. Po pewnym czasie ożenili się, a właściwie, ponieważ byli ostrożni i przewidujący, pojęli za żonę tę samą niewiastę i żyli z nią na przemian.
Raz tylko groziła im wsypa, gdy Bóg-Ojciec, zjawiając się na inspekcji, zobaczył stado dorodnych owiec.
– Nie miałem wyjścia – tłumaczył się Kain (a może to był Abel?). – Moja żona uwielbia mięso, a wiesz, Panie, co znaczy kłócić się z niewiastą...
Bóg wprawdzie nie wiedział, ale jako że miał boską wyobraźnię i trochę doświadczeń z Ewą, pokiwał tylko głową w nagłym zrozumieniu. I tak im się upiekło.

Do czasu, oczywiście. Bo kiedy po najdłuższym życiu zjawili się u bram Nieba, podając obaj za Kaina, Bóg zdębiał i omal nie odesłał ich ponownie na ziemię.

To, że i tym razem uszło im na sucho, zawdzięczali wyłącznie ówczesnej biurokracji, która, jak zawsze i wszędzie, szwankowała i szwankuje nadal.
Bóg zajął się usprawnianiem centralnej kartoteki, paru Aniołom dostało się po skrzydłach, a na Kaina w dwóch osobach machnął wreszcie ręką.
Sprawa przyschła ostatecznie.

A ja, skąd wiem, że tak było naprawdę? To proste.
Musimy być dziećmi i Kaina, i Abla, ponieważ do dzisiejszego dnia dzielimy się na tych, co jedzą wyłącznie befsztyki i tych, co wolą szpinak.
A także, według wszelkich reguł dziedziczenia na takich, co spożywają i jedno, i drugie.

Gorzki Dziad

Re: Prawdziwa historia Kaina i Abla

#2 Post autor: Gorzki Dziad » 01 gru 2011, 14:40

- Gdzie twój brat?
- spadł za Ojczyznę, zresztą czy ja wiem? była mgła, nic nie widzialem.
- Nie kręć! Zabiłeś go tym SMSEM, napisałeś lądujcie za wszelką cenę!
- nie, aniołowi skrzydła namokły od tej wilgoci i zawadził o drzewo, to nie ja, to ruskie razem z Tuskiem i Komorowskim. Powołamy sąd ostateczny, tę sprawę trzeba wyjaśnić. Zapalimy pochodnie, żebyh było jaśniej! A jego schowamy głęboko w krypcie, żeby się nie wydało!
- Zgrzeszyłeś! już nigdy nie zostaniesz Archaniołem. Adamowe Ziobro Ci sie sprzeniewierzy, prochy będziesz jadł, ale to nic nie pomoże.
Ech Miladoro co Ty kombinujesz?
Adam i Ewa bardziej mi sie podobali, ale to też może być, chociaż bliższe takiego babskiego bajdurzenia.
:clown:
:ok:
:vino:

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Prawdziwa historia Kaina i Abla

#3 Post autor: Miladora » 01 gru 2011, 15:47

Ja jestem pacyfistką, Dziaduś. :)
Nawet w literaturze nikogo nie zabijam.

Zwłaszcza, że zawsze uważałam, iż Kain został niesprawiedliwie potraktowany przez humorzastego i grymaśnego Boga, który nie docenił wartości witamin w produktach rolnych. ;)

Nasze wszystkożerne zdrowie :beer:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

kocimiętka
Posty: 60
Rejestracja: 04 lis 2011, 21:04

Re: Prawdziwa historia Kaina i Abla

#4 Post autor: kocimiętka » 01 gru 2011, 19:30

No dobra, tylko Kain był starszy, a Abel młodszy. A Ty Miladorko zrobiłaś ich bliźniętami? :myśli:
"W życiu chodzi o to, by być trochę niemożliwym."
Oscar Wilde

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Prawdziwa historia Kaina i Abla

#5 Post autor: Miladora » 02 gru 2011, 1:47

kocimiętka pisze:No dobra, tylko Kain był starszy, a Abel młodszy.
Jedynym źródłem, które o tym mówi jest stary Testament. A więc prawdopodobieństwo jest 50% na 50%. Tak lub nie. ;)
Każdy, kto powie inaczej ma tyle samo szans na trafienie.
Czyli może istnieć duża dowolność interpretacji, ponieważ prawdy i tak nie jesteśmy w stanie dowieść.
I na tym polega ta zabawa. ;)

Dzięki, Kocimiętko, za wizytę. :) I dobrego :rosa:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

Awatar użytkownika
Ewa Włodek
Posty: 5107
Rejestracja: 03 lis 2011, 15:59

Re: Prawdziwa historia Kaina i Abla

#6 Post autor: Ewa Włodek » 02 gru 2011, 16:16

i fajnie!!! Poczytałam z przyjemnością, uśmiałam się jak sie patrzy...
:rosa: :rosa: :rosa:
:vino: :vino: :vino:

Moc serdeczności wysyłam
Ewa

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Prawdziwa historia Kaina i Abla

#7 Post autor: Miladora » 03 gru 2011, 4:16

A serdeczne Bóg zapłać, Ewuńka. :kwiat:
Śmiech to ważny element życia - bez niego byłoby ono do kitu. ;)

Buźka na dobre jutro. :vino: :rosa:
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

ODPOWIEDZ

Wróć do „OPOWIADANIA”