- matematyk na oddziale chorych na raka
nie liczy jak inni
ile ciała mu ubyło odkąd tu trafił
wylicza po nocach ile musi go zostać
aby mógł stąd odejść
któregoś ranka
kiedy zna już rozwiązanie
życzliwa dłoń zamyka za nim powieki
jak drzwi uczelni
- matematyk na oddziale chorych na raka
matematyka życia
-
- Posty: 1672
- Rejestracja: 12 lis 2011, 17:33
matematyka życia
Re: matematyka życia
matematyk na oddziale chorych na raka
nie liczy jak inni
ile ciała mu ubyło odkąd tu trafił (a skąd ta pewność?...myślę że akurat w tych obliczeniach nie różni się od innych pacjentów)
wylicza po nocach ile musi go zostać
aby mógł stąd odejść (odejście silnie kojarzy mi się ze śmiercią, wolałbym coś w stylu "aby mógł wrócić do domu" )
matematyk na oddziale chorych na raka
wylicza po nocach ile musi go zostać
aby mógł stąd odejść
moim zdaniem, tak jest do zaakceptowania
wiersz bardzo mi się podoba, za wyjątkiem jednego, zbytecznego jak już wspomniałem porównania.
Pozdro
nie liczy jak inni
ile ciała mu ubyło odkąd tu trafił (a skąd ta pewność?...myślę że akurat w tych obliczeniach nie różni się od innych pacjentów)
wylicza po nocach ile musi go zostać
aby mógł stąd odejść (odejście silnie kojarzy mi się ze śmiercią, wolałbym coś w stylu "aby mógł wrócić do domu" )
matematyk na oddziale chorych na raka
wylicza po nocach ile musi go zostać
aby mógł stąd odejść
moim zdaniem, tak jest do zaakceptowania
wiersz bardzo mi się podoba, za wyjątkiem jednego, zbytecznego jak już wspomniałem porównania.
Pozdro
-
- Posty: 1672
- Rejestracja: 12 lis 2011, 17:33
Re: matematyka życia
Ponieważ oddaje to chłodny, analityczny umysł. Zwykle ludzie ważą się i wpadają w panikę widząc ile schudli na wskutek choroby, tymczasem "mój" matematyk wziął to pod uwagę wcześniej i liczy, ile ciała musi zostaćArti pisze:matematyk na oddziale chorych na raka
nie liczy jak inni
ile ciała mu ubyło odkąd tu trafił (a skąd ta pewność?...myślę że akurat w tych obliczeniach nie różni się od innych pacjentów)
wylicza po nocach ile musi go zostać
aby mógł stąd odejść (odejście silnie kojarzy mi się ze śmiercią, wolałbym coś w stylu "aby mógł wrócić do domu" )
(więc ile ma czasu) na pokonanie choroby.
Pozdrawiam.
Re: matematyka życia
ale skoro wziął to pod uwagę - to znaczy, że dokonał obliczeńPonieważ oddaje to chłodny, analityczny umysł. Zwykle ludzie ważą się i wpadają w panikę widząc ile schudli na wskutek choroby, tymczasem "mój" matematyk wziął to pod uwagę wcześniej i liczy, ile ciała musi zostać
poza tym nie wyliczy ile musi go zostać nie biorąc pod uwagę jak szybko mu ubywa.
-
- Posty: 1672
- Rejestracja: 12 lis 2011, 17:33
Re: matematyka życia
Widać, że nie miałeś do czynienia z matematykamiArti pisze:ale skoro wziął to pod uwagę - to znaczy, że dokonał obliczeń
poza tym nie wyliczy ile musi go zostać nie biorąc pod uwagę jak szybko mu ubywa.

"Zarówno na Onegę jak w Horhany muszę mieć ze sobą jedzenie na całą wędrówkę a w przerwach nie starczy mi czasu na ambitniejsze zakupy. Wiozę więc ze sobą do Warszawy dwa olbrzymie plecaki z mnóstwem sprzętu i jedzeniem na prawie miesiąc. Mniejsza o wagę, w końcu pociąg udźwignie, ale mam poważne trudności z objętością. Problemem jest też logistyka poszczególnych przepakowań: co zostawić w jakiej przechowalni i obok czego mogą leżeć ubrania konferencyjne, żeby się nie pogniotły i nie przeszły zapachem proteiny sojowej stanowiącej podstawę wielodniowego wyżywienia."
http://inf.ug.edu.pl/~stefan/Hiking/Wod ... onega.html
Albo ten fragment - czy tak myśli normalny człowiek?

"Przytykam rękę do kratki wentylacyjnej w suficie i nie czuję najmniejszego powiewu. Zwracam na to uwagę konduktorce i otrzymuję obietnicę, że wentylacja zostanie włączona. Istotnie, po chwili kratka zaczyna pracować i po jakiejś godzinie powietrze robi się trochę mniej ciężkie. Jest to tylko chwilowa ulga, bo wentylacja wyłącza się sama z siebie co jakiś czas. W ciągu najbliższej doby będę jeszcze wielokrotnie interweniował u konduktorki w tej sprawie. Ze zmiennym skutkiem. W którymś momencie zniecierpliwiona moimi nagabywaniami mówi, żebym poczekał, bo niedługo będzie przechodził elektryk i otworzy okna. Elektryk otworzy, skoro cieślom się nie udało? Tak, bo u niego pałka. Przestajemy wierzyć w tych cieśli.
Starając się zbytnio nie spocić badamy konstrukcję okna. Gdyby tylko udało się zdjąć tą grubą ramę, która zasłania wszystkie ważne elementy regulacji! Aliosza i jeszcze jakiś pasażer są skłonni zrezygnować z prób usunięcia ramy, ja jednak nie jestem Rosjaninem i wiem, że w tych warunkach nie zasnę. Idę więc ponownie do konduktorki i proszę ją o trójkątny klucz ogólnokolejowy. Triumfalnie wracam z kluczem i znowu we trzech przystępujemy do pracy nad ramą a towarzyszą nam błogosławieństwa ze strony staruszek. W końcu rama odchodzi i z okna sypią się tumany kurzu. Odstawiamy ją na korytarz i badamy okno. Niestety, ani drgnie. Prawdopodobnie trzyma je gruba listwa przybita pod dolną krawędź specjalnie po to, żeby się nie otwierało. Cieśle zapewnie byli, ale nie w celu otwarcia okna na lato, tylko w celu jego zamknięcia przed zimą. Montujemy na powrót ramę i poddajemy się ostatecznie. Ja odnoszę klucz konduktorce i na pół godziny zamykam się w ubikacji, gdzie okno jest otwarte, w celu osuszenia potu i nałykania się zapasu powietrza na pół nocy. W międzyczasie wszyscy jakoś się rozłożyli, nie ruszają się więcej niż to konieczne i czekają na elektryka z drągiem, w którego istnienie nikt zresztą nie wierzy."
Re: matematyka życia
to nie tak
zmieniasz temat
powtórzę więc:
nie wyliczy ile musi go zostać nie biorąc pod uwagę jak szybko mu ubywa
rozumiesz?
zmieniasz temat
powtórzę więc:
nie wyliczy ile musi go zostać nie biorąc pod uwagę jak szybko mu ubywa
rozumiesz?
-
- Posty: 1672
- Rejestracja: 12 lis 2011, 17:33
Re: matematyka życia
Raczej to Ty nie próbujesz nawet odczytać przesłania, sugerując się wyliczeniami... zupełnie jak matematyk - podmiot liryczny wierszaArti pisze:to nie tak
zmieniasz temat
powtórzę więc:
nie wyliczy ile musi go zostać nie biorąc pod uwagę jak szybko mu ubywa
rozumiesz?

Mówiąc prościej: co jest najważniejsze, kiedy ktoś odchodzi? Jego ciało, czyli to wszystko co zdołał zgromadzić,
czy raczej to, co po nim zostało? Reszta
której nie bierzemy zwykle pod uwagę wartościując kogokolwiek za życia. Także siebie.
Pozdrawiam.
-
- Posty: 1672
- Rejestracja: 12 lis 2011, 17:33
Re: matematyka życia
Skoro nie próbujesz nawet zrozumieć przesłania? O liczbach nie pisałbym wierszaArti pisze:nie dogadamy się.
Pozdro
i to o czymś, co jest właśnie ponad wszelkie kalkulacje.
Pozdrawiam.
-
- Posty: 320
- Rejestracja: 31 paź 2011, 21:41
- Lokalizacja: wszechświat
Re: matematyka życia
piękny wiersz, Sokratexie.
znam jeszcze jednego poetę, który z taką precyzją posługuje się słowem
i w tak wyważony sposób potrafi przedstawić sedno.
pozostając pod wrażeniem...
ta, która wyszła cało, bez rachowania...
pozdrawiam ciepło,

znam jeszcze jednego poetę, który z taką precyzją posługuje się słowem
i w tak wyważony sposób potrafi przedstawić sedno.
pozostając pod wrażeniem...
ta, która wyszła cało, bez rachowania...
pozdrawiam ciepło,

aż po ostatnie słowo, aż po myśl ostatnią...