Przede wszystkim proponuję przeciwstawiać ateizm religii jako takiej, a nie konkretnej. Oczywiście jest zasadnicza różnica pomiędzy religiami dominującymi w Europie a tymi na Bliskim Wschodzie, a tym bardziej na Dalekim, ale dyskusja ateizm v. katolicyzm jest równie warta jak dyskusja chodzenie pieszo v. jeżdżenie fordem mondeo (zamiast ogólnie, samochodem).karolek pisze: (...)
A co wy z tym ateizmem? Moim zdaniem zdecydowanie łatwiej, przyjemniej, a przede wszystkim ZDROWIEJ dla waszych głów być katolikami. Czy to nie straszne wiedzieć, że nie ma życia po śmierci, żaden anioł nad tobą nie czuwa, że dane dobro do ciebie niekoniecznie wróci. I możesz być miód człowiekiem a i tak może cię spotkać zło, a prawo najczęściej dyktuje silniejszy. Czy nie łatwiej się męczyć mając świadomość, że zostaniesz za to nagrodzony, że nie zmierzasz ku końcowi, że zamiast coraz gorzej będzie coraz lepiej? Że nawet jak nagrzeszysz, to zostanie ci odpuszczone?
Wiem, jestem podły, bezlitosny i należy mi się stos
Aczkolwiek, mimo ateistycznej świadomości trzeba dobrze i godnie wykorzystać tę chwilową i niepewną szansę, jaką jest życie, w tym jej cały, lekko wątpliwy, ale zawsze jakiś - urok.
Dlaczego miałoby być straszne wiedzieć, że nie ma życia po śmierci? To wręcz oczywistość, bo śmierć = koniec życia. Ale rozumiem o co ci chodzi. Że śmierć = finito.
Pod którymś z wierszy wskazałem, że sama wiara pomaga w życiu, ale pomaga pewnemu typowi ludzi. Niektórzy nie potrzebują takie wsparcia, bo sami sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Jeszcze inni nie są ani sterem czy żeglarzem, ani nie są religijni. To pewnie ci, którzy afiszują się tym, że nie są religijni (różne apostazje, śluby humanistyczne, bóg wie co jeszcze).
Nagrzeszenie i odpuszczenie to wcale nie reguła w religii; ale muszę przyznać, że niezły pomysł na biznes (znane z historii wielkie kupowanie odpustów, właściwie wpisana w niektóre religie konieczność grzeszenia - bo grzechy są tak skonstruowane, że nie sposób ich uniknąć, ponieważ dotyczą sfer na wskroś ludzkich (pożądanie, przemoc).
Życie jest tu i teraz. Pocieszenie niewolnika, że kiedyś, tam, gdzieś dostanie parę dziwek (zwanych hurysami) w nagrodę to doskonały pomysł na dojenie go za życia. Ale brak takiej nagrody nie uniemożliwia dobrego życia. Dobrego w ludzkim sensie.