Lucile, bardzo jestem wdzięczna za czytanie i interpretację.
Interpretacja zawsze jest sprawdzianem, na ile wiersz jest otwarty (rzadko takie piszę) i wtedy różne odczytywanie jest jego zaletą ---> lub na ile dobrze/źle napisanym w wypadku tekstu z konkretnym przesłaniem. Z reguły staram się, aby informacja w wersach była jednoznaczna. Nie zawsze to wychodzi, bo źle dobrane słowa prowadzą na manowce odczytu.
Oczywiście, tu dygresja, można pisać oczywistościami, tzn. bez tykających bomb metafor, czyli poprzestać na zbiorze najbardziej utartych, często funkcjonujących i jednoznacznie rozumianych w komunikacji potocznej, wyrazów i fraz. Jest duża grupa zwolenników takiego pisania, odczytanie jest wtedy dość proste. A i chyba pisanie łatwiejsze.
Wracając do Twojej interpretacji Lucile, jest piękna. Szeroko ją uzasadniasz, czyżbym więc poległa?
Muszę się „obronić”, ciesząc się jednocześnie bardzo z podarowanej okazji do tłumaczenia się z użytych chwytów językowych jak i słów poza nimi.
Najpierw spróbuję dokładnie streścić Twój odczyt.
Lucile pisze:Już sam tytuł "Czułość" można interpretować na różne sposoby; czułość, jako samoistna bohaterka wiersza, ale też czułość, jako uczucie ogarniające nas, np. patrząc na maleńkie, bezbronne niemowlę. I od razu pierwszy wers: A gdy na ziemię w końcu ją ściągam, czy nie pobrzmiewa tu radość szczęśliwej matki, która po latach nieudanych prób, "w końcu" ma tę swoją wymarzoną dziecinę - tu córeczkę. Dalej usprawiedliwianie się; nie patrz stale srogo i nie wiń ich o to - czyli, jedynym sposobem spełnienia tego naturalnego pragnienia, było "in vitro", a przecież wiadomo, co tak zwana "katolicka opinia publiczna" myśli na ten temat: bo ciebie wiesz, bezwiednie...zepchnęli w cień, od siebie. A jedwab wieczorów i świtów - to nic innego, jak delikatna, subtelna, czuła i mocna (jak ten materiał) matczyna opieka i miłość.
Podmiotem lirycznym u mnie jest świat, Ty czynisz nim matkę, która w końcu (długie starania – dzięki in vitro zakończone sukcesem) ściąga (powołuje do życia) córeczkę. Ta, po przybyciu, zwraca się do maleńkiego świata z prośbą, by nie był srogi, nie winił "katolickiej opinii publicznej", a czułość to po prostu dotyk matczynego uczucia.
Zgadza się?
Choć nie ma w moim tekście żadnej, najmniejszej aluzji do narodzin i w dodatku in vitro, no ale... wiersz nie musi wszystkiego wyjawiać, załóżmy wstępnie, że właśnie taka sytuacja była jego zaczynem. Piękna bardzo:)
Wprowadzasz w swojej interpretacji obok matki i świata, trzecią postać – córeczkę, no i dodatkowo głos opinii katolickiej.
Czy jednak Twój pomysł na odczytanie tych wersów zgra się z formami języka, gramatyką, znaczeniem słów?
- Świecie,
zgubiony, maleńki,
nie patrz stale srogo
i nie wiń ich o to,
bo ciebie, wiesz... bezwiednie
zepchnęli w cień,
dotykając jedwabiu moich wieczorów
i świtów.
Podkreśliłam nie bez powodu niektóre słowa, bo popatrz, jaką rolę odgrywa imiesłów współczesny: dotykając? Kto zepchnął świat w cień? Wg Twojej interpretacji – uczynili to katolicy niechętni in vitro. Pierwsze mocne zdziwienie: uczynili to pod wpływem matczynej czułości? Przecież ich świat trwa, pełen nietolerancji.
Czy może zapomnieli o nim, dotykając czułości córeczki, (moich) jej wieczorów i światów – jeśli w końcu to ją uczyniłaś autorką wypowiadanych słów po myślniku?
A katolicy dotknęli czułości matki lub dziecka i pod wpływem tego uczucia zepchnęli świat w cień?
Zapomnieli o świecie, spotykając się z in vitro? Wydali krzywdzący osąd, dotykając czułości?
Jeśli bezwiednie w cień spycha się świat, bo pod wpływem czułości, to można czynić jednocześnie zło, jak sugerowani katolicy?
Wydaje mi się, że będąc czułym, jest się dobrym.
Tutaj tylko świat może czuć się pokrzywdzony, ściąga winowajczynię na Ziemię (czułość jest spoza jego obszaru) i chce usłyszeć jej usprawiedliwienia, bo to pod jej wpływem, oni – kochający się, pozostając w czułości wobec siebie, zapomnieli o biedaku, zepchnęli go bezwiednie, nieświadomie w swój cień. Ten pomysł, ta metafora spychania świata w cień to fundament wiersza. Czasami można jeszcze usłyszeć: Tacy zakochani, że świata nie widzą.
Dzięki raz jeszcze Lucile, za czas poświęcony tym wersom i ich interpretację, jestem pod jej wrażeniem, ale uważam, że zawsze trzeba również mieć na uwadze składnię, szczególnie w wierszu respektującym wszystkie założenia zdania, związki wyrazów itp.
Bardzo, bardzo serdecznie Cię pozdrawiam i zapraszam pod każdy wiersz.
Warto Cię czytać.
