Leszku, Gloinnen
Dziękuję za kolejne wypowiedzi.
„Nie miej mi za złe” – Ha - jakie za złe jak ktoś twój tworek zauważa ;-)
Generalnie jestem mile zaskoczony zainteresowaniem i komentarzami, to znaczy tym, że są tak liczne! I to jeszcze autorka Antyporadnika poetyckiego zechciała się pochylić! Nie mam słów wdzięczności (bez sarkazmu).
Sam zauważam nie tylko kłopoty z formą nierymowaną, ale też z nadmiarem słów. A co do rymowanej to z kolei inne maniery się ujawniają, ale nie wszystko na raz…
Generalnie jestem małomówny, nadrabiam w słowie pisanym (wszelakim – długie zdania na pół strony itd.).
Nawet pisałem Anastazji, że powinienem poćwiczyć na haiku. Urzekają mnie niektóre subtelnie zwięzłe formy, ale niestety na razie nie bardzo widzę taką możliwość . Czuje się w haiku jak chiński słowik w klatce (wiesz - ten z bajki Andersena). Może jak trochę spoważnieję, kota z głowy się pozbędę ;-).
Jeśli chodzi o Twoje przystrzyżenie to chętnie bym na nie przystał, gdyby chodziło mi tylko o opisanie efektownego zjawiska przyrodniczego. Faktycznie tyle ile wycięłaś i chwatit, basta.
Moim zamiarem było jednak pokazanie oprócz emocji związanych z przeżyciem czysto estetycznym, ujawnienie pewnej przełomowej (tak nie waham się użyć takiego epitetu) chwili zamykającej smutny czas w moim życiu duchowym.
Intencja znakomicie odczytana przez eska, stąd ogromnie podniosło mnie to na duchu, że ktoś przez ten utworek zajrzał do mojego serca (wybacz dziwakowi tradycjonalizm).
Aby pokazać tę drugą głębszą, warstwę musiałem (mam nadzieję, że nie w sensie grafomańskiego imperatywu ) wprowadzić zwroty, które usunęłaś a to:
Tytuł – dość czytelnie biblijny;
Zwrot „nad górami skąd pomoc” – z tegoż Psalmu 121;
Strofę „zgrabiałą chwilę, mrok przesilenia, zmarzłą wieczność” ze stopniowaniem czasu, aby zaznaczyć, że chwila jest umowna. Ten mrok przesilenia miał być okresem pośrednim między chwilą i wiecznością w sensie zimy, pory roku – może nie najlepsze to sformułowanie.
I końcówka „bukowa kora serca” – promień, który topi szron na bukowych gałązkach w analogiczny sposób działa w mojej świadomości, którą ośmielam się tradycyjnie nazwać sercem.
Nie wiem czy jest przyjęte takie klarowanie tego "co autor miał na myśli" - jeśli nie wybaczcie.